Weekendowa Filmosfera #88
Sylwia Nowak-Gorgoń | 2021-10-29Źródło: Filmosfera
Wyczekany weekend. Kto marzy, aby zostać w domu i cieszyć się ciepłem domowego ogniska? Przy takiej okazji zawsze warto zobaczyć dobry film. Podpowiadamy, co wartego uwagi znajdziecie na najpopularniejszych platformach streamingowych.

Szalony piątek z „Sokiem z żuka” (1988), reż. Tim Burton [#NETFLIX]
„Sok z żuka” to kwintesencja szalonej wyobraźni Tima Burtona. Jest to tak specyficzny film, że nawet wśród filmografii Burtona ciężko znaleźć podobną produkcję. Należy do gatunku czarnych komedii, ale nie tych w stylu brytyjskim, gdzie rzeczywistość filmowa stanowi zwykle odzwierciedlenie prawdziwych realiów. „Sok z żuka” obfituje w duchy, trupy i inne postacie nie z tego świata. To akurat u Burtona normalne – ale za to fabuła filmu jest tak niebywale oryginalna, że z pewnością nie każdy widz zniesie tak dużą dawkę dziwaczności w trakcie seansu. Niemniej „Sok z żuka” to również porządna dawka rozrywki – w końcu w filmie występuje dużo elementów komediowych. Niesamowitą kreację udało się stworzyć Michaelowi Keatonowi – pokazał tu swoje komediowe oblicze, a także wykazał się ogromnym dystansem do siebie. Drugim ogromnym atutem filmu jest muzyka: znakomite utwory „Jump in the Line” oraz „Day-O” Harry’ego Bellafonte idealnie wkomponowują się w humorystyczną i osobliwą atmosferę filmu. Katarzyna Piechuta


Legendarna sobota z „Królem Arturem. Legendą Miecza” (2017), reż. Guy Ritchie [#NETFLIX, #CHILI]
Guy Ritchie, król brytyjskiego kina gangsterskiego, świetnie odnalazł się w kinie przygodowym nie z tej epoki. Flirt z kinem fantasty mógł się wydawać dość ryzykowny, ale ten eksperyment można uznać za bardzo udany. Ritchie angielską legendę i kino fantasy połączył ze swoim specyficznym, niepowtarzalnym, autorskim stylem. W dodatku jego Królem Arturem został nie kto inny jak Charlie Hunnam. Jego wybór do głównej roli był mistrzowskim ruchem Ritchiego. Urok, charyzma i łobuzerskość Hunnama aż kipią z ekranu. Gdy jesteśmy już przy humorze, to jest go w filmie bardzo dużo. Przede wszystkim mądre, błyskotliwe dialogi, przesmacznie zmontowane przez Jamesa Herberta, które bawią podobnie jak te z „Przekrętu” czy „Porachunków”. Wisienką na torcie jest muzyka. Daniel Pemberton stworzył niebywale dostojną, dynamiczną i elektryzującą mieszankę tradycji i nowoczesności. Sylwia Nowak-Gorgoń


Amerykańska niedziela z „American Honey” (2016), reż. Andrea Arnold [#CINEMAN]
Star (debiutująca na ekranie Shasha Lane), pragnąca wyrwać się z małego miasteczka, pewnego dnia decyduje się na ucieczkę z domu, by dołączyć do przypadkowo poznanej grupy młodych ludzi. Krążą oni od miasta do miasta utrzymując się ze sprzedaży obwoźnej. Choć warunki dorastania Star stają się zupełnie inne niż jej rówieśników z rodzinnego miasteczka, towarzyszą jej takie same rozterki czy emocje, jak każdej innej dziewczynie wchodzącej w dorosłość. Między Star a Jakem (Shia LaBeouf), który wciągnął ją do grupy młodocianych włóczęgów, rodzi się uczucie, któremu jednak nie będzie dane w spokoju się rozwinąć… a sama Star będzie musiała zdecydować, czy włóczęga po Ameryce to jej plan na dorosłe życie. „American Honey” to świetny film o dorastaniu i jednocześnie film drogi, lecz przede wszystkim obraz alternatywnego sposobu życia w Ameryce. Bez upiększania, reżyser ukazuje nam ciężkie warunki życia, jakim sprostać muszą miliony ludzi w Stanach. Nie jest to wizja „jak z obrazka”, a mimo wszystko przyciąga. Wolność, łamanie schematów, podążanie w nieznane i energia bijąca od młodych bohaterów aż kipią z ekranu. I choć scenariusz „American Honey” trochę kuleje, to jednak film nadrabia zdjęciami i muzyką tworzącymi bardzo zgrany duet, i w bardzo realistyczny sposób ukazuje nietypowe realia życia głównych bohaterów. Katarzyna Piechuta