Tom Cruise nie podołał ponoć roli nazisty. Publiczność "Walkirii" wyśmiała aktora.
Najnowszy film Briana Singera "Walkiria", z Tomem Cruisem w roli głównej, zbiera bardzo niepochlebne opinie.
Wydawać by się mogło, że poważny temat jaki porusza obraz - nieudanego zamachu na Adolfa Hitlera organizowanego przez grupę oficerów niemieckich - to duże wyzwanie, któremu jednak tak doświadczony reżyser jak Singer podoła. Niestety, wiele wskazuje na to, że porażkę "Walkirii" zgotował ten, który miał zapewnić jej grube miliony zysku - główny aktor Tom Cruise.
Premiera filmu była przekładana dwukrotnie. Powodem tego miał być fatalny niemiecki akcent głównego gwiazdora, który doprowadzał publiczność wstępnych wersji filmu do ukradkowego śmiechu. "Walkiria" miała zostać przemontowana i poprawiona. Wygląda na to, że jednak nie do końca to się udało.
Jak wynika z relacji widzów przedpremierowych pokazów skończonej wersji tego historycznego dramatu, Cruise w roli Clausa Von Stauffenberga jest nadal jak najbardziej śmieszny. I nie chodzi tu już o dziwaczny akcent w jego wykonaniu. Raczej o to, że Criuse jest po prostu śmieszny sam w sobie.
"Scena, w której postać Cruise'a, Claus Von Stauffenberg, zmuszony jest do niesławnego gestu hitlerowskiego pozdrowienia miała być niepokojąca, ale ja o mało się nie uśmiałem. (...) Nie możesz wyrzucić sobie z głowy tego, że właśnie widziałeś jak Tom Cruise mówi: Heil Hitler. To szokujące, a równocześnie śmieszne" - powiedział jeden z uczestników pokazu "Walkirii".
Premiera "Walkirii" zapowiadana jest teraz na 26 grudnia 2008 roku. Czy producenci znów ją przesuną? Jeśli tak, to nie będą mogli wziąć udział w wyścigu po Oscara. Jeżeli jednak wyciągną wnioski z chichotów na sali kinowej, być może będą woleli uniknąć kompromitacji.