Już 8 kwietnia na ekranach kin "Niepokonani" w reżyserii Petera Weira. Film opowiada historię polskiego żołnierza, który w 1940 roku, wraz z grupą więźniów, ucieka z sowieckiego łagru. Ucieczka to zaledwie początek długiego marszu ponad ludzkie siły - więźniowie mają do przebycia 6000km od syberyjskiej tajgi, przez wyżyny Mongolii, pustynię Gobi, Tybet i dalej przez Himalaje aż do Indii.
Konsultantką przy filmie była Anne Applebaum - pisarka i dziennikarka, zdobywczyni Pulitzera za książkę Gułag. Pani Applebaum wydała krótki komentarz na temat filmu Petera Weira "Niepokonani":
„Niepokonani to pierwszy hollywoodzki film poświęcony tematowi gułagów. Do niedawna dostęp do archiwów był prawie niemożliwy, nie było informacji na ten temat. Przez wiele lat Zachód inaczej patrzył na działania Sowietów podczas wojny, niż ci, którzy doświadczyli okrucieństw systemu. Panowało przekonanie, we Francji, Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych, że wojna została wygrana w sojuszu ze Związkiem Radzieckim. Trudno było myśleć o Stalinie w kategoriach wroga, bezlitosnego dyktatora, który popełnił tyle zbrodni przeciwko ludzkości. Dlatego tak niewielu podejmowało temat gułagów, szczególnie w filmie czy literaturze.
Moja praca przy filmie zaczęła się jeszcze na etapie powstawania scenariusza. Wysłałam Peterowi moją książkę, odbyliśmy kilka rozmów. Pojechał do Moskwy poznać kilku moich znajomych, ocalałych z obozu. Pomogłam mu stworzyć listę lektur obowiązkowych. W swoim życiu spotkałam niewielu ludzi, tak zafascynowanych każdym historycznym detalem. Peter chciał wiedzieć dosłownie wszystko o tym, jak wyglądało życie w gułagu. Potem kilka razy przeczytałam scenariusz, a podczas zdjęć kilkakrotnie dzwonił do mnie późnym wieczorem, pytając np. o mundury strażników obozu. Myślę, że dla Petera byłam swego rodzaju „płytą rezonansową”.
Tematyka i historia, których Peter podjął w Niepokonanych jest niezwykle trudna. Trudno jest mówić o rzeczach, o których widzowie wiedzą niewiele. Obraz i treść musiały być zatem wytłumaczone – na przykład w jednej ze scen strażnicy mówią rzeczy, których pewnie nie powiedzieliby naprawdę, ale dzięki temu publiczność rozumie więcej. Efekt jest według mnie nadzwyczajny. Wiele scen filmu jest inspirowanych autentycznymi historiami. Mam nadzieję, że dyskusja wokół filmu nie skupi się na polemikach co jest prawdziwe, a co nie. Biorąc pod uwagę, że to film fabularny jestem pod wrażeniem – moim zdaniem wszystko jest na tyle wiernie oddane, na ile może pozwolić sobie na to kino.
Warto dodać, że Weir zanim przystąpił do zdjęć doskonale znał kontrowersje związane z książką Sławomira Rawicza. Scenariusz filmu różni się od powieści Długi marsz – książka stanowiła dla niego inspirację, jest świetnie napisana, dobrze się ją czyta jako powieść przygodową.
Mam nadzieję, że film spodoba się widzom, może pozwoli im zrozumieć więcej i poszerzyć wiedzę na temat gułagów, na temat tego, co znaczyło być zamkniętym w obozie, pośrodku niczego, setki kilometrów od ludzkich siedlisk. To bardzo wartościowy film.”