Tele-Hity Filmosfery
Katarzyna Piechuta | 2014-10-18Źródło: Filmosfera
Sobota (18.10), TVN, 21:40
21 Jump Street (2012)
Produkcja: USA
Reżyseria: Phil Lord, Chris Miller
Obsada: Jonah Hill, Channing Tatum, Brie Larson, Dave Franco, Ellie Kemper
Opis: Kapitalna komedia o młodych policjantach, których zadaniem będzie wykrycie siatki dealerów narkotyków w liceum. Film pełen zabawnych sytuacji i dowcipnych dialogów.
Rekomendacja Filmosfery (Sylwia Nowak): Komedia w reżyserii Phila Lorda i Chrisa Millera jest luźnym nawiązaniem do serialu „21 Jump Street”, który święcił swoje triumfy na przełomie lat 80. i 90. Twórcy mieli dobry pomysł na film. Umiejętnie bawiąc się przyzwyczajeniami statystycznego widza uzyskali efekt świeżości. Świat wykreowany przez serial „Beverly Hills 90210”, a potem skrzętnie utrwalany różnymi produkcjami filmowymi, odszedł w niebyt. Przystojne osiłki grające w amerykański futbol, buntownicy balansujący na granicy szkolnego prawa oraz piękne, głupie i wredne cheerleederki już nie rządzą szkolnymi korytarzami. Wszystko to, co w latach 90. XX wieku było synonimem szkolnego obciachu, obecnie nadaje młodzieży status wyjątkowości. Prymusi, artyści, wyznawcy komiksów i „Gwiezdnych wojen”, szaleni naukowcy-kujoni opanowali przestrzeń szkolną. Jest śmiesznie, trochę niegrzecznie, trochę nieszablonowo. To w zupełności wystarczy na przyjemne, niezobowiązujące kino.
Sobota (18.10), ale kino+, 22:15
Kobieta w Berlinie (2008)
Produkcja: Niemcy, Polska
Reżyseria: Max Färberböck
Obsada: Nina Hoss, Jewgienij Sidichin, Irm Hermann, Rüdiger Vogler, Ulrike Krumbiegel
Opis: II Wojna Światowa, kwiecień 1945 roku. Armia Czerwona wkracza do upadającego Berlina. Historia kobiet, które, zdane na łaskę radzieckich żołnierzy, musiały wybierać między przeżyciem a szacunkiem do samych siebie. Trudny temat, o którym, w kontekście tak II Wojny Światowej, jak i każdego innego konfliktu zbrojnego prawie w ogóle się nie mówi. Na film składa się wspaniała i poruszająca do głębi muzyka Zbigniewa Preisnera oraz przerażający obraz kamery. Całość sprawia, że trudno jest o tym dziele zapomnieć.
Rekomendacja Filmosfery (Marta Suchocka): Pierwsze minuty spędzone w towarzystwie „Kobiety w Berlinie” Maxa Färberböcka, zapowiadały dobry dramat wojenny. Mam wrażenie, że Max Färberböck chciał zrealizować film przerywający milczenie, odsłaniający tabu, jakim były masowe gwałty na ziemiach „wyzwalanych”. Jeśli chodzi o scenografię, to uważam, że Andrzej Haliński i Uli Hanish całkiem zgrabnie poradzili sobie z odtworzeniem miasta zniszczonego wojną (co ciekawe, Berlin udawała polska Legnica). Przyzwoicie wypadło aktorstwo. Nina Hoss bardzo przekonywająco wciela się w główną bohaterkę, kobietę przestraszoną, ale i dumną, która zamierza walczyć o życie, ale z zachowaniem choćby odrobiny godności. Brakuje mi jednak dramatyzmu, który w obrazie byłby od początku do końca, nie ustępując miejsca ckliwości i melodramatyzmowi. Mimo to film można obejrzeć, bo w końcu to kawałek historii, do tego osnuty zasłoną milczenia…
Poniedziałek (20.10), Polsat, 20:10
Uprowadzona (2008)
Produkcja: Francja, USA, Wielka Brytania
Reżyseria: Pierre Morel
Obsada: Liam Neeson, Maggie Grace, Famke Janssen
Opis: Bryan jest byłym szpiegiem, który ma 17-letnią córkę. Dziewczyna bardzo chce pojechać do Paryża i ojciec przyzwala jej na to pod pewnymi warunkami. Pewnego dnia córka Bryana dzwoni do niego i płaczliwym głosem mówi, że została porwana przez handlarzy żywym towarem. Były szpieg będzie musiał wykorzystać wszystkie swoje umiejętności, aby odnaleźć i uratować dziewczynę, zanim będzie za późno.
Rekomendacja Filmosfery: „Uprowadzona” to film, który z pewnością spodoba się fanom kina sensacyjnego. Obraz Pierre’a Morela zwraca uwagę ciekawym scenariuszem – co nie jest proste w przypadku bardzo wyeksploatowanego już gatunku, jakim jest film sensacyjny. W tym przypadku jednak nie mamy co czynienia z kolejnym obrazem z przewidywalną fabułą. „Uprowadzona” jest po brzegi wypełniona wartką akcją i dosłownie przez cały czas trzyma widza w napięciu. Miła dla oka jest również gra aktorska Liama Neesona wcielającego się w postać głównego bohatera. Nie są to co prawda wyżyny aktorskiego kunsztu, ale przyjemnie ogląda się tę postać i trzeba przyznać, że Neeson zupełnie dobrze sprawdził się w roli byłego agenta służb specjalnych. „Uprowadzona” to idealny wybór na wieczór pełen wrażeń, akcji i dobrej rozrywki.
Wtorek (21.10), TCM, 19:00
Choć goni nas czas (2007)
Produkcja: USA
Reżyseria: Rob Reiner
Obsada: Jack Nicholson, Morgan Freeman, Sean P. Hayes, Beverly Todd
Opis: Edwarda Cole’a (Jack Nicholson), który zbił fortunę na swojej korporacji, i mechanika samochodowego Cartera Chambersa (Morgan Freeman) dzieli absolutnie wszystko. Jednak w bardzo trudnym momencie życia obaj spotykają się w szpitalnej sali i odkrywają, że łączą ich dwie rzeczy – chęć spędzenia swoich ostatnich chwil na robieniu tego, o czym zawsze marzyli, i pogodzenia się wreszcie z myślą o tym, kim jest każdy z nich. Wspólnie wyruszają w podróż życia, w trakcie której zaprzyjaźniają się i uczą się korzystać z uroków życia z radością i pełnym jego zrozumieniem. Każda przygoda to kolejny zrealizowany punkt na liście życzeń.
Rekomendacja Filmosfery: W ostatnich latach możemy zaobserwować zwiększoną liczbę filmów poświęconych jesieni naszego życia, w których podejmuje się próbę uporania się z trudnym tematem starości w sposób optymistyczny i niestereotypowy. Do takich obrazów należy „Choć goni nas czas”. W filmie Roba Reinera pojawia się wiele pesymistycznych wątków: choroba, oczekiwanie na śmierć, niezrozumienie i cierpienie bliskich, niespełnione marzenia. Mogłoby to wskazywać na ciężki, dołujący film – tymczasem jest zupełnie odwrotnie. Tchnie on nadzieję w widza i pokazuje, że można się cieszyć życiem nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Oczywiście „Choć goni nas czas” jest w pewnym stopniu nierealną, nieco ckliwą hollywoodzką bajeczką, jednak bardzo miło się ją ogląda. Paradoksalnie, mimo że jest to film o umieraniu i godzeniu się ze śmiercią, nastraja on pozytywnie i daje do myślenia. Ogromny atut obrazu to obsada – pierwsza liga wśród aktorów: Jack Nicholson i Morgan Freeman sprawiają, że „Choć goni nas czas” ogląda się jednym tchem. Film polecam zwłaszcza pesymistom.
Czwartek (30.10), ale kino+, 18:20
Żywot Briana (1979)
Produkcja: Wielka Brytania
Reżyseria: Terry Jones
Obsada: Graham Chapman, John Cleese, Terry Gilliam, Eric Idle, Terry Jones
Opis: Judea, rok 33 naszej ery, okres biedy i chaosu. Jedno czego na pewno nie brakuje, to różnego typu proroków, którzy w mig zyskują sobie wierne rzesze wyznawców. Doprowadzeni do rozpaczy Rzymianie starają się zaprowadzić jakiś porządek. W samym środku tych wydarzeń znajduje się Brian Cohen (Graham Chapman), niezbyt chętny, aby przewodzić ludowi jako prorok. Jednak na skutek ciągu absurdalnych i przekomicznych okoliczności, jego popularność znacznie wzrasta.
Rekomendacja Filmosfery (Sylwia Nowak): „Idź na film kontrowersyjny, świętokradzki i bluźnierczy. A jeśli akurat takiego nie będą grali, idź na Żywot Briana”. Przytoczone hasło, które pojawiło się na plakatach reklamujących w roku 1979 nowy film grupy Monty Pythona, świetnie oddaje klimat samego obrazu jak i stylu, w którym ta grupa rozśmiesza(ła) rzesze swoich fanów. Poza kontrowersjami, które towarzyszyły „Żywotowi Briana”, trzeba powiedzieć, że film sfinansowany przez eks-Beatlesa, George’a Harrisona to po prostu doskonała komedia. Cała historia niby oparta na skeczach jest świetnie skonstruowaną i zabawną historią, gdzie nawet pojawienie się statku kosmicznego nie burzy toku akcji. Członkowie grupy Monty Pythona grają z dużym, nawet bardzo dużym dystansem do swoich postaci, dzięki czemu atmosfera absurdu jest jeszcze bardziej potęgowana. Niektórych może zaskakiwać fakt, że „Żywot Briana” to obraz, który po 30 latach ciągle wzbudza kontrowersje. Jednak trzeba zrozumieć, że twórczość brytyjskiej grupy jest obecnie uznana przez wielu jako kultowa (kto z nas chociaż raz w życiu nie zanucił „Always look on the bright side of life”?), a sam poruszony temat w „Żywocie Briana” z upływem lat staje się coraz bardziej aktualny. Nieśmiertelny brytyjski humor na najwyższym poziomie. Poza tym „Żywot Briana” to czysta afirmacja życia. Życia wartościowego, przeżytego mądrze, świadomie i zawsze po jasnej stronie.