logowanie   |   rejestracja
 
Dune: Part Two (2023)
Diuna: Część druga
Dune: Part Two (2024)
Reżyseria: Denis Villeneuve
Scenariusz: Frank Herbert, Jon Spaihts
 
Obsada: Timothée Chalamet ... Paul Atreides
Zendaya ... Chani
Rebecca Ferguson ... Lady Jessica Atreides
Javier Bardem ... Stilgar
Josh Brolin ... Gurney Halleck
 
Premiera: 2024-02-29 (Polska), 2024-02-28 (Świat)
   
Filmometr:
Odradzam 50% Polecam
Ocena filmu:
oczekuje na 5 głosów
Twoja ocena:
 
Recenzja:
 
Więcej, szybciej, mocniej [recenzja Blu-ray]

Gdy pod koniec marca studio Warner Bros. poinformowało, że Timothee Chalamet znany m.in. z „Tamtych dni, tamtych nocy” Luki Guadagnino został pierwszym od czterdziestu lat aktorem (wyrównując tym samym rekord ustanowiony przez Johna Travoltę), którego dwie kolejne produkcje w ciągu zaledwie ośmiu miesięcy znalazły się na szczycie box office’u w USA (zostawiając w kasach biletowych w tym okresie po dwieście milionów dolarów) jasne było, że amerykańska wytwórnia filmowa, która świętowała w zeszłym roku setną rocznicę powstania z wielką chęcią będzie chciała angażować do swoich kolejnych przedsięwzięć 29-letniego aktora – jednego z najmłodszych w historii Oscara odtwórców głównych ról nominowanych za swoją ekranową interpretację. I chociaż czasy złotej ery Hollywoodu kiedy wielkie studia filmowe zawierały długoletnie kontrakty ze swoimi podopiecznymi na wyłączność (ingerując nawet w życie osobiste swoich gwiazd) już dawno minęły, to pewne praktyki zdają się nigdy nie odchodzić do lamusa – szczególnie jeśli w grę wchodzi szelest zielonych banknotów, potrafiący jednoczyć nawet zagorzałych wrogów. Ostatnie występy Chalameta w kasowych sukcesach studia Warner Bros., jakimi są bez wątpienia „Wonka” oraz „Diuna: Część Druga” sprawiły, że na przypływ gotówki mogą liczyć nie tylko włodarze wytwórni, ale i sam młody aktor – nic więc dziwnego, że obie strony postanowiły zacieśnić więzy, czego efektem jest kontrakt na mocy którego Timothee zapewnił sobie wzrost milionowej gaży do kwoty dwucyfrowej. I chociaż młody aktor dalej może współpracować z innymi studiami, to Warner Bros będzie miało pierwszeństwo, jeśli chodzi o jego nowe projekty. Sam Chalamet w niedawnym wywiadzie wyznał, że praca przy ostatnich projektach WB była dla niego satysfakcjonującym doświadczeniem, a szefostwo studia to ludzie wierzący w prawdziwe kino – wizjonerskie, epickie, zapierające dech w piersiach i długo wyczekiwane. To też przymiotniki, które najlepiej opisują najnowszy projekt Denisa Villeneuve’a, który w serwisie Rotten Tomatoes plasuje się tuż za „Nowym początkiem” pośród najlepiej ocenionych filmów kanadyjskiego reżysera. 
 
Na wstępie warto przypomnieć sobie, o czym opowiadała część pierwsza „Diuny”, która zadebiutowała na wielkich telebimach już jakiś czas temu. Filmowa wersja książki Franka Herberta osiągnęła ponad dwa lata temu oszałamiający sukces zarówno komercyjny, jak i artystyczny i została wówczas uznana za adaptację nie tylko dosyć wierną papierowemu oryginałowi (a przecież świat wykreowany przez amerykańskiego pisarza nie należy do najłatwiejszych do przestawienia na wielkim ekranie), ale i za produkcję zmieniającą współczesne kino sci-fi, otwierając nowe pokolenia na tę ponadczasową historię, której tematyka jest wciąż aktualna i świeża. Był to jednak zaledwie wstęp, gdyż „Diuna” z 2021 roku dotyczyła jedynie pierwszego aktu książki, co pozwoliło twórcom wówczas na głębsze zatopienie się w wykreowanym na ekranie świecie oraz przedstawić wszystkich bohaterów historii bez niepotrzebnego pośpiechu. Akcja filmu rozgrywa się w dalekiej przyszłości, gdzie światem rządzi dyktator Shaddam IV. Widzowie poznają dwa rody – Atrydów oraz Harkonnenów, władających na pozór jałową planetą Arrakis (nieformalnie: Diuną). I chociaż jej piaszczysty teren nie należy do najbardziej gościnnych, to wydobywa się tutaj bardzo drogocenny surowiec, który przedłuża ludzkie życie. Do jej pozyskania oddelegowana zostaje rodzina Atrydów, a my obserwujemy ich pierwsze tygodnie obecności w nieprzyjaznym środowisku. Nikczemny ród Harkinnenów nie zamierza jednak oddać tak łatwo planety swoim wrogom… Część druga rozpoczyna się po masakrze rodu Atrydów z rozkazu swoich odwiecznych antagonistów, a ocalały z rzezi Paul razem ze swoją matką Lady Jessiką nawiązują kontakt z koczowniczym ludem pustynnej planety, Fremenami i spotyka Chani – wojowniczkę znaną mu ze swoich snów. Młody książę ma zamiar dokonać zemsty i odzyskać należny mu tron, jednak najpierw będzie musiał zjednać sobie nowych sprzymierzeńców…
 
Premiera pierwszej części „Diuny” była kilka lat temu nie lada wydarzeniem filmowym – zarówno komercyjnym, jak i artystycznym kończąc rozdanie nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej z sześcioma Oscarami (twórca muzyki Hans Zimmer otrzymał nawet za swój wkład drugą w życiu statuetkę) i chociaż jej dość gwałtowne i niepełne zakończenie sugerowało kolejną odsłonę superprodukcji w niedalekiej przyszłości, to tak naprawdę sam Villeneuve nie miał stuprocentowej pewności, czy w ogóle sequel jego najnowszego dzieła doczeka się finalnie realizacji – ze względu na pandemię koronawirusa debiut kinowy widowiska sci-fi był kilkakrotnie przesuwany w czasie, a premiera na platformie HBO Max odbyła się równocześnie z premierą na wielkich ekranach, co mogło wpłynąć na niezadawalające wyniki finansowe dla włodarzy studia. Tak się jednak nie stało – film nie tylko zdołał „zarobić na siebie” w światowych kinach, ale i był najchętniej oglądanym filmem w USA przez trzy pierwsze tygodnie od momentu oficjalnej dostępności w sieci, a w ciągu zaledwie trzech dni prawie dwa miliony gospodarstw domowych w Ameryce obejrzało najnowszą propozycję kanadyjskiego reżysera. Nie dziwi więc fakt, że już następnego dnia Warner Bros. oficjalnie dało zielone światło, a Villeneuve w towarzystwie swej żony i producentki udał się prawie natychmiast do Budapesztu, gdzie rozpoczęto preprodukcję całego przedsięwzięcia. Wizjonerski filmowiec złożył fanom obietnicę, że „Diuna: Część druga” nie zawiedzie ich oczekiwań – i chociaż poprzeczka została jednak już wcześniej dość wysoko ustawiona przez samego twórcę, to jego komentarz na chwilę przed premierą („słowa w kinie są wartości drugorzędnej i liczy się tylko obraz”) mogły napawać niepokojem o jakość scenariusza i płytkość dialogów. Na całe szczęście te obawy okazały się całkowicie bezpodstawne, które z początkiem seansu opadły niczym piasek na arrakijskiej pustyni.
 
Jednym z warunków umożliwiających rozpoczęcie prac na planie sequela superprodukcji sci-fi było zagwarantowanie czterdziestopięciodniowego okienka pomiędzy dystrybucją kinową, a dostępnością w serwisach PVOD – dla Denisa Villeneuve’a był to argument niepodlegający dyskusji, gdyż jak sam przyznał w wywiadzie z magazynem „The Hollywood Reporter” kinowe doświadczenie leży u podstaw fascynacji X muzą i jest częścią filmowego języka, którym twórcy komunikują się z widownią, a jego siła tkwi w obrazie i dźwięku. Jak sam mówi: „Dialogi są dla teatru i telewizji. Nie pamiętam filmów ze względu na dobre linijki dialogu, tylko ze względu na silne obrazy. W ogóle nie interesują mnie dialogi, a czysty obraz i dźwięk. W idealnym świecie nakręciłbym film, który nie robi wrażenia eksperymentu, ale nie pada w nim ani jedno słowo. Ludzie wychodziliby z kina i mówili: Czekaj, tam nie było dialogów?, ale nie czuliby ich braku”. Rzeczywiście, nowa „Diuna” robi piorunujące wrażenie na wielkim ekranie i jest żywym dowodem na to, że platformy streamingowe nigdy nie dorównają magii kinowego przeżycia – obserwujemy to już od pierwszych scen seansu z lewitującymi nad pustynią żołnierzami, a im dłużej zatapiamy się w świat i wyobraźnię reżysera tym łatwiej przyswajamy kolejne epickie obrazy. Przy budżecie rzędu niecałych dwustu milionów dolarów Villeneuve tak naprawdę zawstydza dzisiejsze Hollywood w kwestii jakości efektów specjalnych, przekraczając typowe ramy gatunkowe i bezbłędnie łącząc elementy kina akcji, sci-fi, dramatu wojennego, a nawet kina drogi, utrzymując przy tym naszą uwagę przez blisko trzy godziny – mamy ujeżdżanie czerwiów (których styl nagrywania przypomina amatorskie nagrania z kamerki GoPro) i zapierające dech w piersiach sceny batalistyczne, ale także przykuwające oko estetów umiejętnie zagospodarowane kadry w wykonaniu operatora zdjęć Greiga Frasera, który umiejętnie bawi się światłem i cieniem oraz futurystyczny, a jednocześnie ponadczasowy design, które zamieniają wizualne doznania w prawie empiryczne doświadczanie świata przedstawionego, zachowując element bajkowości. To niezwykle ważne, gdyż „Diuna” w swoim założeniu ma stać się następną wielką sagą, którą przez lata będziemy się ekscytować, zarażając swoim entuzjazmem kolejne pokolenia.
 
W tym miejscu warto też wspomnieć o polskim, czasem pomijanym akcencie w wizji kanadyjskiego reżysera – inspiracją dla stworzenia świata Diuny były dla Villeneuve'a grafiki Wojciecha Siudmaka, ponad osiemdziesięcioletniego dziś malarza i rzeźbiarza, którego rysunki ilustrujące książkowe wydania powieści Herberta zainspirowały wówczas zaledwie trzynastoletniego Denisa do stworzenia filmowej ekranizacji. Dzieła Siudmaka mają niezwykle hipnotyzującą moc i potrafią na długo zapaść w pamięć odbiorcy – tak również było w przypadku twórcy „Sicario”, który przyznał po latach, że gdyby nie zobaczył prac Polaka, to nie podjąłby się reżyserii filmu. To właśnie grafiki artysty wciągnęły go do tego świata jeszcze przed lekturą książki i nie mógł tych obrazów wyrzucić z głowy, gdy po raz pierwszy jego wzrok padł na okładkę „Diuny” w księgarni w Montrealu. Być może to dlatego Villeneuve bardziej skupia się na stronie wizualnej produkcji, dzięki czemu my jako widownia niemalże czujemy piach i wiatr wyimaginowanej planety. Reżyser napisał nawet przedmowę do książki „Siudmak. Fantastyczne światy” wydanej w okolicach premiery pierwszej odsłony filmowej „Diuny”, w której wspomina wrażenie, jakie wywarła na nim okładka „Diuny” zaprojektowana przez twórcę z Wielunia: „Ten wielki artysta towarzyszy mi od chwili, gdy spojrzał na mnie niebieskimi oczami jego człowiek pustyni. Od tamtego czasu trwam zawieszony w równowadze między dwoma światami – naszym i rzeczywistością Wojtka Siudmaka”. Trzeba też dodać, że Denis Villeneuve to nie jedyna znana osobistość ze świata kina zachwycona twórczością Wojciecha Siudmaka – Polaka w przeszłości komplementowali już między innymi Federico Fellini, Jean-Jacques Annauda, czy George Lucas. Zarówno Siudmak, jak i Villeneuve mają jednak wiele wspólnego – oboje w końcu eksplorują obszary istniejące tylko dzięki sile ich wyobraźni, która zdaje się nie mieć granic.
 
Jak każda adaptacja kultowego tekstu literatury światowej, także i najnowsza wizja Denisa Villeneuve’a mierzy się z konkretnymi oczekiwaniami – najwięcej mają ich oczywiście Ci, dla których wzorem jest wydana w 1965 roku książka Franka Herberta. W pewnym sensie można powiedzieć, że kanadyjski filmowiec opowiada znaną nam z kartek powieści historię na nowo przepuszczając ją przez pryzmat własnej, charakterystycznej dla jego twórczości wizji – jedną z nich są zmiany wzorem papierowego odpowiednika. W filmie ze względu na ramy czasowe nie uświadczymy wielu bohaterów znanych z książki, inni znikają bezpowrotnie (gdzie się podział Tufir Mawat?) lub ich postaci są odmiennie poprowadzone (jak siostra Paula Alia, która pojawia się jedynie jako świadomy płód, potrafiący komunikować się z Lady Jessiką), a wydarzenia rozgrywające się na przestrzeni pięciu lat skompresowano do zaledwie kilku miesięcy – w ten sposób główny bohater może odczuwać presję, aby zdobyć zaufanie Fremenów i zacząć się zbroić, ale jednocześnie nie mieć czasu przygotować się do prawdziwej wojny, dzięki czemu czas działa na jego niekorzyść stopniowo budując napięcie także u widzów. Zmieniono także wątki i motywacje Lady Jessiki i Chani – ta pierwsza w wielkoekranowej adaptacji spiskuje przeciwko synowi, który nie chce stanąć na czele Fremenów w religijnej krucjacie przeciwko Harkonnenom, co stanowi zwrot o sto osiemdziesiąt stopni względem postaci znanej nam z kartek książkowej „Diuny”. Z kolei Chani znana nam była jako wielka miłość Paula, która akceptowała jego przywództwo w środowisku Fremenów, trwając przy nim przez cały czas i zostając ostatecznie matką jego dzieci – w filmie ten wątek uległ całkowitej przemianie, a ukochana bohatera zaczyna zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństw związanych z fanatycznym podążaniem za religijną figurą i ślepej ufności w proroctwo. Podjęcie tej trudnej decyzji przez Paula to punkt zwrotny w relacjach pary, który obserwujemy z punku widzenia Chani – reżyser zmieniając jej charakter stworzył zupełnie nową perspektywę i rozegrał finał inaczej, choć operując przy tym wszystkimi istotnymi elementami, by właściwie i z duchem postaci rozwinąć historię głównego protagonisty.
 
Na pokładzie nowej „Diuny” melduje się dobrze znana nam z pierwszej odsłony filmu obsada z Timothee Chalametem na czele – młody aktor zadebiutował na ekranie dokładne dekadę temu w filmie Jasona Reitmana pt. „Uwiązani”, a w tym samym roku mogliśmy zobaczyć go także w epizodycznej roli w „Interstellar” Christophera Nolana. Jednak trzeba było czekać aż trzy lata, by utalentowany Amerykanin zyskał uznanie – wszystko za sprawą adaptacji prozy Andre Acimana „Tamte dni, tamte noce” w reżyserii Luki Guadagnino. Za swoją interpretację (do której Chalamet nauczył się języka włoskiego, a także grać na fortepianie i gitarze) odebrał szereg nominacji, w tym tej najważniejszej nagrody: Oscara, stawiając aktora na podium wśród najmłodszych pretendentów do tych prestiżowych statuetek. Wiecznie młody Chalamet wydaje się stworzony do roli Paula Atrydy, naturalnie oddając skrytość i tajemniczość swojej postaci, która zyskuje w drugiej części przedsięwzięcia – dwuletnia przerwa pozwoliła aktorowi dorosnąć i zmężnieć, dzięki czemu zauważalny jest nie tylko rozwój talentu samej gwiazdy niedawnego „Wonki”, ale i progres emocjonalny jego protagonisty, który przechodzi na ekranie przemianę będącą osią fabularną całego filmu. Drugi plan dorównuje mu jednak kroku – działa chemia między Zendayą jako zbuntowaną Fremanką i ukochaną księcia oraz Rebeccą Fergusson, odgrywającą rolę cynicznej matki Paula Lady Jessiki. Na wyróżnienie z pewnością zasługuje także nierozpoznawalny pod charakterystycznym makijażem Austin Butler, który wykorzystuje w pełni swoje możliwości w każdej minucie seansu, mimo ograniczonego czasu ekranowego – jego wejście do Koloseum i pierwsza walka z pewnością zapadnie wam w pamięć. Twórcom aż do czasu oficjalnej premiery udało się zachować w tajemnicy epizodyczny udział Anyi Taylor-Joy, której rola nabierze głębszego znaczenia w dalszych częściach. Jak twierdzi sam Villeneuve sekretny angaż gwiazdy „Emmy” miał być eksperymentem dla Hollywoodu i prezentem dla fanów sagi – a takie niespodzianki publiczność kinowa przyjmuje z niekłamaną radością.
 
Na piaszczystą planetę Arrakis powraca również Hans Zimmer, który w wywiadzie poprzedzającym premierę sequela wyznał: „Tak naprawdę nigdy nie opuściłem świata Diuny. Myślę, że Villeneuve uznał mnie za szaleńca, ponieważ kontynuowałem komponowanie ilustracji muzycznej dalej po zakończeniu zdjęć do pierwszej części. Znałem jednak historię, uwielbiałem książkę, więc wiedziałem czego się spodziewać w kwestii fabularnej – wiele nowych tematów, które usłyszycie powstało jeszcze w czasie trwania zdjęć do oryginalnej odsłony sagi zanim okres zdjęciowy kontynuacji ruszył na dobre. Uznałem za niezwykle ważne tworzenie nowych motywów, póki atmosfera i duch tego świata wciąż były żywe w mojej głowie”. Fascynacja niemieckiego kompozytora światem Franka Herberta (podobnie jak samego Villeneuve’a) trwa od nastoletnich lat – dowodem na to niech będzie fakt, że kultowy muzyk odrzucił nawet propozycję uczestniczenia przy produkcji jednego z dzieł Christophera Nolana! Współpraca jednak opłaciła się i to z nawiązką w postaci drugiego Oscara w długiej karierze Hansa Zimmera (pierwsza przypadła za soundtrack do animowanego „Króla lwa”). Rozpoczynając drugi rozdział „Diuny” autor znany z trylogii „Piraci z Karaibów” skomponował wstępnie półtorej godziny autorskiego materiału dla reżysera jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem zapowiedzi „Diuny 2” tylko po to, by kanadyjski filmowiec zaczerpnął muzyczne inspiracje dla swojej przyszłej wizji. Trzeba przyznać, że epicki score dopełnia wizualne doznania, a pompatyczne motywy zapadają w naszą pamięć zwłaszcza przy najbardziej spektakularnych sekwencjach, podkreślając ich doniosłość i wagę w opowiadanej historii. Doskonale ilustrują to dwa promocyjne utwory wydane przed premierą albumu: wprowadzający nas w futurystyczną rzeczywistość odległej planety i majestatycznie brzmiący „A Time of Quiet Between the Storm” oraz następujący bezpośrednio po nim wypełniony akcją i stopniowo budujący napięcie „Harvester Attack”.
 
WYDANIE BLU-RAY

W zaledwie trzy miesiące od premiery kinowej na rynku kina domowego debiutuje chyba najbardziej wyczekiwana przez fanów pozycja i to w iście królewskim stylu – do wyboru oprócz standardowych wydań DVD, Blu-ray oraz 4K UHD kinomaniacy otrzymają także wersje w limitowanych edycjach steelbook oraz pakiety z obiema częściami filmu. Obraz na dysku Blu-ray został zapisany w proporcjach 2.39:1 i jak się mogliśmy tego spodziewać prezentuje się wręcz wyśmienicie – kompozycje kadrów, nasycenie kolorów, ich ostrość i przejrzystość zachwycają nasz zmysł wzroku, ciesząc oczy naturalnymi odcieniami beżów i brązów zestawionymi dla kontrastu z oślepiającymi wręcz barwami pomarańczy i czerwieni w początkowych scenach filmu. Dzięki zbliżeniom na twarze aktorów możemy podziwiać drobne niedoskonałości urody zestawione z ich atutami (na mnie wrażenie zrobiły oczy Jessiki Fergusson i wygładzona twarz Austina Butlera). Oryginalna ścieżka dźwiękowa została zapisana w formacie Dolby Atmos, natomiast polski dubbing otrzymujemy jako Dolby Digital 5.1 i obie wersje prezentują się równie imponująco – jeśli pierwsza „Diuna” podobała Wam się w wersji audio, to druga odsłona filmu z pewnością przypadnie Wam do gustu równie mocno. Na szczególną uwagę zasługują oczywiście sceny batalistyczne ze względu na bezbłędny mix dźwięku, ale świetnie kontrastują z nimi sekwencje spokojniejsze, również te bez dialogów – gdy jednak się pojawiają brzmią wyraźnie, czysto i są w pełni zrozumiałe również w ścieżce dubbingowej. W naszej lokalnej wersji usłyszymy Marcina Franca (Paul), Wiktorię Wolańską (Chani), Piotra Grabowskiego (Stilgar), Katarzynę Wajdę (Lady Jessica), a w roli antagonisty Feyda wystąpił Jacek Beler.
 
Na dysku oprócz filmu umieszczono także materiały bonusowe, które trwają ponad godzinę. Pierwszym z nich jest ”Chakobsa Training” (4:51), czyli krótki dodatek, który odsłania przed nami kulisy tworzenia fikcyjnego języka, którym posługują się bohaterowie. „Creating the Fremen Word” (11:41) to jeden z dłuższych materiałów, skupiający się na wykreowanym świecie na ekranie od kulis wykorzystywania praktycznych rekwizytów po detale planów zdjęciowych. „Finding The Worlds of Dune” (6:24) to uzupełnienie poprzedniego materiału, wzbogacone o wywiady z aktorami i ekipą odnośnie użytych prawdziwych lokacji filmowych. „Buzz Around the New Thopter” (3:51) to krótki behind-the-scenes dotyczący tworzenia filmowych maszyn przypominających wyglądem helikoptery, natomiast „Worm-Riding” (9:23) skupia się sekwencji ujeżdżania czerwia pustynnego. Osobny materiał „Becoming Feyd” (7:33) poświęcono bohaterowi granemu przez Austina Butlera i jego ekranowej transformacji w filmowego antagonistę. Przedostatni dodatek „A New Set of Threads” (7:40) eksploruje zupełnie nowe kostiumy o których opowiadają zarówno twórcy, jak i aktorzy. Na sam koniec otrzymujemy „Deeper into the Desert: The Sounds of Dune” (12:59), czyli najdłuższy materiał wśród dodatków koncentrujący się na oryginalnej muzyce skomponowanej przez Hansa Zimmera, w którym muzyk w towarzystwie orkiestry opowiada o swoich inspiracjach oraz procesie tworzenia score’u. Statyczne menu główne dostępne jest w języku angielskim.

Mimo iż premiera drugiej „Diuny” przypadła na początek tego roku, ekranizacja kultowej powieści Franka Herberta została z miejsca okrzyknięta jednym z najważniejszych filmów 2024 roku, kontynuując historię z pierwszej części dokładnie od momentu, w którym została przerwana kilka lat temu – dziś wiemy, że zapoczątkowana w 2021 roku seria sci-fi była zaledwie wprowadzeniem i przystawką, opierającą się na pobieżnym przedstawieniu bohaterów, nieśpiesznym rozwoju akcji i eksploracji świata przedstawionego, ucząc nas jedynie zasad w nim panującym. Wyczekiwany przez fanów sequel epickiego widowiska płynnie przechodzi do wartkiej fabuły i kulminacyjnych wydarzeń, mających wpływ na losy tego uniwersum. Z perspektywy czasu podział materiału źródłowego na dwie części wydaje się dziś słuszną decyzją – Villeneuve przystępując do pracy nad adaptacją wiedział, że nie może powtórzyć błędów swoich wielkich poprzedników: Davida Lyncha, który zanotował spektakularną porażkę ze swoją próbą przeniesienia historii na wielki ekran oraz Alejandra Jodorovsky’ego, którego wizja nie ujrzała ostatecznie światła dziennego. Ciężar związany z przełożeniem treści książki na język filmu zrozumiały i atrakcyjny dla współczesnej widowni przygniótł obu filmowców, jednak kanadyjski reżyser wyszedł z tego starcia obronną ręką nie tylko stopniowo rozwijając mityczny świat „Diuny”, ale i wprowadzając kilka uzasadnionych zmian względem papierowego pierwowzoru, które nie tylko zostaną zauważone, ale i docenione przez odbiorców. Dzięki mistrzowskim zdjęciom Greiga Frasera nowe dzieło twórcy „Blade Runnera 2049” to spektakularne widowisko, które karmi nas epickimi ujęciami futurystycznej planety, ocierając się o wizualne arcydzieło, które teraz możemy doświadczyć w zaciszu własnego domu. Chyba najlepszą możliwą recenzję wystawił sam Steven Spielberg nazywając obraz „jednym z najwspanialszych filmów sci-fi, jakie kiedykolwiek widział” – trudno o lepszą opinię i bardziej prestiżowe wyróżnienie, skoro jeden z najważniejszych reżyserów wszech czasów ciągle otrzepuje z siebie kurz i piasek pustynnego świata Diuny.

Recenzja powstała dzięki współpracy z Galapagos – dystrybutorem filmu na Blu-ray.

Diuna: Część druga (Blu-ray)
autor:
CaptainNemo
ocena autora:
dodano:
2024-05-26
Dodatkowe informacje:
 
O filmie
Pełna obsada i ekipa
Wiadomości [12]
Recenzje
  redakcyjne [1]  
  internautów [0]  
dodaj recenzję
 
Plakaty [1]
Zdjęcia [0]
Video [2]
 
DVD
 
dodaj do ulubionych
 
Redakcja strony
  arecki
  Radosław Sztaba
dodaj/edytuj treść
ostatnia modyfikacja: 2024-05-26
[odsłon: 129591]
Zauważyłeś błędy na stronie?
Napisz do redakcji.
 

Kinomania.org
 

kontakt   |   redakcja   |   reklama   |   regulamin   |   polityka prywatności

Copyright © 2007 - 2012 Filmosfera