Synthpop na złamane serca [recenzja CD]
Arkadiusz Kajling | 9 godzin temuŹródło: Filmosfera
Dzień Świętego Walentego to nie tylko ważna uroczystość w kalendarzu dla wszystkich szczęśliwie zakochanych par, ale i wymarzony czas, by każdego singla dosięgła w końcu miłosna strzała mitologicznego Kupidyna. Oglądając teledysk Olly’ego Alexandra do „Cupid’s Bow” można odnieść wrażenie, że brytyjski piosenkarz po dekadzie wydawania muzyki jako projekt Years & Years postanowił wcielić się we współczesną inkarnację antycznego Amora zapowiadając jednocześnie swój najnowszy solowy album debiutujący na zaledwie tydzień przed Walentynkami – wydany jeszcze w zeszłym roku główny singiel to klubowy taneczny kawałek podlany miłością do popkultury i eksplorujący tematy pożądania, intymności oraz przeznaczenia będący owocem inspiracji queerowymi pionierami electropopu. Wsłuchując się jednak w kolejne promocyjne wydawnictwa bardzo szybko uświadamiamy sobie, że ten nowo obrany kierunek jest dużo bardziej złożony i zagłębiający się w odwieczną walkę dobra ze złem – pod powierzchnią przykuwających ucho retro dźwięków syntezatorów kryją się tematy zarówno ekscytacji, jak i napięcia w skomplikowanym związku dwóch osób, w którym obie strony naprzemiennie się do siebie przyciągają, jak i oddalają niczym przeciwne, ale uzupełniające się pierwotne siły yin i yang. Sam Olly Alexander przyznał, że wierzy, że złamane serca i syntezatory są dla siebie wręcz stworzone, a na opowiadającym o zawiłościach współczesnej miłości najnowszym projekcie „Polari” artysta spogląda wstecz, by lepiej poznać samego siebie i pozwolić również nam zrozumieć jego polaryzujący publikę kontrowersyjny image sceniczny, o czym mogliśmy przekonać się podczas zeszłorocznej Eurowizji – czy debiutujący z pierwszą płytą pod własnym imieniem Olly Alexander jawi się jako Anioł Stróż i patron zakochanych w jego twórczości oddanych fanów, czy raczej symbol dekadenckiej popkultury i upadły anioł współczesnej muzyki w oczach sceptyków?

Olly Alexander, a właściwie Olivier Alexander Thornton urodził się 15. lipca 1990 roku w miasteczku Harrogate, położonym w hrabstwie North Yorkshire w północnej Anglii w rodzinie o muzycznych korzeniach – jego matka Vicky była jedną z założycielek Coleford Music Festival, czyli koncertowego wydarzenia na świeżym powietrzu łączącego w sobie różne rodzaje muzyki, sztuki i kultury. Zanim młody Olly zainteresował się popową sceną, swoje dziewicze kroki w show-biznesie stawiał na deskach teatrów i przed filmową kamerą: jego pierwsze role to telewizyjny dramat „Summerhill” z 2008 roku i biografia Johna Keatsa „Jaśniejsza od gwiazd” w reżyserii Jane Campion, nominowana zresztą do Oscara w kategorii Najlepszy Film, w którym Alexander wcielił się w epizodyczną postać Toma, brata angielskiego poety, jednego z głównych przedstawicieli epoki romantyzmu. Po występach w „Tormented” u boku Alexa Pettyfera i psychodelicznym „Wkraczając w pustkę” Gaspara Noe, młody Brytyjczyk zaczął tworzyć własną pracę od napisania scenariusza i muzyki do niezależnego filmu „The Dish & The Spoon” w którym wystąpiła przyszła reżyserka megahitu „Barbie” z 2023 roku – Greta Gerwig, a w następne lata poświęcił na doskonalenie umiejętności aktorskich w teatralnych produkcjach takich jak „Mercury Fur”, czy „Peter and Alice”, gdzie wcielił się w postać Piotrusia Pana u boku Bena Whishawa i Judi Dench. Bardzo szybko powrócił jednak do świata X muzy: najpierw na małym ekranie w finałowych odcinkach serialu „Kumple” jako prześladowca głównej bohaterki, a następnie jako jeden ze studentów w thrillerze Lone Scherfig „Klub dla wybrańców” na podstawie popularnej sztuki „Posh” Laury Wade. I chociaż ta najważniejsza rola dopiero miała nadejść, to nie filmowe portfolio urzekło światową publiczność – Olly największą rozpoznawalność zyskał jako wokalista zespołu Years & Years, czyli składającego się pierwotnie z pięciu członków bandu tworzącego muzykę elektroniczną i umiejętnie wykorzystującą w swojej twórczości elementy R&B, electropopu oraz wpływy house’u z lat 90. ubiegłego wieku.


Grupa została założona w Londynie w 2010 roku przez dobrych przyjaciół Mikey’a Goldsworthy’ego i Noela Leemana, a w późniejszym czasie do zespołu dołączyli także Emre Türkmen, Olivier Subria, oraz Olly – podczas gdy reszta członków była odpowiedzialna za produkcję utworów, ich brzmienie oraz grę na takich instrumentach takich jak syntezatory, keyboard, czy gitara basowa, Alexandrowi przypadła rola wokalisty i to on od samego początku był liderem i główną gwiazdą, która w grupie Years & Years świeciła najjaśniej.  Swój pierwszy singiel „I Wish I Knew” wydali dwa lata później pod szyldem wytwórni Good Bait, jednak popularność zespołu znacznie wzrosła dopiero w 2015 roku wraz z debiutem piosenki „King” – wtedy już Years & Years byli znani jako trio, gdyż grupę opuścili Leeman i Subria. Rok ten rozpoczął również pasmo artystycznych zwycięstw: w styczniu chłopcy zdobyli prestiżową nagrodę BBC Sound of 2015, zostali nominowani do nagrody Critics’ Choice podczas gali Brit Awards, a światło dzienne w końcu ujrzał ich debiutancki album „Communion”, który z miejsca zadebiutował na pierwszym miejscu UK Albums Chart. Po ponad dekadzie wspólnej muzycznej przygody usłanej praktycznie samymi sukcesami ze świetnie przyjętym kolejnym studyjnym krążkiem „Palo Santo”, przyjaciele postanowili nieco rozdzielić swoje artystyczne drogi – od 2021 roku Years & Years jest solowym projektem Olly’ego (którym według opinii jego zagorzałych fanów od początku był) i pod tym szyldem został wydany jeszcze rok później ostatni album „Night Call”. Choć od razu po ogłoszeniu decyzji o odejściu z zespołu Mikey'a Goldsworthy'ego i Emre Türkmena rodziły się pogłoski o niesnaskach, to w rzeczywistości relacje między muzykami nie uległy pogorszeniu – nie bez przyczyny Brytyjczyk nazywa przyjaciół swoją rodziną. Piosenkarz przyznaje, że nagrywanie muzyki w jego ocenie nie uległo wielkim zmianom po odejściu kolegów – w końcu zawsze ostatnie zdanie należało do Olly'ego, który odgrywał największą rolę w pisaniu.

Gdy ogłoszono, że 34-letni wokalista będzie reprezentował Wielką Brytanię na Eurowizji 2024, notowania tego kraju wystrzeliły u bukmacherów – już pod koniec listopada 2023 roku w zagranicznych mediach wrzało na temat przyszłego brytyjskiego reprezentanta, a plotki sugerowały, że BBC ma zamiar wysłać do Malmo światową gwiazdę. W ostatnich latach Wielka Brytania na konkurs ESC nie wysyłała wielkich nazwisk, poza wyjątkiem w 2022 roku, gdy Sam Ryder z utworem "Space Man" zajął drugie miejsce w finale, zdobywając jednocześnie największą liczbę głosów od sędziów. Gdy informacje zostały potwierdzone na żywo w programie tanecznym Strickly Come Dancing, gratulacje zaczęły spływać z dość nieoczekiwanych kierunków – o tej decyzji w bardzo ciepłych słowach wypowiedział się sam sir Elton John: "Gratulacje dla Olly’ego Alexandra, który wystąpi na Eurowizji 2024. Nie mogę doczekać się, gdy zobaczę cię z flagą Wielkiej Brytanii i to, jak pokazujesz swój niezwykły talent na tym konkursie. Będę ci kibicował". Były frontman Years & Years zdradził przy okazji, że sen o wystąpieniu na eurowizyjnej scenie to kilkuletnie już marzenie, a jego propozycja nie będzie rzewną balladą: "Chciałem to zrobić od wielu lat. W zasadzie już od dziecka. Kilka razy prawie zgłosiłem się do preselekcji, ale za każdym razem miałem za słabą piosenkę. Teraz czuję, że przyszedł mój czas". W maju zeszłego roku oddani fani piosenkarza musieli się jednak poczuć mocno rozczarowani nieoczekiwanym obrotem spraw – nie dość, że piosenka Olly’ego zajęła zaledwie osiemnastą pozycję w finale, to telewidzowie postanowili nie przyznawać mu żadnych punktów za sugestywną choreografię do tanecznej kompozycji. Na szczęście dla Alexandra Eurowizja 2024 bardzo szybko została zapomniana, przechodząc do historii jako najbardziej upolityczniony spektakl telewizyjny z licznymi dramami na czele, a młody Brytyjczyk nie pozwolił, by to wydarzenie położyło się cieniem na jego twórczości. Nawiązujący do twórczości Pet Shop Boys kawałek „Dizzy” to był w rzeczywistości zaledwie wstęp do nowego rozdziału w karierze Olly’ego Alexandra, zapowiadający pierwszy studyjny album już pod własnym imieniem i nazwiskiem.


Napisany przez Olly’ego i czołowego producenta muzyki elektronicznej Danny’ego L Harle’a „Dizzy” ma w sobie specyficzny pęd, który czuje się przy nowej osobie, a towarzyszący mu teledysk wyreżyserowany przez Colina Solala Cardo przenosi uczucie pożądania i tęsknoty z piosenki na porywający występ Olly’ego, zacierając granice między fantazją a rzeczywistością. Były lider Years & Years tak opisał na Instagramie swój eurowizyjny przebój: "Chodzi o przytłaczające uczucie miłości do kogoś, które jest tak intensywne, że wywraca twój świat do góry nogami. Jestem bardzo dumny z tej piosenki i teledysku, nie mogę się doczekać, aby rozpocząć nowy rozdział, szczerze, jestem bardzo podekscytowany!! Dziękuję za wsparcie mnie i moich marzeń!! Mam za sobą dziesięć lat kariery w muzyce pop i chłopcze, jeszcze nie skończyłem! Obiecuję, że zrobię co w mojej mocy i przesyłam wam wszystkim wyrazy miłości i zawroty głowy”. Trzyminutowy kawałek jest radosny i uniwersalny w przekazie, będąc jednocześnie wyrazem indywidualnego queerowego pragnienia i jego osobistym manifestem. Przedstawiając utwór fanom Olly powiedział: „Napisałem tę piosenkę z Dannym poprzedniego lata. Zaczęliśmy od słowa „Dizzy”, ponieważ po prostu przyszło mi do głowy i spodobało mi się. Myślałem o różnych zabawnych rzeczach, które mogą sprawić, że zaczniesz się kręcić. Pamiętam, że powiedziałem wtedy: „zakręcony od twoich pocałunków”, więc zbudowaliśmy wokół tego motywu całą piosenkę. Danny i ja jesteśmy zdania, że muzyka powinna przenosić cię w magiczne miejsce. Chcieliśmy opisać je w piosence, pokazać miejsce, w którym są magiczne ogrody, kwiaty i czas krążący bez końca w ekstatycznym cyklu. Przenieśliśmy do naszego utworu uczucie zawrotu głowy, stąd pojawiają się w niej falujące arpeggia, melodyjne harmonie i kontrrytmy w chórkach. Piosenka opowiada o uczuciu silnego przepływu emocji w momencie, w którym pojawia się osoba, która przewraca twoje życie do górny nogami. Inspirowaliśmy się artystami z lat 80., których kochamy, takimi jak Stock Aitken Waterman, Erasure, Adamski i oczywiście Pet Shop Boys”.

Najnowszy studyjny krążek obrazuje introspektywną podróż Olly'ego Alexandra, który spogląda wstecz, by lepiej poznać samego siebie. Pierwszy album sygnowany nazwiskiem artysty czerpie inspiracje z (prawie) zaginionej sztuki Polari – ten wywodzący się z XVI-wiecznej społeczności romskiej zakodowany slang stał się tajnym językiem używanym przez homoseksualistów i osoby piętnowane w XX wieku, a Olly po raz pierwszy zetknął się z tą koncepcją przy okazji swojego coming outu. Piosenkarz zgłębiał temat, grając Richiego w serialu „Bo to grzech”, w którym zmagał się z pytaniami o tożsamość, wyrażanie siebie i stosunek do społeczeństwa; pytania te od zawsze zresztą towarzyszą Brytyjczykom i od początku przewijały się w historii muzyki pop, wystarczyło tylko wiedzieć, gdzie ich szukać. Olly tak opisuje pracę nad albumem: „Słowo „polari” oznacza „mówić”. Zainspirowało mnie to, jak komunikujemy się ze sobą i co to znaczy mówić tajnym językiem. To coś, co myślę, że w jakiejś formie wszyscy robimy, porozumiewając się z bliskimi nam ludźmi. W naszym hiperpołączonym świecie z rozproszoną komunikacją trudno uwierzyć, że wszystko jest takie, jakim się wydaje. Czułem, że piosenka o języku powinna być równie dzika i nieprzewidywalna jak historia Polari. Świetnie bawiliśmy się z Dannym, tworząc ten utwór i czerpiąc muzyczne inspiracje z przeszłości, teraźniejszości i odległej przyszłości”. Nie bez powodu jednym z singli uczyniono właśnie tytułową kompozycję, która też służy jako odpowiednie wprowadzenie do całej płyty: „To jest utwór numer jeden i jego zadaniem jest dostarczenie zastrzyku adrenaliny oraz wprowadzenie w klimat albumu, ponieważ zabieram was na przejażdżkę. To także dźwiękowy kolaż kolejnych utworów, więc jestem niezwykle podekscytowany”. Wykorzystując wpływy wczesnych twórców electropopu ten zaledwie półtoraminutowy opening osadzony został w pulsującym krajobrazie klubowych dźwięków, których w dalszej części całe wydawnictwo ma wręcz w nadmiarze.


U progu zeszłorocznej jesieni Olly oficjalnie zapowiedział „Polari” wraz z premierą singla „Cupid’s Bow”, eksplorującego tematy pożądania, intymności, podglądactwa i przeznaczenia  w uzależniającej elektro-oprawie dźwiękowej – w kolejnych miesiącach artysta dzielił się z fanami kolejnymi kompozycjami, których teksty odsłaniały znacznie więcej przemyśleń opartych na doświadczeniach z przeszłości. W trzeciej, obudowanej syntezatorami rodem z lat 80. piosence promującej solowy materiał artysty pt. „Archangel” Olly przywołuje moment, w którym poczuł się uratowany przez miłość i troskę drugiej osoby – to utwór, który Alexander opisuje jako wiecznie optymistyczny i bardzo osobisty, przyznając, że inspirował się „aniołem”, który pomógł mu w trudnym momencie życia: „To piosenka o tym, jak anioł uratował mnie, kiedy byłem w najmroczniejszym momencie swojego życia. Nie mam na myśli mitycznego anioła (a może mam?), ale raczej realną osobę, która podniosła mnie, gdy byłem na dnie. Jestem naprawdę wdzięczny tej osobie i wszystkim innym aniołom (boskim i nieboskim), których spotkałem na swojej drodze. Tworzenie tej piosenki z Dannym było niesamowitym przeżyciem. Zależało nam na tym, by utwór był optymistyczny, ale jednocześnie kojarzył się z odkupieniem i dawał poczucie, że wszystko jest możliwe. To dla mnie wyjątkowa piosenka i naprawdę cieszę się, że mogę ją opublikować, pokazując inną stronę mojego albumu”. Prawdziwa magia jednak towarzyszy propozycji „When We Kiss”, której euforyczna produkcja sprawia, że kawałek lśni pełnym blaskiem i nie sposób do niego nie tańczyć, choć tekst opowiada zarówno o miłości, jak i o bólu: „Piosenka odnosi się do trudnego momentu w związku, kiedy nie wiesz, czy powinieneś to zakończyć, czy też może pozostać z drugą osobą na zawsze. Chciałem, by odzwierciedlała sprzeczne uczucia, ból i ekstazę kochania kogoś. Wierzę, że złamane serce i syntezatory są dla siebie stworzone i nagrywając ten utwór, świetnie bawiłem się z Dannym L Harle’em. Naszym celem było zabranie słuchacza w porywającą podróż pełną szczerych emocji, od udręki do euforii i z powrotem”.

W dniu premiery albumu Olly wydał opierający się na obrazach natury singiel „Whispers In The Waves” kończąc tym samym serię zachwycających wizualnie klipów Colina Solala Cardo – i chociaż ta elektroniczna ballada stanowi wyczekiwany przystanek po energicznych synthbangerach, to najnowsza studyjna propozycja wypełniona jest po brzegi kawałkami utrzymanymi w stylistyce Hi-NRG, zachęcającymi do tańca nawet przy wolniejszych kompozycjach jak „Shadow of Love”, który zdaje się oddawać melancholijnego ducha synthpopu lat 80. ubiegłego wieku. Składanka „Polari” nie jest jednak w żadnym wypadku tylko mechaniczną reprodukcją dobrze nam znanej estetyki sprzed lat – chociaż „Miss You So Much” niesie ze sobą wyraźny powiew italo disco, a „Beautiful” jest wręcz zatopiony w syntezatorach minionej epoki, to w „I Know” doskonale słychać, że Olly tęskni za publicznością głównego nurtu z czasów „Communion”. W pulsującym “Make Me A Man” Alexander zmienia perspektywę narracji z trzeciej na pierwszą osobę, tworząc intymną więź ze swoimi fanami, którzy eksplorując osobistą podróż artysty mogą połączyć ją z własnymi doświadczeniami, podczas gdy o odpowiednią muzyczną produkcję dba były członek Depeche Mode Vince Clarke łącząc syntezator z gitarą akustyczną automatycznie przywołując na myśl wczesne dokonania Erasure. Być może nie bez powodu jako ostatni na trackliście znajdziemy utwór „Language” bezpośrednio nawiązujący do tytułu płyty – ten podkreślający moc komunikacji znajomym językiem egzystencjonalny closer albumu odnosi się do pierwotnego znaczenia polari i przekonuje słuchaczy o spójności oraz szczerości przekazu, stanowiąc jednocześnie muzyczną klamrę dla całości, choć zostawiając fanów w pewnej zadumie. Olly chce, byśmy na poważnie zastanowili się nad sposobem w jaki komunikujemy się ze sobą, doceniając przy tym potrzebę ludzkich kontaktów – że ważne jest, aby celebrować ból i smutek, które nierozerwalnie łączą się z radością życia w całej jego kruchości i ulotności. Możliwe, że nieprzypadkowo brytyjski wokalista pojawia się w towarzyszących albumowi filmikach typu „lyric video” w czapce klauna i pełnej skupienia pozie nawiązującej do pogrążonego we własnych myślach „Stańczyka” Jana Matejki. 


WYDANIE CD

Najnowszy solowy album Olly’ego Alexandre’a „Polari” został wydany przez Universal Music Polska dokładnie na tydzień przed Walentynkami i jest dostępny w standardowym plastikowym pudełku typu „jewelcase”. Do wydania został dołączony 12-stronicowy booklet, w którym znajdziemy teksty utworów do wszystkich piosenek na płycie, informacje produkcyjne oraz krótkie podziękowania od wokalisty. W książeczce umieszczono też trzy zdjęcia, m.in. grafikę znaną z singla „When We Kiss”, czy kowbojską fotkę znaną z alternatywnej okładki edycji winylowej, a pod tacką na krążek znajdziemy dodatkowo ilustrację nawiązującą do sesji zdjęciowej z „Cupid’s Bow”. Wizualny świat „Polari” został zainspirowany spuścizną brytyjskiego reżysera filmowego zaliczanego do nurtu postmodernizmu, aktywisty i twórcy awangardowego undergroundu, Dereka Jarmana, który w swoich dziełach nierzadko zajmował stanowisko w kwestiach społecznych i politycznych – najbardziej znanym dokonaniem Jarmana pozostaje „Caravaggio” z 1986 roku, w którym zmarły przed trzema dekadami artysta zawarł wszystkie główne wątki swej twórczości: motywy homoerotyczne, punkowy bunt i pochwałę bezkompromisowego outsidera. Warto zaznaczyć, że tytuł płyty i nazwisko Olly’ego wydrukowano na transparentnej nalepce umieszczonej na zewnętrznej folii. Fakt istnienia wydania fizycznego na pewno docenią miłośnicy muzyki filmowej i audiofile, gdyż płyta kompaktowa CD-Audio to standard bezstratnego cyfrowego zapisu dźwięku – dlatego też ten nośnik trwa w niezmienionej od czterdziestu lat formie do dziś, ciesząc uszy bardziej wymagających słuchaczy.

PODSUMOWANIE

Olly Alexander jest jedną z tych gwiazd estrady, które wyznaczają nowe ścieżki we współczesnym popie – mając na koncie trzy świetnie przyjęte albumy wraz z Years & Years zespół ewoluował w solowy projekt Olly’ego, który ostatecznie postanowił nagrać pierwszy krążek „Polari” sygnowany jego własnym nazwiskiem. Z producentem Dannym L Harle’em połączyła go wspólna miłość do klubowej muzyki z lat 80., a także wywodzącego się z tej samej dekady awangardowego, bezkompromisowego popu, który przedostał się do mainstreamu. Język Polari był swego rodzaju gwiazdą północną, towarzyszącą duetowi podczas całego procesu twórczego, a albumowi towarzyszy audiowizualna wizja świata, w którym Olly ma pełną kontrolę nad wszystkim – od anarchicznej estetyki inspirowanej Derekiem Jarmanem po napisanie krótkiej sztuki towarzyszącej wydaniu płyty, pełnej kowbojów, bogów i pewnego dyrektora przemysłu muzycznego. „Polari”, na którym można wyraźnie usłyszeć wpływy lat 80-tych, w tym takich artystów jak Erasure, The Pet Shop Boys czy Kate Bush, to uniwersalny synthpopowy album, który skupia się na potrzebach wykraczających poza czas, seksualność i jaźń, opowiadając o tym, co to znaczy należeć, być kochanym i łączyć się – czerpiąc inspiracje z wczesnych twórców electro-popu z tematyką oscylującą wokół pragnienia, wstydu i przeznaczenia, „Polari” ma strukturę muzycznego manifestu, który powraca do przeszłości, a jednocześnie wybiega w przyszłość. Dzięki takiemu podejściu koncepcyjnemu dzieło zyskuje niemal dokumentalny charakter, przekształcając się w celebrację tożsamości i prawa do wyrażania siebie poprzez sztukę, czemu Olly daje wyraz w „Heal Me” przekonując, że „każdy powinien zostać wysłuchany”. Wokalista, aktor i ikona mody stał się już głosem pokolenia, a rola w nagradzanym serialu „Bo to grzech” przyniosła Olly’emu w 2022 r. nominację do nagrody BAFTA. Całkiem niedawno Alexander doczekał się nawet przedstawiającej jego wizerunek rzeźby w muzeum Madame Tussauds w Londynie – to chyba najbardziej odpowiednie miejsce dla artysty, który przyczynił się do trwałej zmiany brytyjskiej kultury, reprezentując nawet w zeszłym roku swoją ojczyznę na eurowizyjnej scenie, o której marzył od dzieciństwa. I chociaż włączenie do tracklisty „Dizzy” może się wydawać odważnym ruchem, to wydźwięk i kontekst „Polari” zdaje się przywracać równowagę w tym muzycznym zakręcie, kierując karierę Olly’ego z powrotem we właściwym kierunku, który sam wyznacza już na okładce albumu.

Recenzja powstała dzięki współpracy z Universal Music Polska – dystrybutorem muzyki na CD.