Powrót do industrialnych korzeni [recenzja OST]
Arkadiusz Kajling | 8 godzin temuŹródło: Filmosfera

Dwa miesiące temu legendarna rockowa formacja Nine Inch Nails, dowodzona przez charyzmatycznego Trenta Reznora rozpoczęła tegoroczną trasę koncertową po Ameryce Północnej, zainaugurowaną występem 6. sierpnia w Oakland, który był wyjątkowy z dwóch powodów – był to pierwszy koncert grupy po powrocie do składu perkusisty Josha Freese’a (który grał w NIN w latach 2005-2008) zastępując Ilana Rubina, który opuścił Nine Inch Nails po zakończeniu europejskiego turnee, aby dołączyć do „Foo Fighters”, z którego z kolei kilka miesięcy temu został wyrzucony… Freese! Podczas show publiczność usłyszała aż dwadzieścia utworów, w tym po raz pierwszy na żywo „As Alive As You Need Me To Be”, czyli track pochodzący ze ścieżki dźwiękowej do filmu Disneya „TRON: Ares”, wykonany z udziałem Boys Noize – niemieckiego DJ-a i producenta muzyki elektronicznej. Choć Trent Reznor i Atticus Ross stworzyli już wspólnie dwadzieścia ścieżek dźwiękowych, zdobywając w tym czasie dwa Oscary, trzy Złote Globy, Grammy i Emmy, to po raz pierwszy w historii zdecydowali się sygnować soundtrack pełną nazwą zespołu Nine Inch Nails, zwiastując nowy muzyczny kierunek, który da się wyczuć już w promującym wydawnictwo singlu. Jak zatem prezentuje się tło muzyczne do najnowszego „TRONu”, który zamyka filmową trylogię?
Nine Inch Nails to amerykański zespół muzyczny grający rock industrialny założony w 1988 roku przez Trenta Reznora w Cleveland w stanie Ohio w USA, który od momentu powstania grupy kieruje całym bandem – jeszcze zaledwie rok wcześniej przyszły muzyk zatrudniony był jako konserwator w studiu nagraniowym, kiedy poprosił właściciela Right Track Studios o możliwość nagrania swojego demo, gdy budynek będzie już zamknięty. Nie mogąc znaleźć zespołu, który sprostałby jego oczekiwaniom i wizji, Reznor zainspirowany dokonaniami Prince’a nagrał wszystkie utwory sam, grając na każdym z instrumentów prócz perkusji. Stało się to niejako tradycją, gdyż na każdej kolejnej płycie Trent tylko czasami korzystał z pomocy innych muzyków, czy asystentów. Debiutancki longplay zespołu „Pretty Hate Machine” ukazał się już rok po założeniu NIN we współpracy z Adrianem Sherwoodem i Markiem Flood Elisem – ten drugi będzie się pojawiał na każdym większym albumie trupy aż do 1994 roku. W 1990 roku Nine Inch Nails rozpoczęli serię koncertów po USA jako support dla alternatywnych grup, a w pewnym momencie ich występy live zaczęły przybierać coraz to bardziej agresywniejszą formę z niszczeniem sprzętu na scenie na czele. To doświadczenie wpłynęło na brzmienie kolejnego, tworzonego potajemnie cedeka „Broken” z 1992 roku.

W książeczce do płyty Trent zawarł informację, że inspiracją do nagrania albumu EP był wpływ członków zespołu, z którymi koncertował w 1991 roku oraz granie na żywo starszych kawałków w bardziej brudnej i agresywnej formie, niż można to było usłyszeć na studyjnej płycie. Choć nowe wydawnictwo było trudniejsze w odbiorze od swojego poprzednika, dwie piosenki z niego zostały nagrodzone prestiżowymi statuetkami Grammy – póki co jedynymi w karierze NIN. Wszystkie teledyski do promujących album singli zawarte zostały w filmie krótkometrażowym typu „snuff” pt. „Broken Movie”, który oficjalnie nigdy nie ujrzał światła dziennego – z powodu zawartych w nim wielu scen przemocy, produkcja nigdy nie trafiła do legalnej dystrybucji, jednak w latach 90. ubiegłego wieku krążyła w środowisku fanów jako bootleg VHS, a w nowym millennium została udostępniona w sieci prawdopodobnie przez samego Trenta. Druga pełnoprawna płyta „The Downward Spiral” zadebiutowała na drugim miejscu listy przebojów Billboard 200 i do dziś pozostaje ona najlepiej sprzedającą się CD NIN w USA. Pięć lat później kapela powtórzyła spektakularny sukces z „The Fragile”, a wraz z kolejnymi wydawnictwami „With Teeth” z 2005 roku i „Year Zero” z 2007 roku stali się twarzą muzyki industrialnej, przenosząc jej brud do światowego mainstreamu.
Reznor utrzymywał powodzenie na światowych listach przebojów, nawet gdy styl zespołu ewoluował w stronę ambientowej elektroniki, inspirowanej jego oskarowymi soundtrackami. W 2016 roku, po wielu dekadach bycia jedynym oficjalnym członkiem zespołu, Trent Reznor przyjął angielskiego producenta Atticusa Rossa jako drugiego oficjalnego bandu NIN, który pracował w grupie już od 2005 roku jako programista – w ciągu następnych pięciu lat, duet cieszył się dość płodnym okresem, który zaowocował nowymi ścieżkami dźwiękowymi oraz projektami NIN, takimi jak album „Bad Witch” z 2018 roku oraz kontynuacją ich trwającej instrumentalnej serii Ghosts, która doczekała się dwóch nowych odsłon w 2020 roku: „Ghosts V: Together” i „Ghosts VI: Locusts”. Już od 2008 roku Reznor i Ross prowadzą intensywną działalność jako para kompozytorów – ich debiutancki OST do filmu „The Social Network” w reżyserii Davida Finchera przyniósł im Oscara i Złoty Glob, a w kolejnych latach stworzyli muzykę do różnorodnych projektów filmowych i telewizyjnych, w tym serialu „Watchmen” dla HBO nagrodzonego statuetką Emmy za najlepszą muzykę do serialu. W 2020 roku duet podjął się stworzenia tła muzycznego do swojego pierwszego filmu animowanego – produkcji „Co w duszy gra” od studia PIXAR, która przyniosła im kolejnego Oscara i Złoty Glob.

Chociaż obaj panowie mają już na koncie ponad dwadzieścia soundtracków, to jednak nigdy wcześniej nie firmowali ich etykietką zespołu – aż do teraz. Jak przyznał Reznor w rozmowie z magazynem „Empire”, potraktowali ostatnią ścieżkę dźwiękową Disneya jako nowy album NIN, a nie tylko jako muzykę towarzyszącą obrazowi. Za kamerą filmu „TRON: Ares” stanął Joachim Ronning, który już nie raz pracował dla wytwórni Myszki Miki („Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara”, „Czarownica 2”). Fabuła koncentruje się wokół postaci granej przez Jareda Leto – tytułowego Aresa, czyli manifestację programu TRON, który przenosi się z cyfrowego świata do naszej rzeczywistości, a na ekranie partnerują mu m.in. Greta Lee jako Eva Kim, genialna programistka, która doprowadziła do sprowadzenia na świat Aresa i Evan Peters w roli Juliana Dillingera, pracownika korporacji odpowiedzialnej za Aresa. Soundtrack stanowi śmiałe odejście od poprzednich filmowych dokonań duetu – to dźwiękowa architektura złożona z pulsujących syntezatorów, zniekształconych faktur i niepokojących melodii: ani jednej sekundy orkiestry, a zamiast tego eksplozja pełnej mocy Nine Inch Nails, przesuwająca granice muzyki filmowej i redefiniująca ją. Nowy materiał to eksploracja zarówno mroku i światła, jak i melancholii i niepokoju – opowieść o cyfrowym świecie z analogową duszą.
Album stworzony na potrzeby trzeciej odsłony kultowej serii filmowej zapowiadał singiel, będący jednocześnie jednym z najbardziej intrygujących dzieł w dorobku grupy – track „As Alive As You Need Me To Be” jest jednocześnie powrotem do brzęczących syntezatorów, marszowego, dudniącego rytmu, stereofonicznych rykoszetów i przejmujących wokali z najlepszych lat zespołu, a sama kompozycja zadebiutowała na pierwszym miejscu brytyjskich list przebojów. Ponad siedemdziesiąt minut świeżej muzyki rozpoczyna dwuminutowy „Init”, wyznaczając nowy energetyczny kierunek, który kontynuuje agresywny „Forked Reality” utrzymany w nieco mroczniejszej konwencji, niż poprzednia ścieżka dźwiękowa Daft Punk. W zdecydowanie bardziej melancholijne rejony uderzają tracki „Echoes” i „Still Remains” zestawiając delikatną grę na pianinie z elektronicznym ambientem, czy „100% Expendable”, który nostalgiczne dźwięki podbija dodatkowo syntezatorami, choć hołd dla przeszłych dekad zdają się składać bardziej „Building Better Worlds” i „Ghost In The machine”, nawiązujące do ciężkiej retro stylistyki z lat 80. i score’u Wendy Carlos z pierwszego filmu. Kończąc set twórcy proponują znacznie subtelniejsze tony w „No Going Back” i „Out In The World”, zanim „New Directive” z piosenką „Shadow Over Me” przypomną o brzmieniu zespołu.

WYDANIE CD
Soundtrack do filmu “TRON: Ares” został wyprodukowany przez The Walt Disney Records i jest dystrybuowany w naszym kraju nad Wisłą na płytach CD przez Universal Music Polska w czteropanelowym kartonowym opakowaniu typu digisleeve – w prawej kieszeni wydania znajduje się płyta z oszczędnym nadrukiem, natomiast dwustronicową wkładkę z informacjami produkcyjnymi odnośnie nagrania umieszczono po jego lewej stronie. Całość została zaprojektowana w bardzo minimalistyczny sposób, a design oparto na grze dwóch barw: czerwonego i czarnego. Po otworzeniu kartonika zobaczymy tylko jedno zdjęcie utrzymane w filmowej kolorystyce. Fakt istnienia wydania fizycznego na pewno docenią audiofile, gdyż płyta kompaktowa CD-Audio to standard bezstratnego cyfrowego zapisu dźwięku – dlatego też ten nośnik trwa w niezmienionej od czterdziestu lat formie do dziś, ciesząc uszy bardziej wymagających słuchaczy. Miłośnicy czarnych krążków powinni być także ukontentowani, gdyż album został wydany też w wersji winylowej na dwóch płytach.
PODSUMOWANIE
Od początku swojej działalności pod koniec lat 80. ubiegłego wieku zespół Nine Inch Nails systematycznie przesuwał granice rocka – postępujący rozwój komputerów, samplingu i sekwencerów sprawił, że praktycznie z roku na rok możliwości studyjne poszerzały się w galopującym tempie, dając nowe narzędzia produkcji i obróbki dźwięku. Założyciel grupy Trent Reznor był wówczas na czele tej fali – wydany w 1994 roku album „The Downward Spiral” powstał dzięki nowym wtedy komputerowym możliwościom przekształcania i deformowania brzmień instrumentów (na wielu, nie tylko na gitarze, zagrał sam Trent, a jedynie w wybranych utworach wsparli go dodatkowi artyści). Muzyk pomysłowo zastosował też technikę samplingu (m.in. „Nighclubbing” Iggy’ego Popa) tworząc cykl utworów, w które przelał wszystkie swoje lęki, fobie, egzystencjonalne bolączki, ubierając je w adekwatnie schizofreniczne dźwięki, nie pozbawione jednak swoistego piękna. Dziś zespół Nine Inch Nails uchodzi za jedną z najbardziej innowacyjnych i wpływowych formacji we współczesnej muzyce – grupa słynie z łączenia industrialu, elektroniki, rocka i ambientu w emocjonalnie bezkompromisowych i brzmieniowo agresywnych utworach, które wybrzmiewają również na najnowszym soundtracku do filmu „TRON: Ares”, po raz pierwszy podpisanym pełną nazwą bandu, a nie nazwiskami kompozytorów. Ilustracja muzyczna stworzona na potrzeby trzeciej odsłony kultowej serii filmowej jest jednym z najbardziej intrygujących wydawnictw w dorobku grupy, a całość tętni grozą, melancholią i energią, balansując na styku analogowej duszy i cyfrowego lęku. Stylistycznie album porzuca klasyczne orkiestrowe rozwiązania na rzecz przesterowanych faktur, pulsujących syntezatorów i charakterystycznego dla NIN intensywnego brzmienia – to odważny ruch, który z jednej strony redefiniuje rolę muzyki w filmie, z drugiej zaś powraca do korzeni industrialnej estetyki zespołu.
Recenzja powstała dzięki współpracy z Universal Music Polska – dystrybutorem muzyki na CD.

Zdj. Universal Music / Disney
