Miniatura plakatu filmu Bonnie i Clyde

Bonnie i Clyde

Bonnie and Clyde

1967 | USA | Biograficzny, Kryminał, Dramat, Romans, Thriller | 112 min

The Story of Bonnie & Clyde

Sylwia Nowak | 20-03-2010

„To pani Bonnie Parker. Ja nazywam się Clyde Barrow. Rabujemy banki”. Ta legendarna kwestia to esencja fabuły obrazu Arthura Penna „Bonnie i Clyde” (1967). Ona jest piękna, fascynująca i pracuje jako kelnerka. On przystojny, intrygujący i z nieciekawą (więzienną) przeszłością. Wystarczy chwila, aby tych dwoje związało się z sobą na zawsze, a ich imiona były wypowiadane jednym tchem przez każdego. 

Bonnie i Clyde to autentyczne postaci przestępców, których życiem, a potem i śmiercią żyła cała Ameryka na początku lat 30. XX wieku. Jednakże Penn nie miał zamiaru przedstawić ich prawdziwych losów. Wykorzystał jedynie ich legendę, aby obnażyć i zdemaskować mit wielkiej, wspaniałej Ameryki oraz rozsadzić od środka gatunki filmowe, które od początku swojego istnienia opisywały Amerykę w sposób, który w latach kontestacji nie miał już prawa bytu. Twórca „Restauracji Alicji” umiejętnie łączy kino drogi i film gangsterski w całość, jednocześnie demaskując ich gatunkowość. Kino drogi to poszukiwanie wolności, czy raczej ucieczka do wolności. Kino gangsterskie to gloryfikacja przeciwstawienia się społecznemu porządkowi i życie według własnych reguł. Ale za wolność w amerykańskich filmach zawsze płaci się wysoką cenę. Bonnie i Clyde wyruszają w drogę podobną do bohaterów „Easy Rider”, w celu poszukiwania Ameryki. Tej Ameryki, której nigdzie nie można odnaleźć. Im także się nie powiedzie. 

Wejście na ekrany filmu w 1967 roku wywołało szok. Odważne ukazanie bohaterów masowej wyobraźni zdumiewało. Bonnie (Faye Dunaway) i Clyde (Warren Beatty) to para młodych ludzi, którzy pragną czystej, niczym nieskrępowanej rozrywki. Chociaż są przeciwstawieni całemu społeczeństwu (czytaj systemowi), to nie walczą o słuszne idee. Nie zabijają dla prawdy i wyzwolenia, lecz dla dionizyjskiego pragnienia zabawy. Pomysł napadania na banki rodzi się w głowie Clyde’a przypadkiem. Bo tak naprawdę życiem tych dwojga rządzą przypadek oraz pożądanie. Penn bez skrępowania pokazuje fascynację i frustrację seksualną, które łączą tych dwoje. Choć jak napisałam są piękni, młodzi, czarujący i inteligentni, to każde z nich zmaga się ze swoimi lękami (Clyde ze swoja impotencją, Bonnie ze strachem przed sztampowym życiem).

„Bonnie i Clyde” to film wielce nowatorski nie tylko pod względem podejścia do tematu, ale także pod względem samej realizacji. Nie da się nie zauważyć fascynacji reżysera francuską Nową Falą (dwaj najważniejsi twórcy owego nurtu, Jean-Luc Godard i François Truffaut byli brani pod uwagę podczas wyboru reżysera „Bonnie i Clyde’a”) i innymi klasykami kina. Para bohaterów przypomina Patricię i Michela z „Do utraty tchu”. Pojawiają się także okulary z jednym szkłem jak w obrazie Godarda, a także autotematyzm, sztuka dla sztuki, plener a nie atelier. Oprócz tego zbliżenie ust Bonnie na początku filmu przywołuje w pamięci inne usta, które szepczą słowo „Różyczka” w obrazie „Obywatel Kane”. Arthur Penn zrezygnował całkowicie ze stylu zerowego, który obowiązywał w kinie gatunku. Zastąpił go jakże europejską, modernistyczną wizją kina. Kino to nie rzeczywistość, to spektakl. To sztuka i widowisko, które nie uzurpuje sobie prawa do realności. Obraz epatuje sztucznością, ale w pozytywnym sensie. Jest to wysmakowana, wręcz szlachetna nienaturalność, która nie razi, a intryguje i zachwyca. Balladyczna forma, niepokojące ustawienia kamery, kadrowanie, niezapomniana scena spotkania z matką Bonnie przedstawiona w charakterze snu, połączone z muzycznym motywem, który z jednej strony charakteryzuje się szaleństwem i beztroską, lecz z drugiej brzmi w nim ukryta nuta śmierci, wzmacnia wrażenie podglądactwa wykreowanego spektaklu filmowego. Całe ich wspólne, krótkie życie wpisane jest w konwencję. Jak napisał jeden z krytyków, tylko ich śmierć jest realna, reszta to spektakl. A ich śmierć jest realistyczna, brutalna i jakże piękna.

W tym spektaklu doskonale odnajdują się aktorzy. Faye Dunaway i Warren Beatty stworzyli postaci ponadczasowe, ikoniczne, stopione z naszym wyobrażeniem Bonnie i Clyde’a. Wszelako każde z nich jest poza rolą, bawi się nią, cały czas czuje konwencję, puszcza oko do widza. To samo tyczy się znakomitych aktorów drugoplanowych (Gene Hackman, Michael J. Pollard czy nagrodzona Oscarem wrzeszcząca Estelle Parsons).  

„Bonnie i Clyde” to film, który na zawsze zapisał się w historii światowej kinematografii. Bez niego nie powstałyby takie tytuły, jak „Urodzeni mordercy”, „Prawdziwy romans” czy „Zabójstwo Jessy'ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda”. Penn ukazał mechanizm społeczny, w którym jednostka pragnie niczym nieskrępowanej wolności, ale każda taka próba kończy się fiaskiem. Dlatego pozostaje nam tylko kino. Tutaj choć na chwilę jesteśmy w świecie marzeń, ale by nie popaść w zbyt wielką euforię, nawet tu bohaterowie naszej wyobraźni zostają ukarani. Ekran czarnieje, a my wracamy do rzeczywistości. Na szczęście zawsze możemy wrócić do legendy. Ballada  „Bonnie i Clyde” gra w naszych sercach i pamięci.

Reżyseria
Dystrybutor
Premiera
04-08-1967 (Festiwal Filmowy w Motrealu)
19-03-2010 (Polska)
13-08-1967 (Świat)
6,0
Ocena filmu
głosów: 2
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos
arcio
Radosław Sztaba