Gdy kaseta wideo była walutą [recenzja książki]
Arkadiusz Kajling | wczorajŹródło: Filmosfera
Dokładnie czterdzieści jeden lat temu, w listopadzie 1984 roku, wydano pierwszą w naszym kraju legalną kasetę VHS, a już cztery lata później, 4. maja 1988 roku, Film Polski otworzył przy Krakowskim Przedmieściu numer 17 w Warszawie pierwszy w Polsce (i jednocześnie pierwszy w krajach bloku wschodniego) sklep z kasetami wideo kupionymi od dystrybutora Warner Home Video. Niebotyczne ceny – od 25 do 39 dolarów amerykańskich za sztukę – sprawiały, że czarna taśma w pudełku stawała się nieformalną walutą, wyznaczającą nowy zachodni standard, do którego wówczas każdy Polak chciał się dostosować. Można pokusić się nawet o takie stwierdzenie, że kasety VHS kreowały styl życia naszych rodaków u progu nowego millenium, który bezpowrotnie przeminął wraz z popularyzacją nowszych nośników, jak DVD, Blu-ray i 4K UHD, czy następnie serwisów VOD i portali streamingowych. Jednak dziś w tej zaawansowanej technologicznie erze, która zdaje się czerpać z poprzednich dekad pełnymi garściami, a nostalgia jest głównym paliwem napędowym obecnej popkultury, która uzależniła pokolenie millenialsów niczym narkotyk, kasety wideo i cała kultura VHS zaczyna nabierać zupełnie nowego znaczenia – o Netflixie naszego dzieciństwa w najnowszej książce „VHS – przewińmy to jeszcze raz” rozmawiają PigOut i Przemek Corso, którzy zabierają nas w melancholijną podróż do czasów, gdy materialne przedmioty posiadały analogową duszę.

Większość z nas mająca kilka dekad na karku pamięta swój pierwszy film, który widziała na kasecie VHS, bo szczególnie jeszcze w późnych latach 80. ubiegłego wieku i na początku kolejnej dekady kontakt z charakterystyczną czarną kasetą było to dość duże, a dla niektórych wręcz formacyjne doświadczenie, które wyznaczyło obszar późniejszych zainteresowań i czasem kierunek zawodowy. Dokładnie pamiętam mój pierwszy kontakt fizyczny z animacją Disneya na tym nośniku – dziewiczy dla mnie seans „Małej syrenki” odbył się na początku lat 90. ubiegłego wieku w weekendowe popołudnie w domu kuzynki, bajka miała nagranego na angielską ścieżkę lektora, który nie tylko nie czytał wszystkich kwestii dialogowych, ale i samo tłumaczenie na polski nie należało do najwierniejszych (było to jeszcze zanim wersja z oficjalnym dubbingiem od Studio Sonica trafiła do kin pod koniec dekady, bowiem w czasie polskiej premiery w czerwcu 1991 roku projekcja na wielkim ekranie zawierała lokalizację tylko w postaci napisów). Najprawdopodobniej był to zmarły przed trzydziestu laty Marek Gajewski – słynny polski prezenter i dziennikarz TVP, którego głos mogliśmy usłyszeć na wielu innych kasetach VHS wydanych przez dystrybutorów ITI Home Video (animacje „Akcja G.I. Joe” i „Skallor: Planeta robotów”), Imperial Entertainment („Czarodziej”), Teletower International („At Gunpoint”), czy nawet pirackich kopiach („Uwierz w ducha”).


Projekcja „Małej syrenki” w domowym zaciszu na telewizorze kineskopowym wywarła na mnie tak wielkie wrażenie, że postanowiłem poprosić o oryginalną kasetę VHS na swoje siódme urodziny z okładką, która w późniejszych latach stała się przedmiotem kontrowersji (wykorzystany na niej plakat przedstawiał wizerunek podwodnego zamku Atlantica, wśród którego licznych wieżyczek niektórzy dostrzegli kształt… męskiego przyrodzenia). Moja pierwsza kaseta wideo była czymś więcej, niż rysunkową bajką uwiecznioną na czarnej taśmie i zamkniętą w plastikowym pudełku – ten nośnik danych był symbolem nowoczesności i postępu, a jednocześnie oknem na niedostępną kulturę Zachodu: w końcu popularność tego typu standardu zapisu audiowizualnego zbiegła się w naszym kraju w czasie z przemianami społeczno-politycznymi i każda anegdotka o „świecie wideo” to również opowieść o okresie transformacji. Kultura VHS w Polsce zaczęła się od kaset i magnetowidów sprowadzanych z zagranicy, a w kraju można je było kupić wylącznie w sklepach Baltona, lub Pewex. Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, że jakość takiej prezentacji nie była najlepszej jakości – chociaż obraz często skakał i „śnieżył”, dźwięk zanikał lub zagłuszany był przez lektora, a lokalizację dialogów przygotowywali nierzadko amatorzy, to seanse filmowe organizowane w salkach, świetlicach, czy prywatnych mieszkaniach pozwoliły poznać filmy, które zatrzymała cenzura.

Warto przybliżyć kilka podstawowych informacji, związanych z narodzinami systemu VHS – w czasie debiutu już wówczas istniało parę systemów kaset wideo przeznaczonych zarówno do zastosowań profesjonalnych, jak i czysto amatorskich, między innymi U-matic, mający oficjalną premierę w 1971 roku oraz VCR wprowadzony zaledwie rok później. Cztery lata później japońskie przedsiębiorstwo JVC postanowiło wytyczyć nowy kierunek w rozwoju światowej elektroniki wprowadzając do sprzedaży pierwszy magnetowid, a w latach 80. ubiegłego wieku system VHS wygrał walkę o prymat na rynku z konkurencyjnymi formatami Betamex (opracowanym przez Sony) oraz Video 2000 (autorstwa Philips) – chociaż oba były bardziej zaawansowane technologicznie, to o zwycięstwie VHS zdecydowała m.in. niska cena i zakaz wydawania na swoim nośniku przez Sony filmów pornograficznych, które na kasetach VHS były ogólnie dostępne. Finalnie JVC zakończyło produkcję w październiku 2008 roku, a kasety zaczęły wypierać coraz to nowsze formaty. Ostatnią firmą wytwarzającą magnetowidy był Funai Electric, który zaprzestał tej działalności w 2016 roku – od tego czasu urządzenia i kasety dostępne są wyłącznie na rynku wtórnym: na internetowych aukcjach, w zbiorach muzeów, czy kolekcjach retropasjonatów, dla których przedmioty te wciąż mają w sobie ten niepowtarzalny urok czasów, kiedy rzeczywistość za oknem wyglądała zupełnie inaczej.


Książka autorstwa duetu PigOut i Przemysława Corso to efekt przyjaźni dwóch twórców z pozornie różnych światów, których łączą wspólne doświadczenia pokoleniowe – ten pierwszy to internetowy recenzent dobrze znany z bezczelnego humoru i sarkazmu, który od 2015 roku rozkłada na czynniki pierwsze zarówno książki, jak i kebaby, natomiast jego wspólnikiem jest  wszechstronny pisarz oraz autor nagradzanej serii „Opowieści z Białej Doliny” (Vivelo Book Award 2024), bestsellerowych biografii i głośnego thrillera „Serca twego chłód”. Ich wspólne dzieło „VHS – przewińmy to jeszcze raz” ma konwencję luźnej pogadanki, w trakcie której panowie wspominają dawne czasy i początki swojej fascynacji zarówno kinematografią, jak i nośnikami fizycznymi przywołując z pamięci zarówno legendarne tytuły fabularne z aktorami („Zabójcza broń”), kultowe animacje Walta Disneya („Król lew”, „Zakochany kundel”), jak i niszowe produkcje funkcjonujące wyłącznie na rynku wideo w undergroundowym obiegu („Atomowy glina”). Pozycja została podzielona na trzy dość obszerne rozdziały – pierwszym z nich jest „VHS i początki polskiej dystrybucji”, w którym twórcy rozpoczynają od swoich najwcześniejszych doświadczeń z czarną kasetą mających korzenie w ich dzieciństwie; dalej poznajemy historię powstania, rozwój i popularyzację VHS na świecie i w Polsce w słowach Grzegorza Fortuny i Krystiana Kujdy – współzałożycieli Octopus Film Festival oraz projektu VHS HELL, czyli cyklicznych pokazów filmów klasy B znalezionych na najniższych półkach osiedlowych wypożyczalni, będących swego czasu oknem na świat zachodniej popkultury.

To właśnie tym niezwykle popularnym kiedyś punktom poświęcona jest druga część książki „Wypożyczalnie kaset VHS” – PigOut i Przemek wspominają zarówno małe lokalne punkty, do których wyprawa była prawdziwą pielgrzymką, jak i sieć Beverly Hills Video, czyli jedną z najbardziej rozpoznawalnych w Polsce marek wypożyczalni wideo. Panom udaje się nawet namówić na rozmowę Marcina Gontarskiego, recenzenta filmów i seriali działającego w sieci pod pseudonimem Ponton Movie, który kiedyś sam był zatrudniony w tym kultowym miejscu i zdradzić ciekawostki z jakimi wiązała się praca za kontuarem. Największą część publikacji stanowi ostatni rozdział „Last Dance”, który stanowi próbę umiejscowienia tej retro pasji we współczesnej rzeczywistości – by jednak ciut rozszerzyć temat o całkiem nowe perspektywy, panowie przeprowadzają wywiady z ludźmi związanymi z obecną popkulturą na zasadzie „10 pytań do…”, wśród których znajdziemy m.in.: pisarza Wojciecha Chmielarza, podcasterkę Katarzynę Czajką-Kominiarczuk (znaną jako Zwierz Popkulturowy), dziennikarkę Karolinę Korwin-Piotrowską, tłumacza Bartosza Czartoryskiego, czy radiowca Piotra Kędzierskiego. Ostatnim z rozmówców jest Kuba Sobek, czyli syn właściciela nakielskiej wypożyczalni, do której PigOut uczęszczał jako nastolatek, który zdradza kilka faktów związanych z ojcowską działalnością. Niezwykle interesująco wypada także kilkanaście stron poświęconych naszym najciekawszym polskim tłumaczeniom zagranicznych tytułów, które nie zawsze oddawały sens oryginalnej nazwy z próbą rozgryzienia klucza ich rodzimej lokalizacji.


WYDANIE KSIĄŻKOWE

Książka „VHS – przewińmy to jeszcze raz” została wydana przed wydawnictwo Prószyński i S-ka i świetnie uzupełnia dwie inne pozycje w podobnym, ciut bardziej popularnonaukowym klimacie, które ukazały się na naszym rynku w ostatnim czasie: „Weź pan Rambo! Społeczna historia magnetowidów w Polsce” Mirosława Filiciaka i Patryka Wasiaka sprzed trzech lat i „Elektroniczny bandyta. Rynek wideo w Polsce okresu transformacji” Grzegorza Fortuny jeszcze z tego roku. Najnowsza publikacja dotycząca zagadnień nośników fizycznych została wydana w twardej oprawie o pomysłowym, charakterystycznym designie przypominającym kasetę VHS w nieco zniszczonej, papierowej obwolucie z czcionką na grzbiecie odwołującą się do ręcznego pisma. Wolumin o wymiarach 21,5 cm na 14 cm i grubości około 3,5 cm posiada 456 kartek, a na stronach oprócz tekstu znajdziemy masę zdjęć zarówno z archiwum autorów, jak i w obiektywie Tomasza Karwińskiego. Warto dodać, że książka dostępna jest także w limitowanej edycji specjalnej, zamkniętej w dodatkowej tekturowej nakładce.

OPIS WYDAWCY: W czasach, gdy streaming był jak science fiction, a rewind robiło się palcem, światem rządziły kasety VHS, wypożyczalnie były miejscami kultu, a filmy z Van Dammeem, Stalloneem i Schwarzeneggerem miały większy wpływ na dzieciaki niż lekcje WF-u. PigOut i Przemek Corso zabierają cię w nostalgiczną, przewijaną ręcznie podróż do czasów, kiedy kaseta była walutą, Van Damme bogiem, a blokada rodzicielska największym wyzwaniem technologicznym znanym ludzkości. To nie jest kolejna książka o filmach. To manual przetrwania lat 90. z masą anegdot i wspomnień, ze szczyptą ironii i wzruszeń. Przeczytacie tu o VHS-owych traumach, ekranowych bromansach i filozofii życiowej wprost z Zabójczej broni, RoboCopa czy Dnia świstaka. W zasadzie to w ogóle nie jest książka to teleport do czasów, gdy człowiek był gotów sprzedać młodszego brata za kasetę z Krwawym sportem. Jeśli pamiętasz zapach wypożyczalni, kopałeś w drzewa, żeby być jak Tong Po, miałeś plastikowy pistolet z napisem Police i opłakiwałeś śmierć Mufasy, musisz to przeczytać. A jeśli nie pamiętasz to tym bardziej powinieneś sięgnąć po tę pozycję żeby wiedzieć, dlaczego rodzice chowali przed tobą niektóre kasety. Wciąga jak przewijanie...

Wydawca: Prószyński i S-ka
Data wydania: 14.10.25
Wymiary: 21,5 x 14 x 3,5 cm
Oprawa: twarda
Stron: 456


PODSUMOWANIE

Współczesna epoka streamingu zdążyła nas przyzwyczaić, że wszelkie multimedialne treści znajdują się na wyciągnięcie naszej ręki – wystarczy kilka kliknięć myszką, stuknięć palcem na ekranie tabletu, czy nawet uniwersalny pilot w smartfonie, by zalała nas cotygodniowa fala nowości bez opuszczania własnego domu, czy nawet fotela. W erze analogowej dostęp do popkultury, a szczególnie jej filmowej sfery wiązał się z całym rytuałem przypominającym polowanie na zwierzynę: znajdź (wypożyczalnię i film), upoluj (zapisz się i czekaj w kolejce) i w końcu ciesz się zdobyczą z pozostałymi (rodzinne seanse przed jedynym telewizorem w domu). W latach 90. ubiegłego wieku było więcej wypożyczalni kaset VHS, niż „Żabek” w dzisiejszej Polsce – były one nie tyle jednymi z najważniejszych miejsc w każdej dzielnicy, co prawdziwymi obiektami kultu, a ich właściciele istnymi królami okolicy. Dziś każda osoba po trzydziestce i czterdziestce interesująca się kinematografią, została ukształtowana przez VHS-y, gdy wszystkie przygody przeżywało się nie tylko na ekranie, ale i w swojej głowie. By oddać hołd całej kulturze związanej z czarnymi kasetami, a przy tym samemu procesowi oglądania filmów na nośnikach fizycznych, powstała książka z inicjatywy dwóch autorów, których łączy nie tylko przyjaźń, ale i wspólne doświadczenie pokoleniowe – Przemek Corso, laureat wielu nagród literackich i scenarzysta słuchowisk dla Storytel, oraz PigOut, którego blog śledzi kilkadziesiąt tysięcy czytelników, postanowili stworzyć coś więcej niż kolejną książkę o filmach: powstał przewodnik po epoce VHS – z anegdotami, ironią i wzruszeniem, który pokazuje, jak technologia kształtowała rzeczywistość i tożsamość całego pokolenia. Z przeżyciami obu panów niezwykle łatwo się utożsamić, szczególnie będąc millenialsem – mimo, iż każdy z nas miał trochę inne doświadczenia, wszyscy kroczyliśmy tą samą drogą: wzruszaliśmy się na „Titanicu” przekazywanym w pracy między znajomymi, niczym świętą relikwią, płakaliśmy z rodzeństwem na disnejowskim „Królu lwie” , a okładka „Hellraisera” była przyczyną wielu nocnych koszmarów. I choć dziś kasety VHS dostępne są jedynie w drugim obiegu, to powstaje coraz więcej krajowych wystaw, prezentujących te artefakty czasu minionego nie tylko z nostalgicznych pobudek, ale i dla obecnej generacji z zeszłoroczną w Łodzi na czele – chociażby po to, by zrozumieć, czemu kiedyś rodzice chowali przed swoimi dziećmi niektóre kasety. „VHS – przewińmy to jeszcze raz” to książka o tym, jak popkultura kształtuje pokolenia, a zmieniająca się technologia zostawia trwały ślad w pamięci zbiorowej – wszystko podane w przystępnej formie rozmowy, którą nie raz będziemy chcieli przewinąć.

Recenzja powstała dzięki współpracy z wydawnictwem Prószyński i S-ka.

Recenzowaną książkę zakupicie na stronie wydawnictwa TUTAJ.

VHS. Przewińmy to jeszcze raz

Zdj. Prószyński i S-ka / PigOut FB / Przemek Corso IG / Tomasz Karwiński IG