Tele-Hity Filmosfery (20.02-26.02.2015)
Katarzyna Piechuta | 2015-02-22Źródło: Filmosfera
Niedziela (22.02), TVP 1, 23:15
Niczego nie żałuję – Edith Piaf (2007)
Produkcja: Francja, Wielka Brytania, Czechy
Reżyseria: Olivier Dahan
Obsada: Marion Cotillard, Sylvie Testud, Pascal Greggory, Emmanuelle Seigner
Opis: „Całe jej życie to zemsta za upiorną młodość”, mawiał jej przyjaciel, dyrektor Olimpii, Bruno Coquatrix. Jej matka, pochodząca z Kabylii (Algieria), nie chce o niej słyszeć, a ojciec nie może się nią zajmować. Mała Edith Giovanni Gassion spędza pierwsze lata życia u babki, właścicielki podejrzanego hoteliku w Normandii, dopóki ojciec, wędrowny „człowiek-guma” nie zabierze jej w trasę, by zbierała pieniądze pod koniec jego występów. Niezwykły los tej maleńkiej kobiety, która stała się największą damą francuskiej piosenki
Rekomendacja Filmosfery (Marta Suchocka): Biografia najbardziej rozpoznawalnej francuskiej pieśniarki to nie bułka z masłem. Życie Edith Piaf to niezwykle ciekawa historia, wypełniona licznymi wzlotami i upadkami głównej bohaterki, która wcale nie sprawia wrażenia rzeczywistej – zdecydowanie bliżej jej do fikcji literackiej. To pierwsza rzecz przemawiająca za spędzeniem sobotniego wieczoru w towarzystwie Edith Piaf. Kolejna to na pewno kreacja aktorska Marion Cotillard, za którą otrzymała w pełni zasłużony grad nagród z Oscarem na czele. Cotillard jest charyzmatyczna, buchają w niej emocje niczym gorąca lawa tuż przed erupcją wulkanu. Aktorka gładko i z pasją przechodzi od rozpaczy po ekstazę, od bezgranicznej miłości po bezbrzeżne osamotnienie. Cała emocjonalna huśtawka rozgrywa się na oczach widza i działa na niego. A trzeci powód skłaniający do obejrzenia „Niczego nie żałuję – Edith Piaf” zdaje się być oczywisty – oryginalne nagrania Piaf, które nieustanie pojawiają się w tle obrazu.
Poniedziałek (23.02), Polsat, 20:10
2012 (2009)
Produkcja: USA, Kanada
Reżyseria: Roland Emmerich
Obsada: John Cusack, Amanda Peet, Thandie Newton, Danny Glover, Chiwetel Ejlofor
Opis: Film twórców „Dnia Niepodległości”. Obraz ten to wielkie widowisko ze wspaniałymi efektami specjalnymi, błyskotliwym montażem i akcją trzymającą w napięciu od pierwszych chwil . Przed wiekami Majowie pozostawili ludzkości kalendarz, który dokładnie wskazywał datę końca świata i mówił o zjawiskach, które miału mu towarzyszyć. Od tamtego czasu astrologowie odkryli starożytne teorie, numerolodzy wzory, które je potwierdzają, a geolodzy stwierdzili, że Ziemia od dawna jest skazana na taki scenariusz. Nawet rządowi naukowcy nie mogą zaprzeczyć faktom - w 2012 roku Ziemię czekają kataklizmy o niebywałej skali. Przepowiednia, której początek dali Majowie została dobrze udokumentowana, przedyskutowana, rozłożona na czynniki i sprawdzona. W 2012 roku nastąpią zjawiska, o których dobrze wiedzieliśmy - byliśmy przecież ostrzegani przed tysiącami lat.
Rekomendacja Filmosfery: Czasem, żeby dowiedzieć się czegoś o filmie, wystarczy poznać nazwisko jego reżysera. Roland Emmerich – i wszystko wiadomo. „2012” przed swoją premierą było filmem mocno rozreklamowanym, obiecującym rozrywkę na najwyższym poziomie. Okazało się, że obietnice te były lekko przesadzone, a scenariusz filmu nie należy do najlepszych – jednak nie zmienia to faktu, że obrazowi nie można odmówić cech typowych dla filmów katastroficznych: widowiskowości, rozmachu, akcji trzymającej w napięciu i dobrych efektów specjalnych. Jeżeli macie więc ochotę na wieczór pełen wrażeń i rozrywki, „2012” może się okazać dobrym wyborem.
Wtorek (24.02), TVN, 21:30
Szeregowiec Ryan (1998)
Produkcja: USA
Reżyseria: Steven Spielberg
Obsada: Tom Hanks, Tom Sizemore, Edward Burns, Vin Diesel, Matt Damon
Opis: II Wojna Światowa była przełomowym wydarzeniem XX wieku i decydującym momentem dla Ameryki i świata. Przesunęła granice państw. Na zawsze zmieniła tych, którzy ją przeżyli i ukształtowała pokolenia, które po niej nadeszły. Nazwana została "ostatnią wielką wojną".
Nic nie mogłoby przygotować żołnierzy na plaży Omaha do bitwy, którą właśnie mieli stoczyć. Przepełnieni nadzieją i determinacją, żaden z nich nie wiedział, czy uda mu się przeżyć. Patrząc na wybrzeże Normandii kapitan John Miller (Tom Hanks) wierzył, że walka, która ich czeka, jest największym wyzwaniem tej wojny. Nie wiedział, że to, co najtrudniejsze, jest jeszcze przed nimi. Gdy sprzymierzone wojska opanowały plażę Omaha, Miller otrzymał rozkaz poprowadzenia swojego oddziału za linię wroga w niebezpiecznej misji znalezienia i ocalenia jednego człowieka: szeregowca Jamesa Ryana (Matt Damon) - najmłodszego z czterech braci, jedynego, który przeżył. Pozostali trzej zginęli w walce.
W miarę jak oddział przedzierał się coraz głębiej na terytorium wroga, ludzie kapitana Millera zaczęli podawać w wątpliwość celowość tej wyprawy. Dlaczego dla jednego człowieka naraża się życie ośmiu... dlaczego życie tego szeregowca jest więcej warte niż ich wszystkich?
Rekomendacja Filmosfery (Mateusz Michałek): „Szeregowiec Ryan” Stevena Spielberga to zdecydowanie jeden z najlepszych filmów wojennych w historii kinematografii. Reżyser w doskonały sposób łączy w swojej produkcji widowiskowe i pełne rozmachu kino batalistyczne (zapierająca dech w piersiach scena desantu w Normandii) oraz dramat wojenny, będący wypadkową zarówno indywidualnych rozterek głównych bohaterów, jak i skomplikowanej sytuacji na wojnie, uświadamiającej, że każda chwila i decyzja może być ostatnią. „Szeregowiec Ryan” to po prostu kino genialne i pozycja obowiązkowa dla każdego kinomaniaka.
Wtorek (24.02), TVP Kultura, 22:45
Złodzieje rowerów (1948)
Produkcja: Włochy
Reżyseria: Vittorio De Sica
Obsada: Lamberto Maggiorani, Enzo Staiola, Lianella Carell, Gino Saltamerenda
Opis: Osadzona w powojennych Włoszech biedy i bezrobocia historia poszukiwań skradzionego roweru w trzy lata po premierze doczekała się Oscara, w cztery – została okrzyknięta przez krytyków filmem wszechczasów. Z jednej strony historia do bólu prawdziwa – pogrążone w kryzysie Włochy z ewidentnym podziałem klasowym i socjalistycznymi działaczami agitującymi w suterenie, z drugiej, głęboko chrześcijańska w wymowie zwłaszcza w końcowej scenie, gdy właściciel roweru przebacza zdesperowanemu ojcu na oczach jego syna. „Złodzieje rowerów” do dziś uniwersalne, do dziś łączą: lewicę, wrażliwą na niezawinioną społeczną niesprawiedliwość i prawicę, zwracającą uwagę na miłosierną twarz kościoła i centralną rolę rodziny. Nieprzypadkowo British Film Institute uznał sztandarowy obraz włoskiego neorealizmu za film, który należy obejrzeć przed ukończeniem 14 lat.
Rekomendacja Filmosfery: W „Złodziejach rowerów” Vittorio De Sica przedstawił prostą, mało atrakcyjną widowiskowo historię – na ekranie śledzimy, odwzorowane niemal w czasie rzeczywistym, losy człowieka, który wędruje po mieście w poszukiwaniu pracy, później zaś niezbędnego do pracy roweru. Zobrazowanie tej smutnej historii ze szczegółowością godną filmu dokumentalnego pozwoliło reżyserowi na uzyskanie dodatkowego efektu dramatyzmu – śledząc losy bohatera zdajemy sobie bowiem sprawę, że przedstawiony na ekranie dramat to tak naprawdę dramat zwykłego człowieka, nieszczęście, które mogłoby spotkać każdego. Bijący z filmu realizm podkreślają dodatkowo sceneria przedstawiająca biedne dzielnice Rzymu oraz nieprofesjonalni aktorzy – choć ci, prowadzeni przez tak dobrego reżysera, spisali się na tyle dobrze, że chwilami ciężko uwierzyć w ich amatorstwo. Choć dzieło Vittorio De Siki ma już ponad 60 lat, jego dramatyzm nadal jest w stanie wywołać u widza silne emocje. Przede wszystkim jednak, „Złodzieje rowerów” pozostają jednym z najbardziej znanych filmów wpisujących się w nurt włoskiego neorealizmu. Z takim klasykiem naprawdę warto się zapoznać.
Czwartek (26.02), Polsat, 20:05
Diabeł ubiera się u Prady (2006)
Produkcja: USA
Reżyseria: David Frankel
Obsada: Meryl Streep, Anne Hathaway, Emily Blunt, Stanley Tucci
Opis: Młoda dziewczyna zdobywa upragnioną pracę w jednym z najbardziej prestiżowych nowojorskich magazynów poświęconych modzie. Ma nadzieję, że otworzy jej to drogę do wielkiej kariery. Pech w tym, że jej bezwzględna szefowa to kobieta z piekła rodem…
Rekomendacja Filmosfery (Marta Suchocka): Ten film warto obejrzeć choćby dla samej, diabelnie dobrej kreacji Meryl Streep. Wielka Miranda w jej wykonaniu łączy wszystkie cechy perfekcyjnie okrutnego szefa. Jest apodyktyczna, ba czasami wręcz nawet sadystyczna, nie akceptująca sprzeciwu i choćby nawet najmniejszego potknięcia. Naczelna Runyway zabija wzrokiem, a nawet gestem – masakrujący sposób w jaki ściąga okulary. Żeby jednak nie było, że na ekranie jest tylko straszno, to zaznaczam, że bywa i śmieszno, bo obraz Davida Frankela jest w końcu komedią. Do tego nie można zapomnieć, że „Diabeł ubiera się u Prady” to jednak bardzo miła dla oka rewia mody i pewnie niejedna z Pań choćby z tego względu z przyjemnością obejrzy ten film.