Życie i czasy współczesnej artystki estradowej [recenzja CD]
Arkadiusz Kajling | 9 godzin temuŹródło: Filmosfera

W zeszłym roku Taylor Swift zakończyła swoją największą w karierze trasę koncertową „The Eras Tour”, w ramach której piosenkarka wystąpiła na 5 kontynentach, w 21 krajach i w 51 miastach, dając łącznie aż 149 koncertów, w tym trzy na Stadionie Narodowym w Warszawie – była to najbardziej dochodowa trasa koncertowa w historii, gdyż jako pierwsza przekroczyła magiczną granicę miliarda dolarów przychodu. Nikogo nie powinien zatem dziwić fakt, że ta jedna z najbardziej popularnych obecnie artystek współczesnej sceny muzycznej postanowiła zdradzić kulisy powstawiania legendarnego już turnee, a przy tym pozwolić wiernym fanom dokładniej przyjrzeć się jak w tamtym okresie wyglądało jej życie prywatne z dala od kamer i reflektorów – gwiazda pop zdecydowała się opowiedzieć o tych doświadczeniach za pomocą nowego, dwunastego studyjnego albumu, ogłaszając radosną nowinę w sportowym podcaście „New Heights”, współprowadzonym przez swojego obecnego partnera życiowego Travisa Kelce’a, zawodnika futbolu w amerykańskiej lidze NFL. Podnosząc estradową kurtynę, by odsłonić przed całym muzycznym światem ten jak sama mówi „najbardziej radosny, szalony i dramatyczny moment w swoim życiu”, najświeższy cedek Taylor Swift każe nam się jeszcze bardziej pochylić nad jej niekwestionowanym fenomenem, by dogłębniej zrozumieć co tak naprawdę znaczy być największą artystką sceniczną naszych czasów.
Taylor Alison Swift, która swoje neutralne płciowo imię otrzymała na cześć piosenkarza Jamesa Taylora, przyszła na świat 13. grudnia 1989 roku w Reading, we wschodniej części stanu Pensylwania w USA w rodzinie o muzycznych korzeniach – jej babcia była śpiewaczką operową i musicalową, a w żyłach przyszłej gwiazdy pop płynie m.in. szkocka, niemiecka i włoska krew. Już od najmłodszych lat przejawiała talent pisarski – gdy miała sześć lat zaczęła pisać pierwsze opowiadania i wiersze, zwyciężając w czwartej klasie szkoły podstawowej w krajowym konkursie literackim dzięki trzystronicowemu poematowi „Monster in My Closet”. W wieku dziesięciu lat zaczęła pisać piosenki, które następnie wykonywała live na lokalnych konkursach, imprezach okolicznościowych, czy festiwalach, w międzyczasie zapisując się na profesjonalne lekcje śpiewu i aktorstwa. Zainspirowana karierami takich piosenkarek gatunku country, jak Dolly Parton i Shania Twain, przekonała matkę na wyjazd do Nashville, miasta uznawanego za kolebkę tego nurtu muzyki, a na miejscu rozesłała swoje dema do wszystkich wytwórni płytowych – wkrótce została odkryta przez menedżera Dana Dmytrowa, a następnie podpisała kontrakt z RCA Records, na mocy którego tworzyła teksty z lokalnymi twórcami z Nashville. Rozczarowana zwłoką wytwórni w nagraniu jej debiutanckiego albumu, zerwała umowę i skupiła się na promowaniu swojej twórczości za pomocą platformy MySpace.

Podczas jednego z występów w miejscowej kawiarni poznała Scotta Borchottę i podpisała kontrakt z jego nowo powstałą wytwórnią Big Machine – to z jego pomocą nawiązała też kontakt z tekściarską Liz Rose, która pomogła Taylor stworzyć piosenki na debiutancką płytę. W końcu w 2006 roku wydała swój dziewiczy singiel „Tim McGraw”, zapowiadający jej imienny cedek, który nie tylko rozszedł się w prawie 40. tysiącach egzemplarzy w pierwszym tygodniu po premierze, ale Swift stała się też pierwszą artystką w historii muzyki popularnej, której pięć utworów z debiutanckiego albumu dostało się na amerykańską listę przebojów. Jej drugie studyjne wydawnictwo zapowiadało znaczne zmiany na rynku muzyki – „Fearless” zadebiutowało na samym szczycie listy Billboard 200 jako najlepiej sprzedająca się płyta z gatunku country w cyfrowej dystrybucji w historii i pozostała na tej pozycji przez 11 tygodni, a w 2009 roku stała się pierwszą przedstawicielką tego nurtu, której trzy piosenki zostały zakupione cyfrowo co najmniej dwa miliony razy. W międzyczasie Taylor rozwijała się także jako aktorka – zaczęła od cameo w „Hannah Montana. Film” i komedii „Walentynki”, a następnie użyczyła swojego głosu w animacji „Lorax” otrzymując za swój wkład nagrodę Teen Choice Award. Ostatnie filmowe dokonania Swift to adaptacja broadwayowskiego musicalu „Koty” i film Davida O. Russella „Amsterdam”, które przeszły bez większego echa.
Zdecydowanie więcej medialnego szumu zrobiły światowe trasy koncertowe towarzyszące kolejnym płytom studyjnym, które od czasu „Fearless Tour” z 2009 roku cieszą się niesłabnącą popularnością i gromadzą wielomilionowe tłumy fanów – od „Speak Now”, przez „Red”, aż po „1989”, Taylor nieustannie podróżowała po całym świecie przez sześć lat, zgarniając w międzyczasie dziesięć statuetek Grammy. Gdy w 2016 roku nasiliła się krytyka jej osoby w związku z nagłośnionej przez Kim Kardashian kampanii internetowej po premierze utworu „Famous” Kanye Westa, postanowiła usunąć się z przestrzeni publicznej, jednak wróciła po sześciu miesiącach ze zdwojoną siłą – duetem z Zaynem Malikiem na potrzeby soundtracku do „Ciemniejszej strony Greya” i albumem „Reputation”, do którego jeden z koncertów trasy towarzyszącej albumowi nagrano i opublikowano na platformie Netflix w formie dokumentu. Pandemia koronawirusa przekreśliła plany turnee „Lover”, czyli pierwszej CD pod szyldem wytwórni Universal Music, jednak artystka wykorzystała ten czas na nostalgiczny powrót do swoich muzycznych korzeni, prezentując materiał z pogranicza folku, rocka alternatywnego i bedroom popu w postaci „Folklore” i jego kontynuacji „Evermore”. Po wydaniu „Midnights” Swift zdecydowała się na retrospektywną trasę koncertową „The Eras Tour”, która stanowiła trzygodzinną i podzieloną na dziesięć aktów podróż przez wszystkie jej muzyczne epoki.

Choć od wydania ostatniej pełnoprawnej płyty piosenkarki „The Tortured Poets Department” minął zaledwie rok, Taylor Swift zdecydowała się opowiedzieć fanom o zakulisowym życiu podczas historycznego turnee za pomocą kolejnego studyjnego albumu, będącym w znacznej mierze dziełem autobiograficznym koncentrującym się na blaskach i cieniach bycia w świetle reflektorów. Pracując nad nowym materiałem artystka postanowiła powrócić do współpracy z Maxem Martinem i Shellbackiem, pierwszej od czasów „Reputation” z 2017 roku, co można usłyszeć po m.in. „CANCELLED!”, czy „Father Figure” – ten drugi to hołd dla hitu George’a Michaela z 1987 roku, który od razu wzbudził duże emocje: nowa wersja kultowego przeboju brytyjskiej legendy popu, która nadaje jej świeże brzmienie, ale i zachowuje ducha oryginału została nawet dostrzeżona przez spadkobierców wokalisty, którzy nie kryli swojej radości z tej kolaboracji podkreślając, że „sam George Michael byłby dumny z takiej współpracy”. To zresztą nie jedyna ikona, do której odnosi się Swift na najnowszym wydawnictwie – drugi na trackliście utwór „Elizabeth Taylor” to oczywiste (i drugie po „Ready For It?”) nawiązanie do osoby amerykańskiej gwiazdy srebrnego ekranu i jej relacji z aktorem Richardem Burtonem, a w wypełnionej odniesieniami do starego Hollywoodu piosence Taylor opowiada o własnym związku z Travisem Kelcem, znajdując liczne paralele z życiem prywatnym słynnej aktorki.
Romantyczna relacja z zawodnikiem futbolu amerykańskiego, który trzykrotnie pomógł swej drużynie wygrać Super Bowl jest tematem przewodnim albumu „The Life Of A Showgirl” i głównego singla „The Fate Of Ophelia” – ten chwytliwy, pop-rockowy utwór przekształca szekspirowski dramat we współczesny hymn nadziei, w którym artystka dziękuje losowi za miłość, która wyciągnęła ją z melancholii i uratowała jej serce przed tragicznym losem Ofelii z „Hamleta”. Pomimo emocjonalnych tekstów, Taytay chciała stylistycznie oddać pozytywną energię, która towarzyszyła jej zeszłorocznej trasie – te radosne wibracje odnajdziemy m.in. w synth-popowym „Wish List”, czy „Opalite” (ulubionym tracku piosenkarki nazwanym po kamieniu szlachetnym przypisanym do daty urodzenia Travisa), jednak wielbiciele ballad nie będą zawiedzeni, gdyż reprezentują je godnie oparte na akustycznej gitarze „Eldest Daughter” i „Ruin The Friendship”. Swift postanowiła nawiązać także do rzekomego konfliktu z Charlie XCX, o którym spekuluje się już od dawna – panie współpracowały przy trasie „Reputation Tour” w 2018 roku, jednak autorka hitu „Boys” nie wspomina tego doświadczenia najlepiej, o czym dała znać na swoim ostatnim cedeku „Brat”. Taylor nie pozostała dłużna koleżance po fachu w diss-tracku „Actually Romantic” (jawnie nawiązującym do „Everything Is Romantic” Charlie) potwierdzając, że nawet w estradowym kostiumie można wbijać szpilkę w rywalkę.

WYDANIE CD
Dwunasty studyjny album Taylor Swift został wyprodukowany przez amerykańską firmę fonograficzną Republic Records i jest dystrybuowany w naszym kraju na płytach CD przez Universal Music Polska w standardowym plastikowym pudełku typu „jewelcase” w czterech różnych wariantach różniących się okładką. Do wydania został dołączony dwustronny plakat oraz 8-stronicowa książeczka, zawierająca teksty piosenek do wszystkich utworów na płycie, informacje produkcyjne odnośnie zawartego nagrania i krótką notkę z podziękowaniami od artystki; dodatkowo na grafice pod tacką na cedek znajdziemy myśl przewodnią albumu w formie wiersza autorstwa wokalistki. Booklet ozdobiono zaledwie 4 fotkami, z czego tylko jedna z nich jest w pełnej wielkości, a trzy pozostałe znajdziemy w przyciętej formie – to zdecydowania za mało, jak na tak spektakularną wizualnie sesję zdjęciową, której rozmach zainspirowała słynna rewia Donna Ardena z Las Vegas pt. „Jubilee!” (na niektórych zdjęciach dostrzeżemy nawet kostiumy Boba Mackiego z tanecznej produkcji). Fakt istnienia wydania fizycznego na pewno docenią audiofile, gdyż płyta kompaktowa CD-Audio to standard bezstratnego cyfrowego zapisu dźwięku – dlatego też ten nośnik trwa w niezmienionej od czterdziestu lat formie do dziś, ciesząc uszy bardziej wymagających słuchaczy. Miłośnicy czarnych krążków powinni być także ukontentowani, gdyż album został wydany również w wersji winylowej z tracklistą znaną z cedeka w kilku różnych wariantach okładkowych.
PODSUMOWANIE
Sądząc po utrzymanej w estradowej konwencji sesji zdjęciowej, dwunasty studyjny album Taylor Swift wydawał się być powrotem po ponad pięciu latach do tanecznego popu dla tych wszystkich, którzy nie przepadali za dwoma folkowymi dokonaniami z 2020 roku „Folklore” i „Evermore”, a także przesiąkniętymi syntezatorami „Midnights”, czy „The Tortured Poets Department” z kilku ostatnich lat – artystka powracając do współpracy z Maxem Martinem i Shellbackiem postanowiła jednak opowiedzieć światu raczej to, co działo się na backstage’u jej ostatniej trasy koncertowej, niż postawić na instant hity wprost ze sceny. Praca nad nowym albumem zbiegła się w czasie z przełomowymi wydarzeniami w życiu wokalistki – w maju tego roku popgwiazda ogłosiła, że po długiej batalii w końcu udało jej się odzyskać prawa do swojego katalogu muzycznego (pierwotnie wydanego przez firmę Big Machine Records), a jego odkupienie według źródeł kosztujące ok. 300 milionów dolarów, było możliwe dzięki pomocy Shamrock Capital. To właśnie Taylor Swift odgrywa dziś kluczową rolę w walce o prawa artystów – jej decyzja o ponownym nagraniu swoich starszych albumów po utracie praw do ich masterów rzuciła światło na problematyczne praktyki w przemyśle muzycznym. Najnowsze wydawnictwo „The Life Of A Showgirl” czerpiąc z własnych doświadczeń w show-biznesie zdaje się właśnie oferować wgląd za kurtynę muzycznej estrady, by poznać bliżej jej najjaśniejszą gwiazdę oraz blaski i cienie pozostawania nieustannie w centrum uwagi opinii publicznej – ponad czterdzieści minut nowego materiału (jednego z najkrótszych w jej karierze) świetnie podsumowuje nie tylko tytułowy utwór nagrany w duecie z Sabriną Carpenter, ale i okładka płyty autorstwa Merta Alasa i Marcusa Piggotta, która tak naprawdę w słowach samej piosenkarki zdradza fanom jej koncepcję: „Mój dzień zwykle kończy się w wannie, ale nie w wysadzanej kryształkami sukni. Chciałam nadać blask wszystkim aspektom tego, jak czułam się podczas trasy i by na okładce znalazł się moment spoza sceny, bo album tak naprawdę nie jest o tym, co działo się na scenie, ale poza nią”. Bo w końcu gdy opadnie już cały brokat i zgasną estradowe światła, praca współczesnej artystki wcale się nie kończy.
Recenzja powstała dzięki współpracy z Universal Music Polska – dystrybutorem muzyki na CD.

Zdj. Universal Music / Taylor Swift FB
