Spośród wszystkich kobiet w życiu mężczyzny matka jest tą najważniejszą. Jednak, gdy w rolach kobiet bohatera "Nine – Dziewięć", Guido Continiego (w którego postać wcielił się Daniel Day-Lewis) występują tak niezwykłe gwiazdy, jak Marion Cotillard, Penélope Cruz, Nicole Kidman, Kate Hudson czy Judi Dench utrzymanie pozycji może być wyzwaniem? Jaka aktorka może z nimi konkurować i stać się filmową matką głównego bohatera? Zdaniem reżysera "Nine – Dziewięć", Roba Marshalla, odpowiedź jest tylko jedna: Sophia Loren!
„Rob zadzwonił do mnie i powiedział: 'Jeśli nie zgodzisz się zagrać Mamy, to nie zrobię tego filmu.'” opowiada legendarna włoska aktorka. „Co mogłam odpowiedzieć na takie dictum? Zgodziłam się, oczywiście.”
To właściwie naturalne, że w jednej z głównych ról obsadzona została Włoszka, ponieważ obraz "Nine – Dziewięć", który miał filmową premierę w Stanach Zjednoczonych 18 grudnia ubiegłego roku, powstał na kanwie broadwayowskiego musicalu pod tym samym tytułem z 1982 roku, dla którego z kolei pierwowzorem było klasyczne dzieło Federico Felliniego, "Osiem i pół" (1963).
Na marginesie warto dodać, że Sophii Loren nigdy wcześniej nie udało się bardziej zbliżyć do wielkiego włoskiego reżysera, który zmarł w roku 1993. „To było zawsze moim marzeniem – zagrać w filmie Felliniego. Ale nigdy do tego nie doszło.” opowiada płynną angielszczyzną siedemdziesięciopięcioletnia Sophia Loren. „Naprawdę poruszyła mnie możliwość znalezienia się w kręgu jego świata. Fellini był czarodziejem kina. Jego śmierć była wielką stratą.”
Loren nakręciła blisko sto filmów w trakcie trwającej pięćdziesiąt dziewięć lat kariery na wielkim ekranie i nigdy nie unikała śpiewania przed kamerą. „Jestem Neapolitanką” – podkreśla nieco przekornie aktorka. „Zrobiłam wiele filmów, w których miałam jakąś piosenkę do zaśpiewania i zawsze wykonywałam je z przyjemnością.” Tym razem chodzi o bardzo poruszający moment, w którym postać odtwarzana przez Sophię Loren wspomina w piosence swego syna jako małego chłopca. „Dla włoskich aktorek życiowym marzeniem jest wystąpić w amerykańskim musicalu.” mówi Loren. „W naszej kinematografii nie ma właściwie musicali, ponieważ ich produkcja jest zbyt kosztowna. Musicale są po prostu amerykańskie i już.”
Sophia Loren nie była zaskoczona tym, że Rob Marshall poprosił ją, by wcieliła się w postać matki głównego bohatera. Jak mówi aktorka, takie role to teraz właściwie jej specjalność. „Dawnej, kiedy dziewczyna dorastała, stawała się matką i to była przewidziana dla niej rola.” mówi Sophia Loren. „Dzisiaj kobiety mają do dyspozycji wiele możliwości układania sobie życia – zarówno jako matki, jak i w rozmaitych innych relacjach z otaczającym je światem.” „To się obecnie nieco zmieniło.” dodaje aktorka. „Ale ja wciąż gram w ten sam sposób. To jedyne, co potrafię robić.”
„Moja postać w "Nine – Dziewięć" to typowa włoska matka...” zaczyna Loren, ale zaraz urywa i poprawia samą siebie: „A właściwie nie. Matki są wszędzie takie same, na całym świecie. Moja bohaterka próbuje chronić swojego syna i ułożyć mu drogę w taki sposób, by mógł uniknąć problemów zarówno w życiu zawodowym, jak i osobistym.” „Syn nie prosi jej wcale o radę” ciągnie aktorka. „Ale matka cały czas jest przy nim. Czasem się na niego wścieka, kiedy jej nie słucha, a powinien. Jest taki moment w filmie, kiedy Guido musi podjąć decyzję, dotyczącą czegoś, co jest dla niego bardzo ważne. Ale nie potrafi tego zrobić.”
Sophia Loren zauważa w tym podobieństwo do własnego życia. Aktorka ma dwóch synów, czterdziestoletniego dyrygenta (Carlo Ponti Jr) oraz trzydziestosześcioletniego scenarzystę i reżysera (Edoardo Ponti). Doczekała się już także dwójki wnuków.
„Wyzwanie, jakim jest mówienie własnym synom, co mają robić, polega na tym, że nigdy nie jesteśmy pewni, czy mamy rację czy też – mylimy się.” mówi Loren „Trzeba nadążać za życiem, podejmować z nim grę i próbować zrozumieć, kim naprawdę są nasze dzieci. Powinniśmy po prostu być z nimi przez cały czas i obdarzać je wielką miłością oraz wyrozumiałością, nawet jeśli czasem trudno to pojąć.”
„Ale nie należy mówić dzieciom, jak mają żyć” dodaje aktorka śmiejąc się. „Pozwólmy im robić to, czego same chcą, jeśli to jest dla nich dobre. Synowie nie chcą słuchać matki, która mówi im, jak powinni postępować. Oni chcą żyć własnym życiem. Dlatego czasami w relacjach z dziećmi trzeba umieć ukryć swoje zamiary, udawać, że ze wszystkim się godzimy.”
Mąż aktorki, producent Carlo Ponti, który zmarł przed dwoma laty, aż do swojej śmierci kierował jej karierą i doradzał żonie w sprawach zawodowych. Zrealizowali wspólnie ponad trzydzieści filmów.
Obecnie aktorka jest bardzo zaangażowana w inny projekt związany z jej rodziną – gra w La Mia Casa è Piena di Specchi, obrazie realizowanym przez włoską telewizję, który jest opowieścią o życiu matki Sophii Loren, Romildy Villani. Aktorka nazywa film „hołdem dla matki”. Scenariusz powstał na podstawie książki napisanej przez jej młodszą siostrę, Annę Marię Scicolone.
„Moja matka był artystką, pięknie grała na fortepianie.” opowiada Sophia Loren. „Ale miała bardzo ciężkie życie od momentu spotkania z moim ojcem. Myślę, że to będzie bardzo poruszający film. Gdy opowiadamy autentyczną historię życia konkretnych ludzi, nie sposób się mylić – bo wszystko płynie wprost z serca.”
„Biorąc pod uwagę, jak wiele otrzymałam od losu, byłoby nie na miejscu powiedzieć, że czegoś żałuję. Moja kariera potoczyła się w cudowny sposób. Kroczyłam zawsze swoją własną drogą. Myślę, że moje życie było jak bajka.” twierdzi aktorka.
opracowała Nancy Mills