Z miłości do kina [recenzja CD]
Arkadiusz Kajling | wczorajŹródło: Filmosfera
Chyba trudno dziś znaleźć entuzjastę muzyki filmowej, który nie znałby kultowego score’u do „Gladiatora” w reżyserii Ridleya Scotta, lub nie rozpoczął swojej muzycznej przygody z tym gatunkiem od towarzyszącej produkcji płyty Hansa Zimmera. Ten nowożytny klasyk z 2000 roku osadzony w czasach antycznego Rzymu zapadł w świadomość widzów nie tylko dzięki brawurowym rolom Russella Crowe’a i Joaquina Phoenixa, czy odwzorowanych z nabożnym wręcz pietyzmem realiów starożytnego świata – niebagatelną rolę w utrwaleniu filmu w świadomości kinomaniaków i kulturze masowej miała oryginalna ścieżka dźwiękowa stworzona przez niemieckiego kompozytora przy współpracy z Lisą Gerrard, która zyskała szerszy rozgłos jako członkini zespołu Dead Can Dance, prezentującego alternatywne spojrzenie na world music. O jej wielkim wpływie na współczesną muzykę może zaświadczyć fakt, że już trzy lata po premierze Luciano Pavarotti wydał utwór „Il Gladiatore” (który podobno miał być umieszczony na filmowym albumie), a ponad dekadę później inny słynny włoski tenor zaproponował swoją wersję „Now We Are Free” w rodzimym języku pt. „Nelle Tue Mani” na cedeku „Cinema” celebrującym kultowe piosenki ze świata X muzy, które na stałe zapisały się w kulturze i sercach kilku pokoleń. Nie był to pierwszy (ani ostatni) raz, gdy Andrea Bocelli wkroczył do świata muzyki filmowej – już w 1998 roku łącznie z Celine Dion zdobył Złotego Globa za piosenkę „The Prayer” z animacji „Magiczny miecz – legenda Camelotu”, dwie dekady później jego ojcowsko-synowski duet z Matteo Bocellim „Fall On Me” posłużył jako motyw przewodni do disnejowskiego „Dziadka do orzechów i Czterech Królestw”, a już dwa lata później „Gratia Plena” została wykorzystana w filmie „Fatima” inspirowanym prawdziwymi wydarzeniami, które dały siłę milionom chrześcijan. Jednak to z wydanym dziesięć lat temu albumem „Cinema” słynny śpiewak, który osiągnął sławę większą niż Trzej Tenorzy razem wzięci spełnił życzenie skrywane w sobie przez dekady dając nowe życie jednym z największych muzycznych arcydzieł napisanych przez kompozytorów tworzących filmową historię XX wieku – czy „Cinema” to także spełniony sen każdego miłośnika muzyki filmowej?

Andrea Bocelli urodził się 22. września 1958 roku w rodzinie pochodzenia chłopskiego w toskańskim miasteczku La Sterza, wiosce obok Lajatico, gdzie później dorastał na rodzinnej farmie sprzedając maszyny rolnicze i pomagając przy produkcji wina. Od czasu narodzin chłopiec miał problemy ze wzrokiem – z powodu zdiagnozowanej u niego wrodzonej jaskry już jako sześcioletnie dziecko przeszedł pierwszą z dwudziestu siedmiu operacji oczu, a w wieku dwunastu lat całkowicie stracił wzrok w wyniku wypadku podczas gry w piłkę nożną, doznając wylewu krwi do mózgu. Problemy zdrowotne pozwoliły młodemu Andrei rozwinąć życiową pasję i czerpać z niej przyjemność oraz ukojenie w chwilach smutku – odtwarzana na gramofonie muzyka poważna była jedyną czynnością, która go cieszyła, a gdy jego niania podarowała mu pierwszą płytę (album śpiewaka operowego Franco Corellego) mały Bocelli zaczął myśleć o zostaniu tenorem na poważnie. Kiedy miał siedem lat rozpoczął naukę gry na fortepianie, flecie, saksofonie i gitarze, ucząc się jednocześnie śpiewu i jazdy konnej, która stała się drugą ważną pasją w jego dorosłym życiu. Mimo oczywistego talentu Andrea zdecydował się jednak na studia prawnicze na uniwersytecie w Pizie, podejmując się później pracy jako obrońca publiczny w sądzie Palazzo di Giustizia, ale już rok później postanowił porzucić tę profesję na rzecz rozwijania kariery muzycznej utrzymując się początkowo z przygrywania na pianinie w lokalnych barach. Przełom nastąpił w 1992 roku, gdy Zucchero zaproponował mu nagranie partii tenora w demo swojej piosenki „Miserere”, aby wysłać je Luciano Pavarottiemu, który będąc pod wrażeniem początkującego tenora zasugerował rockmanowi nagranie utworu z Bocellim – piosenka stała się przebojem w Europie, a Andrea towarzyszył przyszłej gwieździe hitu „Baila (Sexy Thing)” podczas europejskiej trasy koncertowej w 1993 roku wykonując przed szeroką publicznością tak znane arie operowe jak chociażby „Nessum Dorma” – odkrycie talentu włoskiego tenora przypisuje się jednak piosenkarce Caterinie Caselli, która słysząc dającego popis swoich umiejętności Bocellego na przyjęciu urodzinowym Zucchero od razu zaproponowała mu kontrakt z Sugar Music, firmie fonograficznej od trzech pokoleń specjalizującej się w promocji rodzimych artystów.


Jeszcze w grudniu tego samego roku wziął udział w Festiwalu Piosenki Włoskiej w San Remo z utworem „Miserere”, zajmując pierwsze miejsce i otrzymując najwyższe noty w historii konkursu w sekcji debiutantów. Już rok później spektakularnie powtórzył ten sukces z oryginalną kompozycją „Il Mare Calmo Della Sera”, która zwiastowała debiutancki album tenora o tym samym tytule, jednak największe tryumfy miały dopiero nadejść – uwagę całej Europy zwrócił na siebie z przebojem „Can Te Partiro”, który dotarł również do wrażliwych na muzyczne piękno uszu brytyjskiej sopranistki Sary Brightman. Musicalowa diwa znana z pierwszej kreacji Christine Daae w „Upiorze w operze” autorstwa byłego męża Andrew Lloyd Webbera poszukiwała partnera do duetu, który uświetniłby ostatnią walkę niemieckiego boksera Henry’ego Maske, a piosenka Bocellego spełniała wszystkie kryteria pożegnalnego hymnu. W zmienionej aranżacji pod okiem Franka Petersona i z nowym tytułem „Time To Say Goodbye” został wykonany na żywo z udziałem London Symphony Orchestra podczas bokserskiej gali i z miejsca stał się światowym fenomenem – singiel zadebiutował na pierwszym miejscu listy przebojów w Niemczech, gdzie pozostał na szczycie przez czternaście tygodni z rzędu sprzedając jednocześnie trzy miliony egzemplarzy i pokrywając się sześciokrotną platyną. Bestsellerowy hit został umieszczony na pierwszym międzynarodowym albumie Bocellego „Romanza” za produkcję którego odpowiadał stały muzyczny współpracownik Sary, Frank Peterson odpowiedzialny m.in. za sukces debiutanckiej płyty Enigmy wykorzystującej chóry gregoriańskie, co pozwoliło włoskiemu tenorowi w końcu przebić się do muzycznego mainstreamu. W twórczości artysty prócz repertuaru klasycznego i operowego znajdziemy także tradycyjne piosenki toskańskie i neapolitańskie oraz utwory czysto popowe, nierzadko przy asyście uznanych wokalistów i muzyków: w swojej trwającej już trzy dekady karierze Andrei udało się stworzyć pamiętne duety z Celine Dion, Chrisem Bottim, Tony’m Bennettem, czy Lang Langiem oraz zdobyć prestiżowe wyróżnienia i nagrody ze statuetką Złotego Globu i nominacjami do Emmy oraz Grammy na czele, wciąż będące odległym snem dla wielu współczesnych piosenkarzy.

Na swoich studyjnych krążkach Andrea Bocelli często eksploruje tematy rodziny i wiary, jednak wydając przed dekadą „Cinema”, włoski śpiewak chciał spełnić życzenie z którym nosił się od samego początku i nigdy nie robił tajemnicy z marzenia o ucieleśnieniu wizji nagrania kompilacji z filmowymi ścieżkami dźwiękowymi, które jak wierzy stanowią artystyczny skarb. Jak sam wspomina jest to dziedzina, która zawsze go fascynowała: „Muzyka pisana do filmów jest bardzo swobodna i potencjalnie bardzo kreatywna. Rozległa łąka, po której kompozytor może wędrować tak, jak mu się podoba, jakąkolwiek ma inspiracje, gdzie może eksperymentować bez podporządkowywania się normom klasycznych utworów (opartych na sekwencji wymagającej dwóch zwrotek, jednego krótkiego, instrumentalnego fragmentu, jednej zwrotki, jednego krótkiego, instrumentalnego fragmentu), albo do tematu, który musi być konwencjonalny, nawiązujący do miłości. Jeżeli filmy z “fabryki marzeń” to tylko muzyka, która je wspiera, oplata te marzenia oraz zwiększa całą magię i emocjonalną energię. Moim zaproszeniem dla tych nieśmiertelnych klasyków jest to, aby połączyły się z doświadczeniami, z najcenniejszymi wspomnieniami, z emocjami każdego słuchacza, aby stały się unikalną ścieżką dźwiękową ich życia”. Zgodnie ze statusem międzynarodowego artysty, Andrea nagrał szlagiery z niezapomnianych dzieł kinematografii w pięciu różnych językach: włoskim, francuskim, hiszpańskim, angielskim i sycylijskim, a do współpracy zaprosił gwiazdy światowego formatu. „Cinema” to nie tylko nowy od dwóch lat materiał artysty proponujący słuchaczom zróżnicowany repertuar, mimo ich oczywistego wspólnego kinowego mianownika, ale i okazja do ponownego spotkania muzycznych legend w tym David’a Foster’a, Humberto Gatica oraz Tony’ego Renis’a, którzy wspólnie pracowali przy nad wyraz ciepło przyjętym przez fanów krążku „Amore” z 2006 roku.


Głęboki głos Bocellego wraz z fantastycznymi, nowymi aranżacjami słynnych tematów filmowych tworzy wyjątkowy dźwiękowy krajobraz podkreślający wrażliwą stronę niewidomego śpiewaka, ukazując jego unikalną perspektywę na muzyczne klasyki od legendarnych kompozytorów, takich jak Leonard Bernstein, czy Ennio Morricone, których selekcja miała sentymentalne znaczenie dla wokalisty. Jak sam wyznaje: „Wybór utworów to była droga przez mękę – braliśmy pod uwagę setki ścieżek dźwiękowych, nie oglądając się na ograniczenia czasu i miejsca, aż wreszcie wytypowaliśmy te utwory, które robiły na mnie największe wrażenie, niemniej niektóre musiałem odrzucić z prawdziwym bólem serca. Wszystkie motywy obecne na płycie mają dla mnie duże sentymentalne znaczenie, wybrałem te, które kocham najbardziej, które wpłynęły na moje życie, przy których się wzruszałem, bawiłem, zakochiwałem… Jeżeli chodzi o ulubione filmy, jeszcze w młodości przepadałem za komediami muzycznymi z Frankiem Sinatrą. Pod względem trudności w interpretacji, każdy motyw jest wyzwaniem innego rodzaju, ale niektóre z nich szczególnie dobrze pasują do mojego głosu”. Jednym z nich według artysty jest otwierający album „Maria” z musicalu „West Side Story” reprezentujący filmowe dzieła stworzone w oparciu o ich teatralny pierwowzór – jego najnowszą ekranową wersję mogliśmy usłyszeć zaledwie kilka lat temu w interpretacji Ansela Elgorta w widowiskowym remake’u Stevena Spielberga, jednak głos młodego aktora został wówczas przyćmiony przez resztę obsady. Bocelli w swoim wykonaniu nadaje ponadczasowej kompozycji nie tylko głębi, ale i rozmachu – podobnie ma się sprawa z piosenką oszpeconego geniusza „The Music of the Night” z filmu Joela Schumachera „Upiór w operze”, którą Andrea w przeszłości wykonał na żywo latem 2007 roku podczas pośmiertnego koncertu dla księżnej Diany: dwie dekady temu Gerard Butler w roli mistrza muzyki skrywającego swoją twarz za maską nadał tytułowej postaci dużo więcej wrażliwości i delikatności, włoski śpiewak celuje jednak w oryginalną teatralną kreację Michaela Crawforda stawiając na wykonanie przepełnione emocjami targającymi bohatera, a nieco spokojniejszy odcień wokalu zachowuje dla „Ol’ Man River” z musicalu „Show Boat” powstałym na podstawie scenicznego przedstawienia o już niemal stuletniej tradycji.

Czwarty filmowy utwór zainspirowany teatralną produkcją to „No Llores Por Mi Argentina”, czyli hiszpańskojęzyczna wersja popisowego hitu znanego z ekranizacji „Evity” z 1996 roku z Madonną w roli głównej, zaśpiewana w pierwszym na płycie duecie z Nicole Scherzinger, która dołączyła do słynnego Włocha na koncercie reklamującym album w Dolby Theatre, gdzie od 2002 roku każdej wiosny odbywa się ceremonia rozdania Oscarów – chyba trudno o bardziej adekwatne miejsce do promocji krążka z filmowymi przebojami, które przeszły do historii kina. Najgorętszym nazwiskiem na płycie jest to należące do Ariany Grande, która wspólnie z Bocellim wykonuje piosenkę „E Piu Ti Penso” z włoskiego dramatu gangsterskiego „Pewnego razu w Ameryce” – w 2015 roku amerykańska gwiazda muzyki pop była u początku swojej kariery z zaledwie dwoma studyjnymi albumami na koncie, jednak już zdążyła nawiązać romans ze światem X muzy nagrywając wspólnie z francuskim piosenkarzem ukrywającym się pod pseudonimem MIKA cover „Popular Song”, czyli współczesną wersję piosenki Glindy z musicalu „Wicked”. Czy młodziutka Grande mogła wówczas przypuszczać, że dekadę później jej samej przyjdzie wcielić się w blond czarownicę w filmowej ekranizacji i zdobyć szereg wyróżnień z nominacjami do Złotych Globów i Oscarów na czele? Jej najnowsze, siódme studyjne wydawnictwo to także hołd dla świata filmu powstały z inspiracji komediodramatem „Zakochany bez pamięci” – zafascynowana produkcją w reżyserii Michela Gondry’go postanowiła nawet oprzeć fabułę jednego z teledysków „We Can’t Be Friends (Wait For Your Love)” na podstawie filmowego scenariusza, dając tym samym fanom jej talentu najnowszą próbkę jej aktorskiego talentu. Być może jednak najciekawszym duetem jest „Cheek To Cheek” napisany w oryginalnie dla Freda Astaire’a do musicalu „Top Hat” z 1935 roku, a na krążku Bocellego wykonany wspólnie z aktorką Veronicą Berti – prywatnie żoną i menedżerką tenora, co czyni taneczny utwór najbardziej romantycznym kawałkiem na albumie zaraz obok epickiego „L’amore E Una Cosa Maravigliosa” z romansu „Love Is A Many Splendored Thing” z 1955 roku osadzonego w czasach koreańskiej wojny i opartego na biograficznej powieści Hana Suyina.


Jazzowy utwór rozpowszechniony przez Ellę Fitzgerald i Louisa Armstronga to nie jedyna piosenka pochodząca z hollywoodzkich musicali należących do złotej ery kina – z tej epoki pochodzi także nominowana do Oscara zapadająca w pamięć „Be My Love” z filmu muzycznego MGM pt. „The Toast of New Orleans” z 1950 roku, jednak na „Cinema” Andrea nie zapomina również o rodzimej kinematografii i twórcach muzyki ze słonecznej Italii podkreślając bezsprzeczny wkład Włochów w historię światowego kina. Jak sam mówi: „Myślę, że włoska wyobraźnia i kreatywność znalazły pełny wyraz w sztuce filmowej i tym samym nie da się przecenić wartości tego wkładu. Zresztą z dużą satysfakcją zauważam, jak wiele włoskich elementów jest obecnych na płycie: od rdzennie włoskich kompozytorów, jak Nino Rota, Ennio Morricone czy Nicola Piovani, aż po Włochów z pochodzenia, jak Francis Lai czy Henry Mancini. Język włoski ma swoją specyficzną melodię, która dobrze się sprawdza również w przekładzie z wersji oryginalnych”. I chociaż „Moon River” Bocelli wykonuje w całości po angielsku, to management wokalisty zadbał o to, by teledysk towarzyszący piosence przewodniej ze „Śniadania u Tiffany’ego” miał odpowiednio włoski charakter – klip nakręcono na terenie słynnego studia filmowego Cinecitta z udziałem aktorki Cateriny Murino (którą fani przygód Jamesa Bonda mogą pamiętać z „Casino Royale”, pierwszego filmu z Danielem Craigiem w roli agenta 007), a za plan zdjęciowy posłużyła scenografia imitująca Wieczne Miasto z czasów jego chwały. Włoskich akcentów jest jednak znacznie więcej: od dramatu obyczajowego „Listonosz” o nieoczekiwanej przyjaźni chilijskiego poety z lokalnym poczmistrzem nawiązującego do fabuły sztuki komediowej Edmonda Rostanda pt. „Cyrano de Bergerac” w „Mi Mancherai”, przez sycylijską balladę „Brucia La Terra” z „Ojca Chrzestnego, po niezwykłą opowieść o Holokauście w „Życie jest piękne” Roberta Benigniego z „Sorridi Amore Vai” opartym na instrumentalnym temacie przewodnim – ten ostatni to także jeden z najbardziej pozytywnych utworów na albumie, oddający poczucie humoru i osobowość głównego bohatera Guido Orefice, który zawsze starał się patrzeć na jasną stronę życia mimo traumatycznych przeżyć.

Nie da się ukryć, że za pośrednictwem „Cinema” Andrea Bocelli chciał także zachęcić kolejne pokolenia słuchaczy do eksplorowania historii kina – wielu młodych ludzi zapewne nie słyszało wcześniej o „Top Hat”, czy „Doktorze Żywago” i to właśnie z tego drugiego filmu włoski tenor prezentuje „La Chanson de Lara”, czyli francuskojęzyczną wersję głównego motywu kochanków z filmu Davida Leana z 1965 roku. Andrea Bocelli przyznał, że zdarzało mu się poznać i pokochać jakiś motyw muzyczny mnie wiedząc nawet, że w ogóle pochodzi z filmu, nadrabiając braki dopiero z upływem lat – już jako dziecko przejął fascynacje swoich rodziców, na przykład ich uwielbienie dla pary Fred Astaire i Ginger Rogers. Będąc nastolatkiem zakochał się w filmach Liny Wertmüller z Mariangelą Melato i doskonale pamięta moment, w którym wraz z przejściem z dzieciństwa do okresu dojrzewania radykalnie zmieniły się jego upodobania – wcześniej przepadał za filmami wojennymi, bo dzięki nim wcielałem w rolę bohaterów zwyciężających w starciu ze złem, jednak z wiekiem zaczął doceniać filmy o miłości. To zapewne dlatego włoski śpiewak umieścił na trackliście „Historia De Amor” z klasycznego romansu „Love Story” z 1970 roku, będącym ekranowym debiutem Tommy’ego Lee Jonesa i jednocześnie największym sukcesem kasowym wytwórni Paramount w tamtym okresie. Zamykając tę wyjątkową składankę oddającą hołd dla światowej kinematografii, Andrea Bocelli postanowił uderzyć w jedne z najbardziej rozpoznawalnych dźwięków X muzy tworzących muzyczny krajobraz „Gladiatora” Ridleya Scotta proponując własną wersję hitu Lisy Gerrard w odpowiedniej wizualnej oprawie – teledysk do „Nelle Tue Mani” idealnie ukazujący filmowy charakter albumu Cinema” nakręcono na pustyni Mojave, a gościnnie wystąpił w nim nierozerwalnie związany ze światem kina John Travolta. Wybór dwukrotnie nominowanego do Oscara gwiazdora, który stał się nierozerwalną częścią kina i odcisnął swoje piętno na filmowych soundtrackach idealnie oddaje zamiar samego Bocellego według którego to właśnie w muzyce koncentruje się cała magia i napęd emocjonalny, a wyróżniając ją oddajemy szacunek wszystkim dziełom sztuki filmowej, którym na przestrzeni swojej ponad stuletniej historii wiernie towarzyszyła.


WYDANIE CD

Album „Cinema” został wydany przez Universal Music Polska w trzech wydaniach: podstawowej wersji z trzynastoma piosenkami w standardowym plastikowym pudełku typu „jewelcase”, jej lokalnym odpowiedniku „Polska cena” oraz edycji deluxe z trzema dodatkowymi utworami w sześciopanelowym digipaku – po otwarciu tego drugiego najpierw ujrzymy zacytowane przewodnie zdanie pochodzące od samego artysty na temat tworzenia muzyki filmowej, a po środku znajdziemy płytę umieszczoną na plastikowej tacce, natomiast booklet schowano w lewej kieszeni kartonika. Wydanie rozszerzone zawiera 28-stronicą książeczkę z pełną tracklistą, notkę od Andrei stanowiącą rozwinięcie głównej myśli, tekstami do wszystkich kompozycji, krótkimi informacjami na temat samego filmu z którego pochodzą i osobistymi wspomnieniami wykonawcy z nimi związanymi, które ozdobiono pięcioma zdjęciami z klimatycznej sesji zdjęciowej, w tym z aktorką Cateriną Murino. Na okładce Andrea Bocelli pozuje na charakterystycznym, składanym krześle reżyserskim, a za tło posłużyło ujęcie kanionu Red Rock w amerykańskim stanie Utah, gdzie w latach 30. i 40. ubiegłego wieku nakręcono wiele westernów – tę samą grafikę już bez udziału wokalisty odwzorowano we wnętrzu digipaka. Warto wspomnieć, że w 2016 roku wydawnictwo doczekało się reedycji z trzema kolejnymi utworami na CD („Se” z filmu „Kino Paradiso”, następną piosenką z „Love Story” pt. „Prima Di Un Addio”, a także wersją solo „No Llores Por Mi Argentina”) oraz płytą DVD z koncertem zarejestrowanym w Dolby Theatre promującym filmową kompilację. Fakt istnienia wydania fizycznego na pewno docenią miłośnicy muzyki filmowej i audiofile, gdyż płyta kompaktowa CD-Audio to standard bezstratnego cyfrowego zapisu dźwięku – dlatego też ten nośnik trwa w niezmienionej od czterdziestu lat formie do dziś, ciesząc uszy bardziej wymagających słuchaczy.

PODSUMOWANIE

Andrea Bocelli nigdy nie krył się ze swoją miłością do kina, która od dzieciństwa dostarczała mu wielu emocji – w wielu przypadkach początkujący śpiewak najpierw zapoznał się ze ścieżką dźwiękową, a dopiero później z filmem jako takim. W jego chłopięcej wyobraźni muzyka przeobrażała się w opowieść, w emocjonalny fresk, niejednokrotnie – jak przekonał się później – zupełnie odmienny od faktycznej fabuły. To niezaprzeczalny dowód na to, że muzyka filmowa jest w stanie funkcjonować niezależnie i być samodzielnym bytem, co ostatecznie przekonało Bocellego do zaproponowania słuchaczom własnej interpretacji muzycznej ukochanych piosenek, wykonywanych niegdyś z sukcesem przez największych mistrzów jak Frank Sinatra, czy Mario Lanza. To niebagatelne wyzwanie i spora odpowiedzialność, dlatego uznany włoski tenor podszedłem do tematu z maksymalną uwagą, ale przede wszystkim z pokorą, szukając klucza do jego własnej wersji uwzględniając istniejącą już poetykę – nie ma w końcu sensu poprawiać na siłę tego, co już zostało w przeszłości zrealizowane w najlepszy możliwy sposób. Odświeżone aranżacje najsłynniejszych motywów w historii kina znajdziemy na wydanym dekadę temu albumie „Cinema”, czyli kolekcji kultowych filmowych hitów, które zapisały się w kulturze i sercach kilku pokoleń – kochany na całym świecie nie tylko za swój aksamitny głos, ale również za niezaprzeczalny urok osobisty, Andrea Bocelli przypomina nam, że na spełnianie swoich snów nigdy nie jest za późno. Być może nieprzypadkowo na płycie znajdziemy utrzymaną w konwencji tanga kompozycję „Por Una Cabeza” z filmu „Zapach kobiety” z Alem Pacino w roli niewidomego pułkownika, który wraz z pomocą swojego opiekuna chce odbyć ostatnią podróż i użyć pełni życia realizując ostatnie marzenia – podobnie jak bohater obrazu Martina Bresta z 1992 roku Andrea Bocelli, który w zeszłym roku świętował 30-lecie swojej kariery udowadnia, że kino, tak jak życie można poznawać w każdym wieku i smakować wszystkimi zmysłami – niekoniecznie wzrokiem.

Recenzja powstała dzięki współpracy ze sklepem taniaksiazka

Wydanie zakupicie w sklepie taniaksiazka w edycji CD, PL oraz DELUXE.