Tele-Hity Filmosfery
Katarzyna Piechuta | 2014-01-18Źródło: Filmosfera
Niedziela (19.01), Kino Polska, 20:30
Skazany na bluesa (2005)
Produkcja: Polska
Reżyseria: Jan Kidawa-Błoński
Obsada: Tomasz Kot, Jolanta Fraszyńska, Maciej Balcar, Adam Bauman, Anna Dymna
Opis: „Skazany na bluesa” opowiada o dzieciństwie Riedla w górniczym Chorzowie, o jego pierwszych fascynacjach, dziecięcej przyjaźni, a także o początku wielkiego konfliktu z ojcem, który odcisnął się piętnem na życiu obu mężczyzn. „Skazany na bluesa” opowiada o młodych z małego miasteczka, którzy potrafili żyć marzeniami, o młodzieńczej miłości, rozpadzie przyjaźni, jak i zaskakującym zwrocie w stosunkach Ryśka z ojcem, kiedy to dwaj mężczyźni - najbliżsi a zarazem najbardziej odlegli - zaczynają zbliżać się do siebie... Film pokazuje też dramatyczne próby zerwania z nałogiem, opowiada o konfliktach w zespole, rozpadzie więzi między Riedlem i jego żoną, o cierpieniu jego dzieci. A także o heroicznej próbie zmiany swego życia.
Rekomendacja Filmosfery (Marta Suchocka): Reżyserowi udało się bardzo spójnie połączyć prawdę biograficzną z fikcją filmowo-literacką, a tym samym stworzyć całkiem zgrabny obraz. Nie można więc traktować „Skazanego na bluesa” jako typowego filmu biograficznego. Biografia to jedynie materiał wyjściowy, zakropiony wyobraźnią twórców oraz suto okraszony fantastyczną muzyką Dżemu. Ścieżka dźwiękowa to niewątpliwy atut obrazu Kidawy-Błońskiego. Utwory są ładnie dobrane, pojawiają się w odpowiednich momentach, by przejmującym tekstem zobrazować fragmenty życia głównego bohatera, jego spojrzenie na otaczającą rzeczywistość, uwypuklić jego emocjonalność. Jest to nie lada gratka dla fanów zespołu. Warto też zwrócić uwagę na Tomasza Kota, który wcielił się w postać Riedla. Gra on przekonywająco, z pewną nonszalancją, i nie da się ukryć, że fizyczne podobieństwo do wokalisty Dżemu jest czasami uderzające. Świetną kreację stworzyła Jolanta Fraszyńska, która w roli Goli przeszła emocjonalną drogę od fascynacji do rozpaczy.
Poniedziałek (20.01), TVP 1, 23:10
Elegia (2008)
Produkcja: USA
Reżyseria: Isabel Coixet
Obsada: Ben Kingsley, Penélope Cruz, Peter Sarsgaard, Dennis Hopper, Patricia Clarkson
Opis: Ekranizacja znanej i kontrowersyjnej powieści Philipa Rotha „Konające Zwierzę”.
Historia namiętnego i tragicznego romansu siedemdziesięcioletniego wykładowcy i publicysty kulturalnego Davida Kepesh (Ben Kingsley) z młodą piękną studentką Consuelą Castillo (Penelope Cruz).
Rekomendacja Filmosfery (Marta Suchocka): „Elegia” pokazuje przede wszystkim, że miłość może przyjść w każdej chwili, nawet w najmniej oczekiwanym momencie, i może zawładnąć osobą, które nie tylko się tego nie spodziewa, ale wręcz tego nie chce. Pod wpływem rodzącego się uczucia główny bohater zaczyna powoli przechodzić przemianę, szczególnie jeśli chodzi o kontakty międzyludzkie i to nie tylko na linii kobieta – mężczyzna, ale i ojciec – syn. Dzięki związkowi z Consuelą, Kepesh zaczyna dostrzegać coś więcej niż czubek swojego nosa i swoją chęć posiadania. Zaczyna rozmawiać z synem i w taki czy inny, być może trochę nieudolny sposób, być mu ojcem. Co ważne, w pewnym momencie główny bohater zaczyna także dostrzegać swój wiek i godzi się z nim, choć opornie. Nie stara się już uciekać za wszelką cenę, ale stawia mu czoło. Przez „Elegię” przewijają się więc trzy bardzo ważne tematy: starość, miłość i inni ludzie. To wszystko zostało przedstawione w bardzo subtelny sposób, momentami lekko poetycki (szczególnie sceny erotyczne między protagonistami). Zaś odtwórcy głównych bohaterów jak najbardziej stanęli na wysokości zadania. Jedyne, co może lekko drażnić, to powolna narracja i brak wartkiej akcji, jednak ważki temat skłaniający do refleksji nad własnym życiem i wyborami oraz dobry sposób podania sprawiają, że w ogólnym rozrachunku „Elegia” to bardzo dobry film.
Wtorek (21.01), CBS Europa, 20:00
Beksa (1990)
Produkcja: USA
Reżyseria: John Waters
Obsada: Johnny Depp, Amy Locane, Susan Tyrrell, Polly Bergen, Iggy Pop
Opis: Jest rok 1952, w pewnym amerykańskim miasteczku rywalizują ze sobą dwa młodzieżowe gangi, Drapesi i Squersi. Przywódca Drapersów - Wade "Cry-Baby" Walker zakochuje się w dziewczynie, która związana jest jednym z Squersów. To prowadzi do bójki pomiędzy obydwoma gangami.
Rekomendacja Filmosfery: Komu podobało się „Grease”, ten powinien zobaczyć również „Beksę”. Choć oba filmy znacznie się różnią, to jednak klimat szalonych lat 50-tych i wszechobecny rock’n’roll łączą obie produkcje, czyniąc z nich obrazy niesamowicie pozytywne i energetyczne. Jednak „Beksa”, choć jest musicalem, równocześnie parodiuje nieco ten gatunek filmowy, dając efekt jedyny w swoim rodzaju. „Beksę” warto zobaczyć dla klimatu i muzyki, ale również dla Johnny’ego Deppa – młody wówczas Depp w roli przywódcy młodzieżowego gangu to coś, co po prostu trzeba zobaczyć.
Środa (22.01), TVN 7, 20:00
Grudniowi chłopcy (2007)
Produkcja: Australia, Wielka Brytania, USA
Reżyseria: Rod Hardy
Obsada: Daniel Radcliffe, Teresa Palmer, Christian Byers, Lee Cormie, James Fraser
Opis: „December Boys” to oparta na powieści Michaela Noonana o tym samym tytule historia, opowiadająca o grupie czterech sierot. Każdy z przyjaciół urodził się w tym samym miesiącu. Pewnego razu opuszczają swój sierociniec i wyjeżdżają na wakacje nad morze. Tam dowiadują się o parze mieszkańców wybrzeża, która mogłaby zaadoptować jednego z chłopców. Od tego czasu dzieci zaczynają ze sobą rywalizować o miejsce w rodzinie, co wystawia ich przyjaźń na wiele ciężkich prób. Maps (Daniel Radcliffe) musi wybrać pomiędzy dorastaniem a byciem starszym bratem dla trzech pozostałych chłopców.
Rekomendacja Filmosfery (Marta Suchocka): Co można zrobić dla miłości? Całkiem sporo, szczególnie jeśli jest się sierotą, a największym marzeniem jest normalny dom, kochająca rodzina i poczucie bezpieczeństwa. Nic więc dziwnego, że czwórka przyjaciół z sierocińca zaczyna rywalizować o zainteresowanie pary, która poważnie myśli o adopcji. Każdy z nich ma coś do zaoferowania, każdy marzy o spełnieniu i posiadaniu normalnego domu, minusem jest tylko fakt, że uda się wyłącznie jednemu. „Grudniowi chłopcy” to jednak nie prosty film o chłopięcej rywalizacji, na ekranie rozgrywają się też inne dramaty. Jest śmierć, godzenie się z nieuniknionym i dojrzewanie, ba, wręcz wchodzenie milowymi krokami w dorosłość. Świąteczne wakacje, które miały być wyłącznie przerywnikiem od życia w sierocińcu, niejaką odskocznią i ziarnem szczęścia oraz beztroski dla czwórki chłopców, nagle przybierają zupełnie inny obrót. Sceny dramatycznej walki o miłość bezdzietnego małżeństwa rozgrywane są w niezwykle cieszących oko plenerach – wybrzeża Australii i Afryki Południowej tworzą niezwykle sielankowy klimat. Warto też wspomnieć, że to jedna z pierwszych ról Daniela Radcliffe’a poza Harry Potterem. „Grudniowych chłopców” polecam, sama mam zamiar kolejny raz pobiegać z nimi po plaży.
Środa (22.01), TCM, 23:20
Gran Torino (2008)
Produkcja: USA
Reżyseria: Clint Eastwood
Obsada: Clint Eastwood, Cory Hardrict, John Carroll Lynch, Geraldine Hughes, Brian Haley
Opis: Walt Kowalski, weteran wojny w Korei i zapiekły rasista z krwi i kości o stalowej woli, żyjący w świecie, który nieustannie ulega zmianom, zostaje zmuszony przez sąsiadów-imigrantów, którzy wraz ze swoją rodziną wprowadzili się po sąsiedzku, do trudnej konfrontacji z własnymi zadawnionymi uprzedzeniami. A wszystko zacznie się od klasycznego samochodu Kowalskiego - Gran Torino z 1972 roku.
Rekomendacja Filmosfery: Filmem „Gran Torino” Clint Eastwood po raz kolejny udowodnił, jak świetnym jest reżyserem, a na podziw zasługuje tym bardziej, że obraz ten kręcił mając prawie 80 lat! Na sukces „Gran Torino”, oprócz świetnej reżyserii, wpłynął genialny scenariusz Nicka Shenka, który bez zbędnego moralizatorstwa i patosu porusza wątek trudny i kontrowersyjny, jakim jest rasizm. Scenarzysta w sposób niezwykle subtelny pokazuje przemianę głównego bohatera, racząc przy tym widza inteligentnym, chwilami czarnym humorem. Również aktorsko Eastwood spisał się na medal – zgorzkniałego weterana wojennego zagrał fantastycznie, stapiając się właściwie z postacią. Reszta aktorów niestety drastycznie odstaje poziomem od Clinta Eastwooda, ale fabuła filmu wciąga na tyle, że drewniana gra co poniektórych aktorów przestaje mieć znaczenie w trakcie seansu. „Gran Torino” to obraz mocny, chwilami brutalny, przedstawiający świat bez żadnych ubarwień i eufemizmów. Przez to przekaz filmu trafia silnie do widza, nawet tego o nieco stępionej wrażliwości. Zdecydowanie polecam!