Bez Barksa ani rusz [recenzja komiksu]
Arkadiusz Kajling | wczorajŹródło: Filmosfera
Gdy w listopadzie 2018 roku do sprzedaży trafiły pierwsze dwa tomy z kolekcji Carla Barksa, nikt jeszcze nie wiedział, jak rynek komiksów zareaguje na nową serię skierowaną wprost do kolekcjonerów lubujących się w twórczości legendarnego rysownika Disneya – na półkach księgarni w twardych oprawach dostępne były jedynie „Życie i czasy Sknerusa McKwacza” Dona Rosy i pierwszy tom z przygodami Myszki Miki „Kawa Zombo” wydany oryginalnie przez europejskich twórców i do końca nie było pewne, czy obejmujący trzydzieści tomów zbiór wszystkich prac słynnego artysty zostanie w pełni opublikowany. Dziś już to wiemy, gdyż po siedmiu długich latach pod koniec października do sprzedaży trafił w końcu finalny tom „Zejście smoka i inne historie z lat 1972-1994” zbierający ostatnie historyjki, które Barks napisał, ale nie narysował – w czerwcu 1966 roku Carl nie mógł się doczekać przejścia na emeryturę, ale redaktorów odpowiedzialnych za komiksy przerażała perspektywa utraty najpłodniejszego i najpopularniejszego twórcy; z kolei wierni czytelnicy mogli zatęsknić za wspaniałymi opowiadaniami. Wydawcy błagali go, by pisał dalej, więc Barks zgodził się na tworzenie szkicowanych scenariuszy, których większość zawierała pełne akcji fabuły o kaczogrodzkich Młodych Skautach, a rysowało je kilku różnych doświadczonych artystów. Jednym z nich był holenderski rysownik Daan Jippes, który zasłynął zdolnością imitowania stylów innych twórców, a jego pierwsze prace w kontynuowaniu charakterystycznej formy mistrza mogliśmy poznać już w poprzednim tomie z cyklu „Król Skneriusz Pierwszy i inne historie z lat 1967-1972” – teraz mamy okazję przyjrzeć się bliżej pracom dwóch innych światowych naśladowców kreski Barksa: Vicarowi i Williamowi Van Hornowi.

Przy omawianiu kolejnego rozdziału twórczości Carla Barksa warto poświęcić trochę czasu na przedstawienie krótkiej biografii kultowego autora rysunkowych opowieści rozgrywających się w Kaczogrodzie i twórcy takich słynnych postaci jak Sknerus McKwacz, czy Goguś Kwabotyn. Ten określany mianem „Andersena komiksów” amerykański scenarzysta, grafik i animator urodził się 27. marca 1901 roku w miasteczku Merrill w Oregonie w farmerskiej rodzinie i przeżył całe poprzednie stulecie odchodząc u progu nowego millenium w sierpniu 2000 roku. W związku z trudną sytuacją ekonomiczną rodziny Barks już od najmłodszych lat imał się różnych zawodów z różnym powodzeniem, a swoją pierwszą (choć nieudaną) próbę zaistnienia w świecie komiksu podjął już w 1918 roku jeszcze przed ukończeniem pełnoletniości, starając się o pracę rysownika w redakcji kilku gazet San Francisco. Przełom nastąpił dopiero dekadę później, gdy tworzonymi przez niego pracami zainteresowali się wydawcy gazetki „Judge” i kilku innych lokalnych wydawnictw, dzięki czemu Carl otrzymał swoje pierwsze wynagrodzenie za rysunkowe historie. W 1935 roku Barks odpowiedział na ogłoszenie wytwórni Disneya poszukującej artystów do pracy przy swoich powstających produkcjach początkowo pełniąc funkcję szeregowego animatora, by wkrótce awansować na stanowisko asystenta scenarzysty, na którym odpowiadał za wymyślanie pomniejszych gagów uatrakcyjniając fabuły stworzone przez głównych scenarzystów – pierwszym autorskim skryptem Barksa był scenariusz do animacji „Modern Inventions” z Kaczorem Donaldem, który zadebiutował w 1937 roku, na pół roku przed pełnometrażowym hitem studia „Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków”.


Pięć lat później Carl Barks opuścił szeregi wytwórni – powodem tej decyzji prócz drobnych nieporozumień z kolegami z pracy było również niezadowolenie rysownika z narzucanej mu przez kierownictwo propagandowej wymowy krótkometrażowych filmików z Donaldem, który stał się twarzą (a raczej dziobem) militarnej agitacji studia mającej związek z II wojną światową. W tym samym okresie artysta nawiązał także współpracę z wydawnictwem Western Publishing, które w owym czasie poszukiwało rysowników do tworzenia nowych historyjek z Kaczorem Donaldem – tak oto od czasu komiksu „The Victory Garden” z 1943 roku wykorzystującym postacie stworzone przez Ala Taliaferro rozpoczęła się mająca trwać blisko trzy dekady kolaboracja Barksa z wydawnictwem. Wkrótce jednak Carl zaczął sam rozbudowywać kacze uniwersum dodając nowych bohaterów, w tym jednego z najważniejszych mieszkańców Kaczogrodu – najbogatszego kaczora świata Sknerusa McKwacza, który zadebiutował na kartkach komiksu „Wielka niedźwiedzica” w 1947 roku. Na przestrzeni lat spod ołówka amerykańskiego rysownika wyszły takie postacie jak Bracia Be, czy Diodak, które dołączyły do stworzonych przez Taliaferro Siostrzeńców, Daisy, czy Babci Kaczki wzbogacając kaczogrodzką rzeczywistość. I chociaż w 1966 roku przeszedł na zasłużoną emeryturę, to nigdy całkowicie nie porzucił wykreowanego przez siebie świata m.in. pojawiając się fanowskich konwentach, tworząc liczne obrazy olejne przedstawiające wybrane sceny z jego komiksów, czy odbywając trasę promocyjną z przystankiem w Polsce. Carl Barks pozostawił po sobie 7500 stron komiksów, 190 okładek oraz 396 scenariuszy, które teraz polski czytelnik ma szansę po kolei prześledzić za sprawą wyjątkowego cyklu.

Seria „Kaczogród. Carl Barks” to trzydziestotomowa kolekcja komiksów najsłynniejszego twórcy disnejowskich komiksów z kaczkami Carla Barksa w tłumaczeniu Jacka Drewnowskiego, które zostały ułożone chronologiczne i wydane w postaci ok. 250-stronicowych woluminów na kredowym papierze i w twardej oprawie w kwartalnych odstępach czasowych. W każdym tomie znajdziemy solidną porcję kultowych historyjek z bohaterami Kaczogrodu w postaci komicznych jednoplanszówek i charakterystycznych dla twórczości amerykańskiego rysownika dziesięciostronicowych komiksów, ale nie zabraknie też dłuższych, bardziej rozbudowanych fabularnie historii, których większość nie została dotąd opublikowana w Polsce – dorośli dziś kaczkomaniacy mogą pamiętać zabawne „ten-pagery” z czasów swojego dzieciństwa, gdyż to one zwykle rozpoczynały każdy numer kultowego magazynu „Kaczor Donald”, czyli popularnego periodyku Disneya z lat 90. ubiegłego wieku. Kolekcjonerski format to także okazja do zaprezentowania materiałów dodatkowych w formie powiązanych artykułów, reprodukcji olejnych obrazów rysownika, oryginalnych okładek amerykańskich wydań zeszytowych, czy odręcznych ilustracji oraz mieszkańców kaczogrodzkiej metropolii – dodatkowo komiksy zostaną opublikowane w najnowszych kolorowaniach inspirowanymi wydaniami z ostatniego ćwierćwiecza znanymi z zachodniego rynku. Polska edycja jest kopią norweskiej kolekcji, na którą składają się wszystkie komiksy narysowane, lub napisane przez Carla Barksa i jest wydawana nieprzerwanie od 2018 roku – dwa ostatnie tomy będą się skupiać na opowieściach, których pomysłodawcą był Barks, jednak rozrysowanych przez innych twórców, m.in. przez Jippesa.


To właśnie prace tego holenderskiego rysownika dominowały w poprzednim tomie z kolekcji i podobna sprawa ma się z najnowszą publikacją, definitywnie zamykającą całą serię – idąc drogą wyznaczoną przez zbiór „Król Skneriusz Pierwszy” z lipca tego roku, także tym razem otrzymujemy solidną dawkę przygodowych komiksów z udziałem kaczogrodzkiego zastępu Młodych Skautów i licznych perypetii dotyczących m.in. ochrony środowiska. Na szczególną uwagę zasługują niewydane dotąd w naszym kraju trzy dosyć dłuższe opowiadania: „Wielkie wieloryby” (18 stron) o ochronie największych ssaków przed myśliwymi, „Nowe zoo to jest to” z lokalnym zwierzyńcem na polu golfowym (17 stron) i „Młodzi bohaterowie” o pewnej enigmatycznej zbiórce pieniędzy druhów na trzymany w tajemnicy projekt (16 stron). Nieco starsi czytelnicy zapewne będą kojarzyć tytułowe „Zejście smoka”, czyli szesnastostronicową historyjkę o zanieczyszczonym jeziorze opublikowaną z dwoma wersjami zakończenia, która ukazała się oryginalnie w gazetce „Kaczor Donald” w 2003 roku. Z tego magazynu pochodzą wszystkie reprinty w najnowszym tomie: z 1996 roku przedrukowano „Góra drży”, w której siostrzeńcy zostają zdegradowani do stopnia ciurów obozowych za ugotowanie kul armatnich zamiast naleśników i „Stare złoto” o poszukiwaniu sztabek złota na pustyni, a stosunkowo nowsze reprinty obejmują lata 2007-2010: „Nie ma dymu bez ognia” i „Różne inne dźwięki”, w których Kaczor Donald próbuje przeszkodzić siostrzeńcom w zdobyciu kolejnych odznak, m.in. utrudniając im pracę strażników leśnej flory, a w „Barce zwanej arką” i „Dzieci i ryby” to Druh naddrużynowy gra pierwsze skrzypce, szczególnie w tej ostatniej, gdy Hyzio, Dyzio i Zyzio wręczają swojemu opiekunowi pewien szczególnie głośno tykający zegarek ręczny.

Ostatni tom „Kaczogrodu” urozmaicają inni wielcy artyści, których propozycje znajdziemy na samym końcu, a dwie z nich są dziełem chilijskiego ilustratora Victora Jose Arriagady Riosa, znanego pod pseudonimem Vicar – w jego wykonaniu przeczytamy tenpagery: „Leć, lotnio moja” opowiadający o nietypowej rywalizacji pomiędzy Donaldem, a Gogusiem oraz reprint z gazetki Kaczor Donald z 2003 roku „Lepiej być młodym, zdrowym i bogatym”, w której to wujaszek Sknerus zaczyna przejmować się swoim zaawansowanym wiekiem, a chcąc poznać sposób na długowieczność udaje się wraz z siostrzeńcami do Doliny Stu-Lat, by wydobyć od tamtejszej ludności ich tajemnicę nieśmiertelności. Wolumin zamyka komiks z rysunkami amerykańskiego komiksiarza Williama Van Horna – jego dzieło „Tyle waży koń trojański” to najdłuższa historia obrazkowa w tomie (24 strony), która również ukazała się w legendarnym magazynie KD już piętnaście lat temu i napisana została przez Barksa z okazji 60. urodzin Kaczora Donalda z inspiracji Carla starożytnością: wiele lat temu Grecy podstępem zdobyli Troję używając wielkiego drewnianego konia, co podsuwa Braciom Be identyczny pomysł, by za pomocą podobnej sztuczki wysłać Sknerusa McKwacza na wyprawę po legendarnego konia trojańskiego, ukrywając się w jego środku. Standardowo w wydaniu znajdziemy także garść dodatków: na starcie 3-stronicowy artykuł „Ostatnie bryłki złota” z którego dowiemy się w jaki sposób scenariusze Carla Barksa stały się komiksami, 6 stron szkiców Kaya Wrighta do historii z 1972 roku „Wielkie wieloryby”, dwie oryginalne okładki oraz dwa obrazy („Strzeż się, kliencie” oraz „Płetwonogi nowicjusz”), a także jak zwykle na samym końcu publikacji 3-stronicowy przewodnik „Kto jest kim w Kaczogrodzie” – jak wskazuje podtytuł artykułu „Płeć piękna”, tym razem poznamy żeńskie mieszkanki kaczej metropolii.


WYDANIE KSIĄŻKOWE

Kolekcjonerska edycja zbiorcza z cyklu „Kaczogród. Carl Barks” ukazała się na naszym krajowym rynku komiksowym dzięki Egmont Polska w formacie zbliżonym do większości publikacji wydawnictwa z kaczego uniwersum w solidnej, twardej oprawie – po ustawieniu na półce gabarytowo będzie pasować nie tylko do innych tomów z tej samej serii, ale i publikacji Dona Rosy „Wujek Sknerus i Kaczor Donald”, a nawet pojedynczych edycji takich jak „Pamiętniki” Kari Korhonena, czy „Niezwykłe losy Sknerusa McKwacza”. Wolumin w formacie B5 o wymiarach 17 na 26 cm i grubości 2,5 cm posiada 248 stron wydrukowanych na cienkim, przyjemnym w dotyku kredowym papierze o mniejszej gramaturze kartek, niż te znane czytelnikom z zeszłorocznych wydań „Naszego wielkiego Donalda”, czy „Wujka Sknerusa i dziesięciocentówki nieskończoności”. Oryginalne designy okładek przygotowane przez polski oddział Egmontu, które zastąpiły norweskie pomysły na oprawę poszczególnych tomów posłużyły także za inspirację do lokalnych wydań kolekcji w Bułgarii, Serbii czy na Chorwacji – co ciekawe bałkańskie edycje nie tylko graficznie zostały oparte na naszych propozycjach znad Wisły, kopiując zarówno projekty i kolorystykę głównej grafiki, jak i logotyp, nagłówki oraz stopki, ale wszystko wskazuje na to, że chorwacki przekład komiksów Barksa został dodatkowo dokonany z… polskiego tłumaczenia Jacka Drewnowskiego!

OPIS WYDAWCY: Kiedy w 1966 roku Carl Barks przeszedł na emeryturę, przestał rysować komiksy (jedynym wyjątkiem była zamieszczona w poprzednim tomie kolekcji krótka historia „Na skrzydle”), ale paradoksalnie dopiero wtedy zyskał największą rozpoznawalność wśród czytelników – w czasie jego aktywności artystycznej nazwiska twórców nie były bowiem eksponowane. Nadal wymyślał jednak fabuły i przygotowywał scenariusze komiksów w formie roboczo naszkicowanych plansz, na podstawie których inni rysownicy tworzyli pełnowymiarowe komiksy. W albumie znalazło się kilka stron takiego scenariusza do historii „Wielkie wieloryby”. Tom zamykający kolekcję, w której zebrano disnejowską twórczość komiksową mistrza, obejmuje zatem wyłącznie opowieści obrazkowe wymyślone przez niego, ale narysowane przez innych. „Kaczogród” to kolekcja uwielbianych klasycznych komiksów, napisanych i narysowanych przez Carla Barksa. Komiksy są prezentowane w kolejności chronologicznej. To prawdziwy skarb dla fanów!

Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 29.10.25
Wymiary: 17 x 26 x 2,5 cm
Oprawa: twarda
Stron: 248


PODSUMOWANIE

Przeglądając wszystkie komiksy z trzydziestotomowej kolekcji „Kaczogród” śmiało można stwierdzić, że Carl Barks był tym człowiekiem, który zmienił oblicze historii rysunkowych Disneya – zmarły dokładnie ćwierć wieku temu legendarny artysta przeobraził parę postaci z animowanych filmów krótkometrażowych z Kaczorem Donaldem na czele w tętniący życiem fikcyjny świat zwany Kaczogrodem, wprowadzając jednocześnie do kaczej metropolii wielu jej prominentnych mieszkańców, jak miliarder Sknerus McKwacz i inspirując się własnymi doświadczeniami. Rysownik urodził się w małej miejscowości znanej z uprawy ziemniaków i jego prosta młodość znajduje odzwierciedlenie w wielu komiksach z kaczkami osadzonych w mieście i jego okolicach (Donald i jego siostrzeńcy często czerpią nieposkromioną radość ze zwykłych małomiasteczkowych rozrywek, takich jak wędkarstwo, pikniki i piesze wędrówki). Dzięki nadaniu zwierzęcym bohaterom ludzkich cech, przygody z pierzastymi protagonistami nabrały ponadczasowego wydźwięku z którymi mogli utożsamiać się mali odbiorcy na całym świecie – także Ci mieszkający w kraju nad Wisłą. Rok 1994 był w pewnym sensie czasem przełomowym – wtedy nie tylko Carl Barks stworzył ostatnie scenariusze w swojej karierze, ale i celebrował 60. urodziny Kaczora Donalda odwiedzając z tej okazji wiele europejskich państw, w tym po raz pierwszy Polskę. By uczcić tak wielkie wydarzenie, lokalny wydawca zdecydował się połączyć dwa ukazujące się wtedy disnejowskie pisemka w jedną gazetkę – od tego momentu każdy numer „Kaczora Donalda” rozpoczynał kultowy komiks Barksa, co podniosło jakość publikacji, a sam magazyn szybko awansował do miana „najzabawniejszego pisma dla dzieci” i zbudował swą późniejszą renomę właśnie dzięki twórczości Carla. Seria „Kaczogród” w kolekcjonerskim wydaniu potwierdza tylko niezaprzeczalny fakt, że dzieła słynnego amerykańskiego rzemieślnika podpisane jego ołówkiem wciąż mimo upływu tylu dekad dalej rezonują z czytelnikami w każdym wieku – kolekcja mogła zakończyć się już po paru tomach, jednak jej popularność pozwoliła polskim kaczkomaniakom poznać kompletne prace człowieka, który do dziś inspiruje kolejne pokolenia jego kontynuatorów, szczególnie w czasie, gdy stary, dobry slapstick zdaje się wracać do łask także na wielkim ekranie.

Recenzja powstała dzięki współpracy z wydawnictwem Egmont.

Recenzowany komiks zakupicie w sklepie wydawnictwa TUTAJ.


Zdj. Egmont / D23