"Wesele" cyfrowo zrekonstruowane przez The Chimney Pot
Arkadiusz Chorób | 2010-12-16Źródło: Informacja prasowa
102 minuty taśmy filmowej, 11 aktów, prawie 147 000 klatek, a każda z nich starannie odnowiona. 13 grudnia w warszawskim kinie Kultura został zaprezentowany efekt kilkumiesięcznej pracy domu postprodukcyjnego The Chimney Pot: cyfrowo zrekonstruowane „Wesele” Andrzeja Wajdy ze zdjęciami Witolda Sobocińskiego.
Dzięki najnowszej technice oraz zespołowi świetnych specjalistów słynny obraz z 1972 roku nabrał nowego blasku. Steve Kent – kanadyjski kolorysta z The Chimney Pot – do opisania tego, co udało się wydobyć ze zniszczonego negatywu używa angielskiego słowa „rebirth”, czyli odrodzenie lub ponowne narodziny. I niewątpliwie jest to adekwatne określenie.
Negatyw „Wesela” był bowiem mocno zniszczony. Wszystkie uszkodzenia uwidoczniły się jak na dłoni już po zeskanowaniu oryginalnego materiału i zapisaniu każdej klatki w osobnym pliku w standardzie 2K. To właśnie te pliki były obiektem kilkumiesięcznej pracy zespołu specjalistów. - W naszej pracy bardzo mocno uwidacznia się kooperacja ludzkiego profesjonalizmu i najnowszej techniki - opowiada Łukasz Rutkowski, nadzorujący proces rekonstrukcji. – Używamy sprzętów, którym człowiek musi podpowiedzieć, co ma robić, a one zadanie wykonują lepiej niż człowiek zrobiłby to na przykład ręcznie. Dodatkowo sprzęt na każdym kroku jest przez człowieka kontrolowany, sprawdzany. Zatem bezcenna jest tu zarówno praca naszych specjalistów jak i nowoczesnych maszyn.
Ekipa rekonstrukcyjna musiała poradzić sobie między innymi z takimi problemami, jak zanieczyszczenia zgromadzone na foliach, wykorzystywanych przy napisach początkowych i końcowych (rysy, zagięcia, włosy), pęknięcia negatywu, bakterie i związki chemiczne podgryzające źle składowaną taśmę czy usunięcie znaczników końca aktów. W trakcie prac okazuje się, że jedna klatka może być obiektem kilku odrębnych procesów rekonstrukcyjnych, nawet 7 do 9, które na siebie są nakładane i dopiero wspólnie dają zamierzone efekty.
- Nie idziemy na łatwiznę – przekonuje Łukasz Rutkowski. – Dawniej bywało tak, że te fragmenty, które w oryginalnym materiale uległy sporemu zniszczeniu, na kopiach do kin po prostu wycinano. My zawsze bierzemy pełen film i wszystkie klatki, co do jednej, odnawiamy. Rekonstruujemy tak zwane wersje reżyserskie, czyli jak najdłuższe.
Przy cyfrowej rekonstrukcji „Wesela” wystąpiły dodatkowe problemy wynikające z natury tego filmu. Po pierwsze obraz jest niezwykle dynamiczny i w większości kręcony z ręki, a po drugie duża część scen robiona była w trudnych warunkach oświetleniowych: w wiejskich chałupach, przy ognisku, w nocy. Kto oglądał arcydzieło Wajdy w ostatnich latach, zapewne zwrócił uwagę na zaciemnienie obrazu i nieczytelność niektórych scen. To efekt dodatkowego zniszczenia taśmy.
Wiele trudu trzeba było zatem włożyć w ustabilizowanie obrazu. Sceny nocne i te kręcone w ciemnych wnętrzach wymagały od specjalistów zręcznego lawirowania pomiędzy takimi działaniami jak odziarnianie, wyostrzanie i ustawianie kontrastu. Chodziło tu o uzyskanie odpowiedniego balansu, o wypośrodkowanie pomiędzy tymi elementami. Wielką pomocą była tu obecność Witolda Sobocińskiego, który osobiście nadzorował prace nad rekonstrukcją obrazu w The Chimney Pot.
Po 38 latach od nakręcenia „Wesela” słynny operator miał wspaniałą okazję, by swoje zdjęcia znów przywrócić do jak najlepszej jakości. Współpracując z kolorystą Stevem Kentem, udało mu się wlać w stare klatki filmowe nowe życie. - Jestem bardzo zadowolony – powiedział po zakończonej pracy. – To jest moja wielka satysfakcja życiowa, że mogłem ożywić ten film. „Wesele” zostało odnowione, otrzymało nowe wartości artystyczne, a przede wszystkim plastyczne, pod względem koncepcji barwnej. Bo obraz został silnie wzmocniony – przez poszerzenie formatu i nadanie wielu nowych barw.
Witold Sobociński zdradza w tej wypowiedzi pewien sekret. Dzięki najnowszym zdobyczom techniki przy okazji rekonstrukcji cyfrowej mógł zdecydować się na zmianę formatu ramki filmu, na rozszerzenie horyzontu i poszerzenie przestrzeni. Dzięki temu obraz nabrał jeszcze większej dynamiki.
Rzeczywiście, odnowione „Wesele” na ekranie kina Kultura zaprezentowało się znakomicie. Obecni na projekcji twórcy filmu (Andrzej Wajda, Witold Sobociński oraz wielu aktorów) mieli wielką satysfakcję, oglądając efekt końcowy i ciesząc się, że ich dzieło zostało w pięknej postaci zachowane dla kolejnych pokoleń kinomanów.
Dzięki najnowszej technice oraz zespołowi świetnych specjalistów słynny obraz z 1972 roku nabrał nowego blasku. Steve Kent – kanadyjski kolorysta z The Chimney Pot – do opisania tego, co udało się wydobyć ze zniszczonego negatywu używa angielskiego słowa „rebirth”, czyli odrodzenie lub ponowne narodziny. I niewątpliwie jest to adekwatne określenie.
Negatyw „Wesela” był bowiem mocno zniszczony. Wszystkie uszkodzenia uwidoczniły się jak na dłoni już po zeskanowaniu oryginalnego materiału i zapisaniu każdej klatki w osobnym pliku w standardzie 2K. To właśnie te pliki były obiektem kilkumiesięcznej pracy zespołu specjalistów. - W naszej pracy bardzo mocno uwidacznia się kooperacja ludzkiego profesjonalizmu i najnowszej techniki - opowiada Łukasz Rutkowski, nadzorujący proces rekonstrukcji. – Używamy sprzętów, którym człowiek musi podpowiedzieć, co ma robić, a one zadanie wykonują lepiej niż człowiek zrobiłby to na przykład ręcznie. Dodatkowo sprzęt na każdym kroku jest przez człowieka kontrolowany, sprawdzany. Zatem bezcenna jest tu zarówno praca naszych specjalistów jak i nowoczesnych maszyn.
Ekipa rekonstrukcyjna musiała poradzić sobie między innymi z takimi problemami, jak zanieczyszczenia zgromadzone na foliach, wykorzystywanych przy napisach początkowych i końcowych (rysy, zagięcia, włosy), pęknięcia negatywu, bakterie i związki chemiczne podgryzające źle składowaną taśmę czy usunięcie znaczników końca aktów. W trakcie prac okazuje się, że jedna klatka może być obiektem kilku odrębnych procesów rekonstrukcyjnych, nawet 7 do 9, które na siebie są nakładane i dopiero wspólnie dają zamierzone efekty.
- Nie idziemy na łatwiznę – przekonuje Łukasz Rutkowski. – Dawniej bywało tak, że te fragmenty, które w oryginalnym materiale uległy sporemu zniszczeniu, na kopiach do kin po prostu wycinano. My zawsze bierzemy pełen film i wszystkie klatki, co do jednej, odnawiamy. Rekonstruujemy tak zwane wersje reżyserskie, czyli jak najdłuższe.
Przy cyfrowej rekonstrukcji „Wesela” wystąpiły dodatkowe problemy wynikające z natury tego filmu. Po pierwsze obraz jest niezwykle dynamiczny i w większości kręcony z ręki, a po drugie duża część scen robiona była w trudnych warunkach oświetleniowych: w wiejskich chałupach, przy ognisku, w nocy. Kto oglądał arcydzieło Wajdy w ostatnich latach, zapewne zwrócił uwagę na zaciemnienie obrazu i nieczytelność niektórych scen. To efekt dodatkowego zniszczenia taśmy.
Wiele trudu trzeba było zatem włożyć w ustabilizowanie obrazu. Sceny nocne i te kręcone w ciemnych wnętrzach wymagały od specjalistów zręcznego lawirowania pomiędzy takimi działaniami jak odziarnianie, wyostrzanie i ustawianie kontrastu. Chodziło tu o uzyskanie odpowiedniego balansu, o wypośrodkowanie pomiędzy tymi elementami. Wielką pomocą była tu obecność Witolda Sobocińskiego, który osobiście nadzorował prace nad rekonstrukcją obrazu w The Chimney Pot.
Po 38 latach od nakręcenia „Wesela” słynny operator miał wspaniałą okazję, by swoje zdjęcia znów przywrócić do jak najlepszej jakości. Współpracując z kolorystą Stevem Kentem, udało mu się wlać w stare klatki filmowe nowe życie. - Jestem bardzo zadowolony – powiedział po zakończonej pracy. – To jest moja wielka satysfakcja życiowa, że mogłem ożywić ten film. „Wesele” zostało odnowione, otrzymało nowe wartości artystyczne, a przede wszystkim plastyczne, pod względem koncepcji barwnej. Bo obraz został silnie wzmocniony – przez poszerzenie formatu i nadanie wielu nowych barw.
Witold Sobociński zdradza w tej wypowiedzi pewien sekret. Dzięki najnowszym zdobyczom techniki przy okazji rekonstrukcji cyfrowej mógł zdecydować się na zmianę formatu ramki filmu, na rozszerzenie horyzontu i poszerzenie przestrzeni. Dzięki temu obraz nabrał jeszcze większej dynamiki.
Rzeczywiście, odnowione „Wesele” na ekranie kina Kultura zaprezentowało się znakomicie. Obecni na projekcji twórcy filmu (Andrzej Wajda, Witold Sobociński oraz wielu aktorów) mieli wielką satysfakcję, oglądając efekt końcowy i ciesząc się, że ich dzieło zostało w pięknej postaci zachowane dla kolejnych pokoleń kinomanów.