Weekendowa Filmosfera #50
Katarzyna Piechuta | 2020-11-25Źródło: Filmosfera
Przed nami ostatni listopadowy weekend. Co jak co, ale jesienna pogoda wybitnie sprzyja nadrabianiu filmowych zaległości. W jubileuszowej, 50-tej Weekendowej Filmosferze podrzucamy pomysły na warte obejrzenia filmy dostępne na platformach streamingowych.

1. Klasyczny piątek z „Czarnym Piotrusiem” (1963), reż. Miloš Forman [#VOD.pl]
Pierwszy film długometrażowy Miloša Formana. „Czarny Piotruś” był też jednym z pierwszych filmów czechosłowackiej Nowej Fali. Głównym bohaterem „Czarnego Piotrusia” jest młodzieniec, który wkracza w etap dorosłości. Niestety jest on zagubiony w otaczającym go świecie, a rozmowy z rodzicami czy przyjaciółmi nic nie tłumaczą, gdyż są niesamowicie płytkie i bezsensowne. W pracy, jako ochroniarz, również nie potrafi się wykazać. Jest zbyt nieśmiały i przestraszony, żeby złapać złodzieja na gorącym uczynku. Najbardziej znany przedstawiciel czeskiej szkoły filmowej, już od początku mocno naznaczył swój styl. Forman rezygnuje z zwartej linearnej historii, na rzecz epizodów, w których stara się jak najbardziej realnie odwzorować czechosłowacką rzeczywistość lat 60. XX wieku. Widać też powracający temat w filmach Formana, czyli konflikt jednostki z systemem/społeczeństwem. Dzięki pracy z aktorskimi naturszczykami, absurdalnym poczuciem humoru i mocno wrażliwym na ówczesne realia okiem reżysera debiut Formana jest nadzwyczaj udany. Sylwia Nowak-Gorgoń



2. Wizjonerska sobota ze „Stevem Jobsem” (2015), reż. Danny Boyle [#CHILI]
Na ten film czekało mnóstwo osób na całym świecie. I nie chodziło tu jedynie o utęskniony kolejny film zrealizowany przez Danny’ego Boyle’a, ale poznanie bliżej historii sławnego i podziwianego przez wielu Steve’a Jobsa – założyciela Apple. Powstanie takiego filmu biograficznego było wyłącznie kwestią czasu, ponieważ historia życia Jobsa to w zasadzie gotowy scenariusz filmowy. Danny Boyle opowiedział ją na swój własny i niepowtarzalny sposób. Dość statyczną fabułę, która skupia się głównie na postaci i dialogach, Boyle okrasił różnego rodzaju zabiegami technicznymi, które pozwoliły na spotęgowanie przekazu. W kolejnych częściach filmu mamy więc odmienne jakości obrazu, pojawia się tylna projekcja czy wymyślne aranżacje w ścieżce dźwiękowej. W tym natłoku bodźców jeszcze mocniej wybrzmiewa postać Steve’a Jobsa: złożona i trudna osobowość oraz genialne pomysły i niesamowita zdolność wyczuwania ludzkiej psychiki i potrzeb. Fantastyczna tytułowa rola Michaela Fassbendera. Aktor po prostu stał się Jobsem. Genialnie wtóruje mu Kate Winslet w roli asystentki, Joanny Hoffman. Zdecydowanie polecam „Steve’a Jobsa” nie tylko fanom produktów z logo nadgryzionego jabłka – dzieło Danny’ego Boyle’a to dobry film psychologiczny, który wciąga i daje do myślenia. Katarzyna Piechuta



3. Szalona niedziela z „Need for speed” (2014), reż. Scott Waugh [#CINEMAN]
Film na podstawie już kultowej gry komputerowej. Główny bohater Tobey Marshall (Aaron Paul) pragnie oczyścić swoje dobre imię oraz pomścić śmierć swojego najbliższego przyjaciela. Oczywiście może dokonać tego tylko w samochodzie doprowadzonym do zawrotnej prędkości. Czyste kino rozrywkowe. Skupione przede wszystkim na widowiskowości, a co za tym idzie pracy kaskaderskiej. Na planie filmu stałymi bywalcami byli członkowie ekipy „Top Gear”. Fabuła w „Need for speed” ucieka na drugi plan. Mogą razić dłużyzny, klisze i luki fabularne oraz zbytni patos. Jednak zawrotna prędkość w drugiej części filmu oraz czysta radość aktorów (Aaron Paul, Imogen Poots, Rami Malik), którą zwyczajnie widać na ekranie, sprawia, że film ogląda się bez zażenowania. Pure guilty pleasure. Sylwia Nowak-Gorgoń