Weekendowa Filmosfera #14
Katarzyna Piechuta | 2019-12-13Źródło: Filmosfera
Jeżeli chcecie zrobić sobie przerwę w przygotowaniach do świąt i szukaniu prezentów dla bliskich, nic nie odpręży was lepiej niż dobry film. Oto nasze propozycje filmowe dostępne na platformach streamingowych.

Romantyczny piątek z „To właśnie miłość” (2003), reż. Richard Curtis [#NETFLIX]
Najpiękniejszy, najśmieszniejszy, najmocniej wzruszający współczesny film świąteczny. Richard Curtis zasłynął jako scenarzysta takich filmów jak „ Cztery wesela i pogrzeb”, „Notting Hill”, obydwu części przygód Bridget Jones czy historii Czarnej Żmii. Odrobina odrealnienia świata przedstawionego była widoczna już w wymienionych tytułach, ale dopiero przy reżyserii swoich filmów poszedł na całość. W swoim debiucie reżyserskim czyli „To właśnie miłość” tworzy świat nieidealny, ale pełny świątecznej magii. Każda z przedstawionych opowieści o miłości jest istotną częścią obrazu. Nie ma słabszych elementów w tym filmie. Wspaniałe kreacje aktorskie, cudowna muzyka, genialna ścieżka dźwiękowa i morze, morze miłości (nieoczywistej, nie zawsze łatwej, ale zawsze nadającej sens życiu). No i ten tańczący Hugh Grant   Mój świąteczny „must see”. Sylwia Nowak-Gorgoń



Emocjonująca sobota z „Kryptonimem U.N.C.L.E.” (2015), reż. Guy Ritchie [#NETFLIX]
Kryptonim U.N.C.L.E.”, czyli film o agentach CIA i KGB, którzy łączą siły, aby pokonać tajemniczą organizację przestępczą, nie odniósł wielkiego sukcesu frekwencyjnego i kasowego. A to naprawdę znakomite kino spod ręki Guy’a Ritchiego. Kino pełne konwencji, pastiszu, brytyjskiego humoru, szalonych zwrotów akcji i odrobiny magii starego kina szpiegowskiego. Wisienką na wierzchu jest powierzenie głównych ról Henry’emu Cevillowi, Armiemiu Hammerowi oraz eterycznie pięknej Alicii Vikander, którzy świetnie się uzupełniają. Wyśmienite kino. Szczerze polecam. Sylwia Nowak-Gorgoń



Rodzinna niedziela z „Małą Miss” (2006), reż. Jonathan Dayton, Valerie Faris [#HBOGO]
Kto lubi filmy, których nie da się w prosty sposób zaszufladkować i przypisać do określonego gatunku filmowego, ten powinien obejrzeć „Małą miss”. Najwięcej obraz ten ma w sobie z komedii, jednak nie brakuje w nim również dramatycznych momentów, a przede wszystkim przesłania, jakie stoi za wszystkimi, czy to tymi radosnymi, czy tymi smutniejszymi, perypetiami bohaterów. W filmie nie brakuje też czarnego humoru, który zapewnia nam zwłaszcza fenomenalny Steve Carell. Ale i reszta obsady jest świetna: Greg Kinnear w roli nastawionego na sukces ojca, a także Alan Arkin ze swoim niefrasobliwym i hedonistycznym podejściem do życia. „Mała miss” to przy tym film dobrze zrealizowany – nie dłuży się i nieustannie zaciekawia, co też dalej przydarzy się bohaterom. Katarzyna Piechuta