Maniakalni zabójcy: Michael Myers (cz.1)
Radosław Sztaba | 2013-10-29Źródło: Filmosfera
Czasy, w których powstawały najlepsze filmy z maniakalnymi zabójcami mordującymi przy pomocy jakiegoś wymyślnego narzędzia minęły bezpowrotnie. Lata 70-te i początek 80-tych to prawdziwy wysyp przedstawicieli gore, w których krew leje się litrami, obrazów często obfitujących tyleż w brutalność, gwałt i przemoc ile w naiwność i amatorszczyznę, chwilami potrafiących śmieszyć i razić. Nie zmienia to jednak opinii o tym, że dziełka takie jak: „Noc żywych trupówGeorge’a A. Romero, „Teksańska masakra piłą łańcuchowąTobe Hoopera, „Piątek trzynastegoSeana S. Cunninghama, „Koszmar z ulicy WiązówWesa Cravena, czy „HalloweenJohna Carpentera zapoczątkowały nurt, który doskonałe potwierdził tezę, że straszenie, a nawet szokowanie widzów dawką bezsensownych i nieludzko okrutnych zbrodni może być równie opłacalne jak rozśmieszanie, intrygowanie, czy wywoływanie poprzez ekranowe historie litości, współczucia i innego rodzaju emocji, do których tylko zdolna jest istota ludzka.

„Halloween”: Noc, gdy on wrócił do domu

Święto Halloween, choć z gruntu rzeczy jest czasem zabawy i stanowi barwny element amerykańskiej kultury, kojarzy się nie tylko z dyniowymi głowami, rozdawaniem cukierków i balem przebierańców. A to wszystko za sprawą mało znanego w końcu lat 70-tych Johna Carpentera. Jego wyobraźnia stworzyła bowiem postać Michaela Myersa, paradoksalnie głównego bohatera filmu (bo nie ofiary stanowiły tutaj podstawę okrutnej historii). Michael Myers wbrew pozorom nie jest mordercą, o którym wiemy tylko tyle, że lubi pozbawiać swoje ofiary życia w wigilię Wszystkich Świętych. Myers został wyposażony w całkiem spory jak na przeciętny horror element własnej przeszłości, stanowiący uzasadnienie i rozwinięcie całej opowieści. To bardzo pomysłowy i sprytny zabieg jego twórcy. „Halloween” jako jeden z najbardziej dochodowych produktów w historii kina ewoluował znacznie przez wiele lat często mocno odbiegając poziomem prezentowanej fabuły od pierwowzoru. Mimo to jednak zasadniczy szkielet skonstruowany przez Carpentera za niewielkie pieniądze pozostał bez zmian. Spoiwem zawsze był Michael Myers i jego jedyna noc w roku… ale po kolei…

1978 – Halloween

Halloween (1978)Małe i spokojne miasteczko Haddonfield w stanie Illinois. 6-letni chłopiec – Michael Myers w święto Halloween za pomocą noża kuchennego brutalnie morduje swoją siostrę. Chłopak trafia do szpitala psychiatrycznego pod opiekę dra Loomisa (Donald Pleasence), który jest przekonany, że jest on pozbawionym uczuć wcieleniem zła. Mija 15 lat. Myers (Tony Moran) ucieka ze szpitala i wraca do swojego rodzinnego miasteczka, które właśnie przygotowuje się do obchodów Halloween. Psychopata dokonuje kolejnych makabrycznych zabójstw, a za jedną z ofiar upatruje sobie nastoletnią Laurie Strode (Jamie Lee Curtis). Jego tropem podąża dr Loomis…

Ten zdecydowanie najlepszy z całej serii horror w reżyserii Johna Carpentera stał się wzorcem dla swego gatunku. Carpenter napisał także niezłą muzykę (z charakterystycznym motywem przewodnim) a wspólnie z Debrą Hill scenariusz. Film przesiąknięty jest specyficznym klimatem grozy, wrażenie robią zwłaszcza ujęcia widziane oczami mordercy. „Halloween”, w którym narodził się Michael Myers szybko stał się jednym z najlepszych horrorów na długie lata. Na kontynuację nie trzeba więc było długo czekać.

1981 – Halloween 2

Michael Myers (Dick Warlock) zdołał zbiec. Laurie Strode będąc w szoku po atakach szaleńca została wzięta do miejscowej kliniki. Dziewczyna nie wie, że zabójca jej przyjaciół żyje i wiąż poluje na nią. Dr Loomis odkrywa jednak dlaczego Myers z takim uporem stara się zrealizować swój śmiercionośny plan. Tymczasem w Haddonfield mają miejsce kolejne makabryczne wydarzenia…

Kontynuację tę wyreżyserował Rick Rosenthal, ale scenariusz ponownie napisał duet John Carpenter – Debra Hill, co bez wątpienia zadecydowało o sukcesie filmu i utrzymaniu dobrego poziomu z części pierwszej (nie bez wpływu na to był ponowny udział w produkcji Donalda Pleasance’a i Jamie Lee Curtis). Film po raz kolejny szokuje dawką przemocy i sugestywnym przekazem, choć tym razem rany zadawane przez Myersa są jeszcze krwawsze. Odkryty też został kolejny fragment z przeszłości psychopaty.

1982 –  Halloween 3: Sezon czarownic
(Halloween III: Season of the Witch
)

Silver Shamrock Corporation zajmuje się produkcją nowych masek halloweenowych. Jednocześnie reklama telewizyjna obiecuje niespodziankę i zachęca dzieci do zgromadzenia się przed ekranami odbiorników w momencie, gdy puszczona zostanie pewna wesoła piosenka. Okazuje się, że prezes firmy – Conal Cochran (Dan O'Herlihy) jest wyznawcą tajemniczego kultu, a jego celem jest dokonanie za pośrednictwem produkowanych masek serii mordów. Do Santa Mira, gdzie mieści się siedziba firmy przybywają Ellie (Stacy Nelkin) i Dan (Tom Atkins) by wyjaśnić przyczyny śmierci ojca Ellie. Nieoczekiwanie odkrywają okrutny plan Cochrana…

Jest to jedyny film z cyklu, w którym zabrakło Michaela Myersa (pojawia się tylko w reklamie). I wielka szkoda, bo historia opowiedziana i wymyślona przez Tommy Lee Wallace’a nadawałaby się na osobny film, a włączenie jej do serii zadecydowało o jej totalnej porażce. „Halloween III”, choć równie krwawy jak poprzednio, razi w tak wielu miejscach, że kolejne części uratować mogło już tylko przywrócenie Myersa do życia.

1988 – Halloween 4: Powrót Michaela Myersa
(Halloween IV: The Return of Michael Myers
)

Zmasakrowany Myers (George P. Wilburod) od ostatnich wydarzeń przebywał w szpitalu psychiatrycznym. Gdy lekarze podejmują decyzję o przeniesieniu go, psychopata ucieka z ambulansu. W Haddonfield znów zbliża się Halloween, więc Michael Myers będzie miał pełne ręce roboty. Ponownie zadania unieszkodliwienia mordercy podejmuje się dr Loomis, tym razem starając się uchronić jego siostrzenicę - Jamie Lloyd (Danielle Harris).

Film zbliżony panującą atmosferą do pierwowzoru sprzed 10 lat. Pojawia się nawet ten sam charakterystyczny motyw przewodni. Oczywiście brak Carpentera (reżyserem został Dwight H.Little) nie pozwolił filmowi na dorównanie części pierwszej, mimo to jednak oczekiwania widzów zostały zaspokojone. Myers wrócił i to było najważniejsze.

1989 – Halloween 5: Zemsta Michaela Myersa
(Halloween V: The Revenge of Michael Myers
)

plakat do filmu Halloween 5: Zemsta Michaela Myersa (1989)Wielokrotnie postrzelony Myers przeżył i uciekł w góry. Jamie przebywa teraz w klinice dziecięcej w Haddonfield. Zbliża się kolejne święto Halloween. Myers budzi się ze śpiączki i ponownie daje o sobie znać. Tradycyjnie dr Loomis za wszelką cenę stara się zgładzić „potwora”. Pojawia się też nowa postać - tajemniczy mężczyzna w czerni.

Film pomimo zachowania wszystkich elementów znanych z części poprzednich zaczyna już wyraźnie żerować na naiwności widza. Kontynuacja potrzebuje zawsze pewnej dawki świeżości, którą wobec wpadnięcia twórców w swego rodzaju schemat trudno jest wnieść do kolejnych części. Dominique Otherin-Girard zrealizował całkiem mocny film utrzymany w dawnej konwencji, ale to już przestaje wystarczać, tym bardziej, że coraz mocniej zmienia się kino, a wraz z nim horror jako taki.