Piątka Filmosfery - filmy z muzyką Ennio Morricone
Katarzyna Piechuta | 2020-07-15Źródło: Filmosfera
Ennio Morricone – niedościgniony mistrz komponowania, autor muzyki do ponad 500 filmów, twórca niezapomnianych motywów muzycznych z filmów. Maestro zmarł 6 lipca 2020 roku w wieku 91 lat. Wiadomość ta zasmuciła branżę filmową i fanów na całym świecie, jednak muzyka Ennio Morricone pozostanie z nami na zawsze . Aby o niej nie zapomnieć i być może na nowo docenić ogromny talent mistrza, w najnowszej Piątce Filmosfery przedstawiamy filmy, do których muzykę skomponował nie kto inny, tylko właśnie Ennio Morricone.
1. „Dobry, Zły i Brzydki” (1966), reż. Sergio Leone
„Dobry, Zły i Brzydki” to jeden z najsłynniejszych „spaghetti-westernów” wszechczasów. W swojej filmowej trylogii („Za garść dolarów”, „Za kilka dolarów więcej”, „Dobry, Zły i Brzydki”) Sergio Leone wykorzystał przerysowaną formę wizualną, a także w nieco ironiczny sposób podszedł do schematu klasycznego westernu. W trakcie seansu możemy nacieszyć oko pustynnymi pejzażami, a oprócz tego mamy okazję przyjrzeć się typowo westernowemu wizerunkowi Clinta Eastwooda – polecam to zwłaszcza fanom późniejszej twórczości aktorskiej i reżyserskiej Eastwooda, którzy nie mieli jeszcze okazji zapoznać się z jego wcześniejszymi kreacjami aktorskimi. W „Dobrym, Złym i Brzydkim” główni bohaterowie to trzej mężczyźni, którzy usiłują dotrzeć do skarbu ukrytego przez wojsko. Choć „Dobry, Zły i Brzydki” momentami się dłuży, to jednak warto zapoznać się z tym słynnym filmem i dać się wciągnąć w autorską wizję Dzikiego Zachodu wykreowaną przez Sergio Leone. Jednak obraz zdecydowanie nie byłby tym samym ikonicznym filmem, gdyby nie muzyka skomponowana przez Ennio Morricone. Temat muzyczny z początku filmu jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych motywów filmowych. Ścieżka jest bardzo bogata dźwiękowo – obok instrumentów takich jak gitary, trąbki czy kotły, słychać również gwizdanie czy wycie kojota. Unikatowa kompozycja tych różnorodnych dźwięków tworzy niepowtarzalny klimat Dzikiego Zachodu i stała się muzycznym synonimem westernu. Katarzyna Piechuta
2. „Dawno temu w Ameryce” (1984), reż. Sergio Leone
Zrealizowana z olbrzymim rozmachem gangsterska saga – „Dawno temu w Ameryce” – jest oparta na autobiograficznej książce Harry'ego Greya „The Hoods” (Zamaskowani). Właśnie dla tego filmu Sergio Leone zrezygnował z wyreżyserowania „Ojca Chrzestnego”. Włoski reżyser mówił o „Dawno temu w Ameryce”, iż jest to „okrutny symbol Ameryki… rodzaj greckiego mitu, współczesnego i nieprawdopodobnego”. „Dawno temu w Ameryce” to wybitny fresk pasjonująco opowiedziany oraz sfotografowany, ze znakomitymi gangsterskimi rolami Roberta De Niro i Jamesa Woodsa. Historia opowiada o dorastaniu i życiu wśród mafii w nowojorskim Bronxie. Niezwykle klimatyczna muzyka, za którą odpowiadał Ennio Morricone, nadaje temu obrazowi niezwykłej atmosfery, dynamiki, nostalgii, a przede wszystkim prawdy. Jej kunszt doceniło w 1985 roku Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej przyznając Złotego Globa za najlepszą muzykę właśnie Ennio Morricone. Sylwia Nowak-Gorgoń
3. „Misja” (1986), reż. Roland Joffé
„Misja” to niezwykle majestatyczne dzieło Rolanda Joffé wyróżnione Złotą Palmą w Cannes. Krwawa opowieść o walce cywilizacji z tradycją i historią. Ojciec Gabriel (Jeremy Irons) buduje misję dla Indian Guarani. W tym trudnym przedsięwzięciu pomaga mu nawrócony łowca niewolników Rodrigo Mendoza (Robert De Niro). Bohaterowie nie spodziewają się, iż przyjdzie im bronić swego dzieła przed agresją i nienawiścią. „Misja” zachwyca niezwykłymi zdjęciami Chrisa Mengesa, za które dostał on statuetkę Oscara. Ze stroną wizualną perfekcyjnie koresponduje przebojowa ścieżka dźwiękowa Ennio Morricone. Można tu spotkać wyjątkowo subtelne utwory, ale nie zabrakło również mocnych motywów grozy czy radości. Perfekcyjne wykorzystanie chórów, fenomenalne wątki i wielki ładunek emocjonalny sprawiają, że muzyka z „Misji”, w tym utwór „On Earth as it is in Heaven”, uznawana jest za jedną z najwybitniejszych i najciekawszych ścieżek dźwiękowych w dziejach filmowych. Sylwia Nowak-Gorgoń
4. „Nietykalni” (1987), reż. Brian De Palma
Klasyka gangsterska według autorskiego spojrzenia Briana De Palmy. Chicago, rok 1931, czas prohibicji i panowania króla przestępczego świata czyli Ala Capone. Do miasta wkracza agent Eliot Ness, który z pomocą kilku zaufanych ludzi zaczyna walczyć z nielegalnym handlem alkoholem. „Nietykalni” to bez wątpienia pasjonujący, świetnie zagrany (Kevin Costner, Sean Connery) i perfekcyjnie zrealizowany film gangsterski, gdzie wisienką na torcie jest niezapomniana muzyka Ennio Morricone. Bardzo surowa, klasyczna, która we wzorcowy sposób buduje atmosferę dusznego, niebezpiecznego Chicago lat 30. XX wieku. Perełka. Sylwia Nowak-Gorgoń
5. „Nienawistna ósemka” (2015), reż. Quentin Tarantino
„Nienawistna ósemka” zdecydowanie bardziej niż do ostatnich produkcji Tarantino podobna jest do dawniejszych obrazów reżysera. Mniej tu zalet u ekranowych bohaterów oraz mniej humoru niż choćby w „Django”. Natomiast bez trudu znajdziemy nasycenie dialogami, rozgrywanie akcji filmu przez prawie cały czas w jednym miejscu oraz eksponowanie negatywnych cech postaci – zupełnie jak we „Wściekłych psach”. Tarantino postanowił zatem wrócić do korzeni i, jak się okazuje, słusznie zrobił, bo efekt jest więcej niż zadowalający. Aby nie fundować widzom „zwyczajnej” powtórki z rozrywki, reżyser okrasił ekranową historię westernowym sosem. Akcja filmu rozgrywa się kilka lat po wojnie secesyjnej, na odludnych terenach w Wyoming. Łowca nagród John Ruth, znany jako „Szubienica” (Kurt Russell), zamierza oddać zbiegłą przestępczynię Daisy Domergue (Jennifer Jason Leigh) w ręce władz. W trakcie podróży dołączają do nich łowca nagród major Marquis Warren (Samuel L. Jackson) oraz samozwańczy szeryf miasta Red Rock – Chris Mannix (Walton Goggins). Szukając schronienia przez zbliżającą się burzą śnieżną, wszyscy zatrzymują się w zajeździe na górskiej przełęczy. W „Nienawistnej ósemce” łatwo dopatrzeć się inspiracji dolarową trylogią Sergio Leone. Już scena otwierająca „Nienawistną ósemkę”, w której widzimy jedynie krzyż i surowy, zimowy krajobraz, niejako zapowiada, że będziemy mieć do czynienia z równie złowrogimi filmowymi bohaterami. Podobieństwa widać również w pracy kamery – ogrom scen tworzą długie ujęcia, które pozwalają prawie namacalnie poczuć atmosferę oglądanej historii. Ale żeby nie mieć już żadnych wątpliwości, czy dolarowa trylogia stanowiła inspirację dla „Nienawistnej ósemki”, Tarantino powierzył skomponowanie muzyki Ennio Morricone, który to przed laty wyposażył filmy Sergio Leone w fantastyczną, legendarną już ścieżkę dźwiękową. I tym razem mistrz nie zawiódł – muzyka to zdecydowanie jedna z największych zalet „Nienawistnej ósemki”, a Ennio Morricone w wieku 88 lat został za jej skomponowanie uhonorowany swoim pierwszym Oscarem (nie licząc nagrody honorowej z 2007 roku). Katarzyna Piechuta