Muzyka ciszy, która niesie ukojenie [recenzja CD]
Arkadiusz Kajling | 3 dni temuŹródło: Filmosfera
Miłośnicy prozy J.R.R. Tolkiena i wielkoekranowych adaptacji jednej z najsłynniejszych powieści fantasy brytyjskiego pisarza rozgrywającej się w mitycznym świecie Śródziemia nie powinni mieć w ostatnim czasie żadnych powodów do narzekań – nie dość, że w tym roku do oferty Prime Video trafił drugi sezon „Pierścieni władzy”, którego ostatnie odcinki zostały okrzyknięte zgodnie przez widzów i krytyków za najlepsze odsłony nowej serii i drugim najlepiej ocenianym rozdziałem produkcji osadzonym w fantastycznym świecie „Władcy pierścieni”, to w tym tygodniu do kin sieci Multikino w ramach cyklu „Kultowe kino” zawitała po dwóch dekadach nieobecności na wielkich ekranach rozszerzona wersja „Powrotu króla” z 2003 roku, a gdyby fanom tolkienowskiej mitologii było jeszcze mało, to całkiem niedawno wytwórnia filmowa Warner Bros. zdradziła swoje ambitne plany dotyczące realizacji od razu dwóch produkcji osadzonych w tym baśniowym uniwersum, potwierdzając powrót oryginalnej obsady sprzed prawie ćwierć wieku z Ianem McKellenem (Gandalf), Viggo Mortensenem (Aragorn) i Orlando Bloomem (Legolas) na czele. Fani twórczości Tolkiena jeszcze w tym roku zaliczą rewizytę w Śródziemiu za sprawą stworzonego tradycyjną techniką 2D anime „Władca pierścieni: Wojna Rohirrimów” w reżyserii Kenji Kamiyamy (seriale „Gwiezdne wojny: Wizje” i „Blade Runner: Black Lotus”), czerpiącego wizualną inspirację z filmów Petera Jacksona i rozgrywającego się na 183 lata przed wydarzeniami z trylogii z pierwszą kobietą w głównej roli w filmowej serii. Natomiast na 2026 rok zapowiedziano premierę „The Lord of the Rings: The Hunt for Gollum” w reżyserii Andy’ego Serkisa (który przy pomocy techniki motion capture odgrywał tytułowego bohatera w przeszłości), zbiegającą się jednocześnie z 25. rocznicą od debiutu oryginalnego filmu z 2001 roku, który rozbudził wówczas wyobraźnię widzów na całym świecie swoim widowiskowym podejściem do materiału źródłowego o siedemdziesięcioletniej dziś tradycji.

Zapowiedzi Warnera o rychłym powrocie do świata ze spektrum „Władcy pierścieni” wywołały nie tylko podniecenie u wielbicieli słynnej trylogii, ale i u entuzjastów epickiej muzyki filmowej, która zawsze towarzyszy produkcjom z fantastycznego uniwersum – w końcu soundtracki Kanadyjczyka Howarda Shore’a („Ed Wood”, „Philadelphia”, czy „Adwokat diabla”) z oryginalnymi piosenkami Enyi, Emiliany Torrini i Annie Lennox do kolejnych części nadawały należytą bajkową oprawę tej opowieści fantasy, zdobywając przy tym szereg prestiżowych wyróżnień z trzema Oscarami, trzema Złotymi Globami oraz czterema nagrodami Grammy na czele. Dla wielu słuchaczy głosem Śródziemia nadal pozostaje ta pierwsza wokalistka o irlandzkich korzeniach z mistycznym, wręcz nie z tego świata wokalem i unikalnym, niepodrabialnym brzmieniem, której dwie klimatyczne propozycje znajdziemy na soundtacku do „Drużyny pierścienia”, pokrytego dwukrotną platyną w naszym rodzimym kraju nad Wisłą. Pochodzący z tejże płyty „May It Be” to dziś jeden z najpopularniejszych utworów w repertuarze byłej członkini rodzinnego zespołu folkowego Clannad, który zgodnie z surowymi wymogami Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej nieprzyzwyczajona do występów na żywo celtycka pieśniarka musiała wykonać live na deskach Dolby Theatre podczas ceremonii rozdania Oscarów w 2002 roku. Udział Enyi w filmowym projekcie po współpracy przy ścieżce dźwiękowej do przygodowego „Za horyzontem” Rona Howarda z 1992 roku nie powinien nikogo dziwić, gdyż kariera ośmiokrotnie nominowanej do nagrody Grammy wokalistki ma swoje źródła głęboko zakorzenione właśnie w muzyce filmowej, do której klimatyczne odniesienia znajdziemy w całej twórczości artystki na przestrzeni lat.

Enya, a właściwie Eithne Patricia Ní Bhraonáin – bo tak brzmi pełne nazwisko tej irlandzkiej kompozytorki i wokalistki, a „Enya” to jedynie fonetyczny zapis jej imienia – urodziła się 17. maja 1961 roku w Gaoth Dobhair (region Gweedore w hrabstwie Donegal na północy Irlandii) w rzymskokatolickiej rodzinie muzyków jako czwarta z dziewięciorga dzieci. Choć pierwsze kroki na koncertowej scenie postawiła już w wieku zaledwie trzech lat biorąc udział w swoim pierwszym konkursie śpiewu na corocznym festiwalu Feis Ceoil, to swoją muzyczną przygodę oficjalnie rozpoczęła krótko po osiągnięciu pełnoletności w 1980 roku, dołączając do zespołu Clannad, gdzie początkowo odpowiedzialna była za partie klawiszowe urozmaicając brzmienie grupy. Po dwóch latach za namową swojego menadżera i producenta Nicky’ego Ryana opuściła rodzinny band, aby skupić się na solowej karierze, której początki były trudne i niepewne – Enya zmuszona była nawet sprzedać swój saksofon i udzielać lekcji gry na fortepianie. W ciągu następnych dwóch lat, piosenkarka rozwinęła swoją grę i komponowanie przez nagrywanie siebie wykonującej klasyczne utwory na pianinie –  powtarzała to w kółko, aż zaczęła improwizować i opracowywać własne aranżacje. Od tego momentu Enya rozwijała swój unikatowy styl, łączących tradycje muzyczne wywodzące się głównie z celtyckiej muzyki ludowej, kościelnej i klasycznej z rozwiniętą przez Ryana techniką dźwiękową wielokrotnego nakładania głosu, zainspirowaną efektem tzw. Ściany Dźwięku, wymyślonym przez amerykańskiego producenta Phila Spectora. Za oprawę tekstową jej utworów odpowiada irlandzka poetka i tekściarka, a prywatnie żona Nicky’ego Roma, która napisała teksty na wszystkie dotychczasowe albumy Enyi, głównie po angielsku i irlandzku, nieraz sięgając do języków rzadszych, jak łacina lub… nieistniejących.

To właśnie Roma jako pierwsza zasugerowała, że twórczość Enyi doskonale sprawdzi się jako muzyczne tło dla filmowych produkcji i trio zgodnie postanowiło wysłać nagrania demo do producentów hollywoodzkich – jednym z nich był David Puttnam, który zaciekawiony oryginalnym brzmieniem zaproponował zespołowi współpracę przy filmie „The Frog Prince” z 1984 roku, do którego Enya skomponowała aż dziewięć oryginalnych utworów: wydany rok później nakładem Island Visual Arts soundtrack z dwiema piosenkami w wykonaniu artystki jest pierwszym komercyjnym wydawnictwem w portfolio Enyi. W tym samym roku pojawiła się kolejna propozycja należąca do świata X muzy, która zaowocowała pierwszym albumem podpisanym własnym imieniem – stacja BBC2 potrzebowała motywu przewodniego do swojego sześcioodcinkowego serialu dokumentalnego o kulturze Celtów i napisanie głównego tematu wpisującego się w mitologiczny folklor Irlandii zaproponowano właśnie Enyi. Reżyser projektu David Richardson początkowo planował, by każdy odcinek zawierał prace innego kompozytora, ale propozycja irlandzkiej kompozytorki tak oczarowała filmowca, że ten zlecił jej stworzenie całej ścieżki dźwiękowej – „The Celts” wyznaczyło nowy styl brzmienia, wykorzystujący wielościeżkowe wokale, klawiatury i perkusję przeplatając je z elementami muzyki ludowej i klasycznej, co poskutkowało skategoryzowaniem tego nowatorskiego gatunku na muzycznej scenie jako „new age”, choć sama artystka unika szufladkowania swojej twórczości. Krótko po tym Enya podpisała kontrakt z Warner Music UK, zapewniając sobie artystyczną swobodę i minimalną ingerencję ze strony wytwórni, jednocześnie otwierając drzwi do międzynarodowej kariery, której przystanki wyznaczały sprzedające się w milionach egzemplarzy kolejne albumy studyjne.

Po wydaniu swojej drugiej w historii kompilacji w 2009 roku „The Very Best Of” z niepublikowanym wcześniej pełnym utworem „Aniron”, czyli tematem miłosnym Arweny i Aragorna z pierwszej części „Władcy pierścieni” (dodatkowo śpiewanym w fikcyjnym języku Elfów „sindarin”), Enya postanowiła zrobić sobie dłuższą, kilkuletnią przerwę od muzycznych obowiązków i poświęciła czas wolny na zamorskie wycieczki i renowację nowo nabytego domu na południu Francji. W pewnym sensie jej światowe wojaże poza rodzimą Irlandię okazały się fundamentem pod kolejny album piosenkarki „Dark Sky Island”, którego tematem przewodnim są właśnie podróże interpretowane na różne sposoby: poprzez ludzkie życie, historię kolejnych pokoleń, własne emocje, a także bardziej namacalne miejsca i destynacje, jak wyspy. To właśnie do jednej z nich – Sark, należącej do archipelagu Wysp Normandzkich – nawiązuje tytuł ósmego studyjnego wydawnictwa sygnowanego imieniem irlandzkiej kompozytorki, będącej pierwszą wyspą zaliczaną do „Parku ciemnego nieba”, czyli terenu wyznaczonego do ochrony przed nadmiernym oświetleniem nocnym przez sztuczne źródła, utrudniającym obserwację astronomiczną nieba. Bezpośrednim muzycznym nawiązaniem do tego są utwory przywodzące na myśl gwieździsty nieboskłon: „Astra et Luna”, będący łacińskim młodszym bratem „Wild Child” i „Dark Sky Island”, który jako druga tytułowa kompozycja w karierze artystki (po „Amarantine”) nie otwiera płyty, a znajduje się dość nieoczekiwanie w połowie oficjalnej tracklisty.

Najciekawiej wypadają promocyjne propozycje: jedna z najbardziej optymistycznych ścieżek „Even In The Shadows” z grającym na kontrabasie Eddiem Lee, „So I Could Find My Way” będący hołdem dla zmarłej matki Nicky’ego Mony i główny singiel „Echoes In Rain”, który został napisany jako ostatni – wierni fani Enyi od razu zauważą podobieństwo do ery „Watermark” z której pochodzi megahit „Orinoco Flow”, który chociaż stworzony na samym końcu jest dziś nie tylko najpopularniejszą pozycją z albumu wydanego w 1988 roku, ale i jednym z najbardziej znanych przebojów Enyi w całej karierze. Zaszczytny tytuł „opening tracka” otrzymał natomiast klimatyczny „The Humming”, który nawiązuje do jednego z wierszy Romy o najstarszym ziemskim odgłosie, będącym zlepką dźwięków przypominających nucenie. W zdecydowanie spokojniejszym tonie utrzymany jest „I Could Never Say Goodbye” opowiadający o radzeniu sobie i ostatecznym godzeniu się z nieuniknioną w pewnym wieku utratą bliskiej dla nas osoby. Być może lekarstwem i pocieszeniem będzie pogodny „Pale Grass Blue” nawiązujący do gatunku azjatyckich motyli u których po katastrofie elektrowni jądrowej Fukushima w 2011 roku odnotowano zdeformowane skrzydła, czułki i oczy, uszkodzenia w DNA u kolejnych pokoleń oraz zmniejszenie się ogólnej populacji. Chociaż należące do rodziny modraszkowatych motyle w dorosłym stadium żyją zaledwie cztery dni, utwór zdaje się celebrować każdą sekundę ich krótkiego życia na ziemi, mimo doświadczanych licznych trudności.

„Dark Sky Island” to także druga zaledwie okazja od dekady do zaprezentowania kolejnej odsłony fikcyjnego języka „loxian” stworzonego przez Romę i użytego po raz pierwszy na albumie „Amarantine” w 2005 roku – podczas komponowania jednego z utworów „Water Shows the Hidden Heart” okazało się, że zarówno język angielski, jak irlandzki, czy łacina nie dały pożądanych rezultatów w przekazaniu właściwych emocji, więc urodzona w Belfaście poetka postanowiła stworzyć odrębny język inspirując się tolkienowską mitologią zaczerpniętą z powieści brytyjskiego pisarza, co zaowocowało wówczas jeszcze dwoma utworami: „Less Than a Pearl” oraz The River Sings”. Roma nie ograniczyła się jednak jedynie do napisania tekstów trzech powyższych piosenek i wydała całą książkę wypełnioną wierszami i etymologią języka „loksiańskiego”. W tej niezrozumiałej dla słuchacza mowie na najnowszym albumie usłyszmy „The Forge of the Angels” oraz „The Loxian Gates”, które z powodzeniem mogłyby zostać użyte jako ilustracja muzyczna dla epickiej produkcji fantasy (niekoniecznie rozgrywającej się na obszarze Śródziemia), natomiast przywołujące na myśl twórczość Vangelis retro syntezatory zadziwiająco dobrze współgrają ze słowami modlitwy w „Sancta Maria”, nieco przypominając o futurystycznej wersji „Ave Maria” Sary Brightman z jej kosmicznego, wydanego zaledwie dwa lata wcześniej „Dreamchasera”.

Przesłuchując „Dark Sky Island” można pokusić się o stwierdzenie, że twórczość Enyi to prawdziwa muzyka ciszy generowana przez eteryczne i naturalne dźwięki okolicznej flory i fauny, która niesie ukojenie szczególnie w godzinach nocnych (jeden z utworów nosi w końcu nazwę „Solace”) – bezgłos zmroku najpierw przerywa spokojna ilustracja muzyczna, następnie nucenie i wokaliza przechodzą w baśniową mowę, która z kolei układa się w znajome słuchaczowi wyrazy należące do ziemskich języków: angielskiego i łaciny. Nie bez powodu zresztą przewodniczący wytwórni Warner Music UK Rob Dickins słuchał debiutanckiego albumu Enyi każdego wieczoru przed pójściem spać, zanim oficjalnie zaproponował współpracę irlandzkiej kompozytorce. Jak sam wtedy stwierdził: „Czasami podpisujesz kontrakt, aby zarabiać pieniądze, innym razem, by tworzyć muzykę – w naszym przypadku tym kamieniem węgielnym była chęć nie tylko tworzenia, ale i całkowitego angażowania się w każdy muzyczny projekt”. Album w podstawowej wersji zamyka „Diamonds on the Water” zainspirowany zdecydowanie jedną z krótszych wycieczek artystki – wieczornym spacerem po parku i obserwowaniem naturalnego środowiska, którego zarówno minimalistyczna aranżacja, jak i proste słowa jasno wskazują na korelację z elementami organicznego otoczenia, doskonale widoczną na każdym etapie kariery Enyi.

WYDANIE CD

Album „Dark Sky Island” zadebiutował dziewięć lat temu podobnie jak większość płyt artystki w miesiącu listopadowym nakładem Warner Music w dwóch edycjach, co jest dość rzadkim przypadkiem w karierze piosenkarki – oprócz standardowego, zawierającego jedenaście utworów podstawowego wydania dostępnego w plastikowym pudełku typu „jewelcase”, na rynku ukazała się także wersja „deluxe” wyprodukowana jako sześciopanelowy digisleeve z lakierowanej tekturki z trzema dodatkowymi bonusami – dysk CD z granatowym nadrukiem umieszczono w prawej kieszeni kartonika, natomiast 20-stronicowa książeczka znajduje się po lewej stronie w specjalnym nacięciu kieszonki. Dołączony booklet zawiera teksty wszystkich czternastu piosenek (łącznie z tłumaczeniem dwóch utworów z języka „loxian” na angielski), informacje produkcyjne oraz podziękowania twórców wzbogacone o siedem zdjęć z czego dwa z nich są ekskluzywne dla recenzowanej edycji „deluxe”. Dodatkowo na samym kartoniku umieszczono dwie kolejne fotki, których nie znajdziemy w standardowej wersji płyty – za sesję zdjęciową do „Dark Sky Island” odpowiada Simon Fowler, czyli częsty partner Sary Brightman z którą współpracuje nieprzerwanie od początku jej muzycznej kariery z niemieckim producentem Frankiem Petersonem i ery „Dive”, a w portfolio brytyjskiego fotografa znajdziemy kolaboracje z takimi gwiazdami jak Katherine Jenkins, Bruce Springsteen, Boy George, czy David Bowie. Fakt istnienia wydania fizycznego na pewno docenią audiofile, gdyż płyta kompaktowa CD-Audio to standard bezstratnego cyfrowego zapisu dźwięku – dlatego też ten nośnik trwa w niezmienionej od czterdziestu lat formie do dziś, ciesząc uszy bardziej wymagających słuchaczy. Miłośnicy czarnych krążków powinni być także ukontentowani, gdyż album został wydany również w wersji winylowej zawierającej podstawową tracklistę.

Chociaż Enya jest często porównywana z Loreeną McKennitt, która również czerpie garściami z irlandzkiej tradycji w swojej obejmującej już cztery dekady twórczości, to urodzona w hrabstwie Donegal mezzosopranistka na przestrzeni lat zdołała wyrobić sobie własną markę w oparciu o unikalne brzmienie, którego nie sposób skopiować i pomimo oczywistego wspólnego mianownika próżno szukać podobieństw w muzycznym stylu obu pań – wystarczy porównać utwór „O Come, O Come, Emmanuel”, który obie wokalistki wydały w 2008 roku na swoich zimowych albumach, by przekonać się jak odmienne zarówno w stylu, jak i kompozycji oraz aranżacji wokalu są obie świąteczne propozycje. I chociaż rudowłosa Kanadyjka jest stale obecna na koncertowych scenach na całym świecie, jednocześnie co kilka lat racząc ciągle spragnionych nowości fanów kolejnymi wydawnictwami CD i LP, to dyskografia Enyi zamyka się na wydanym prawie dekadę temu cedeku „Dark Sky Island” i nic nie wskazuje na to, by ta najlepiej sprzedająca się solowa artystka z Irlandii miała powrócić do muzycznego show-biznesu – niedawno jeden z użytkowników portalu reddit podający się za członka rodziny irlandzkiej pieśniarki dał jasno do zrozumienia, że Enya zakończyła ten rozdział w swoim życiu i chce teraz cieszyć się owocami ciężkiej pracy. Jeśli uwierzymy tym doniesieniom, musimy także zadać sobie pytanie w jakim celu Nicky Ryan (który razem z żoną i autorką tekstów Romą współpracuje z Enyą na wyłączność) przeprowadził odnowę studia nagraniowego w czasie pandemii, jeśli nie po to, by tworzyć nowy materiał na kolejny album? Wytwórnia fonograficzna celtyckiej nimfy muzyki new age nie zapomina jednak o wiernych miłośnikach talentu Enyi celebrując okrągłe rocznice jej krążków studyjnych winylowymi edycjami – w 2021 roku doczekaliśmy się singla „May It Be” na czarnej płycie z okazji 20. lat od premiery piosenki promującej „Drużynę pierścienia”, która nadała bajkową oprawę pierwszej produkcji z trylogii „Władcy pierścieni” Petera Jacksona i wyznaczyła wysoki standard w całej filmowej serii, którego nie osiągnęły kolejne utwory zaliczające się do słynnej franczyzy. Być może to właściwy moment, by powrócić na tę dobrze znaną ścieżkę prowadzącą Enyę do korzeni jej kariery – na ostatnim albumie „Dark Sky Island” jego główny singiel „Echoes In Rain” opisuje radość i dreszcz emocji z powrotu do domu po długich wojażach, choć niektórzy za wskazówkę uznają raczej tytuł jednej z piosenek „I Cound Never Say Goodbye” - czy rzeczywiście powinniśmy traktować go jako prorocze słowa? Kto wie? Cóż, zapewne „tylko czas”…

Recenzja powstała dzięki współpracy ze sklepem WINYLOWNIA.PL

Singiel „May It Be” zakupicie w sklepie w edycji LP.

Kompilację „The Very Best Of” zakupicie w sklepie w edycji 2xLP.