Filmy 13. Hommage à Kieślowski i nagrody w konkursie
Ewa Balana | 3 dni temuŹródło: Filmosfera, foto Ewa Balana
25 sierpnia 2023 r. zakończyła się 13. edycja Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Hommage à Kieślowski w Sokołowsku. Hasłem tegorocznej edycji było "Musimy sobie pomagać" zaczerpnięte z filmu Jana Hřebejka z 2000 roku. Takie było również motto pierwszego konkursu krótkich metraży. Grand Prix otrzymał reżyser filmu "Moja siostra" - Mariusz Rusiński.

Program 13. edycji Hommage a Kieślowski był bogaty, bardzo ciekawy i oprócz ponad dwudziestu pokazów filmów pogrupowanych w 5 sekcjach tematycznych, odbyły sie interesujace spotkania z twórcami, aktorami oraz wydarzenia towarzyszące. Wśród tych ostatnich szczególnie widoczna była wystawa fotografii Piotra Jaxy "Cinematographers" poświęcona znakomitym i sławnym autorom zdjęć filmowych. Sekcje festiwalowe w tegorocznej edycji to: "Hommage à Kieślowski", "Hommage à Stuhr", "Stokrotki i inne cuda. Kino Ester Krumbachovej", "Musimy sobie pomagać": Opowieści z lasu, Bohaterowie codzienności, Opowieści o kobiecej sile, Ukraina, Palestyna, Pejzaże życia/Pejzaże sztuki oraz konkurs krótkich metraży, pierwszy w historii festiwalu.

Pierwszy dzień festiwalu rozpoczął się od pokazu "Filmu dla kosmitów" Piotra Stasika i spotkania z reżyserem. Film był w sekcji "Musimy sobie pomagać. Bohaterowie codzienności". Opowiada on historię trzynastoletmiego Jeremiego, introwertyka, który spędza niezwykłe wakacje, spełniając przy tym powierzoną mu misję. Film podobał się publiczności, w tym nie tylko młodym widzom, choć był propozycją przede wszytskim dla nich. Kolejne seanse miały dużo poważniejszy charakter.

Taki był niezwykły, poruszający obraz "Jutro będzie nasze" w reżyserii Paoli Cortellesi, którą zagrała też w filmie główną rolę. Jej dzieło opowiada o sytuacji kobiet w powojennej Italii. Przemoc fizyczna i psychiczna, upokorzenie i bieda to główne elementy życia Delii. Jest to niezwykły dramat, przełamany znikomymi elementami humorystycznymi. Film mocno wciąga i momentami wywołuje dreszcze. Pozostawia widzowi nadzieję na odmianę losu głównej bohaterki i podobnych jej kobiet, gdyż zbliża się ważne polityczne wydarzenie.  Film był w sekcji "Musimy sobie pomagać. Opowieści o  kobiecej sile".  Innym, ciekawym i poruszającym filmem z tej festiwalowej sekcji był dokument "Posłuchaj, co ci chcę powiedzieć" Małgorzaty Imielskiej. Opowiada on o młodych kobietach, które cierpią na trudną chorobę psychiczna, jaką jest schizofrenia. Pokazany jest trud radzenia sobie ze zwykłym codziennym życiem, cierpienie, w tym także bliskich tych kobiet i zagrożenie, jakie stanowi sama choroba dla pacjentek. Dokument pokazuje również stan polskiej psychiatrii.

Inny, trudny temat poruszał dokument "Pomarańcza z Jaffy" w reżyserii Mohammeda Almughanni, film z sekcji "Musimy sobie pomagać. Palestyna". Przedstawiał z pozoru zwykłą podróż. Młody Palestyńczyk Mohammed szukał kogoś, któ mógłby go przewieźć przez izraelski punkt kontrolny. Jedynym taksówkarzem, którym zgodził się go zabrać, był Farouk. Niestety wpakowali się w kłopoty, bo chłopak już próbował wcześniej przekroczyć punkt kontrolny na dokument, który posiadał. Czy obaj wyjdą z tego cało, zależy od arbitralnej decyzji strażników. Po projekcji filmu odbyło się spotkanie, w którym udział wzięli Przemysław Wielgosz i Ala Quandi - polsko-palestyńska reporterka, była korespondentka PAP w Palestynie/Izraelu. Ala potwierdziła, że dokument porusza trudny temat, który się omija. Czekanie na arbitralne decyzje w zwykłych zdawałoby się sprawach to stały element codzienności w Strefie Gazy, która od 17 lat jest pod blokadą. Ludność cywilna poddana jest kontroli wojskowej.

Mocno zaakcentowanym na festiwalu tematem była sytuacja na granicy polsko-białoruskiej. Pokazane zostały cztery filmy w sekcji "Musimy sobie pomagać. Opowieści z lasu": głośna "Zielona granica" Agnieszki Holland, dokumentalne: "Las" w reżyserii Lidii Dudy, "Drzewa milczą" Agnieszki Zwiefki i "Mur" Katarzyny Smutniak.

Ostatniego dnia festiwalu pokazany został film Jana Hřebejka "Musimy sobie pomagać" i odbyło się spotkanie ze scenarzystą filmu Petrem Jarchovskym, które poprowadził Petr Vlček - dyrektor Czeskiego Centrum w Warszawie. Film podejmuje temat postaw Czechów wobec nazistów w czasie II wojny światowej. Bohaterami są bezdzietni małżonkowie, których los wystawia na wielką próbę. Przyjmują pod swój dach i ukrywają syna dawnego pracodawcy. Młody człowiek pochodzenia żydowskiego uciekł z obozu koncentracyjnego. Ta decyzja będzie miała niebagatelne skutki. Odmieni życie kilku osób. Film był nominowany do Oscara w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny. Zdobył 5 czeskich Lwów, w tym jeden z nich otrzymał Petr Jarchovský za najlepszy scenariusz. Podczas spotkania na początku scenarzysta nawiązał do tytułu. Ma on podobnie jak film dwie płaszczyzny: poważną i ironiczną. Podczas pracy nad scenariuszem Petr Jarchovský korzystał ze wspomnień rodziców i dziadków z tego okresu. W ich opowieściach pojawiały się czasem, przy całym dramatyzmie tych lat, śmieszne historie. Dorastając, musiał dokształcać się też na zakazanej literaturze, by zdobyć wiedzę o tym, o czym kłamano w szkołach. Pracując nad scenariuszem filmu wykorzystał trzy inspirujące go historie. Pierwsza to fakt, że na terenie Republiki Czeskiej w ukryciu przeżyły wojnę osoby pochodzenia żydowskiego. Druga, że istniała zasada nazistów podczas okupacji dokwaterowywania żołnierzy, gdy gospodarze mieli więcej pokoi. Czesi twierdzili wówczas, że będą mieli dziecko. Okazało się, że dużo osób urodziło się wówczas w Czechach z tego powodu. Trzecia historia była prywatną opowieścią o narodzinach pod koniec wojny w warunkach ostrzału. Postaci u Jarchovsky'ego nie są nigdy czarno-białe, niektóre mają groteskowy charakter. Sam film zaś jest zrealizowany w zupełnie innej konwencji niż znane nam w Polsce obrazy opowiadające o wojnie.

„Musimy sobie pomagać” to również temat pierwszego konkursu krótkich metraży. Do udziału w nim zaproszono młodych twórców filmowych. Obejmował krótkie formy filmowe, w tym fabuły, dokumenty i animacje, których czas trwania nie mógł przekroczyć 30 minut, a filmy musiały być zrealizowane w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Jury w składzie: Magdalena Łazarkiewicz (przewodnicząca), Bożenna Biskupska, Marta Hryniak i Artur Barciś przyznali nagrodę Grand Prix oraz dwie równorzędne Nagrody Główne. Specjalną nagrodę przyznała również Pani Maria Kieślowska.

Grand Prix zdobył film dokumentalny „Moja siostra” reż. Mariusz Rusiński / dokument / Studio Munka. W uzasadnieniu jury napisało: „Za poruszający obraz samotności wśród bliskich w sytuacji, gdy nie ma łatwych recept na uzdrowienie relacji, a jednak podejmuje się taką próbę – w imię miłości. Za kamerę, która z czułością i wnikliwością,  bez naruszania granic, obserwuje bliskich pogrążonych w rodzinnym kryzysie.” "Moja siostra" Mariusza Rusińskiego zdobyła również nagrodę Wytwórni Filmów Fabularnych we Wrocławiu w postaci usług produkcyjnych i/lub postprodukcyjnych o wartości 20 tys. złotych. Przekazał ją reżyserowi dyrektor WFF - Robert Banasiak

Dwie równorzędne Nagrody Główne zostały przyznane dla filmów fabularnych: „Pierwszy taniec w chmurach” w reżyserii Michała Mieszczyka ze Szkoły Filmowej im. Krzysztofa Kieślowskiego w Katowicach oraz „Przez ciebie, po tobie”, w reżyserii Jędrzeja Gorskiego z Warszawskiej Szkoły Filmowej.

Fabularne „Końce i początki” w reż. Klaudii Fortuniak z Łódzkiej Szkoły Filmowej zostały nagrodzone Nagrodą Specjalną Marii Kieślowskiej.

Konkursowe krótkie metraże można było ogladać każdego dnia festiwalu wieczorem w kinie plenerowym zorganizowanym przy sokołowskiej Kawiarence. Ostatniego dnia pokazano cztery nagrodzone produkcje.







Jędrzej Gorski i Klaudia Fortuniak