Tele-Hity Filmosfery
Katarzyna Piechuta | 2014-01-31Źródło: Filmosfera
Sobota (1.02), Polsat, 20:05
Faceci w czerni (1997)
Produkcja: USA
Reżyseria: Barry Sonennfeld
Obsada: Tommy Lee Jones, Will Smith, Linda Fiorentino
Opis: Film jest brawurową komedią fantastyczno-przygodową, której bohaterami są członkowie tajnej organizacji tropiącej przybyszy z kosmosu. Jak się bowiem okazuje, w Nowym Jorku - no bo gdzieżby indziej - mieszkają ich całe zastępy, co pozostaje tajemnicą dla wszystkich poza garstką wtajemniczonych. Dwaj agenci J i K ścigają terrorystów z kosmosu, którzy przybyli na Ziemię w niecnych zamiarach.
Rekomendacja Filmosfery: „Faceci w czerni” to film należący do rzadko eksploatowanego gatunku, jakim jest komedia sci-fi. Obraz Barry’ego Sonennfelda w zasadzie stał się już klasyką tego gatunku, a pod koniec lat 90-tych był prawdziwym hitem. Obecnie futurystyczna fabuła filmu oraz efekty specjalnie z pewnością nie robią już takiego wrażenia jak 16 lat temu, ale „Facetów w czerni” nadal dobrze się ogląda. Ciekawe są filmowe postacie głównych bohaterów: w przypadku Willa Smitha była to jedna z jego pierwszych ważnych ról, zaś Tommy Lee Jones po trosze sparodiował samego siebie. Razem udało im się stworzyć zgrany duet zupełnie odmiennych osobowości. Z filmu pochodzi znana piosenka „Men in Black” w wykonaniu Willa Smitha.
Niedziela (2.02), Ale Kino+, 14:10
Mała miss (2006)
Produkcja: USA
Reżyseria: Jonathan Dayton, Valerie Faris
Obsada: Abigail Breslin, Greg Kinnear, Paul Dano, Alan Arkin, Toni Collette, Steve Carell
Opis: Tragikomiczne perypetie rodziców, którzy zabierają swą kilkuletnią córkę na konkurs piękności dla dzieci. Ciągną oni za sobą na drugi koniec Ameryki uzależnionego od narkotyków dziadka; wujka-geja, który dopiero co wyszedł ze szpitala psychiatrycznego; i starszego syna, który złożył śluby milczenia.
Rekomendacja Filmosfery: Kto lubi filmy, których nie da się w prosty sposób zaszufladkować i przypisać do określonego gatunku filmowego, ten powinien obejrzeć „Małą miss”. Najwięcej obraz ten ma w sobie z komedii, jednak nie brakuje w nim również dramatycznych momentów, a przede wszystkim przesłania, jakie stoi za wszystkimi, czy to tymi radosnymi, czy tymi smutniejszymi, perypetiami bohaterów. W filmie nie brakuje też czarnego humoru, który zapewnia nam zwłaszcza fenomenalny Steve Carell. Ale i reszta obsady jest świetna: Greg Kinnear w roli nastawionego na sukces ojca, a także Alan Arkin ze swoim niefrasobliwym i hedonistycznym podejściem do życia. „Mała miss” to przy tym film dobrze zrealizowany – nie dłuży się i nieustannie zaciekawia, co też dalej przydarzy się bohaterom.
Niedziela (2.02), Kino Polska, 16:45
Sprawa się rypła (1984)
Produkcja: Polska
Reżyseria: Janusz Kidawa
Obsada: Franciszek Pieczka, Anna Miesiączek, Roch Sygitowicz, Wawrzyn Pytlarz
Opis: We wsi odbywa się transmitowana w telewizji uroczystość-setne urodziny babci Plackowej. Niedługo po tym babcia spoczywa na miejscowym cmentarzu. Rodzinę Placków odwiedza urzędniczka z gminy z prezentami dla jubilatki. Możliwość otrzymania zegarka i dwóch tysięcy złotych sprawia, że rodzina kłamie, że babcia wyszła właśnie do kościoła. Za pokwitowaniem prezenty zostają w domu. Kilka dni później syn Placka wpada do domu z okrzykiem „Sprawa się rypła”.
Rekomendacja Filmosfery (Mateusz Michałek): „Sprawa się rypła” Janusza Kidawy to próba przedstawienia polskiej wsi w krzywym zwierciadle. Najzabawniejszym elementem obrazu Kidawy jest ukazanie wiejskich motywacji, stosunków pomiędzy sąsiadami oraz przekomiczna kreacja Franciszka Pieczki. Jako współczesny mieszkaniec wsi mogę również zapewnić czytelników, że starsze pokolenia społeczności lokalnej niewiele różnią się od rodziny głównego bohatera a piętra hermetycznie zamknięte i przygotowane dla gości nadal istnieją w wielu polskich domach. „Sprawa się rypła” to przede wszystkim ponadczasowa rozrywka, w czasie której nie raz zaobserwujemy charakterystyczne polskie podejście do życia.
Środa (5.02), TVN, 21:35
Wejście smoka (1973)
Produkcja: Hongkong, USA
Reżyseria: Robert Clouse
Obsada: Bruce Lee, John Saxon, Kien Shih, Ahna Capri, Angela Mao
Opis: Co trzy lata na prywatnej wyspie Hana odbywają się turnieje wschodnich sztuk walki. Spotykają się tam najlepsi z najlepszych, śmietanka karate, kung-fu etc. Rządowa agencja zwalczania przestępczości nakłania do współpracy mistrza kung-fu, który udaje się na wyspę Hana. Jego celem jest rozbicie urzędującego na wyspie gangu, którego szefem jest sam Han.
Rekomendacja Filmosfery (Marta Suchocka): Pierwsze, co ciśnie mi się pod palce, jeśli chodzi o „Wejście smoka”, to podkreślenie, że film ten jest już klasykiem, ba – legendą! Obraz, który na całym świecie rozsławił Bruce’a Lee oparł się czasowi, opowiadana historia dalej wciąga, a pojedynki naprawdę ekscytują. Smaku produkcji dodaje fakt, że wszystkie walki odbywały się au naturel. Nie ma tu mowy o efektach specjalnych, liczą się więc prawdziwe umiejętności mistrzów-aktorów. I w odbiorze „Wejścia smoka” wcale nie przeszkadza fakt, że film miał swoją premierę ponad 40 lat temu, ani to, że dźwięki, tak charakterystyczne dla ówczesnego kina kung-fu, mogą trochę męczyć ucho. Wyrzeźbieni mężczyźni, którzy okładają się bez pamięci, piękne kobiety i egzotyczne krajobrazy. To wszystko znajdziemy w „Wejściu smoka”, zupełnie jak we współczesnym kinie akcji rodem z Fabryki Snów.
Czwartek (6.02), TVP 2, 22:25
Fałszerze (2007)
Produkcja: Austria, Niemcy
Reżyseria: Stefan Ruzowitzky
Obsada: Karl Markovics, August Diehl, Devid Striesow, Martin Brambach
Opis: Berlin, rok 1936. Salomon „Sally” Sorowitsch” (Karl Markovics) wśród oszustów nie ma sobie równych. Hazard, alkohol, kobiety – to jego największe żywioły. Wkrótce jednak szczęście przestaje mu sprzyjać. Trafia za kratki, a wraz z rozpoczęciem wojny – do obozu koncentracyjnego. Kiedy jednak wieści o jego umiejętnościach trafiają do wysokich rangą oficerów Wermachtu, Salomonowi przedstawiona zostaje propozycja dokonania największego w dziejach oszustwa – wydrukowania ogromnej sumy fałszywych pieniędzy zagranicznych walut. Do tajnej misji werbuje najlepszych profesjonalistów i tak rozpoczyna się największe wyzwanie jego życia, a zarazem największa przygoda…
Rekomendacja Filmosfery (Marta Suchocka): Salomon Sorowisch – genialny fałszerz, podrywacz i bawidamek, nie stroni od hazardu, picia i łatwych kobiet. Nie ma w nim nic kryształowego, nie jest żydowskim patriotą pełnym wzniosłych idei, które głosi i wciela w życie pomimo wszystko. Kiedy trafia do obozu, umie się ustawić, bo zrobi wszystko, żeby przetrwać. Nie można mu jednak zarzucić totalnego egoizmu – pomaga też innym i to bardziej szczerze niż z pobudek dotyczących wspólnego pochodzenia, ale ze zwykłej potrzeby serca, dobroci. Tym bardziej, że w moim odczuciu w obrazie Stefana Ruzowitzky'ego bardziej chodzi o upokorzenie, zniewolenie i wyniszczenie człowieka niż Żyda. Niemniej jednak trzeba postawić sprawę jasno – główny bohater „Fałszerzy” nie jest człowiekiem kryształowym, to w półświatku czuje się jak ryba w wodzie i właśnie dzięki temu udaje mu się przeżyć II wojnę światową. Zdecydowanie smaku obrazowi dodają dwie rzeczy: „Fałszerze” to zdobywca Oscara w 2008 roku w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego, a przedstawiana w nim historia opiera się na prawdziwych wydarzeniach. Osobiście gorąco polecam.