Piątka Filmosfery - przerażające filmy, które nie są horrorami
Sylwia Nowak-Gorgoń | 2021-11-02Źródło: Filmosfera
Najstraszniejsza noc w roku za nami. Halloween to świetna okazja, aby przypomnieć sobie filmy grozy. Jednak czy tylko horrory mogą przestraszyć nas widzów? Absolutnie nie. Specjalnie dla Was przygotowaliśmy Piątkę Filmosfery, w której przedstawiamy pięć filmów, które mrożą krew w żyłach, mocniej niż niejeden horror.
1. „Lot nad kukułczym gniazdem” (1975), reż. Miloš Forman
Tragizm losu głównych bohaterów-pacjentów szpitala psychiatrycznego w „Locie nad kukułczym gniazdem” uderza w widza z ogromną mocą, zwłaszcza ze względu na fakt, jak straszne metody tam stosowano i w jaki sposób traktowano pacjentów. Dziś wzdragamy się na myśl o takich metodach, ale przez wiele lat była to codzienność szpitali psychiatrycznych. Szpital z „Lotu nad kukułczym gniazdem” jest miejscem przerażającym, a najstraszniejszą postać stanowi siostra Mildred Ratched, w którą fenomenalnie wcieliła się Louise Fletcher. Życie i zdrowie pacjentów leży właściwie całkowicie w jej rękach. Demoniczna siostra Ratched upaja się władzą, odbierając pacjentom resztki godności i nadziei na poprawę losu. Dlatego nie może znieść Randle’a Patricka McMurphy’ego (legendarna rola Jacka Nicholsona), który ma czelność zbuntować się przeciw panującym w tym ponurym miejscu zasadom. Ten genialny film, najsłynniejszy chyba w reżyserskim dorobku Miloša Formana, to już klasyka kina, której wstyd nie znać. Cieszy się on niesłabnącą popularnością już prawie od 40 lat między innymi dlatego, że jest to historia uniwersalna i symboliczna, której wydźwięk można dopasować do wielu różnych kontekstów. Po tylu latach nadal wywołuje nieprzyjemne ciarki. Katarzyna Piechuta
2. „Funny Games” (1997), reż. Michael Haneke
Historia zwyczajnej rodziny, która wybiera się do domku letniskowego nad jeziorem. Wkrótce do ich drzwi zapuka dwóch młodych mężczyzn ubranych na biało, którzy okażą się sadystycznymi psychopatami. Schemat historii jaką opowiada Haneke w swoim filmie jest mocno popularny w kinematografii. Ale w jaki sposób opowiada tą historię to już całkiem inna sprawa. Opowiada tak, że „Funny Games” to dla mnie najtrudniejszy, najstraszniejszy i najbardziej wymagających emocjonalnie film jaki widziałam w życiu. „Funny Games” to okrutna zabawa z widzem. Z jego przyzwyczajeniami i oczekiwaniami. Przemoc w tym filmie jest tak namacalna (choć nie do końca widzialna), że mrozi krew w żyłach. Ujęcie turlającej się małej piłeczki do tej pory wywołuje u mnie dreszcze, smutek, rozczarowanie. Michael Haneke gra z nami – widzami. Scena z pilotem jest tego najlepszym przykładem. Nikt nigdy w kinie tak mocno ze mnie nie zakpił. Mordercy zwracają się wprost do nas z ekranu, sprawiając że po seansie dochodzi do nas, że winowajcą tych tragicznych zdarzeń jesteśmy my. Zachłanni filmowych wrażeń. Znakomite kino. Ciągle aktualne. Wręcz z roku na rok coraz bardziej. Sylwia Nowak-Gorgoń
3. „Biała wstążka” (2009), reż. Michael Haneke
Filmy Michaela Hanekego nie należą do obrazów łatwych w odbiorze. Reżyser nie podaje interpretacji na talerzu, a jego filmy można odczytywać na wiele sposobów – nic dziwnego więc, że dzieła te zawsze wzbudzają gorące dyskusje w świecie filmowym. Nie inaczej było w przypadku „Białej wstążki”, docenionej i nagrodzonej na licznych festiwalach. Akcja toczy się na rok przed wybuchem I wojny światowej w małej niemieckiej wiosce. Seria dziwnych zdarzeń – wypadek, pożar oraz zniknięcie dwójki dzieci – stanowią szok dla mieszkańców. Nikt nie spodziewa się, jak mroczna i przerażająca okaże się prawda… W treści „Białej wstążki” jedni dopatrują się genezy faszyzmu, inni z kolei wskazują na obraz dzieciństwa przedstawiony w filmie, jeszcze inni jako główny wątek wymieniają przenikającą niemiecką kulturę konserwatyzmu hipokryzję. Haneke posiada niewątpliwy talent do wydobywania z opowiadanej historii wielu warstw interpretacyjnych, przez co jego produkcje najlepiej byłoby oglądać po kilka razy, by móc w pełni dostrzec mnogość możliwych wykładni. Haneke zadbał w „Białej wstążce” również o nienaganną formę – ten film hipnotyzuje widza od pierwszych minut. Czarno-biały obraz, surowy w wyrazie a zarazem dopracowany z prawdziwym pietyzmem, fantastycznie wprowadza w klimat niemieckiej wioski z początków XX wieku. I to właśnie nie tylko sama fabuła, ale i cała wizualna otoczka sprawiają, że „Biała wstążka” przyprawia o ciarki na całym ciele. Niesamowita atmosfera, pełna tajemniczości, grozy i niewyjaśnionych tajemnic, towarzyszy nam przez cały seans. Katarzyna Piechuta
4. „Kieł” (2009), reż. Giorgos Lanthimos
Mocno niepokojący, pozostawiający widza w dyskomforcie szkic greckiej rodziny. Na pierwszy rzut oka zamożna, szczęśliwa familia mieszkająca gdzieś poza miastem, w pięknym domu z basenem i ogrodem. Czego pragnąć więcej? Lanthimos w swoim obiektywie ukazuje patriarchat, który ociera się o czysty totalitaryzm. Ojciec eksperymentuje z wychowaniem swoich dwóch córek i syna. Wprowadza rygorystyczny zakaz opuszczenia domu. Dzieci uczone są słów, które oznaczają coś zupełnie innego, jakby ojciec chciał potwierdzić tezy dekonstrukcjonizmu, iż myślenie ludzkie całkowicie ograniczone jest przez język. Poza tym łamane są wszelkie normy obyczajowe, przekroczone zostają granice tabu społecznego. Pornografia w domu greckiej rodziny jest całkowicie zabroniona, jednakże pozwala się na akty kazirodcze. Małe wskazówki, że świat zewnętrzny nie wygląda tak, jak ich mała społeczność, powodują, iż dzieci zaczynają pragnąć doznać prawdziwej wolności i poznać nieznane. Chłodne, wyważone kino, które nie stawia łatwych pytań, ani nie daje jasnych odpowiedzi. Sylwia Nowak-Gorgoń
5. „Pokój” (2015), reż. Lenny Abrahamson
Dla pięcioletniego Jacka (Jacob Tremblay) pokój, w którym mieszka z matką, jest całym jego światem. Przebywa tam od urodzenia pewien, że po drugiej stronie ścian nie ma nic. Pewnego dnia jego matka, Ma (Brie Larson) decyduje się powiedzieć mu prawdę. Od niespełna 6 lat oboje są więzieni przez człowieka, nazywanego Dużym Nickiem. Mężczyzna izoluje matkę i chłopca od świata grożąc im śmiercią w przypadku podjęcia próby ucieczki. Zdesperowana tą trudną do wyobrażenia sobie sytuacją Ma mimo wszystko obmyśla plan, który, jeśli się powiedzie, przyniesie jej i Jackowi wolność. „Pokój” to niezwykle poruszający film. Tragizm tej historii przeszywa widza na wskroś. Młoda amerykańska aktorka Brie Larson stworzyła postać z krwi i kości, postać matki, która będąc na skraju załamania i utraty wiary w jakiekolwiek szanse na poprawę swojego losu, nie poddaje się i podejmuje walkę. Brie Larson jako Ma poradziła sobie wyśmienicie i za rolę w „Pokoju” w pełni zasłużenie zgarnęła Oscara, tworząc jedną z najtrudniejszych filmowych postaci matek w historii kina. Oglądając „Pokój” targa nami mnóstwo różnych emocji. Rozpacz, poczucie beznadziei, współczucie i strach. Bo historia Ma i jej syna jest naprawdę przerażająca – tym bardziej, jak uzmysłowimy sobie, że jest ona inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Katarzyna Piechuta
1. „Lot nad kukułczym gniazdem” (1975), reż. Miloš Forman
Tragizm losu głównych bohaterów-pacjentów szpitala psychiatrycznego w „Locie nad kukułczym gniazdem” uderza w widza z ogromną mocą, zwłaszcza ze względu na fakt, jak straszne metody tam stosowano i w jaki sposób traktowano pacjentów. Dziś wzdragamy się na myśl o takich metodach, ale przez wiele lat była to codzienność szpitali psychiatrycznych. Szpital z „Lotu nad kukułczym gniazdem” jest miejscem przerażającym, a najstraszniejszą postać stanowi siostra Mildred Ratched, w którą fenomenalnie wcieliła się Louise Fletcher. Życie i zdrowie pacjentów leży właściwie całkowicie w jej rękach. Demoniczna siostra Ratched upaja się władzą, odbierając pacjentom resztki godności i nadziei na poprawę losu. Dlatego nie może znieść Randle’a Patricka McMurphy’ego (legendarna rola Jacka Nicholsona), który ma czelność zbuntować się przeciw panującym w tym ponurym miejscu zasadom. Ten genialny film, najsłynniejszy chyba w reżyserskim dorobku Miloša Formana, to już klasyka kina, której wstyd nie znać. Cieszy się on niesłabnącą popularnością już prawie od 40 lat między innymi dlatego, że jest to historia uniwersalna i symboliczna, której wydźwięk można dopasować do wielu różnych kontekstów. Po tylu latach nadal wywołuje nieprzyjemne ciarki. Katarzyna Piechuta
2. „Funny Games” (1997), reż. Michael Haneke
Historia zwyczajnej rodziny, która wybiera się do domku letniskowego nad jeziorem. Wkrótce do ich drzwi zapuka dwóch młodych mężczyzn ubranych na biało, którzy okażą się sadystycznymi psychopatami. Schemat historii jaką opowiada Haneke w swoim filmie jest mocno popularny w kinematografii. Ale w jaki sposób opowiada tą historię to już całkiem inna sprawa. Opowiada tak, że „Funny Games” to dla mnie najtrudniejszy, najstraszniejszy i najbardziej wymagających emocjonalnie film jaki widziałam w życiu. „Funny Games” to okrutna zabawa z widzem. Z jego przyzwyczajeniami i oczekiwaniami. Przemoc w tym filmie jest tak namacalna (choć nie do końca widzialna), że mrozi krew w żyłach. Ujęcie turlającej się małej piłeczki do tej pory wywołuje u mnie dreszcze, smutek, rozczarowanie. Michael Haneke gra z nami – widzami. Scena z pilotem jest tego najlepszym przykładem. Nikt nigdy w kinie tak mocno ze mnie nie zakpił. Mordercy zwracają się wprost do nas z ekranu, sprawiając że po seansie dochodzi do nas, że winowajcą tych tragicznych zdarzeń jesteśmy my. Zachłanni filmowych wrażeń. Znakomite kino. Ciągle aktualne. Wręcz z roku na rok coraz bardziej. Sylwia Nowak-Gorgoń
3. „Biała wstążka” (2009), reż. Michael Haneke
Filmy Michaela Hanekego nie należą do obrazów łatwych w odbiorze. Reżyser nie podaje interpretacji na talerzu, a jego filmy można odczytywać na wiele sposobów – nic dziwnego więc, że dzieła te zawsze wzbudzają gorące dyskusje w świecie filmowym. Nie inaczej było w przypadku „Białej wstążki”, docenionej i nagrodzonej na licznych festiwalach. Akcja toczy się na rok przed wybuchem I wojny światowej w małej niemieckiej wiosce. Seria dziwnych zdarzeń – wypadek, pożar oraz zniknięcie dwójki dzieci – stanowią szok dla mieszkańców. Nikt nie spodziewa się, jak mroczna i przerażająca okaże się prawda… W treści „Białej wstążki” jedni dopatrują się genezy faszyzmu, inni z kolei wskazują na obraz dzieciństwa przedstawiony w filmie, jeszcze inni jako główny wątek wymieniają przenikającą niemiecką kulturę konserwatyzmu hipokryzję. Haneke posiada niewątpliwy talent do wydobywania z opowiadanej historii wielu warstw interpretacyjnych, przez co jego produkcje najlepiej byłoby oglądać po kilka razy, by móc w pełni dostrzec mnogość możliwych wykładni. Haneke zadbał w „Białej wstążce” również o nienaganną formę – ten film hipnotyzuje widza od pierwszych minut. Czarno-biały obraz, surowy w wyrazie a zarazem dopracowany z prawdziwym pietyzmem, fantastycznie wprowadza w klimat niemieckiej wioski z początków XX wieku. I to właśnie nie tylko sama fabuła, ale i cała wizualna otoczka sprawiają, że „Biała wstążka” przyprawia o ciarki na całym ciele. Niesamowita atmosfera, pełna tajemniczości, grozy i niewyjaśnionych tajemnic, towarzyszy nam przez cały seans. Katarzyna Piechuta
4. „Kieł” (2009), reż. Giorgos Lanthimos
Mocno niepokojący, pozostawiający widza w dyskomforcie szkic greckiej rodziny. Na pierwszy rzut oka zamożna, szczęśliwa familia mieszkająca gdzieś poza miastem, w pięknym domu z basenem i ogrodem. Czego pragnąć więcej? Lanthimos w swoim obiektywie ukazuje patriarchat, który ociera się o czysty totalitaryzm. Ojciec eksperymentuje z wychowaniem swoich dwóch córek i syna. Wprowadza rygorystyczny zakaz opuszczenia domu. Dzieci uczone są słów, które oznaczają coś zupełnie innego, jakby ojciec chciał potwierdzić tezy dekonstrukcjonizmu, iż myślenie ludzkie całkowicie ograniczone jest przez język. Poza tym łamane są wszelkie normy obyczajowe, przekroczone zostają granice tabu społecznego. Pornografia w domu greckiej rodziny jest całkowicie zabroniona, jednakże pozwala się na akty kazirodcze. Małe wskazówki, że świat zewnętrzny nie wygląda tak, jak ich mała społeczność, powodują, iż dzieci zaczynają pragnąć doznać prawdziwej wolności i poznać nieznane. Chłodne, wyważone kino, które nie stawia łatwych pytań, ani nie daje jasnych odpowiedzi. Sylwia Nowak-Gorgoń
5. „Pokój” (2015), reż. Lenny Abrahamson
Dla pięcioletniego Jacka (Jacob Tremblay) pokój, w którym mieszka z matką, jest całym jego światem. Przebywa tam od urodzenia pewien, że po drugiej stronie ścian nie ma nic. Pewnego dnia jego matka, Ma (Brie Larson) decyduje się powiedzieć mu prawdę. Od niespełna 6 lat oboje są więzieni przez człowieka, nazywanego Dużym Nickiem. Mężczyzna izoluje matkę i chłopca od świata grożąc im śmiercią w przypadku podjęcia próby ucieczki. Zdesperowana tą trudną do wyobrażenia sobie sytuacją Ma mimo wszystko obmyśla plan, który, jeśli się powiedzie, przyniesie jej i Jackowi wolność. „Pokój” to niezwykle poruszający film. Tragizm tej historii przeszywa widza na wskroś. Młoda amerykańska aktorka Brie Larson stworzyła postać z krwi i kości, postać matki, która będąc na skraju załamania i utraty wiary w jakiekolwiek szanse na poprawę swojego losu, nie poddaje się i podejmuje walkę. Brie Larson jako Ma poradziła sobie wyśmienicie i za rolę w „Pokoju” w pełni zasłużenie zgarnęła Oscara, tworząc jedną z najtrudniejszych filmowych postaci matek w historii kina. Oglądając „Pokój” targa nami mnóstwo różnych emocji. Rozpacz, poczucie beznadziei, współczucie i strach. Bo historia Ma i jej syna jest naprawdę przerażająca – tym bardziej, jak uzmysłowimy sobie, że jest ona inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Katarzyna Piechuta