Tele-Hity Filmosfery (7.08.-13.08.2015)
Katarzyna Piechuta | 2015-08-09Źródło: Filmosfera
Niedziela (9.08), TVN, 20:00

Matrix (1999)

Produkcja: Australia, USA
Reżyseria: Andy Wachowski, Lana Wachowski
Obsada: Keanu Reeves, Laurence Fishburne, Carrie-Anne Moss, Hugo Weaving

Opis: Thomas Anderson pracuje jako programista w firmie komputerowej. Jednak prywatnie jest hakerem o ksywie Neo, który stara się zdobyć informacje o Morfeuszu – człowieku, którego wszyscy szukają. Morfeusz kontaktuje się z Neo i obiecuje mu pokazanie rzeczywistości, która bardzo różni się od tej, jaką zna Neo. Okazuje się, że niemal wszyscy ludzie na ziemi są podłączeni do gigantycznego komputera, który wykorzystuje ich jako źródło energii. Jedynie mała grupa ludzi znających prawdę buntuje się przeciwko systemowi i rozpoczyna wojnę. Neo znajduje się w centrum wydarzeń i wydaje się być Mesjaszem, na którego wszyscy czekali.

Rekomendacja Filmosfery (Marta Suchocka): Nie da się ukryć, że „Matrix” rodzeństwa Wachowskich stał się już filmem kultowym. Obraz urzeka niezwykle ciekawym scenariuszem, który na tamte czasy nie  tylko był nowatorskim ujęciem tematu przejęcia władzy przez sztuczną inteligencję, ale i skłaniał do zastanowienia. Mam wrażenie, że nikt nie pozostaje obojętnym wobec tematyki „Matrix”. Wachowscy też jako pierwsi fabułę ubrali w taką ilość efektów specjalnych. I nie dość, że wyzierają one zza każdego węgła, to jeszcze nigdy nie wyglądały właśnie tak jak w „Matrix”. Jednak co najważniejsze w obrazie Wachowskich stanowią one wyłącznie fantastyczne tło dla przedstawianej historii, co sprawia, że nie zostaje ona zepchnięta na dalszy plan. Wyważenie między efektownością a treścią sprawia, że „Matrix” jest naprawdę filmem wyjątkowym i na pewno ma twarde i stałe miejsce w światowej kinematografii. Kto jeszcze nie widział, koniecznie powinien zobaczyć, a reszta... cóż, pewnie z przyjemnością zagłębi się w Matrix.


Poniedziałek (10.08), ale kino+, 13:10

Kobiety z 6. piętra (2011)

Produkcja: Francja
Reżyseria: Phillippe Le Guay
Obsada: Fabrice Luchini, Sandrine Kiberlain, Natalia Verbeke, Carmen Maura

Opis: Jean-Louis (Fabrice Luchini) był statecznym mężczyzną i ojcem rodziny… dopóki nie poznał hiszpańskich pokojówek mieszkających na szóstym piętrze w jego kamienicy. Jedna z nich, niezwykle piękna Maria, wprowadza porządek w domu Jean-Louisa i jak się potem okazuje chaos w jego sercu. Zderzenie hiszpańskiego temperamentu z konserwatyzmem francuskiej klasy średniej tworzy prawdziwie wybuchową komediową mieszankę.

Rekomendacja Filmosfery: Francuskie filmy, a zwłaszcza komedie, mają w sobie często pewien trudny do opisania urok, który produkcjom z innych krajów rzadziej udaje się osiągnąć. Nie inaczej jest w przypadku „Kobiet z 6. piętra” – choć obraz zawiera również mało optymistyczne elementy fabuły, to jednak przez cały seans udziela się nam serdeczność i ciepło, którymi film Phillippe’a Le Guay’a jest przepełniony. Dobry pomysł na scenariusz zaowocował obrazem z ciekawą fabułą przedstawiającą realia życia we Francji hiszpańskich imigrantek – pokojówek.  Zatem film uczy i bawi, i o ile próby połączenia w filmie tych dwóch funkcji nie zawsze przynoszą oczekiwane rezultaty, o tyle Phillippe’owi Le Guay’owi udało się to wyśmienicie.


Środa (12.08), TVN 7, 20:00

Podaj dalej  (2000)

Produkcja: USA
Reżyseria:  Mimi Leder
Obsada: Kevin Spacey, Helen Hunt, Haley Joel Osment, Jay Mohr, James Caviezel

Opis: Pewien chłopiec jako zadanie domowe tworzy projekt, którego celem jest niesienie pomocy. Rozpoczyna od trzech osób, z których każda pomaga trzem innym osobom, te pomagają następnym trzem, aż w końcu każdy dla każdego robi coś dobrego. Wprowadzony w życie plan chłopca działa, ale nie tak jak tego oczekiwał. Jego świat zmienia się radykalnie.

Rekomendacja Filmosfery:
Największą zaletą „Podaj dalej” jest ciekawy scenariusz, który powstał na podstawie książki Catherine Ryan Hyde. To właśnie oryginalna fabuła jest tym, co sprawia, że o filmie pamięta się długo po jego obejrzeniu. Pomysł małego chłopca na to, jak zmienić świat na lepsze, przypomina widzowi, że czasem niewiele potrzeba, by komuś pomóc i odmienić jego życie. Film zdecydowanie skłania do refleksji, niesie pozytywne przesłanie, ale przy tym nie jest to obraz wesoły – potrafi wywrzeć mocne wrażenie nawet na widzach, którzy rzadko wzruszają się na filmach. Ponadto seans umila świetna gra aktorska – w swoich rolach dobrze sprawdzili się Kevin Spacey i Helen Hunt, a także 12-letni wówczas Haley Joel Osment.


Czwartek (13.08), CBS Europa, 19:10

Lemur zwany Rollo
(1997)

Produkcja: Wielka Brytania, USA
Reżyseria: Fred Schepisi, Robert Young
Obsada: John Cleese, Jamie Lee Curtis, Kevin Kline, Robert Lindsay, Michael Palin

Opis:
Rod McCain (Kevin Kline), australijski biznesmen, wchodzi w posiadanie podupadającego londyńskiego ogrodu zoologicznego. Oczekuje, że będzie on przynosił duże dochody, wyznacza więc na zarządcę byłego policjanta - tępego biurokratę Rolla Lee (John Cleese), który wcześniej kierował stacją telewizyjną w Hongkongu. Nowy administrator z doświadczenia wie, że największe zainteresowanie ludzi budzi przemoc i okrucieństwo.

Postanawia więc pokazywać zwiedzającym tylko najbardziej agresywne i niebezpieczne drapieżniki, zaś wszystkich sympatycznych i oswojonych zwierząt zamierza się pozbyć. Jego planom przeciwstawia się ambitna Willa Weston (Jamie Lee Curtis), która zajmuje się sprawami marketingu w należącym do McCaina holdingu medialnym. Stara się ona przekonać swojego pracodawcę, by powierzył jej dyrekcję ogrodu. Kobieta znajduje poparcie u niezbyt rozgarniętego syna szefa, Vince'a (Kevin Kline), który jest nią zauroczony. Wkrótce Willa razem z nim przybywa do londyńskiego zoo.

Rekomendacja Filmosfery: Kiedy w produkcję zaangażowani są „etatowi” aktorzy grupy Monty Python, możliwy efekt jest tylko jeden: eksplozja śmiechu. Choć „Lemur zwany Rollo” czy wcześniejsza „Rybka zwana Wandą” nie są już dziełami Terry’ego Gilliama, na czym ucierpiała niewątpliwie abstrakcyjność humoru, o tyle oba filmy pozostają świetnymi komediami. „Lemur zwany Rollo” obfituje w zabawne sceny i dialogi, a niewątpliwy talent komediowy odtwórców głównych ról sprawia, że w miarę upływu czasu mamy ochotę na więcej. Polecam film każdemu, zwłaszcza fanom brytyjskiego poczucia humoru.


Czwartek (13.08), ale kino+, 22:00

Bękarty wojny
(2009)

Produkcja: USA, Niemcy
Reżyseria:
Quentin Tarantino
Obsada: Brad Pitt, Christoph Waltz, Michael Fassbender, Eli Roth, Diane Kruger

Opis: Akcja filmu rozpoczyna się w okupowanej Francji, gdzie Shoshanna Dreyfus (Mélanie Laurent) jest świadkiem egzekucji wykonanej na jej rodzinie przez nazistowskiego pułkownika Hansa Landę (Christoph Waltz). Dziewczyna cudem unika śmierci i ucieka do Paryża, gdzie zmienia tożsamość i zostaje właścicielką kina. W innym miejscu w Europie porucznik Aldo Raine (Brad Pitt) organizuje grupę żydowskich żołnierzy, która angażuje się w walkę z wrogiem. Znani jako "The Basterds" żołnierze dołączają do niemieckiej aktorki, a jednocześnie tajnej agentki Bridget Von Hammersmark (Diane Kruger) w celu wypełnienia misji, której głównym punktem jest zabicie przywódcy III Rzeszy. Ich losy krzyżują się z losami Shoshanny, która przygotowała już plan zemsty na zabójcy swoich najbliższych…

Rekomendacja Filmosfery (Mateusz Michałek):
Jakiś czas temu czytałem wywiad z Tarantino, w którym twórca przedstawiał swoją wizję kina pozbawionego schematów czy ograniczeń poprzez poszczególne gatunki filmowe. Takie spojrzenie na kino możemy również zauważyć oglądając „Bękarty…”, w których reżyser potrafi zmienić klimat i stylistykę w okamgnieniu, a w filmie znajdziemy sceny mające znamię westernu, komedii, filmu wojennego czy produkcji dokumentalnej. Prawda historyczna stanowi dla Tarantino jedynie tło dla jego zakręconej filmowej wizji i bohaterów w niej przedstawionych. Tarantino słynie z tego, że potrafi wyciągnąć z aktorów wszystko co najlepsze, często pomagając tworzyć im niezapomniane kreacje. Tak jest również w „Bękartach…”. Brad Pitt, lekceważony przeze mnie przez lata, tym razem wznosi się na wyżyny umiejętności, prezentując swój niebywały talent komediowy jako Aldo Raine. Jego plastyczny wyraz twarzy, przerysowany akcent czy niezwykła osobowość sprawiają, że jego postać przykuwa uwagę widza. Nikt jednakże nie był w stanie dorównać Christophowi Waltzowi wcielającemu się w postać Hansa Landy. Aktor potrafi być w jednej chwili miły, szarmancki, sympatyczny, by w następnej przeistoczyć się w żenującego, przerażającego i do szpiku kości złego antybohatera. Warto zauważyć, że Waltz swój aktorski kunszt opiera na szerokiej gamie mimiki twarzy, gestykulacji czy akcentu. Quentin Tarantino pod koniec „Bękartów wojny”, ustami Aldo Raine'a, triumfalnie stwierdza: „Chyba wyszło mi arcydzieło”, i trudno się z nim nie zgodzić.