„Nie mogę zaprzeczyć, że mnie
lubicie! W tej chwili naprawdę mnie lubicie!”. Takimi słowami Sally Field rozpoczęła
swoje oscarowe podziękowania, chwile po tym jak ogłoszono, że to właśnie ona
zdobyła Oscara dla najlepszej aktorki w roku 1984 za role w „Miejsca w sercu”. Nie
da się ukryć, że Amerykańska Akademia Filmowa ma swoich ulubieńców, jak i swoje
ulubione filmy. Oto rekordziści.
Póki co trzem filmom udało się zdobyć najwyższą liczbę 11 oscarowych
statuetek. Nic też nie wskazuje, że rekord będzie pobity w najbliższych latach,
od triumfu „Władcy Pierścieni: Powrót króla” w 2003 roku żadnemu filmowi nie
udało się zdominować ceremonii. W tym
roku najwięcej nominacji (po 10) uzyskały dwa filmy „American Hustle” oraz
„Grawitacja”, jednakże żaden z nich nie ma potencjału aby stać się samodzielnym
zwycięzcą marcowej gali. Filmami, które zapisały się na kartach historii z największą
ilością Oscarów są „Ben-Hur” (1959) w reżyserii Williama Wylera, „Titanic”
(1997) Jamesa Camerona i wspomniany już wyżej „Władca Pierścieni: Powrót króla”. Z trzech wymienionych tytułów
tylko obraz Jacksona nie przegrał w ani jednej z nominowanych kategorii i
zgarnął całą stawkę. Twórcy „Ben-Hura” poczuli smak porażki tylko raz. W kategorii
najlepszy scenariusz adaptowany musieli uznać wyższość kameralnego, klasyka
angielskiego nurtu Angry Young Men „Miejsce na górze”. „Titanic” przy 14
nominacjach, nie triumfował w 3 kategoriach. Przy czym
14 nominacji daje mu pierwsze miejsce, ex aequo z filmem „Wszystko o
Ewie” (1950) w reżyserii Joseph L. Mankiewicza, w rankingu obrazów filmowych z
największą ilością nominacji.
Także tylko trzem filmom udało się trafić wielką piątkę, to znaczy
zwyciężyły w 5 najważniejszych kategoriach (film, reżyseria, scenariusz,
pierwszoplanowa rola męska i kobieca). Pierwszym z nich jest film Franka Capry
„Ich noce” (1934), historia rodzącego się uczucia aroganckiego żurnalisty (Clark
Gable) i córki milionera (Claudette Colbert). Dwa kolejne tytuły to klasyka współczesnego
kina. A mianowicie bolesne studium obłędu jednostki w świecie zdominowanym
przez system czyli „Lot nad kukułczym gniazdem” (1975) Miloša Formana z
wybitnymi rolami Jacka Nicholsona i Louise Fletcher oraz mroczne i fascynujące „Milczenie
owiec” (1991) Jonathana Demme’a.
Najczęściej docenianymi przez
Akademię aktorami są Walter Brennan („Prawo młodości”, „Kentucky”, „Człowiek z
Zachodu”), Jack Nicholson („Lot nad kukułczym gniazdem”, „Czułe słówka”, „Lepiej
być nie może), Daniel Day-Lewis („Moja lewa stopa”, „Aż poleje się krew”, „Lincoln”).
Każdemu z tych genialnych aktorów udało się zdobyć 3 statuetki Oscara. Choć
patrząc na formę Daniela Day-Lewisa można być pewnym, że aktor wyśrubuje ten
rekord. Jeśli oczywiście zainteresuje go jakikolwiek projekt filmowy, bowiem
gdy przyjrzeć się filmografii genialnego Brytyjczyka, mamy wrażenie, że skrupulatnie i
bardzo ostrożnie wybiera projekty filmowe, w których uczestniczy. Ale jednego
możemy być pewni zawsze stawia na jakość, nie ilość. Jeśli chodzi o aktorki
równych sobie nie miała Katharine Hepburn z 4 Oscarami na koncie za „Poranną
chwałę”, „Zgadnij, kto przyjdzie na obiad”, „Lwa w zimie” i „Nad złotym
stawem”. Jednak dorównać może jej zjawiskowa i wspaniała Meryl Streep, która 3
razy („Sprawa Kramerów”, „Wybór Zofii”, „Żelazna Dama”) została uhonorowana
przez Akademie najwyższym oznaczeniem, w tym miała aż (!) 17 nominacji. Nawet
wielki Jack Nicholson ma ich na swoim koncie „tylko” 12. Jednak Streep nie zwalnia tempa i z roku na
rok dostarcza nam coraz, to bardziej ciekawych i złożonych kreacji aktorskich.
W tym roku ma szansę na Oscara za pierwszoplanową rolę w filmie „Sierpień w
hrabstwie Osage”.
Prym wśród reżyserów wiedzie ikona
kina John Ford z 4 Oscarami („Potępieniec”, „Grona gniewu”, „Zielona dolina”, „Spokojny
człowiek”). Choć są mistrzowie kina, którzy zostali boleśnie pominięci prze
Akademię. Klasycy, gorszyciele, magicy kina. Wybitni, wyjątkowi. Alfred
Hitchcock, Pedro Almodóvar, David Lynch, Wim Wenders, Ingmar Bergman, Luis
Buñuel czy Stanley Kubrick. Tych siedem nazwisk ukazuje, że Oscar nie jest proroctwem,
kto zapisze się w historii kinematografii i w sercach widzów oraz, że nawet
członkowie Akademii mogą się mylić. Niestety zbyt często.
CDN…
*American
Beauty (1999), reż. Sam Mendes
American Beauty* - ulubieńcy Ameryki, czyli oscarowe rekordy
Sylwia Nowak | 2014-02-26Źródło: Filmosfera