Tele-Hity Filmosfery
Katarzyna Piechuta | 2014-02-07Źródło: Filmosfera
Sobota (8.02), Ale Kino+, 22:00
Kobieta w Berlinie (2008)
Produkcja: Niemcy, Polska
Reżyseria: Max Färberböck
Obsada: Nina Hoss, Jewgienij Sidichin, Irm Hermann, Rüdiger Vogler, Ulrike Krumbiegel
Opis: II Wojna Światowa, kwiecień 1945 roku. Armia Czerwona wkracza do upadającego Berlina. Historia kobiet, które, zdane na łaskę radzieckich żołnierzy, musiały wybierać między przeżyciem a szacunkiem do samych siebie. Trudny temat, o którym, w kontekście tak II Wojny Światowej, jak i każdego innego konfliktu zbrojnego prawie w ogóle się nie mówi. Na film składa się wspaniała i poruszająca do głębi muzyka Zbigniewa Preisnera oraz przerażający obraz kamery. Całość sprawia, że trudno jest o tym dziele zapomnieć.
Rekomendacja Filmosfery (Marta Suchocka): Pierwsze minuty spędzone w towarzystwie „Kobiety w Berlinie” Maxa Färberböcka, zapowiadały dobry dramat wojenny. Mam wrażenie, że Max Färberböck chciał zrealizować film przerywający milczenie, odsłaniający tabu, jakim były masowe gwałty na ziemiach „wyzwalanych”. Jeśli chodzi o scenografię, to uważam, że Andrzej Haliński i Uli Hanish całkiem zgrabnie poradzili sobie z odtworzeniem miasta zniszczonego wojną (co ciekawe, Berlin udawała polska Legnica). Przyzwoicie wypadło aktorstwo. Nina Hoss bardzo przekonywająco wciela się w główną bohaterkę, kobietę przestraszoną, ale i dumną, która zamierza walczyć o życie, ale z zachowaniem choćby odrobiny godności. Brakuje mi jednak dramatyzmu, który w obrazie byłby od początku do końca, nie ustępując miejsca ckliwości i melodramatyzmowi. Mimo to film można obejrzeć, bo w końcu to kawałek historii, do tego osnuty zasłoną milczenia…
Sobota (8.02), TVN, 23:00
Nostalgia anioła (2009)
Produkcja: USA, Wielka Brytania, Nowa Zelandia
Reżyseria: Peter Jackson
Obsada: Saoirse Ronan, Mark Wahlberg, Rachel Weisz, Susan Sarandon, Stanley Tucci
Opis: Film jest zrealizowany w oparciu o książkę Alice Sebold „Nostalgia anioła”. Susie Salmon zostaje brutalnie zgwałcona i i zamordowana przez swojego sąsiada. To co się dzieje po jej śmierci obserwuje z nieba. Spoglądając w dół, snuje głosem czternastolatki powieść koszmarną, ale też pełną nadziei. Przez długie tygodnie po swojej śmierci Susie obserwuje życie, które toczy się już bez niej – przysłuchuje się pogłoskom na temat swojego zniknięcia, współczuje rodzicom, którzy ciągle wierzą, że córka się odnajdzie, obserwuje, jak ten, który ją zamordował, zaciera ślady zbrodni... Widzi jak małżeństwo jej rodziców rozpada się, ojciec ma obseję, aby się zemścić a siostra staje się osobą zupełnie obcą. Film będzie z pewnością piękną opowieścią o życiu i śmierci, radości i smutku, przebaczeniu i zemście, miłości, gojeniu duszy i zapominaniu.
Rekomendacja Filmosfery (Mateusz Michałek): „Nostalgia anioła” miała być dla Petera Jacksona pewną artystyczną odmianą po sukcesach „Władcy Pierścieni” i próbą udowodnienia światu, że nie jest tylko artystą spod znaku Tolkiena. Plan niewątpliwie został zrealizowany, ponieważ „Nostalgia…” to błyskotliwy, pełen polotu i fantazji dramat. Reżyser po raz kolejny przedstawia widzowi prawdziwą magię kina, wynikającą zarówno z genialnych efektów specjalnych, jak i nieograniczonej wyobraźni twórcy, który potrafił wstrzymać pracę nad filmem z powodu niedopracowanej tęczy w pośmiertnym świecie głównej bohaterki. To wszystko sprawia, że „Nostalgia anioła” to piękne, wzruszające, perfekcyjnie zrealizowane i ujmujące dzieło z głębią.
Niedziela (9.02), TCM, 13:25
M jak morderstwo (1954)
Produkcja: USA
Reżyseria: Alfred Hitchcock
Obsada: Ray Milland, Grace Kelly, Robert Cummings, Anthony Dawson
Opis: Tony (Ray Milland) uknuł chytry plan zamordowania swojej bogatej, niewiernej żony (Grace Kelly). Wziął pod uwagę każdy najdrobniejszy szczegół. Zdaje się, że nic nie umknęło jego uwadze i wszystko wskazuje na to, że będzie to morderstwo doskonałe.
Rekomendacja Filmosfery: „M jak morderstwo” różni się od większości filmów Alfreda Hitchcocka – nie jest typowym dreszczowcem, a bardziej kryminałem, którego akcja nie toczy się tak szybko, zaś cała uwaga skupia się na szczegółach i niuansach związanych z główną intrygą. Jest to film dopieszczony w każdym calu – reżyser zadbał, aby wszystkie elementy fabuły zgadzały się ze sobą i żaden istotny detal nie został pominięty. Obraz może się nie spodobać widzom, którzy oczekują w filmach Hitchcocka szybkiej akcji i scen mrożących krew w żyłach. „M jak morderstwo” przypomina bardziej „Okno na podwórze” niż „Psychozę” czy „Zawrót głowy” – centralnym punktem jest tutaj intryga i proces odtwarzania minionych wydarzeń z elementów układanki, strzępów informacji, które dostajemy na starcie. Akcja filmu rozgrywa się właściwie cały czas w jednym pomieszczeniu, dzięki czemu nic nie odwraca naszej uwagi i możemy dokładnie śledzić dialogi oraz tok rozumowania bohaterów. Jest to jeden z lepszych obrazów słynnego mistrza suspensu. Choć sam początek filmu może wydawać się mało interesujący, później fabuła jest tak wciągająca, że nie sposób oderwać oczu od ekranu. Hitchcock jak zwykle udowadnia, że jego filmy to klasa sama w sobie.
Niedziela (9.02), TCM, 21:00
Adwokat diabła (1997)
Produkcja: USA, Niemcy
Reżyseria: Taylor Hackford
Obsada: Keanu Reeves, Al Pacino, Charlize Theron
Opis: Dla wziętego adwokata Kevina Lomaxa sprawa numer 64 - 0 wiąże się z kuszącą ofertą złożoną przez elitarną, nowojorską firmę. Doskonała opowieść z gotyckimi akcentami. W rolę młodego prawnika wcielił się Keanu Reeves, a Al Pacino zagrał jego szefa, który doskonale wie, że są sprawy, które trzeba wygrać... i dusze, które trzeba stracić. Stawką w tej grze jest życie Lomaxa, ukochana żona (Charlize Theron), a także jego dusza. Praca, którą wykonuje Kevin, to raj na ziemi... ale może go zaprowadzić wprost do piekła.
Rekomendacja Filmosfery: Już sam tytuł filmu Taylora Hackforda jest elektryzujący – nie wiemy, czy chodzi o przenośnię, czy może powinno się go odczytywać dosłownie. I nie na tytule Hackford poprzestaje – „Adwokat diabła” to świetny thriller: mroczny, tajemniczy, dający odczuć, że tuż za rogiem czai się niebezpieczeństwo. Film zawiera w sobie elementy moralitetu, ciągle przeplatają się w opowieści elementy dobra i zła, pomiędzy którymi główny bohater nieustannie lawiruje. Jeżeli chodzi o grę aktorską, w „Adwokacie diabła” widoczna jest niestety kłująca w oczy przepaść między kreacją Ala Pacino a tym, co prezentuje Keanu Reeves. Pacino zagrał wprost wyśmienicie i przyćmiewa swego młodszego kolegę. Jednak przy licznych zaletach obrazu można przymknąć oko na drewnianą grę Reevesa. „Adwokat diabła” to nie film dla ludzi o słabych nerwach, choć i tacy raczej nie będą żałować, gdy go obejrzą. Bowiem trzymający w napięciu nastrój to nie wszystko – liczy się również przesłanie filmu, które ma wydźwięk przede wszystkim moralny. Co my zrobilibyśmy na miejscu Kevina Lomaxa? No właśnie. Życie jest sztuką wyboru – ta sentencja zdaje się idealnie oddawać istotę „Adwokata diabła”.
Poniedziałek (10.02), Kino Polska, 18:10
Jutro idziemy do kina (2007)
Produkcja: Polska
Reżyseria: Michał Kwieciński, Ewa Brodzka
Obsada: Mateusz Damięcki, Jakub Wesołowski, Antoni Pawlicki, Anna Gzyra, Julia Pietrucha
Opis: „Jutro idziemy do kina” to piękny i przejmujący film, ukazujący na przykładzie losów trzech przyjaciół, maturzystów z 1938 roku, tragiczne losy pokolenia ówczesnych dwudziestolatków. Ludziom tym, urodzonym już w świeżo odzyskanej ojczyźnie, wojna odebrała u progu dorosłości przyszłość, nadzieję, bliskich, cały dobytek, szanse na normalne życie, a bardzo często, życia pozbawiła.
Rekomendacja Filmosfery (Marta Suchocka): Aż dziwne, że takich filmów, jak „Jutro idziemy do kina” Michała Kwiecińskiego nie realizuje się w pełnym, kinowym metrażu. Aż dziwne, że to na zlecenie Telewizji Polskiej udało się zrealizować nie kolejny o wątpliwej jakości i wartości serial, ale obraz opowiadający o polskiej historii, wprawdzie ciut sentymentalny, ale pozbawiony tak lubianego przez TV patosu. Muszę przyznać, że Kwiecińskiemu udała się sztuka niebywała – zrealizował przyjemny dla oka, sentymentalno-ironiczny obraz o pokoleniu Kolumbów. W przypadku Stawińskiego dobry scenariusz nie dziwi, wszak jest on autorem skryptów do takich dzieł jak „Kanał” Andrzeja Wajdy czy „Zezowate szczęście” Andrzeja Munka. Wszystko jest więc na swoim miejscu. Narracja jest nieśpieszna, ale i nienużąca, dialogi bardzo autentyczne i pozbawione ckliwości, zaś bohaterowie nakreśleni bardzo realnie. Sama atmosfera filmu jest owiana swoiście magiczną nieuchronnością wojny, przez co uwypukla się dramatyzm postaci, ich naiwna wiara w nieśmiertelność i romantyczne ideały. „Jutro idziemy do kina” jest przyjemnym dla oka obrazem z historią w tle. Może są momenty zbyt sentymentalne, może są momenty zbyt naiwnie, ale czy właśnie nie taka jest młodość? Szczerze polecam i jeśli ktoś jeszcze nie widział, powinien nadrobić zaległości.