Zwariowany dzikus w komedii "2 dni w Nowym Jorku"
Arkadiusz Chorób | 2012-06-20Źródło: Informacja prasowa

To zwariowany dzikus.” – mówi o swoim ojcu Julie Delpy – „W latach siedemdziesiątych widziałam go wiele razy na scenie, w najbardziej szalonych rolach i najbardziej pokręconych inscenizacjach. Grał kobiety, narkomanów… grał chyba wszystko.” Teraz, weteran francuskiego teatru, Albert Delpy, rozbawia widzów w najnowszej komedii córki – „2 dni w Nowym Jorku” (premiera 29 czerwca).


Byłam wychowywana przez duże dziecko.” – śmieje się reżyserka, która rolę Jeannota napisała specjalnie dla swojego ojca, mającego na koncie również występ w jej poprzednim filmie. „Znam go dobrze, wiem kim jest i wiem, na co go stać.” – dodaje Delpy, której zwariowane pomysły na sceny ze swoim udziałem, ojciec nie raz kwitował obcesowym „Pieprz się.” „Mieliśmy potem cichy dzień, ale na koniec i tak zawsze stawało na moim.” – triumfuje Julie.


Albert i Marie – rodzice Delpy byli w latach 60. mocno zaangażowani w działalność francuskiej sceny teatru eksperymentalnego. Jak wspomina reżyserka, nigdy nie mieli pieniędzy. „Własna łazienka pojawiła się w naszym domu dopiero, gdy miałam osiem lat. Pamiętam, że cały czas jedliśmy makaron, a wszystkie moje ubrania pochodziły z lumpeksów.


„Nie miałam z tym problemów.” – tłumaczy Delpy. Te pojawiały się dopiero, gdy dawała o sobie znać ekscentryczność rodziców. „Nie zliczę, ile razy prosiłam ich, by przestali tańczyć na ulicy. No i te ich sztuki. Mroziło mnie, gdy zza kulis oglądałam ojca w kobiecym przebraniu , udającego, że właśnie zmienia podpaskę…


Byli parą niepokornych duchów, anarchistów w pełnym tego słowa znaczeniu.


Współcześnie, 71-letni Albert Delpy to największy fan twórczości Julie. Wspiera córkę w życiu rodzinnym i na planie jej kolejnych filmów. „To najfajniejszy tata na naszej planecie.” – stwierdza reżyserka.