Piątka Filmosfery - filmy o miłości
Sylwia Nowak-Gorgoń | 2020-02-14Źródło: Filmosfera
Dzisiaj Walentynki, dlatego redakcja Filmosfery postanowiła polecić Wam pięć filmów o miłości. A że miłość niejedno ma imię, to i propozycje są mocno zróżnicowane.
„Co się zdarzyło w Madison County” (1995), reż. Clint Eastwood
Świat poznał Clinta Eastwooda-aktora przede wszystkim jako typowego twardziela – czy to w westernach, czy kryminałach. I właśnie dlatego spośród wszystkich filmów, w jakich wystąpił, jednym z najbardziej wyróżniających się nadal pozostaje „Co się wydarzyło w Madison County?”, choć od jego premiery mija 25 lat. Opowiada o historii fotografa Roberta (Clint Eastwood), który przyjeżdża do hrabstwa Madison, by robić zdjęcia mostów. Tam zaś poznaje gospodynię domową Francescę (Meryl Streep), której mąż i dzieci wyjechali na festyn. Między dwojgiem nieznajomych rodzi się uczucie. Trzeba przyznać, że jak Clint Eastwood bierze się za reżyserię, po prostu robi to dobrze – niezależnie od gatunku, co ten tytuł udowadnia w stu procentach. Bo jest to nie tylko jeden z najlepszych filmów w dorobku Eastwooda, ale także jeden z najlepszych melodramatów w ogóle. To, jaką energię udało się wytworzyć na ekranie głównym aktorom, ile oboje przekazują pomiędzy słowami i pomiędzy spojrzeniami – jest wprost nie do opisania. Emocje wylewają się z ekranu, a my, śledząc losy Roberta i Francesci mamy niejedną okazję do refleksji o przeznaczeniu i miłości, jaka może się zdarzyć tylko raz w życiu. Katarzyna Piechuta
Świat poznał Clinta Eastwooda-aktora przede wszystkim jako typowego twardziela – czy to w westernach, czy kryminałach. I właśnie dlatego spośród wszystkich filmów, w jakich wystąpił, jednym z najbardziej wyróżniających się nadal pozostaje „Co się wydarzyło w Madison County?”, choć od jego premiery mija 25 lat. Opowiada o historii fotografa Roberta (Clint Eastwood), który przyjeżdża do hrabstwa Madison, by robić zdjęcia mostów. Tam zaś poznaje gospodynię domową Francescę (Meryl Streep), której mąż i dzieci wyjechali na festyn. Między dwojgiem nieznajomych rodzi się uczucie. Trzeba przyznać, że jak Clint Eastwood bierze się za reżyserię, po prostu robi to dobrze – niezależnie od gatunku, co ten tytuł udowadnia w stu procentach. Bo jest to nie tylko jeden z najlepszych filmów w dorobku Eastwooda, ale także jeden z najlepszych melodramatów w ogóle. To, jaką energię udało się wytworzyć na ekranie głównym aktorom, ile oboje przekazują pomiędzy słowami i pomiędzy spojrzeniami – jest wprost nie do opisania. Emocje wylewają się z ekranu, a my, śledząc losy Roberta i Francesci mamy niejedną okazję do refleksji o przeznaczeniu i miłości, jaka może się zdarzyć tylko raz w życiu. Katarzyna Piechuta
„Lepiej późno niż później” (2003), reż. Nancy Meyers
Nancy Meyers to bez dwóch zdań specjalistka od komedii romantycznych. I choć na swym reżyserskim koncie nie ma ich wiele, to tak naprawdę wszystkie są warte obejrzenia: „Czego pragną kobiety” (2000), „Holiday” (2006), „To skomplikowane” (2009) i właśnie „Lepiej późno niż później”. W tej ostatniej średnia wieku dwójki głównych bohaterów znacznie przewyższa tę z większości komedii romantycznych, i między innymi właśnie to stanowi o oryginalności tego filmu – uniwersalna prawda mówiąca o tym, że miłość nie jest zarezerwowana tylko dla młodych. Świetnie skrojony scenariusz obfituje w zabawne dialogi i humor sytuacyjny, dzięki czemu obraz ogląda się z prawdziwą przyjemnością. I oczywiście jednym z głównych atutów filmu jest fenomenalna wprost obsada – Diane Keaton i Jack Nicholson tworzą na ekranie fantastyczny duet. Ich postacie są ciekawe i niejednoznaczne, a przy tym funkcjonują jakby w dwóch różnych światach. Okazuje się jednak, że gdy przyjrzeć się bliżej, te światy wcale nie są tak daleko od siebie. Katarzyna Piechuta
Nancy Meyers to bez dwóch zdań specjalistka od komedii romantycznych. I choć na swym reżyserskim koncie nie ma ich wiele, to tak naprawdę wszystkie są warte obejrzenia: „Czego pragną kobiety” (2000), „Holiday” (2006), „To skomplikowane” (2009) i właśnie „Lepiej późno niż później”. W tej ostatniej średnia wieku dwójki głównych bohaterów znacznie przewyższa tę z większości komedii romantycznych, i między innymi właśnie to stanowi o oryginalności tego filmu – uniwersalna prawda mówiąca o tym, że miłość nie jest zarezerwowana tylko dla młodych. Świetnie skrojony scenariusz obfituje w zabawne dialogi i humor sytuacyjny, dzięki czemu obraz ogląda się z prawdziwą przyjemnością. I oczywiście jednym z głównych atutów filmu jest fenomenalna wprost obsada – Diane Keaton i Jack Nicholson tworzą na ekranie fantastyczny duet. Ich postacie są ciekawe i niejednoznaczne, a przy tym funkcjonują jakby w dwóch różnych światach. Okazuje się jednak, że gdy przyjrzeć się bliżej, te światy wcale nie są tak daleko od siebie. Katarzyna Piechuta
"Orzeł kontra rekin" (2007), reż. Taika Waititi
Lily – młoda, samotna, ekscentryczna kobieta, zaliczana do gromady ludzi osadzonych na peryferiach społeczeństwa. Jarrod – konglomerat najgorszych cech męskich, zakwalifikowany do grupy ludzi różniących się od statycznego członka społeczności. Efekt spotkania tych dwojga? Walka? Bitwa? Wojna? A może miłość? Lily, która kocha Jarroda już jakiś czas, postanawia walczyć o swój obiekt uczuć. Na przyjęciu pod hasłem: „Przebierz się za swojego ulubionego zwierzaka” zacznie się ich wspólna historia, która przeplatana losami ogryzka i zgniłego jabłka, zawładnie wyobraźnią widza przez ponad 90 minut. Scenariusz należy niewątpliwie do najmocniejszych stron tego niskobudżetowego obrazu. Reżyser i scenarzysta Taika Waititi stawia na absurdalne poczucie humoru, mocne przejaskrawienia, zdumienie widza, a nawet samych postaci, i zabawę różnymi gatunkami filmowymi. Poza tym w filmie odnajdziemy wachlarz niezwykłych i ekscentrycznych charakterów oraz kilka wręcz surrealistyczno-abstrakcyjnych wstawek historii dwóch uszkodzonych jabłek. Do tego szczypta niesamowicie klimatycznej i sugestywnej muzyki, i powstał film osobliwy, warty obejrzenia. „Rekin kontra Orzeł” to piękna historia o miłości. Może nie tak symboliczna, jak ta w „Casablance”, nie tak romantyczna, jak w „Rzymskich wakacjach”, nie tak tragiczna, jak w „Love Story”, ale i tak niepowtarzalna, i niezapomniana, a dodatkowo okraszona genialnym humorem. Polecam. Sylwia Nowak-Gorgoń
Lily – młoda, samotna, ekscentryczna kobieta, zaliczana do gromady ludzi osadzonych na peryferiach społeczeństwa. Jarrod – konglomerat najgorszych cech męskich, zakwalifikowany do grupy ludzi różniących się od statycznego członka społeczności. Efekt spotkania tych dwojga? Walka? Bitwa? Wojna? A może miłość? Lily, która kocha Jarroda już jakiś czas, postanawia walczyć o swój obiekt uczuć. Na przyjęciu pod hasłem: „Przebierz się za swojego ulubionego zwierzaka” zacznie się ich wspólna historia, która przeplatana losami ogryzka i zgniłego jabłka, zawładnie wyobraźnią widza przez ponad 90 minut. Scenariusz należy niewątpliwie do najmocniejszych stron tego niskobudżetowego obrazu. Reżyser i scenarzysta Taika Waititi stawia na absurdalne poczucie humoru, mocne przejaskrawienia, zdumienie widza, a nawet samych postaci, i zabawę różnymi gatunkami filmowymi. Poza tym w filmie odnajdziemy wachlarz niezwykłych i ekscentrycznych charakterów oraz kilka wręcz surrealistyczno-abstrakcyjnych wstawek historii dwóch uszkodzonych jabłek. Do tego szczypta niesamowicie klimatycznej i sugestywnej muzyki, i powstał film osobliwy, warty obejrzenia. „Rekin kontra Orzeł” to piękna historia o miłości. Może nie tak symboliczna, jak ta w „Casablance”, nie tak romantyczna, jak w „Rzymskich wakacjach”, nie tak tragiczna, jak w „Love Story”, ale i tak niepowtarzalna, i niezapomniana, a dodatkowo okraszona genialnym humorem. Polecam. Sylwia Nowak-Gorgoń
„Narzeczony mimo woli” (2009), reż. Anne Fletcher
„Narzeczony mimo woli” to ciepła i zabawna komedia romantyczna, z weteranką tego gatunku filmowego w roli głównej – Sandrą Bullock. Udział aktorki w produkcji gwarantuje, że nie brak zabawnych dialogów czy scen, które autentycznie rozśmieszają, a wspólnie z Ryanem Reynoldsem stworzyła na ekranie uroczy duet. Margaret (Sandra Bullock) grozi deportacja i by jej uniknąć, musi szybko wziąć ślub. Wykorzystując swoją pozycję zawodową, postanawia wykorzystać do tego celu swego asystenta (Ryan Reynolds). Jak to w komedii romantycznej, fabuła raczej nie zaskakuje, ale obraz Anne Fletcher ogląda się miło i przyjemnie, a przecież o to w komediach romantycznych chodzi. Patrząc na morze produkcji z tego gatunku powstałych w ostatnich latach, „Narzeczony mimo woli” zdecydowanie wyróżnia się pozytywnie na ich tle. W drugoplanowych rolach również świetni aktorzy: Mary Steenburgen, Craig T.Nelson czy Betty White błyszczą na ekranie, a każde z nich stworzyło ciekawą postać, bez której film nie byłby taki sam. Atutem obrazu są także przepiękne widoki – spokojna i majestatyczna Alaska stanowi idealne tło dla romantycznej historii, przez co film ogląda się jeszcze przyjemniej. Katarzyna Piechuta
„Narzeczony mimo woli” to ciepła i zabawna komedia romantyczna, z weteranką tego gatunku filmowego w roli głównej – Sandrą Bullock. Udział aktorki w produkcji gwarantuje, że nie brak zabawnych dialogów czy scen, które autentycznie rozśmieszają, a wspólnie z Ryanem Reynoldsem stworzyła na ekranie uroczy duet. Margaret (Sandra Bullock) grozi deportacja i by jej uniknąć, musi szybko wziąć ślub. Wykorzystując swoją pozycję zawodową, postanawia wykorzystać do tego celu swego asystenta (Ryan Reynolds). Jak to w komedii romantycznej, fabuła raczej nie zaskakuje, ale obraz Anne Fletcher ogląda się miło i przyjemnie, a przecież o to w komediach romantycznych chodzi. Patrząc na morze produkcji z tego gatunku powstałych w ostatnich latach, „Narzeczony mimo woli” zdecydowanie wyróżnia się pozytywnie na ich tle. W drugoplanowych rolach również świetni aktorzy: Mary Steenburgen, Craig T.Nelson czy Betty White błyszczą na ekranie, a każde z nich stworzyło ciekawą postać, bez której film nie byłby taki sam. Atutem obrazu są także przepiękne widoki – spokojna i majestatyczna Alaska stanowi idealne tło dla romantycznej historii, przez co film ogląda się jeszcze przyjemniej. Katarzyna Piechuta
"Instrukcji nie załączono" (2013), reż. Eugenio Derbez
Meksykańska produkcja „Instrukcji nie załączono” w samych Stanach Zjednoczonych zarobiła, podczas wyświetlania na dużym ekranie, ponad 40 milionów dolarów. Film jest niezwykłą historią Valentína (w tej roli reżyser, przezabawny Eugenio Derbez), wolnego ducha, niereformowalnego Piotrusia Pana i kobieciarza, który z dnia na dzień musi zmierzyć się z rolą ojca. Od tego momentu bohater zmienia diametralnie swoje życie. Pragnie uchylić nieba swojej córce (przeurocza Loreto Peralta), by każdy dzień był dla niej wielką przygodą i rekompensatą za to, że matka oddała ją, gdy ta była niemowlęciem. Jednak po 7 latach mama Maggie wraca, gotowa odzyskać córkę, a to niestety nie jedyny problem Valentína. Gdyby odebrać tej produkcji wspaniałą wielobarwną, wręcz baśniową stronę wizualną, wszelkie slapstickowe gagi i dowcipy słowne, które na marginesie naprawdę śmieszą i świetne aktorstwo to nadal pozostaje piękna, prosta słodko-gorzka opowieść o miłości pomiędzy ojcem a córką. Na okładce filmu widnieje napis „losu nie obchodzi, czy jesteś gotowy”. Parafrazując, twórców tegoż filmu nie obchodzi, czy widz jest gotowy na cios zadany prosto w serce. Gorąco polecam. Świeżość, humor oraz prawdziwe, nieukrywane emocje, w jakże nierzeczywistym filmie o miłości bez granic. Sylwia Nowak-Gorgoń
Meksykańska produkcja „Instrukcji nie załączono” w samych Stanach Zjednoczonych zarobiła, podczas wyświetlania na dużym ekranie, ponad 40 milionów dolarów. Film jest niezwykłą historią Valentína (w tej roli reżyser, przezabawny Eugenio Derbez), wolnego ducha, niereformowalnego Piotrusia Pana i kobieciarza, który z dnia na dzień musi zmierzyć się z rolą ojca. Od tego momentu bohater zmienia diametralnie swoje życie. Pragnie uchylić nieba swojej córce (przeurocza Loreto Peralta), by każdy dzień był dla niej wielką przygodą i rekompensatą za to, że matka oddała ją, gdy ta była niemowlęciem. Jednak po 7 latach mama Maggie wraca, gotowa odzyskać córkę, a to niestety nie jedyny problem Valentína. Gdyby odebrać tej produkcji wspaniałą wielobarwną, wręcz baśniową stronę wizualną, wszelkie slapstickowe gagi i dowcipy słowne, które na marginesie naprawdę śmieszą i świetne aktorstwo to nadal pozostaje piękna, prosta słodko-gorzka opowieść o miłości pomiędzy ojcem a córką. Na okładce filmu widnieje napis „losu nie obchodzi, czy jesteś gotowy”. Parafrazując, twórców tegoż filmu nie obchodzi, czy widz jest gotowy na cios zadany prosto w serce. Gorąco polecam. Świeżość, humor oraz prawdziwe, nieukrywane emocje, w jakże nierzeczywistym filmie o miłości bez granic. Sylwia Nowak-Gorgoń