Tele-Hity Filmosfery (6.05.-12.05.2016)
Katarzyna Piechuta | 2016-05-07Źródło: Filmosfera
Niedziela (8.05), TVP Kultura, 11:35
Skrzypek na dachu (1971)
Produkcja: USA
Reżyseria: Norman Jevison
Obsada: Topol, Norma Crane, Leonard Frey, Molly Picon, Rosalind Harris
Opis: Nagrodzona trzema Oscarami ekranizacja słynnego musicalu. Ubogi Tewje Mleczarz (Topol) mieszka wraz z żoną i trzema córkami w Anatewce, małej wiosce zagubionej gdzieś na rubieżach carskiej Rosji. Zdając sobie sprawę z nieuchronności nadchodzących przemian, Tewje wadzi się z Bogiem w takt sławnej piosenki "Gdybym był bogaczem"...
Rekomendacja Filmosfery: „Skrzypek na dachu”, jeden z najsłynniejszych musicali wszechczasów, opowiadający o losach żydowskiej rodziny mieszkającej w małej, rosyjskiej wiosce, to dzieło kompletne – z ciekawą fabułą, dobrą grą aktorską, wspaniałą muzyką, pięknymi zdjęciami oraz szeregiem innych zalet. Na pierwszy plan wysuwają się dwie mocne strony, dla których warto zobaczyć ten film. Po pierwsze – fabuła. Oglądając „Skrzypka na dachu” można znacząco pogłębić swoją wiedzę w zakresie żydowskiej religii i kultury. Na ekranie widać wiele obrzędów i innych elementów tradycji charakterystycznych dla wyznawców judaizmu. Uwypuklone zostały różnice pomiędzy poszczególnymi członkami rodziny, widzimy zachodzące zmiany międzypokoleniowe, dzięki czemu opowieść nie została spłaszczona – wprost przeciwnie, każdy członek rodziny mleczarza Tewjego został w niej uwzględniony. Po drugie – muzyka. Niezapomniane „If I Were a Rich Man” oraz „Sunrise, Sunset” to nie jedyne piękne utwory pojawiające się w filmie. Ścieżka dźwiękowa pomaga zobrazować życie nostalgicznej, niewielkiej mieściny oraz wypełnionych codziennymi troskami i radościami losów żydowskiej rodziny Tewjego. Ponadto „Skrzypek na dachu” to klasyka musicalu – z obrazem powinien zapoznać się każdy fan tego gatunku. Nie jest to jednak musical w stylu lat 40-tych i 50-tych, z wesołą muzyką i scenami tanecznymi – „Skrzypek na dachu” to dramat, w którym na pierwszym miejscu postawiona jest fabuła, muzyka zaś okazała się idealną formą opowiedzenia tej pięknej historii.
Niedziela (8.05), TV Puls, 22:40
Podziemny krąg (1999)
Produkcja: USA, Niemcy
Reżyseria: David Fincher
Obsada: Edward Norton, Brad Pitt, Helena Bonham Carter, Meat Loaf, Jared Leto
Opis: Jack (Norton) cierpi na chroniczną bezsenność i jest całkowicie znudzony swym dotychczasowym życiem. Do czasu, gdy spotyka charyzmatycznego Tylera Durdena (Pitt) - sprzedawcę mydła o dość pokrętnej filozofii życia... Uważa on bowiem, że samodoskonalenie jest dla słabeuszy, a to, co rzeczywiście sprawia, że warto żyć, to autodestrukcja. Kiedy mieszkanie Jacka zostaje kompletnie zniszczone w wyniku tajemniczego wybuchu, Tyler oferuje mu gościnę. Spotykają się w barze, piją na umór i wszczynają bójkę na gołe pięści, która nieoczekiwanie przynosi im ogromną satysfakcję. Wkrótce cotygodniowe walki stają się celem ich życia i przyciągają coraz to nowych zwolenników. Zainicjowany przez nich Podziemny krąg obejmuje swym brutalnym zasięgiem cały kraj i odnosi oszałamiający sukces. Jednak już niedługo Jacka spotka szokująca niespodzianka, za sprawą której zmieni się wszystko…
Rekomendacja Filmosfery (Mateusz Michałek): „Podziemny krąg” to zdecydowanie jeden z najciekawszych, najbardziej zaskakujących i najlepszych produkcji, jakie widziałem. Fincher buduje w swoim obrazie zepsuty „męski” świat, pełen niecnych czynów, nieograniczonego pożądania i potrzeby masochizmu. W wielowymiarowy sposób kreuje różne postawy wobec problemu wieku średniego (jak to było np. w „American Beauty”), brutalność i przemoc drzemiącą w niemal każdym z nas. Kolejne sceny zarówno przedstawiają ukryte drugie dno produkcji, jak i budują poczucie napięcia oraz charakterystyczny klimat filmu. Na uwagę zasługuje jednak przede wszystkim rewolta 180-stopniowa, całkowicie zmieniająca fabułę produkcji, poprzez zmianę postrzegania przez nas obrazu. „Podziemny krąg” to również genialne aktorstwo charyzmatycznego Brada Pitta oraz niezwykle utalentowanego i nieszablonowego Edwarda Nortona. Obraz Davida Finchera to obok „Pulp Fiction” najlepszy obraz lat 90-tych i prawdziwe arcydzieło kinematografii…
Wtorek (10.05), TVN 7, 20:00
Gran Torino (2008)
Produkcja: USA
Reżyseria: Clint Eastwood
Obsada: Clint Eastwood, Cory Hardrict, John Carroll Lynch, Geraldine Hughes, Brian Haley
Opis: Walt Kowalski, weteran wojny w Korei i zapiekły rasista z krwi i kości o stalowej woli, żyjący w świecie, który nieustannie ulega zmianom, zostaje zmuszony przez sąsiadów-imigrantów, którzy wraz ze swoją rodziną wprowadzili się po sąsiedzku, do trudnej konfrontacji z własnymi zadawnionymi uprzedzeniami. A wszystko zacznie się od klasycznego samochodu Kowalskiego - Gran Torino z 1972 roku.
Rekomendacja Filmosfery: Filmem „Gran Torino” Clint Eastwood po raz kolejny udowodnił, jak świetnym jest reżyserem, a na podziw zasługuje tym bardziej, że obraz ten kręcił mając prawie 80 lat! Na sukces „Gran Torino”, oprócz świetnej reżyserii, wpłynął genialny scenariusz Nicka Shenka, który bez zbędnego moralizatorstwa i patosu porusza wątek trudny i kontrowersyjny, jakim jest rasizm. Scenarzysta w sposób niezwykle subtelny pokazuje przemianę głównego bohatera, racząc przy tym widza inteligentnym, chwilami czarnym humorem. Również aktorsko Eastwood spisał się na medal – zgorzkniałego weterana wojennego zagrał fantastycznie, stapiając się właściwie z postacią. Reszta aktorów niestety drastycznie odstaje poziomem od Clinta Eastwooda, ale fabuła filmu wciąga na tyle, że drewniana gra co poniektórych aktorów przestaje mieć znaczenie w trakcie seansu. „Gran Torino” to obraz mocny, chwilami brutalny, przedstawiający świat bez żadnych ubarwień i eufemizmów. Przez to przekaz filmu trafia silnie do widza, nawet tego o nieco stępionej wrażliwości. Zdecydowanie polecam!
Środa (11.05), TV Puls, 20:00
Hellboy (2004)
Produkcja: USA
Reżyseria: Guillermo del Toro
Obsada: Ron Perlman, John Hurt, Selma Blair, Rupert Evans
Opis: Urodzony w płomieniach 60 lat temu podczas II Wojny Światowej Hellboy został zesłany na ziemię przez okrutnego szaleńca Grigori Rasputina z zamysłem czynienia zła. Hellboy miał być zwiastunem apokalipsy spełnionej, jednak został uratowany przez Aliantów, na których czele stał profesor Broom, założyciel tajnej organizacji B.B.P.O (Biuro Badań Paranormalnych i Obrony). Broom wziął Hellboy'a pod swoją opiekę i wychował jak własnego syna, rozwijając w nim paranormalne umiejętności. Z czasem, pomimo swojego mrocznego, szatańskiego pochodzenia, Hellboy staje się mistrzem czynienia dobra – zwalczając siły ciemności, które zagrażają światu.
Rekomendacja Filmosfery (Mateusz Michałek): W czasach niezwykłej popularności adaptacji komiksów należy zastanowić się nad ich wartościami artystycznymi. Osobiście wyróżniłbym 3 nurty ekranizacji: ultrarealizm („Mroczny rycerz”, „X-Men: Pierwsza klasa”), widowisko sci-fi („Avengers”, „Thor”) oraz współczesna baśń. Do ostatniej grupy należy zaliczyć przede wszystkim prawdziwie komiksowe arcydzieło Guillermo Del Toro - „Hellboy”: obraz wyróżniający się na tle tematycznie podobnych produkcji niezwykłym polotem, wyobraźnią i błyskotliwością twórcy, pełną gamą zjawiskowych oraz niezwykle plastycznych bohaterów, wizualnych i kolorowych impresji, a także zaskakująco ciekawych i urodziwych, mrocznych sekwencji. „Hellboy’owi” warto poświęcić uwagę również z powodu fantastycznego, czarnego poczucia humoru oraz nieco przerysowanego podejścia do głównego bohatera, który wbrew amerykańskim standardom, zdecydowanie nie stanowi wzoru do naśladowania dla młodych Amerykanów. Del Toro swoim obrazem zdecydowanie wyszedł poza ramy klasycznej ekranizacji komiksów, tworząc niedościgniony wzór dla kolejnych adaptatorów tego gatunku. „Hellboy” to zdecydowanie obowiązkowa pozycja dla każdego komiksomaniaka i nie tylko.
Czwartek (12.05), TVN, 22:30
Obecność (2013)
Produkcja: USA
Reżyseria: James Wan
Obsada: Vera Famiga, Joey King, Patrick Wilson, Mackenzie Foy, Ron Livingston
Opis: Opowieść o małżeństwie demonologów tropiących przestępców nie z tego świata, którzy będą się musieli zmierzyć z najtrudniejszą sprawą w swojej karierze.
Rekomendacja Filmosfery (Sylwia Nowak): Nazwisko Jamesa Wana głównie kojarzone jest przez fanów horrorów z kultowym już filmem „Piła”. Bez wątpienia reżyser swoim obrazem z 2004 roku zapisał się na kartach historii kinematografii i, co ważniejsze, pchnął gatunek horroru na nowe tory. W swoich kolejnych obrazach nawiązywał bardziej do klasyki gatunku niż do swojego kasowego hitu. „Dead Silence” i „Naznaczony” to ukłon w stronę klasyki, choć Wan bawi się w obydwóch przypadkach gatunkiem jako takim. „Obecność” łączy w pewien sposób dwa wymienione wyżej filmy. Znakomity, poboczny motyw lalki Annabelle i wiodący motyw nawiedzonego domu zostały tutaj wplecione w jedną fabułę. Wan zaczyna od klasycznego tematu z religijnymi nawiązaniami, który bazuje na prawdziwych wydarzeniach, ale nie poprzestaje na tym. Ujęcia kamery, środki przekazu, muzyka, nawet nawiązania filmowe („Egzorcysta”, „Duch”, „Horror Amityville” „Sinister”) nie próbują złamać schematu gatunkowego. I poprzez ową konsekwencję „Obecność” jest zajmująca i ciekawa. Choć wielu widzi w tym słabość filmu, to jest to tak naprawdę jego najmocniejsza strona. Zwyczajnie „Obecność” to kawał dobrego klasycznego horroru, bez tanich chwytów, zwrotów akcji czy wolt fabularnych. Bez puszczania oka do widza. Wszystko jest na poważnie, dlatego też budowane napięcie i strach są mocniej odczuwalne. Poza tym fabuła spleciona została historiami dwóch rodzin. W ten sposób strach jest zdublowany przez dwa ciekawie poprowadzone wątki, które łączą się ze sobą w nawiedzonym domu Perronów.