Dziędziel usynowił Szyca
Arkadiusz Chorób | 2011-08-05Źródło: Informacja prasowa
Chociaż mają na kontach role w największych przebojach polskiego kina, na planie wspólnego filmu spotykają się dopiero po raz drugi. We wchodzącym na ekrany kin thrillerze „Kret” Marian Dziędziel i Borys Szyc zagrali ojca i syna zmagających się z mrocznymi sekretami własnej rodziny.
Pozyskanie do filmu aktorskiego duetu było głównym celem Rafaela Lewandowskiego, reżysera „Kreta”. Szczęśliwie dla twórcy obaj aktorzy bez wahania zgodzili się przyjąć role w jego projekcie. O ich decyzji miał zadecydować intrygujący scenariusz i wiarygodnie zarysowane sylwetki filmowych bohaterów.
Pierwszy klaps na planie „Kreta” poprzedził etap intensywnych przygotowań. Szyc i Dziędziel spędzili długie godziny na rozmowach, konfrontując własne pomysły i wizje bohaterów. Chcieli, aby filmowego ojca i syna połączyła gama podobnych odruchów i zachowań. Razem ćwiczyli nie tylko kwestie, ale także wspólny sposób chodzenia, mimikę i zupełnie drobne gesty. Zrobili wszystko, by uwiarygodnić pokrewieństwo swoich bohaterów. Nie do przecenienia okazał się fakt, że zagrali postacie w wieku zbliżonym do ich własnego.
Pozyskanie do filmu aktorskiego duetu było głównym celem Rafaela Lewandowskiego, reżysera „Kreta”. Szczęśliwie dla twórcy obaj aktorzy bez wahania zgodzili się przyjąć role w jego projekcie. O ich decyzji miał zadecydować intrygujący scenariusz i wiarygodnie zarysowane sylwetki filmowych bohaterów.
Pierwszy klaps na planie „Kreta” poprzedził etap intensywnych przygotowań. Szyc i Dziędziel spędzili długie godziny na rozmowach, konfrontując własne pomysły i wizje bohaterów. Chcieli, aby filmowego ojca i syna połączyła gama podobnych odruchów i zachowań. Razem ćwiczyli nie tylko kwestie, ale także wspólny sposób chodzenia, mimikę i zupełnie drobne gesty. Zrobili wszystko, by uwiarygodnić pokrewieństwo swoich bohaterów. Nie do przecenienia okazał się fakt, że zagrali postacie w wieku zbliżonym do ich własnego.
Dla Szyca, który prywatnie wychował się bez ojca, praca z Marianem Dziędzielem była wyjątkowym doświadczeniem. Między aktorami zrodziła się tak silna nić porozumienia, że nawet poza planem Szyc zwracał się do Dziędziela - „tato”. „Przez czas zdjęć Marian Dziędziel był moim prawdziwym ojcem. Ja go po prostu kocham” – stwierdził Borys Szyc.