Bez przebaczenia* - oscarowe pomyłki
Sylwia Nowak | 2014-02-27Źródło: Filmosfera
Amerykańska Akademia Filmowa to stowarzyszenie zrzeszające wybitnych ludzi filmu. Jednak tylko ludzi. A oni czasem popełniają błędy. Poniżej przedstawiam dziewięć największych oscarowych pomyłek (wybór mocno subiektywny).

1. Brak statuetki za najlepszy film dla „Obywatela Kane’a” Orsona Wellsa
Współczesne kino zawdzięcza debiutowi Orsona Wellsa wszystko. „Obywatel Kane” to rewolucja języka filmowego pod względem narracyjnym, montażowym, technicznym. Arcydzieło w najczystszej formie… niestety tylko z jednym Oscarem za najlepszy scenariusz. Najważniejszy film w historii kinematografii przegrał z kinem społecznym, które nie wytrzymało próby czasu, z „Zieloną doliną” Johna Forda. W tym przypadku Akademii należy się duża rózga, zamiast „Różyczki”.

2. „Miasto gniewu” z Oscarem na najlepszy film w roku 2005
Jack Nicholson, który wręczał statuetkę za najlepszy film, chociaż jest jednym z najwybitniejszych aktorów, nie potrafił ukryć zaskoczenia, gdy to niepozorny film Paula Haggisa pokonał murowanego faworyta, kontrowersyjną „Tajemnicę Brokeback Mountain”. Czy członkom Akademii zabrakło odwagi, aby nagrodzić historię miłosną dwóch kowbojów? Film Anga Lee to arcydzieło filmowe, jeden z najpiękniejszych, najodważniejszych i najważniejszych filmów w historii kinematografii. Poezja filmowa. Uniwersalna, a przez to także ponadczasowa historia miłości. Zaś „Miasto gniewu” to solidny dramat oparty na porządnym rzemiośle, ale to stanowczo za mało, ażeby wejść do kanonu klasyki. Na zawsze, więc pozostanie tylko filmem, który wygrał z „Tajemnicą Brokeback Mountain”.

3. Brak Oscara za najlepszy film dla „Psychozy”
„Psychoza” Alfreda Hitchcocka to jeden z najciekawszych i najbardziej nowatorskich obrazów w historii X Muzy, który igra na najwyższym poziome z przyzwyczajeniami widza. Scena pod prysznicem, motyw muzyczny stworzony przez Bernarda Herrmanna i kreacja aktorska Anthony’ego Perkinsa weszły do kanonu kina światowego. Ponadto stały się nierozerwalną częścią popkultury. Brytyjski reżyser wskazał drogę nowemu Hollywood. Dowiódł, iż kino ma charakter dualistyczny, z jednej strony czerpie ze standaryzacji języka filmowego, z drugiej z autorskiego spojrzenia reżyserów. Na początku lat 60. „Psychoza” przegrała walkę o Oscara z niezłą, ale o wiele słabszą „Garsonierą” Billy'ego Wildera.

4. 11 Oscarów dla „Titanica”
Film Jamesa Camerona pokazuje precyzyjnie czym jest magia kina. W roku 1999 wszyscy łącznie z członkami Akademii zachwycili się tą wysokobudżetową produkcją. Rozmach, widowiskowość i świetna promocja zrobiły swoje. „Titanic” triumfował na gali rozdania Oscarów w roku 2000. Jednak z biegiem czasu trudno oprzeć się wrażeniu, że bliżej historii miłości Rose i Jacka do taniego melodramatu, niż do poruszającego dramatu z historią w tle. Każdy kolejny seans tego filmu nie jest dla widza sentymentalną podróżą, a raczej prześmiewczą formą zabawy, gdzie stara odpowiedzieć sobie na jedno pytanie: „Czy improwizowana „tratwa” naprawdę nie pomieściłaby dwojga kochanków?”. 

5. Brak nominacji za najlepszą rolę pierwszoplanową dla Michaela Fassbendera za „Wstyd” Bezapelacyjnie najlepszy aktor roku 2011. Irlandczyk z niemieckimi korzeniami w swojej karierze wybiera role niejednoznaczne. Kreuje bohaterów ze skazą na duszy. W ich umysłach, w każdej sekundzie istnienia, toczy się odwieczna walka dobra ze złem. Prowadzony przez Steve’a McQueena tworzy wyjątkowe, na wskroś przejmujące kreacje. Rola Brandona Sullivana, uzależnionego od pornografii trzydziestoletniego mężczyzny, zasługiwała przynajmniej na nominację do Oscara. Choć mogę pokusić się o stwierdzenie, że nawet na wygraną. „Akademicy” tym razem poddali się francuskiemu czarowi i nagrodzili Jeana Dujardina, pomijając całkowicie osobę Fassbendera.

6. „Gran Torino” bez żadnej nominacji w roku 2009
Filmy wyreżyserowane przez Clinta Eastwooda cieszą się sporym uznaniem wśród członków Akademii. Wystarczy wspomnieć o „Bez przebaczenia”, „Rzeka Tajemnic”, „Za wszelką cenę”. Dlatego dziwi fakt, że jeden z najbardziej poruszających dzieł dawnego Brudnego Harry’ego nie dostał ani jednej nominacji. Eastwood musiał pocieszyć się Cezarem za najlepszy film zagraniczny dla „Gran Torino” oraz 3 nominacjami do Oscara dla bezsprzecznie o wiele słabszej „Oszukanej”.

7. Całkowite zignorowanie „Mistrza” Paula Thoamsa Adnersona przy nominacjach w 2013 roku
Scjentolodzy rządzą światem. Tą spiskową teorie można uznać za całkiem możliwą, patrząc na to jak okrutnie Akademia obeszła się z fenomenalnym dziełem Paula Thomasa Andersona, które wielu odczytało jako krytykę religijnej organizacji założonej przez L. Rona Hubbarda. Trzeba  oddać Andersonowi, że stworzył film nietuzinkowy z wybitnymi kreacjami aktorskimi. W szczytowej formie na ekranie prezentują się Joaquin Phoenix, Philip Seymour Hoffman i Amy Adams. Aktorska uczta.

8. Permanentna ignorancja przez długie lata twórczości Martina Scorsese
Sentymentalny „Tańczący z wilkami” Kevina Costnera w 1991 roku zgarnął Oscara za najlepszy film, pokonując „Chłopców z ferajny”, jeden z najlepszych filmowych portretów demaskujących mit mafii w historii kina. Analogiczna sytuacja wydarzyła w 1980 roku, gdy już kultowy „Wściekły byk” musiał uznać wyższość „Zwyczajnych ludzi” Roberta Redforda. Ale chyba najbardziej kontrowersyjny werdykt zapadł w roku 1978. „Rocky” znokautował „Taksówkarza”. Pochwała amerykańskiego mitu zwyciężyła nad głębokim studium wyobcowania i poważną refleksją nad destrukcyjnymi skutkami wojny w Wietnamie.

9. Brak Oscara dla… wielu wybitnych ludzi kina
Bez wyjaśnień. Niech przemówią same nazwiska. Wspomniany już wcześniej Alfred Hitchcock, Pedro Almodóvar, David Lynch, Wim Wenders, Ingmar Bergman, Luis Buñuel, Stanley Kubrick, John Malkovich, Ralph Fiennes, Gary Oldman, Ed Harris, Edward Norton….

CDN...


*„Bez przebaczenia” (1992), reż. Clint Eastwood