Tele-Hity Filmosfery (16.12.-22.12.2016)
Katarzyna Piechuta | 2016-12-18Źródło: Filmosfera
Niedziela (18.12), Polsat, 22:05
Helikopter w ogniu (2001)
Produkcja: USA
Reżyseria: Ridley Scott
Obsada: Josh Hartnett, Ewan McGregor, Tom Sizemore, Eric Bana, William Fichtner
Opis: Jest to oparta na faktach opowieść o grupie elitarnych żołnierzy armii USA, wysłanych w ramach sił pokojowych ONZ do Mogadiszu w Somalii w październiku 1993 roku. Ich zadanie: pojmanie dwóch zastępców jednego z somalijskich watażków, Mohameda Farraha Aidida, co miało być częścią planu, który w założeniach miał zdusić dwie plagi nękające ten afrykański kraj – wojnę domową i głód. Żołnierze amerykańscy przybyli do Somalii w dobrych intencjach, mając ratować, a nie odbierać życia. Coraz bardziej wplątani w niezrozumiałą, feudalną politykę wewnętrzną Somalii – w której poszczególne klany walczą ze sobą od tysiąclecia – w końcu dostają bolesną nauczkę, gdy dokładnie zaplanowana misja przybierze nieoczekiwany obrót... Kiedy dwa, zdawałoby się niezwyciężone, śmigłowce typu Black Hawk zostają zestrzelone, zadanie zmienia się w rozpaczliwy wyścig z czasem, którego stawką jest uratowanie ocalałych członków załóg, a w końcu także żołnierzy będących na ziemi. Młodzi rangerzy i weterani jednostki Delta muszą walczyć ramię w ramię przeciwko przeważającym siłom. Przez 18 ciężkich godzin są uwięzieni we wrogiej im dzielnicy miasta. Nieprzyjaciel jest liczniejszy, otacza ich... Narastają napięcia, giną przyjaciele, zawiązują się przyjaźnie, a żołnierze poznają prawdziwe znaczenie wojny i bohaterstwa...
Rekomendacja Filmosfery: Jak to u Ridley’a Scotta – w „Helikopterze w ogniu” nie brakuje widowiskowych, mrożących krew w żyłach scen, stworzonych z prawdziwym rozmachem. Nie brakuje również amerykańskiego patosu i tych charakterystycznych dla reżysera podniosłych, momentami może nieco sztucznych dialogów. Jednak mimo wszystko „Helikopter w ogniu” pozostaje dobrym filmem wojennym – Ridley Scott umie zadbać o odpowiednie budowanie napięcia i niepokoju, sprawiając, że cały czas drżymy o dalsze losy bohaterów. Jesteśmy świadkami scen, z których każda kolejna zdaje się coraz bardziej pogrążać bohaterów w beznadziei i zagrażać ich życiu. „Helikopter w ogniu” zapewnia emocje sięgające zenitu i pokazuje okrutne oblicze wojny, o którym młodzi żołnierze często nie mają zielonego pojęcia.
Niedziela (18.12), TV Puls, 22:05
Angielska robota (2008)
Produkcja: Wielka Brytania
Reżyseria: Roger Donaldson
Obsada: Jason Statham, Saffron Burrows, Stephen Campbell Moore, Daniel Mays, David Suchet
Opis: Opowieść o legendarnym już napadzie na bank na londyńskiej Baker Street w 1971 roku. Legendarnym, bo aż do dziś ani nikogo w tej sprawie nie aresztowano, ani nie odzyskano nawet pensa ze skradzionych przez rabusiów pieniędzy. Dodatkowo, przez niemal 35 lat, brytyjski rząd zakazał jakichkolwiek informacji na ten temat.
Rekomendacja Filmosfery (Marta Suchocka): „Angielska robota” to historia napadu stulecia, która została podana w bardzo przyjemny sposób. Świetnie napisany scenariusz i dobrze budowane napięcie sprawiają, że obraz Rogera Donaldsona ogląda się z zapartym tchem. Wszystkiemu dodaje smaczku fakt, że przedstawiony rabunek naprawdę miał miejsce i „Angielska robota” – jak twierdzą twórcy, jest jego w miarę oryginalną, wiarygodną rekonstrukcją owych wydarzeń. Najważniejszy jest jednak fakt, że obraz Donaldsona to mieszanka gangsterskiego thrillera (momentami pełnego brutalnych scen), intrygi rodem ze szpiegowskich produkcji, z domieszką licznych zwrotów akcji, a wszystko to zostało okraszone brytyjskim humorem.
Wtorek (20.12), Polsat, 20:10
Życie Pi (2012)
Produkcja: USA, Chiny
Reżyseria: Ang Lee
Obsada: Suraj Sharma, Tabu, Adil Hussain, Shravanthi Sainath, Elie Alouf
Opis: "Życie Pi” w reżyserii Anga Lee to niezwykła historia mężczyzny, który wychodzi cało z katastrofy na morzu i przeżywa niesamowitą przygodę. Jako rozbitek nawiązuje głęboką przyjaźń z innym ocalonym – tygrysem bengalskim...
Rekomendacja Filmosfery (Mateusz Michałek): „Życie Pi” Anga Lee to obraz niezwykły, zapadający na długo w pamięć widza. Reżyser umiejętnie kreuje filmową baśń, wprowadza ożywienie natury i personifikację zwierząt. Dzięki niepowtarzalnym, barwnym, nasyconym kolorom, ujęciom przedstawia piękno oraz pewną mityczność, różnorodność i zagadkowość otaczającej nas natury. Matka Gaja odgrywa w „Życiu Pi” pierwszoplanową rolę, potrafi być jednocześnie kobietą urzekającą pięknem, co nieprzejednaną i szalenie niebezpieczną. Reżyser przez cały seans serwuje nam motto z powieści Hamingwaya - „Stary człowiek i morze”, że „człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać”. Pi w heroiczny sposób walczy z naturą i samotnością, wpisując się w kanwę bohaterów takich jak Robinson Crusoe czy Chuck Noland z „Cast away” Roberta Zameckisa. „Życie Pi” przewyższa jednak obie wspomniane produkcje fenomenalną narracją oraz prawdziwą wizualną ucztą.
Środa (21.12), Kino Polska, 22:55
Dom zły (2009)
Produkcja: Polska
Reżyseria: Wojciech Smarzowski
Obsada: Marian Dziędziel, Arkadiusz Jakubik, Kinga Preis, Bartłomiej Topa, Michał Gadomski
Opis: Akcja rozgrywa się w surowej bieszczadzkiej scenerii, w zimowy, ponury dzień stanu wojennego. Milicyjna ekipa operacyjno-dochodzeniowa pod dowództwem porucznika Mroza prowadzi wizję lokalną w gospodarstwie Dziabasów. Podejrzany Środoń opowiada historię, która wydarzyła się jesienią 1978 roku, podczas burzliwej, pijackiej nocy. Mroczna, początkowo komiczna, stopniowo coraz bardziej przerażająca historia Środonia oraz Bożeny i Zdzisława Dziabasów, przeplata się ze szwindlami i przekrętami milicjantów, którzy uczestniczą w dochodzeniu.
Rekomendacja Filmosfery (Sylwia Nowak): „Dom zły” utwierdza w przekonaniu, że obecnie Smarzowski to jeden z najważniejszych, a przede wszystkim jeden z najlepszych polskich reżyserów (i scenarzystów). Reżyser z mistrzowską skrupulatnością porusza się pomiędzy czasem rzeczywistym, czyli czasem z roku 1982, a retrospekcjami, w które przenosi nas opowieść Środonia. Nic nie zgrzyta w sposobie snucia tej historii, jeśli już to tylko połacie śniegu pod butami aktorów. „Dom zły” to film niezmiernie klimatyczny. Ma przemyślaną, wspaniale napisaną historię. Jednak prawdziwego charakteru nadaje mu wstrząsająca, wręcz niewygodna muzyka Mikołaja Trzaski, która działa swoją mocą wprost fizycznie na widza; zdjęcia Krzysztofa Ptaka (ostatnie ujęcie zalicza się do jednych z najpiękniejszych w polskiej kinematografii) oraz fenomenalna gra całego zespołu aktorskiego. Kino Smarzowskiego to kino autorskie w najlepszym znaczeniu tego słowa. Niełatwe w odbiorze, mocno realistyczne, czasem wręcz naturalistyczne, czasem jednak zawierające elementy wręcz surrealistyczne. Wszystko po to, aby zburzyć słodką iluzję życia. Polskiego życia. Smarzowski opanował sztukę targania emocjami widza do perfekcji. „Dom zły” szarpie każdy nerw, dotyka nie tylko emocjonalnie, ale wręcz fizycznie. Zostawia nas ze smutkiem, goryczą i wzburzeniem. Znakomite kino przez duże K.
Czwartek (22.12), Paramount Channel, 8:20
Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków (1937)
Produkcja: USA
Reżyseria: David Hand
Obsada: Roy Atwell, Stuart Buchanan, Adriana Caselotti, Eddie Collins, Pinto Colvig
Opis: Bajką, opowiadaną z pokolenia na pokolenie, zainteresował się również od 15 lat pracujący w Hollywood, Walt Disney, i tak zapalił się do projektu, że nakręcił pierwszy w historii kina pełnometrażowy film animowany. Twórca zapożyczył się na bajońską wówczas sumę 1,5 mln dolarów i za te pieniądze przez 3 lata, 750 specjalistów animacji stworzyło 250 tys. rysunków, które złożyły się na trwający 83 minuty, kolorowy film - wielki sukces kasowy i artystyczny. W ciągu zaledwie 3 pierwszych miesięcy wyświetlania film obejrzało ponad 20 mln widzów, a Disney został nagrodzony Oskarem.
Rekomendacja Filmosfery: W ostatnich latach w świecie filmu niezwykle popularne stały się kolejne odsłony i wariacje na temat bajek i baśni – tyle, że w wersji bardziej dla dorosłych. Skąd ta nagła fascynacja, tego nie wiem, ale być może jest to również dobry moment, aby przypomnieć sobie pierwszą wersję filmową słynnej baśni braci Grimm. Stoi za nią nie kto inny, tylko Walt Disney – ojciec pełnometrażowych filmów animowanych. Jego „Królewna Śnieżka” kończy w tym roku 80 lat i jak się ją ogląda, to faktycznie widać, że jest wiekowym obrazem, nie przypomina bowiem chyba już w niczym współczesnych animacji dla dzieci. Ale czy to źle? Disney’owska „Królewna Śnieżka” ma w sobie urok, który się nie starzeje. Jeśli ktoś jeszcze nie widział – zachęcam.