Ryan Gosling - współczesny James Dean
Arkadiusz Chorób | 2012-02-03Źródło: Informacja prasowa

Od castingu do programu „Klub Przyjaciół Myszki Miki” po nominację do Oscara. W dekadę kariera Ryana Goslinga przeżyła prawdziwy rozkwit zamieniając dziecięcego aktora w gwiazdę światowego formatu. Już dziś na ekrany polskich kin wchodzi kolejny film z jego udziałem, doceniony przez widzów i krytyków thriller „Idy marcowe” w reżyserii George’a Clooneya.


Jest rozbrajający” – zgodnym chórem stwierdzają fanki Goslinga. „Kiedy pojawia się obok, przynosi z sobą jakąś magię. Czyni wszystko lepszym.” – wtóruje im Derek Cianfrance, reżyser filmu „Blue Valentine”, w którym występ przyniósł Goslingowi nominację do Złotego Globu.


A w przypadku Goslinga owo „rozbrajanie” i „czynienie lepszym” nabiera zupełnie dosłownego znaczenia. Przekonało się o tym już ponad milion osób, które w serwisie Youtube obejrzało filmik z aktorem interweniującym w ulicznej bójce. Zarejestrowane w sierpniu zeszłego roku zajście wygląda niczym odrzut z planu zdjęciowego „Drive” – filmu, którym Gosling zapracował sobie na miano Jamesa Deana XXI stulecia.


I chociaż widzowie już na stałe będą kojarzyć go z błyszczącą kurtką z skorpionem, kierownicą Chevy Impala i plakatem „Idów marcowych”, to sam Gosling nie zapomina o długiej drodze, jaką musiał przebyć, by w thrillerze Clooneya stać się częścią aktorskiego spotkania na szczycie. „Niezwykle trudno wyrwać się z dziecięcej telewizji, gubiąc po drodze jej piętno (…) Wszystko co się wtedy posiada to te kilka taśm VHS z fragmentami „Klubu Przyjaciół Myszki Miki” i obrazem samego siebie, pomazanego samoopalaczem i walczącego z wyimaginowanymi sfinksami.”


Wydaje się, że dekadę od telewizyjnego debiutu Ryan może być spokojny o karierę i przyszłość. W Sylwestra przedstawił mamie swoją nową dziewczynę, hollywoodzką piękność – Evę Mendes, w produkcji są już kolejne filmy z jego udziałem, a komplementów nie szczędzą mu reżyserskie tuzy od Clooneya po Agnieszkę Holland. Tymczasem plany Goslinga sięgają znacznie dalej. Jak sam zdradza, któregoś dnia sam chciałby stanąć po drugiej stronie kamery. Spora w tym zasługa „Id marcowych”. „Miałem nie tylko szansę pracować z topowymi aktorami, ale również obserwować George’a przy pracy. Oglądanie go dosłownie opętanego przez film było niezwykłym przeżyciem. Któregoś dnia sam coś wyreżyseruję.” – zwierza się Gosling