Tele-Hity Filmosfery (7.10-13.10.2016)
Katarzyna Piechuta | 2016-10-04Źródło: Filmosfera
Piątek (7.10), TVN, 22:40
300 (2006)
Produkcja: USA
Reżyseria: Zack Snyder
Obsada: Gerard Butler, Lena Headey, Dominic West, David Wenham, Vincent Regan, Michael Fassbender
Opis: Film 300, oparty na epickiej powieści graficznej Franka Millera, jest okrutną relacją z bitwy pod Termopilami, w której król Leonidas (Gerard Butle) i 300 Spartan walczyło do ostatniej kropli krwi z Kserksesem i jego ogromną armią perską. Mimo beznadziejnej sytuacji, ich męstwo i poświęcenie zmotywowało całą Grecję do zjednoczenia sił przeciwko perskiemu wrogowi, torując drogę demokracji. W filmie ożywiono uznaną powieść Millera (autora komiksu „Sin City”) poprzez połączenie akcji kręconej na żywo z wirtualnymi pokładami, oddając jego niezwykłą wizję tej starożytnej historii.
Rekomendacja Filmosfery: Zack Snyder podjął się niełatwego zadania, próbując oddać na ekranie charakter powieści graficznej Franka Millera. Wiadomo, treść można przenieść na ekran, ale co z kolorystyką czy czymś tak nieuchwytnym, jak klimat narysowanej historii? Reżyserowi udało się jednak wyjść z tej próby obronną ręką, „300” wygląda chwilami jak ożywiony komiks. Pod względem fabuły należałoby zaliczyć „300” do filmów historycznych – choć zdarzenia przedstawione są w specyficzny, komiksowy sposób, to jednak są to wydarzenia prawdziwe. Oczywiście w filmie nie brakuje wzniosłych przemówień i typowego dla produkcji amerykańskich patosu. Mimo to warto zobaczyć film ze względu na tę specyficzną, komiksową rzeczywistość, kolorystykę i sposób operowania kamerą. Pod względem technicznym film Snydera jest bowiem zupełnie inny od większości produkcji, jakie mamy okazję na co dzień oglądać.
Sobota (5.10), Polsat, 23:25
Wilk z Wall Street (2013)
Produkcja: USA
Reżyseria: Martin Scorsese
Obsada: Leonardo DiCaprio, Jonah Hill, Matthew McConaughey, Margot Robbie, Jon Favreau
Opis: Jordan Belfort był złotym dzieckiem świata amerykańskich finansów. Szybki i oszałamiający sukces przyniósł mu fortunę, władzę i poczucie bezkarności. Pokusy czaiły się wszędzie, a Belfort lubił im ulegać. I robił to w wielkim stylu. Najpiękniejsze kobiety. Najdroższe jachty. Najbardziej wyszukane narkotyki. Szalona impreza bez cienia poczucia odpowiedzialności. A w ślad za tym nieuniknione błędy i pragnienie jeszcze większego bogactwa. Korupcja, naginanie prawa i malwersacje podatkowe - w tym także Belfort okazał się mistrzem. Zrealizowana z rozmachem i poczuciem humoru, a jednocześnie gorzka opowieść o człowieku, który zawsze chciał więcej, a dostał to, na co zasłużył.
Rekomendacja Filmosfery (Barbara Wiśniewska): Gdy film sygnowany jest dwoma nazwiskami: Scorsese i DiCaprio, nie można przejść obok niego obojętnie. Tak dzieje się w przypadku „Wilka z Wall Street”. Martin Scorsese krok po kroku wprowadza widza w świat drogich samochodów, pięknych kobiet i niekończących się imprez. Jordan Belfort miał wyjątkowy talent, który zaprowadził go na Wall Street, w miejsce, o którym marzył od najmłodszych lat. Wspominając postać Belforta trudno nie napisać o Leonardo DiCaprio, który sportretował go na ekranie. Znając dotychczasowe role i osiągnięcia aktora, można domyślić się, że i tym razem poradził sobie z rolą brawurowo, a każda scena, w której się pojawiał, to istna perełka i popis gry aktorskiej.
Niedziela (9.10), TV Puls, 20:00
2012 (2009)
Produkcja: USA, Kanada
Reżyseria: Roland Emmerich
Obsada: John Cusack, Amanda Peet, Thandie Newton, Danny Glover, Chiwetel Ejlofor
Opis: Film twórców „Dnia Niepodległości”. Obraz ten to wielkie widowisko ze wspaniałymi efektami specjalnymi, błyskotliwym montażem i akcją trzymającą w napięciu od pierwszych chwil . Przed wiekami Majowie pozostawili ludzkości kalendarz, który dokładnie wskazywał datę końca świata i mówił o zjawiskach, które miału mu towarzyszyć. Od tamtego czasu astrologowie odkryli starożytne teorie, numerolodzy wzory, które je potwierdzają, a geolodzy stwierdzili, że Ziemia od dawna jest skazana na taki scenariusz. Nawet rządowi naukowcy nie mogą zaprzeczyć faktom - w 2012 roku Ziemię czekają kataklizmy o niebywałej skali. Przepowiednia, której początek dali Majowie została dobrze udokumentowana, przedyskutowana, rozłożona na czynniki i sprawdzona. W 2012 roku nastąpią zjawiska, o których dobrze wiedzieliśmy - byliśmy przecież ostrzegani przed tysiącami lat.
Rekomendacja Filmosfery: Czasem, żeby dowiedzieć się czegoś o filmie, wystarczy poznać nazwisko jego reżysera. Roland Emmerich – i wszystko wiadomo. „2012” przed swoją premierą było filmem mocno rozreklamowanym, obiecującym rozrywkę na najwyższym poziomie. Okazało się, że obietnice te były lekko przesadzone, a scenariusz filmu nie należy do najlepszych – jednak nie zmienia to faktu, że obrazowi nie można odmówić cech typowych dla filmów katastroficznych: widowiskowości, rozmachu, akcji trzymającej w napięciu i dobrych efektów specjalnych. Jeżeli macie więc ochotę na wieczór pełen wrażeń i rozrywki, „2012” może się okazać dobrym wyborem.
Niedziela (9.10), TVN 7, 20:00
Transformers: Zemsta upadłych (2009)
Produkcja: USA
Reżyseria: Michael Bay
Obsada: Shia LaBeouf, Megan Fox, Hugo Weaving, John Turturro, Josh Duhamel
Opis: Kolejna część wspaniałej, kultowej już opowieści o maszynach. Bitwa o Ziemię zakończyła się, ale bitwa o wszechświat właśnie się rozpoczęła. Po powrocie do Cybertronu, Starscream przejmuje dowodzenie nad Deceptikonami i decyduje się na powrót na Ziemię z nowymi siłami. Autoboty, wierząc, że pokój był możliwy, dowiadują się, że ciało Megatrona zostało skradzione z armii Stanów Zjednoczonych przez Skorpinoxa, który przywraca go do życia. Teraz Megatron wraca szukając zemsty razem z Starscreamem i innymi Decepticonami. Autoboty będą musiały stawić im czoła.
Rekomendacja Filmosfery (Mateusz Michałek): Michael Bay, twórca uznawany przez jednych za mistrza kina akcji, a przez drugich za nieudacznika nadużywającego patosu i efektów specjalnych, przenosi nas w krainę swej nieograniczonej wyobraźni. Bay zapowiadał, że „dwójka” będzie dziesięć razy efektowniejsza od „jedynki” i trudno z nim się nie zgodzić. Dość dobrze prezentuje się scenariusz, który daje szanse na wykazanie się specom od efektów. Mocną stroną obrazu jest poczucie humoru, które stanowi sympatyczny przerywnik pomiędzy kolejnymi bitwami. Widzę w tym rękę Stevena Spielberga, który zawsze miał tendencję do wprowadzania w swoich filmach charakterystycznego poczucia humoru. Zaletą scenariusza jest również brak nadmiaru patosu, którym zazwyczaj raczył nas Bay w swoich filmach. Scenarzyści popełnili jednak kilka błędów. Największym jest chyba ograniczenie liczby ludzkich bohaterów, przez co wydaje się nam, że na ekranie widzimy same roboty. Sytuacja ta sprawia, że film zaczynamy traktować jak bajkę, która w pewnym momencie może zacząć nas nudzić. W klimat obrazu świetnie wpisuje się muzyka zespołów Green Day i Linkin Park. Wybór tych zespołów i ich muzyki wskazuje, że producenci adresują film do młodej widowni. Bay ma tylu fanów, co i przeciwników, o których mówi, że „są to ludzie bez wyobraźni”. Trudno się z nim nie zgodzić, bowiem oglądając jego filmy możemy spodziewać się niewyobrażalnej i zabójczej dawki akcji na najwyższym poziomie. Krytycy krytykami, a Bay dalej będzie robił swoje.
Środa (12.10), Polsat, 23:10
Czarny łabędź (2010)
Produkcja: USA
Reżyseria: Darren Aronofsky
Obsada: Natalie Portman, Mila Kunis, Vincent Cassel, Winona Ryder, Sebastian Stan
Opis: Fascynujący wizualnie, zaskakujący niekonwencjonalnymi rozwiązaniami thriller o zaciętej rywalizacji dwóch tancerek baletowych, z których każda zdaje się skrywać mroczną tajemnicę.
Rekomendacja Filmosfery (Mateusz Michałek): Trudno było spodziewać się słabego obrazu po tak cenionym twórcy, jakim jest Aronofsky, jednak „Czarny łabędź” wychodzi poza ramy jego twórczości. Reżyser sprawnie bawi się obrazami i tempem filmu, początkowo prowadząc spokojną i monotonną narrację, podkreślającą wyważoną osobowość i schematyczne życie Niny. Wraz z mijającymi minutami, twórca „Zapaśnika” raczy nas coraz bardziej zaskakującymi, niespokojnymi i sprzecznymi scenami, powodując zagubienie w odbiorze jego dzieła. Warto zwrócić uwagę na zabieg prowadzenia kamery tuż za bohaterką, wprowadzający nas w poczucie osaczenia doświadczanego przez Ninę. Reżyser nie poddaje się szablonom, nie ubiera swojego filmu w jakiekolwiek ramy gatunkowe, mieszając zarówno pełne emocji i dramatyzmu sceny, elementy mrocznej, a zarazem magicznej baśni (mnożąc przy tym symbolikę obrazów), następnie bez problemu przeistacza swoją produkcję w pełny niepokoju dreszczowiec, potęgujący uczucie niepewności i napięcia, by w ostatniej sekwencji filmu siać grozę i przerazić widza ciemnym wcieleniem łabędzia, przypominającym przemianę w potwora. Fenomenalna jest Natalie Portman, której fantastyczna kreacja z pewnością zapisze się w historii kina. Gwiazda produkcji idealnie oddaje oba wcielenia Niny, choć podobnie jak reżyser baletu, miałem obawy, że nie podoła temu wyzwaniu. Zwraca uwagę również dobry występ Mili Kunis wcielającej się w Lily, tworzącej postać odważną, zakłamaną i niezwykle uwodzicielską, czekającą na najmniejszą słabość ze strony Niny. „Czarny łabędź” olśniewa kunsztem i fantazją reżysera, który przeprowadza nas przez kolejne fazy samodestrukcji Niny, prezentując jej wewnętrzne i emocjonalne koszmary, by pod koniec produkcji jeszcze raz zaszokować.