Mroczniejsza wersja baśni starej jak świat [recenzja mangi]
Arkadiusz Kajling | 21 dni temuŹródło: Filmosfera
Wydana pierwotnie w 1740 roku powieść „Piękna i Bestia” francuskiej pisarki Gabrielle-Suzanne Barbot de Villeneuve (której znacznie skrócone i uproszczone opracowanie przez Jeanne-Marie Leprince de Beaumont skierowane do czytelnika dziecięcego stanowi dziś podstawę do wszelkich filmowych i literackich adaptacji) jest dziś jedną z najpopularniejszych baśni, która przeszła do ludowego obiegu ustnego, a każda z jej odmian została zabarwiona lokalnym folklorem z różnych części Europy: od włoskiego wariantu z Bestią przybierającą formę węża, makabrycznego hiszpańskiego podania w którym bohaterka musi zabić swojego ciemiężyciela pod postacią wilka, wariacji braci Grimm z umierającym ojcem, a nawet naszej polskiej wersji z Krakowa z protagonistką o imieniu Basia, w której znaczącą rolę podczas odwiedzin u rodziny na Mazowszu odgrywa jabłko. Ten nieprawdopodobny romans pomiędzy piękną, niewinną i dobroduszną dziewczyną, a odpychającym potworem w skórze zwierzęcia od zawsze oprawiony był w ramy gotyckiego romansu z wszechobecną atmosferą grozy i nadnaturalnym zagrożeniem, do których odniesienia w różnych proporcjach znajdziemy w licznych filmowych adaptacjach. Nie powinien więc dziwić fakt, że wydana oryginalnie w 2017 roku manga „Piękna i Bestia” dzieli opowieść na dwie części, ukazując dwie przeciwstawne perspektywy: bajkową i optymistyczną wersję Belli oraz ponury i dystopijny wręcz punkt widzenia Bestii, wpisując się tym samym w korzenie gatunku, z którego wywodzi się literacki pierwowzór.
„Piękna i Bestia” to film live-action Disneya z 2017 roku, którego premiery wyczekiwałem od samego początku rozpoczęcia zdjęć jeszcze w 2015 roku. Medialny szum, który towarzyszył premierom kolejnych zwiastunów oraz plakatów był chyba nieporównywalny z żadnym innym wcześniejszym filmem aktorskim Disneya, a w dniu wielkoekranowego debiutu do kin na całym świecie ustawiały się kolejki dorosłych fanów (sic!), dzięki czemu obraz przekroczył magiczną barierę miliona dolarów przychodu. Fani oryginalnej animacji, na której wychowali się w dzieciństwie nie mogli się doczekać aktorskiego filmu, który miał im zapewnić sentymentalną wycieczkę do świata dziecięcej fantazji, chociażby za sprawą samej kultowej muzyki autorstwa Alana Menkena, który powracając do roli kompozytora zaprosił do współpracy ponownie Celine Dion grając wyraźnie (i dosłownie) na nostalgicznych nutach. Jak to zawsze ma miejsce z promocyjnymi publikacjami, „Piękna i Bestia” doczekała się towarzyszącej filmowi ogromnej liczby książek, płyt i zabawek, a w sieci furorę robiła lalka Emmy Watson, który przypominała bardziej… Justina Biebera. Aktorski film doczekał się jeszcze w roku premiery mangowej adaptacji, a w 2022 roku – zapewne ze względu na mijającą właśnie piątą rocznicę premiery – zdecydowano się na odświeżenie publikacji wydając komiks w wersji powiększonej z pokolorowanymi stronami.
Pierwszy tom „Opowieść Belli” przestawiał czytelnikom losy zaklętego w bestię księcia z punktu widzenia Belli, młodej dziewczyny żyjącej w malowniczej francuskiej wiosce Villeneuve. Tomik rozpoczynała króciutka scena, której co ciekawe nie zobaczymy w filmie aktorskim, co trzeba zaliczyć na plus dla papierowej wersji – widzieliśmy w niej rodziców bohaterki, którzy witają na świecie swoją nowonarodzoną córeczkę, ofiarując jej ręcznie wyrzeźbioną grzechotkę z symbolem róży, czyli motywem, który będzie przewijał się przez całą opowieść. Dzięki temu zabiegowi również perspektywa Belli otrzymuje intrygujące intro (w dalszej części nie widzimy już matki Belli), a cała historia sprawia wrażenie spójnej całości. Diametralnie inną ścieżką podąża „Opowieść Bestii”, którego fabuła zostaje zainicjowana przez bal debiutantek na dworze księcia podczas zimowej nocy – gospodarz wystawnego przyjęcia daje się poznać jako postać odpychająca i egocentryczna, pomimo atrakcyjnej powierzchowności. Każdy kto kojarzy animację Disneya z 1991 roku wie, że ta cześć historii jest przedstawiona w formie scenek na witrażach, wiec nie mamy możliwości zinterpretowania konkretnych zachowań władcy – papierowa wersja pozwala przyjrzeć się nieco bliżej osobie księcia, oceniając dokładnie jego dobór słów, gestów i mowę ciała, a także interakcje z najbliższymi mu osobami, budując w ten sposób istotne dla czytelnika tło postaci.
Po krótkim prologu przechodzimy do właściwego rozpoczęcia historii, jednak dalej pozostajemy w mrocznej atmosferze, a na kolejnych kartkach widzimy jak bohater opowieści chowa się nieustannie w cieniu nocy, snując się po pustym zamku niczym zjawa – jego monotonię przerywa przybycie gościa: to Maurycy, ojciec Belli, który zbłądził w drodze na targowisko i szuka schronienia. Bestia (której oblicze w tym rozdziale nie zostaje w pełni odkryte i przybiera wizerunek demona) nie okazuje jednak miłosierdzia i umieszcza biedaka w celi za zerwanie jednej z róż w jego ogrodzie, a Bellę poznajemy dopiero, gdy dziewczyna przybywa na pomoc schorowanemu ojcu prosząc potwora o litość. W porównaniu do pierwszego tomiku jasno widać, że znika początkowa lekkość i bajkowość historii, a sielankowość znana z „Opowieści Belli” zostaje zastąpiona przez mrok i pesymizm idące w parze z okrutnym zachowaniem bohatera, które przywodzą na myśl twórczość braci Grimm. W tej części „Pięknej i Bestii” czytelnik nie ma pojęcia o miasteczku Villeneuve, a to jaką osobą jest piękna nieznajoma uczymy się dopiero poprzez jej interakcje z Bestią, której bolesne wydarzenia z dzieciństwa dawkowane są nam poprzez krótkie plansze poprzedzające kolejne rozdziały – to pomysłowy zabieg, dzięki któremu przeszłość tytułowego potwora poznajemy kawałek po kawałku, które pod koniec tomiku układają się w logiczną całość.
Amerykańskiej pisarce Mallory Reaves, która ma na koncie takie pozycje jak „07-Ghost”, „After School Nightmare”, czy „Black Sun, Silver Moon” udało się znaleźć balans pomiędzy rysunkowymi postaciami, a ich realnymi odpowiednikami – czasem podobieństwo jest większe jak w przypadku ożywionych przedmiotów (Pani Imbryk, Płomyk, Trybik), przy innych, głównie ludzkich bohaterach, mangaka pozwoliła sobie na trochę więcej kreatywności (świetnym przykładem jest postać Gastona, która w papierowej wersji jest bardziej napakowana i fizycznie nie przypomina Luke’a Evansa lub postać Bestii, która zdaje się być bardziej przerażająca i demoniczna na kartkach, niż w filmowej adaptacji). Twórczyni postanowiła też dokładnie odwzorować projekty kostiumów, które pokrywają się z wersjami Jacqueline Durran, jednak największe wrażenie na czytelniku zrobią na pewno rysunki stopniowo podupadającego w ruinę z każdym opadem płatka róży zamku, nawiązujące do znanego z aktorskiej wersji stylu rokoko w wizji Sarah Greenwood, czyli odmiany późnego baroku charakteryzującej się bogatymi zdobieniami w architekturze – jako że fabuła drugiego tomiku rozgrywa się niemal w całości na terenie zamku, jego ogrodów i lasu mamy szansę dobrze poznać architektoniczny design pałacu i otoczenia, które chociaż nadgryzione zębem czasu dalej skrywają w sobie blask swojej świetności.
Porównując polskie czarno-białe wydanie do zagranicznej, kolorowej wersji, muszę stwierdzić, że pojedynek ponownie wygrywa nasza krajowa edycja. Przy kolorowej publikacji najbardziej rzuca się w oczy kolorystyka zachodnich tomików – „Belle’s Tale” jest jasna i pełna światła, natomiast „The Beast’s Tale” utrzymana jest w mrocznych barwach, więc już na samym wstępie widzimy, że obie wersje będą się znacznie różnić. Jednak kolorowanie nie jest równomierne, a rysunki często są niewyraźnie i nieostre, przez co przyjemność z czytania jest zdecydowanie dużo mniejsza. Użyta paleta barw i powiększone wymiary wydań przywołują także propozycje skierowane do mniejszych czytelników, co może zniechęcić starszych odbiorców tego gatunku. W przypadku znacznie mroczniejszej „Opowieści Bestii” na plus wypada dwutonowa, wyprana z jakichkolwiek barw kolorystyka, potęgująca poczucie zagrożenia i marazmu jakim okrył się zamek księcia i jego obecne życie, niż utrzymane w pochodnych fioletu kolorowanie wznowienia Tokyopop z 2022 roku. Wydanie Egmontu dodatkowo świetnie wpasowuje się w dostępny na rynku katalog japońskich komiksów innych polskich dystrybutorów dostępnych dla dojrzalszych miłośników mang, a zarazem dobrze będzie się komponować z poprzednimi wydaniami wydawnictwa, jak „Cruella”, „Samuraj i Stich”, czy „Miasteczko Halloween”.
WYDANIE KSIĄŻKOWE
Manga „Piękna i Bestia. Opowieść Bestii” została wydana w Polsce przez wydawnictwo Egmont i jest dokładną kopią czarno-białej edycji z 2017 roku przygotowaną oryginalnie przez amerykańską firmę Tokyopop, która działa na rynku wydawniczym od prawie trzech dekad. Komiks został wydany jako dwutomowa seria i chociaż każdy tomik opisuje tę samą historię, to jest ona przedstawiona z dwóch przeciwstawnych perspektyw – Belli oraz Bestii. Ważnym elementem wydania jest zachowanie japońskiego stylu wydawniczego – w tym wypadku mangi czytamy w odwrotnym kierunku, niż wydaną na zachodzie „Krainę lodu II”, czy naszą krajową „Cruellę”, a więc od prawej do lewej, a grzbiet tomu znajduje się po prawej stronie (podejrzewam, że wyjaśnienie może kryć się w prostym fakcie, że „Piękną i Bestię” wydała firma Tokyopop, natomiast wydania „Krainy Lodu II” i „Cruelli” przygotowało VIZ Media). Jeśli napotkacie trudności z czytaniem poszczególnych kadrów, to pomoc uzyskacie na ostatniej stronie woluminu – znajdziecie tam instrukcję jak czytać japońskie komiksy i jaka jest prawidłowa kolejność rysunków oraz dymków. Projekt graficzny okładki jest bardzo klasyczny i minimalistyczny, wykorzystujący paletę barw nawiązującą do aktorskiego remake’u. Mając w rękach obie edycje muszę przyznać, że „nasza” wersja zdecydowanie wygrywa także w kwestii wizualnej – Tokyopop wydał mangę w miękkiej oprawie (zarówno wersja czarno-biała, jak kolorowa posiadały tylko sztywniejszą okładkę), natomiast polskie wydanie zawiera kolorową obwolutę, pod którą kryje się czarno-biała grafika. Na wstępie wydania znajdziemy też jednostronicowy wstęp, natomiast na końcu aż piętnaście stron szkiców koncepcyjnych Bestii (zarówno w ludzkiej, jak i zwierzęcej postaci), zaczarowanych przedmiotów oraz wnętrza zamku: zrujnowanej komnaty Księcia, fasady głównego wejścia, korytarzy, czy sali balowej, a także widok na klosz z różą, które przybliżają proces twórczy i poszczególne etapy godzenia filmowego stylu z zachowaniem mangowego klimatu – edycja koloryzowana wydana na piątą rocznicę przez Tokyopop nie posiada tego typu dodatków, a jedynym bonusem są cztery propozycje kolorowych okładek wydania zaproponowanych przez ilustratorkę. Na obwolucie znajdziemy też przypomnienie o pierwszym tomie mangi „Opowieść Belli”, który ukazał się w czerwcu tego roku.
OPIS WYDAWCY: Dawno temu, w zacisznym miasteczku w sercu Francji... Piękna i wrażliwa Bella wyrusza na ratunek ojcu uwięzionemu przez straszliwą Bestię. Przełamując strach, dziewczyna decyduje się zostać w mrocznym zamku w zamian za uwolnienie ojca. Z czasem zaprzyjaźnia się z zaczarowaną służbą i oswaja z nowym otoczeniem. Zdaje sobie również sprawę, że pod postacią przerażającej Bestii skrywa się książę o dobrym sercu. Dzięki tej mandze dowiecie się, z jakimi demonami przeszłości zmaga się Bestia i w jaki sposób odkrywa, czym jest miłość.
We wprowadzeniu do drugiego tomiku mangowej „Pięknej i Bestii” możemy przeczytać, że dla twórców najważniejszym zadaniem było stworzenie udanej adaptacji tej słynnej historii ze szczególnym uwzględnieniem punktu widzenia Bestii, pozwalając czytelnikom zajrzeć w głąb duszy potwora i poznać targające tym bohaterem emocje – wielu z przemyśleń zaklętego w odrażającą kreaturę Księcia nie znajdziemy w filmie aktorskim z 2017 roku, na którym bazuje jej papierowy odpowiednik, więc mangowa adaptacja tak naprawdę rozbudowuje złożoną osobowość tytułowej postaci, ukazując źródło jej zachowań: Bestia tak naprawdę walczy z demonami przeszłości, mającymi korzenie w jego wczesnym dzieciństwie, które po latach wciąż go nawiedzają i kładą się cieniem na jego teraźniejszości. Wszystko zmienia pojawienie się w zamku Belli, prostej dziewczyny z miasteczka, dla której ważniejszą rolę odkrywa bogate wnętrze drugiej osoby, niż jej atrakcyjna powierzchowność – przy nowej towarzyszce Bestia uczy się na nowo jak być człowiekiem i zaczyna rozumieć, że otrzymujemy od życia znacznie więcej lekcji, niż jedna, a na odkupienie własnych grzechów nigdy nie jest za późno. Podzielenie mangi na dwie, ukazane z dwóch przeciwstawnych perspektyw części, dodaje tej mającej swoje źródła we francuskim folklorze opowieści szczyptę świeżości, a czytelnikom możliwość skupienia się na portrecie psychologicznym jednej postaci i porównaniu punktów widzenia obu bohaterów po lekturze całości – dzięki temu zabiegowi mamy szansę odkrywać tę historię starą jak świat na nowo, tym razem w mangowej stylistyce, która w miły dla oka sposób łączy europejskie inspiracje oraz bajkowe wpływy z charakterystyczną formą wydania znaną fanom Bliskiego Wschodu. „Opowieść Bestii” to zdecydowanie mroczniejsza wersja „Pięknej i Bestii”, która za pomocą wizualnego designu przypomina nam o gotyckich korzeniach tej baśni i jej prawie trzystuletniej tradycji, dowodząc tym samym jej nieprzemijającej ponadczasowości.
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 09.10.2024
Wymiary: 14,8 x 21 cm
Oprawa: miękka z obwolutą
Stron: 176
Recenzja powstawała dzięki współpracy z wydawnictwem Egmont.
Mangę "Piękna i Bestia. Opowieść Bestii" zakupicie w sklepie TUTAJ.