Na dobry początek
- Witam. Nazywam się Andrzej Saramonowicz i jestem najprawdopodobniej najbardziej utalentowanym scenarzystą. Świadczą o tym dwie przesłanki: pierwsza – bo to prawda, druga – bo siedzi tu grupa ludzi, którzy uważają, że jest inaczej – tak rozpoczął swój wykład, a tym samym festwial Script Forum scenarzysta „Lejdis” i „Testosteronu”, od razu wprowadzając publiczność w dobry humor i utwierdzając w przekonaniu, że scenarzysta powinien być przekonany o własnej wartości, talencie i w dodatku być pyszny.
– Pycha jest niezbędna – mówił Saramonowicz. – Inaczej szkoda czasu naszych widzów, byśmy ich dręczyli naszymi produktami.
Mówił interesująco, dowcipnie, a momentami przewrotnie: o zawodzie scenarzysty - że jest służebny i użytkowy wobec widza, o pieniądzach – że bez nich nic się nie da, i o trudnych czasach wolnorynkowych w kontekście scenopisarstwa rzecz jasna. Potem były pytania – najpierw Saramonowicz pytał scenarzystów, retorycznie, potem odpowiadał na pytania z sali. Tych posypała się lawina. Dotyczyły kwestii finansowych, warsztatowych, producenckich. I chociaż wykład – co na wstępie zapowiedział Saramonowicz - był nie na temat, miało być o anatomii sceny komediowej, nikt nie wyszedł z niego rozczarowany. Wręcz przeciwnie. Saramonowicz został nagrodzony gromkimi brawami i jeszcze po wykładzie, w czasie przerwy, odpowiadał na pytania uczestników Script Forum.
Rzecz o komedii
Po przerwie specjalny autorski wykład zaprezentował James Ragan, script doctor, scenarzysta, dramaturg i poeta. To była prawdziwa eksplozja wiedzy. W niespełna dwie godziny młodzi scenarzyści poznali tajniki struktury komedii i zasady jakimi rządzi się ten gatunek. A żeby było prościej zapamiętać i zrozumieć, wszystko okraszone tysiącami filmowych przykładów. Uczestnicy konferencji scenariuszowej dowiedzieli się więc, jacy powinni być bohaterowie komedii, co muszą zrobić, co powinno ich spotkać, jak ważne jest tło w komedii i co znaczy zasada trzech P. Było też o trikach, które są przydatne i zawsze działają.
- Tylko nie zdradźcie ich nikomu – mówił Ragan. – Chyba, że zapłaci wam bardzo dużo pieniędzy.
Po wykładzie z teorii przyszedł czas na część praktyczną, czyli oglądanie filmów. Bo wiedzieć – nawet jeśli zasady jakimi rządzi się komedia, rozpisane są w punktach, a struktura rozrysowana na wykresie – to jedno. Co innego zobaczyć w filmie. No więc zobaczyliśmy. Najpierw w „Tootsie”, a potem w „Zakochanym Szekspirze”. W ten sposób, dzięki Jamesowi Raganowi, komedia – najtrudniejszy z gatunków, przestała być dla nas tajemnicą.
Wszystko co chciałbyś wiedzieć i nie boisz się zapytać
Po warsztatach przyszedł czas na dyskusje. Wojciech Tomczyk – scenarzysta i dramaturg, mający na swoim koncie wiele realizacji – poprowadził rozmowę na temat komunikacji scenarzysty z producentem. Udział wzieli Ole Oestergaard z Zetropa i Teresa Dworzecka, mający na swoim koncie kooprodukcję „33 scen z życia“ Małgorzaty Szumowskiej; Frank Stehling, niemiecki producent, obecnie zajmujący się szkoleniami dla filmowców; a także Dawid Janicki i Wojciech Kasperski – młodzi, gniewni założyciele Vostok8 – kto o nich nie słyszał, na pewno wkrótce naprawi ten błąd.
Podczas rozmowy wymieniano doświadczenia, jakie mają producenci w pracy ze scenarzystami. Poruszane były kwestie oczekiwań producentów wobec twórców – aby zgłaszane teksty były bardziej dopracowane czy nie stanowiły kalek komercyjnych hitów, a także by twórca umiał streścić swój scenariusz przynajmniej w 3 zdaniach. Różni producenci to różne oczekiwania. Ole Oestergaard z Zetropa przyznał, że najchętniej podejmuje pracę z reżyserem, który pisze, a nie tylko z autorem tekstu. Polscy producenci odmiennie, czekają na teksty scenarzystów. Choć na pewno wizja reżysera czy choćby nawet aktora do roli głównej ułatwia im pracę.
Z publiczości padały pytania główne o możliwości kooprodukcji, ale także jakich projektów szukają producenci – z tą wiedzą scenarzystom łatwiej reagować. Trudno było wyraźnie zaznaczyć gatunek czy zakres interesujących tematów. Wszyscy jednogłośnie wyrazili oczekiwanie na teksty dobre i oryginalne.
Takich na pewno nie brakuje polskiej literaturze. Pierwszy dzień warsztatów zakończyło pełne humoru spotkanie z Janem Kapelą i Jerzym Franczakiem. Młodzi literaci zapytani o możliwość przeniesienia swoich książek na język filmowy wyrazili pełne poparcie, jednak wolą zostawić tę formę wyrazu scenarzystom. Zatem do dzieła scenarzyści!