Piątka Filmosfery - czarne komedie
Sylwia Nowak-Gorgoń | 2020-04-25Źródło: Filmosfera
Tym razem postanowiliśmy przedstawić Wam nasze ulubione komedie. Czarne komedie, które świetnie poprawią humor, a jednocześnie znakomicie oddają nasze nastroje w obecnym czasie.
1. „Sok z żuka” (1988), reż. Tim Burton
„Sok z żuka” to kwintesencja szalonej wyobraźni Tima Burtona. Jest to tak specyficzny film, że nawet wśród filmografii Burtona ciężko znaleźć podobną produkcję. Należy do gatunku czarnych komedii, ale nie tych w stylu brytyjskim, gdzie rzeczywistość filmowa stanowi zwykle odzwierciedlenie prawdziwych realiów. „Sok z żuka” obfituje w duchy, trupy i inne postacie nie z tego świata. To akurat u Burtona normalne – ale za to fabuła filmu jest tak niebywale oryginalna, że z pewnością nie każdy widz zniesie tak dużą dawkę dziwaczności w trakcie seansu. Niemniej „Sok z żuka” to również porządna dawka rozrywki – w końcu w filmie występuje dużo elementów komediowych. Niesamowitą kreację udało się stworzyć Michaelowi Keatonowi – słynny Batman pokazał swoje komediowe oblicze, a także wykazał się ogromnym dystansem do siebie. Nie oszukujmy się, nie każdego aktora stać na strojenie głupich min i zachowywanie się w sposób, delikatnie mówiąc, obrzydliwy. Drugim ogromnym atutem filmu jest muzyka: znakomite utwory „Jump in the Line” oraz „Day-O” Harry’ego Bellafonte idealnie wkomponowują się w humorystyczną i osobliwą atmosferę filmu. Katarzyna Piechuta
2. „Ze śmiercią jej do twarzy” (1992), reż. Robert Zemeckis
Dla fanów czarnych komedii „Ze śmiercią jej do twarzy” to absolutnie pozycja obowiązkowa. Ten film zawiera w sobie wszystko, czym powinna się charakteryzować dobra czarna komedia. Główna zaleta obrazu to niebanalny scenariusz z mnóstwem zabawnych dialogów i żartów sytuacyjnych. Fabuła jest naprawdę oryginalna – ciężko znaleźć inny film, który choćby w niewielkim stopniu przypominał „Ze śmiercią jej do twarzy”. Główna bohaterka Helen Sharp (Goldie Hawn) właśnie jest w przededniu ślubu z doktorem Ernestem Menvillem (Bruce Willis), gdy w czasie jednego z przyjęć spotyka swoją dawno nie widzianą przyjaciółkę Madeline Ashton (Meryl Streep). Ta z zazdrości odbija Helen narzeczonego i wkrótce poślubia doktora. Mija kilka lat, gdy w życiu Madeline i Ernesta pojawia się dawna bliska znajoma, odmłodzona, piękna i seksownie kusząca Helen. Ma ona jeden cel w swoim życiu, zemścić się na dawnej przyjaciółce, która nie może pojąć jak to się stało, że jej rywalka wygląda na 20 lat… W „Ze śmiercią jej do twarzy” pod powłoką czarnego humoru dostrzec możemy również satyrę na pogoń za wieczną młodością. Film zapewnia inteligentną rozrywkę, a świetna obsada aktorska dodatkowo umila nam seans. Zemeckis w swojej najlepszej formie. Katarzyna Piechuta
3. „Big Nothing” (2006), reż. Jean-Baptiste Andrea
„Big Nothing” jest historią Charliego (David Schwimmer), szukającego bezskutecznie wydawcy swojej pierwszej książki. Gdy traci nadzieję i zaczyna martwić się o przyszłość swojej rodziny (żony i prześlicznej córeczki), podejmuje pracę w centrum informacji telefonicznej. Traci ją jednak po kilku godzinach. Gus (Simon Pegg), którego Charlie poznał w centrali, czując się winny zwolnienia kolegi, proponuje mu udział w na pozór pewnym i bezpiecznym przestępstwie, które zapewni byt jego rodzinie. Po zastanowieniu Charlie wybiera… czerwonego M&M’sa i przystaje na propozycję kolegi. „Big Nothing” jest zgrabnie zrealizowaną, dobrze zagraną i przede wszystkim bardzo śmieszną komedią (taką, że w uszach dudni nam własny śmiech). Czarną komedią, swoim tematem nawiązującą do takich dzieł jak: „Płytki grób” - genialny debiut Danny’ego Boyle’a; „Fargo” jeden z najważniejszych filmów braci Coen czy „Prosty plan” w reżyserii Sama Raimiego. Reżyser Jean-Baptiste Andrea („Droga śmierci”) bezbłędnie odwołuje się do estetyki groteski, poetyki absurdu, łącząc ze sobą elementy (prze)komiczne i makabryczne. Po raz kolejny okazuje się, że nic tak nie śmieszy jak śmierć, nieudolna zbrodnia, zgraja fajtłapowatych przestępców, plan niemal „doskonały”, siekiera w głowie, uciekający trup czy ciało wrzucane do ścieków. „Big Nothing” to ciągłe zwroty akcji, zabójcze (w przenośni i dosłownie) tempo, ciekawi bohaterowie, humor sytuacyjny, lekkie i zabawne dialogi, które zapewniają półtorej godziny świetnej rozrywki. Film z lekkością i precyzją ręki chirurga odsłania mroczną stronę ludzkiej natury. W tym przepełnionym absurdem, ironią i złem w czystej postaci świecie, sprawiedliwość dosięgnie wszystkich. I w tym tkwi cała zabawa. Sylwia Nowak-Gorgoń
4. „Hot Fuzz – Ostre psy” (2007), reż. Edgar Wright
„Hot Fuzz” – Ostre psy” to druga cześć trylogii Cornetto w reżyserii Edgara Wrighta, na którą składają się jeszcze „Wysyp żywych trupów” (2004)) i „To już jest koniec” (2013). Moim skromnym zdaniem, historia wybitnego policjanta Nicholas Angela (Simon Pegg), który trafia do malowniczego miasteczka Sanford i odkrywa, że wcale nie jest w nim aż tak sielsko, to najlepsza część całej trylogii, idąc dalej najlepszy film roku 2007, jak i najlepsza komedia od kilku dekad. Zaczyna się jak rasowe policyjne kino spod ręki Guya Ritchiego, potem „Hot Fuzz” ewoluuje w stronę thrillera ala „Krzyk” Wesa Cravena, aby na końcu uraczyć nas prawdziwą Niesamowity czarny humor, czasami nawalanką. wręcz makabryczny. Groteska połączona z absurdem. Brytyjska śmietanka aktorów - Simon Pegg, Nick Frost, Jim Broadbent, Padyy Considine, Olivia Colman, Timothy Dalton – tworzy postacie, których nie da się nie kochać. Cudowna gra konwencjami, gatunkami i przyzwyczajeniami widza. Hot!!! Sylwia Nowak-Gorgoń
5. „Rewers” (2009), reż. Borys Lankosz
2. „Ze śmiercią jej do twarzy” (1992), reż. Robert Zemeckis
Dla fanów czarnych komedii „Ze śmiercią jej do twarzy” to absolutnie pozycja obowiązkowa. Ten film zawiera w sobie wszystko, czym powinna się charakteryzować dobra czarna komedia. Główna zaleta obrazu to niebanalny scenariusz z mnóstwem zabawnych dialogów i żartów sytuacyjnych. Fabuła jest naprawdę oryginalna – ciężko znaleźć inny film, który choćby w niewielkim stopniu przypominał „Ze śmiercią jej do twarzy”. Główna bohaterka Helen Sharp (Goldie Hawn) właśnie jest w przededniu ślubu z doktorem Ernestem Menvillem (Bruce Willis), gdy w czasie jednego z przyjęć spotyka swoją dawno nie widzianą przyjaciółkę Madeline Ashton (Meryl Streep). Ta z zazdrości odbija Helen narzeczonego i wkrótce poślubia doktora. Mija kilka lat, gdy w życiu Madeline i Ernesta pojawia się dawna bliska znajoma, odmłodzona, piękna i seksownie kusząca Helen. Ma ona jeden cel w swoim życiu, zemścić się na dawnej przyjaciółce, która nie może pojąć jak to się stało, że jej rywalka wygląda na 20 lat… W „Ze śmiercią jej do twarzy” pod powłoką czarnego humoru dostrzec możemy również satyrę na pogoń za wieczną młodością. Film zapewnia inteligentną rozrywkę, a świetna obsada aktorska dodatkowo umila nam seans. Zemeckis w swojej najlepszej formie. Katarzyna Piechuta
3. „Big Nothing” (2006), reż. Jean-Baptiste Andrea
„Big Nothing” jest historią Charliego (David Schwimmer), szukającego bezskutecznie wydawcy swojej pierwszej książki. Gdy traci nadzieję i zaczyna martwić się o przyszłość swojej rodziny (żony i prześlicznej córeczki), podejmuje pracę w centrum informacji telefonicznej. Traci ją jednak po kilku godzinach. Gus (Simon Pegg), którego Charlie poznał w centrali, czując się winny zwolnienia kolegi, proponuje mu udział w na pozór pewnym i bezpiecznym przestępstwie, które zapewni byt jego rodzinie. Po zastanowieniu Charlie wybiera… czerwonego M&M’sa i przystaje na propozycję kolegi. „Big Nothing” jest zgrabnie zrealizowaną, dobrze zagraną i przede wszystkim bardzo śmieszną komedią (taką, że w uszach dudni nam własny śmiech). Czarną komedią, swoim tematem nawiązującą do takich dzieł jak: „Płytki grób” - genialny debiut Danny’ego Boyle’a; „Fargo” jeden z najważniejszych filmów braci Coen czy „Prosty plan” w reżyserii Sama Raimiego. Reżyser Jean-Baptiste Andrea („Droga śmierci”) bezbłędnie odwołuje się do estetyki groteski, poetyki absurdu, łącząc ze sobą elementy (prze)komiczne i makabryczne. Po raz kolejny okazuje się, że nic tak nie śmieszy jak śmierć, nieudolna zbrodnia, zgraja fajtłapowatych przestępców, plan niemal „doskonały”, siekiera w głowie, uciekający trup czy ciało wrzucane do ścieków. „Big Nothing” to ciągłe zwroty akcji, zabójcze (w przenośni i dosłownie) tempo, ciekawi bohaterowie, humor sytuacyjny, lekkie i zabawne dialogi, które zapewniają półtorej godziny świetnej rozrywki. Film z lekkością i precyzją ręki chirurga odsłania mroczną stronę ludzkiej natury. W tym przepełnionym absurdem, ironią i złem w czystej postaci świecie, sprawiedliwość dosięgnie wszystkich. I w tym tkwi cała zabawa. Sylwia Nowak-Gorgoń
4. „Hot Fuzz – Ostre psy” (2007), reż. Edgar Wright
„Hot Fuzz” – Ostre psy” to druga cześć trylogii Cornetto w reżyserii Edgara Wrighta, na którą składają się jeszcze „Wysyp żywych trupów” (2004)) i „To już jest koniec” (2013). Moim skromnym zdaniem, historia wybitnego policjanta Nicholas Angela (Simon Pegg), który trafia do malowniczego miasteczka Sanford i odkrywa, że wcale nie jest w nim aż tak sielsko, to najlepsza część całej trylogii, idąc dalej najlepszy film roku 2007, jak i najlepsza komedia od kilku dekad. Zaczyna się jak rasowe policyjne kino spod ręki Guya Ritchiego, potem „Hot Fuzz” ewoluuje w stronę thrillera ala „Krzyk” Wesa Cravena, aby na końcu uraczyć nas prawdziwą Niesamowity czarny humor, czasami nawalanką. wręcz makabryczny. Groteska połączona z absurdem. Brytyjska śmietanka aktorów - Simon Pegg, Nick Frost, Jim Broadbent, Padyy Considine, Olivia Colman, Timothy Dalton – tworzy postacie, których nie da się nie kochać. Cudowna gra konwencjami, gatunkami i przyzwyczajeniami widza. Hot!!! Sylwia Nowak-Gorgoń
5. „Rewers” (2009), reż. Borys Lankosz
Jeśli chodzi o komedie, polskie kino od lat karmi nas produkcjami, które można by nazwać w różny sposób, ale niekoniecznie komediami, gdyż one w ogóle nie bawią widza – pozostawiają go z grymasem niezadowolenia na twarzy i poczuciem straconego czasu. Scenariusze są zwykle na żenująco niskim poziomie, a i z aktorstwem bywa różnie. Aż nagle pojawił się „Rewers” – czarna komedia (gatunek bardzo rzadki w polskim kinie), przepełniona inteligentnym humorem, która wywołuje na twarzy prawdziwy uśmiech. Do tego aktorstwo na najwyższym poziomie: Agata Buzek idealnie wpasowała się w postać szarej myszki, a Marcin Dorociński stworzył jedną z najciekawszych kreacji w swoim dorobku. Przede wszystkim jednak na aplauz zasługuje scenariusz. Ta historia jest tak niesamowicie oryginalna i zabawna, że aż dziw bierze, iż nie stoją za tym Brytyjczycy – specjaliści od czarnego humoru. Akcja filmu rozgrywa się w dwóch planach czasowych – we wczesnych latach pięćdziesiątych oraz współcześnie. Główną bohaterką jest Sabina (Agata Buzek), która właśnie przekroczyła trzydziestkę. W jej życiu wyraźnie brakuje mężczyzny. Matka (Krystyna Janda) próbuje za wszelką cenę znaleźć dla swojej córki odpowiedniego kandydata na męża. Pewnego dnia zjawia się uroczy, inteligentny i diabelsko przystojny Bronisław (Marcin Dorociński). Jego obecność rozpocznie serię zaskakujących zdarzeń… „Rewers” to niewątpliwie jedna z najbardziej intrygujących polskich produkcji ostatnich kilkunastu lat. Zdecydowanie warto obejrzeć. Katarzyna Piechuta