Tele-Hity Filmosfery
Katarzyna Piechuta | 2014-04-12Źródło: Filmosfera
Sobota (12.04), TV Puls, 20:00

Constantine (2005)

Produkcja: USA, Niemcy
Reżyseria: Francis Lawrence
Obsada: Keanu Reeves, Rachel Weisz, Shia LaBeouf, Djimon Hounsou, Tilda Swinton

Opis: Urodził się z niechcianym darem, potrafi z łatwością rozpoznawać potomstwo aniołów i demonów, kroczące po ziemi w osłonie ludzkiego ciała. Niesamowite, kryształowo wyraźne wizje pchnęły Constantina (Keanu Reeves) ku samobójstwu. Niestety, próba się nie udała. Odratowany wbrew swej woli ponownie znajduje się w świecie żywych. Na zawsze naznaczony jest już piętnem samobójcy, przemierza ziemskie granice pomiędzy piekłem a niebem, mając próżną nadzieję, że uda mu się uzyskać zbawienie, odsyłając diabelski pomiot tam, skąd przybywa; z powrotem w otchłań. Constantine nie jest jednak jakimś świętym. Rozczarowany światem, w sporze z zaświatami, mocno pije, ostro żyje, zaśmiewa się do łez z samej idei bohaterstwa. Constantine będzie walczył o twoją duszę, ale nie potrzebuje ani podziwu, ani podziękowań; a już na pewno nie chce współczucia… Chce jedynie wytchnienia. Kiedy zdesperowana i sceptyczna detektyw policyjna (Rachel Weisz jako Angela Dodson) nakłania go do pomocy w sprawie zagadkowej śmierci jej bliźniaczej siostry (w tej roli także Weisz), śledztwo wiedzie wprost do świata demonów i aniołów, istniejącego tuż obok z pozoru całkowicie normalnego Los Angeles. Para bohaterów, biorąca udział w serii katastroficznych wydarzeń rodem nie z tego świata, zbliża się do siebie i za wszelką cenę usiłuje odnaleźć ukojenie.

Rekomendacja Filmosfery (Mateusz Michałek): „Constantine” to jedna z najciekawszych, najbardziej mrocznych i kontrowersyjnych komiksowych ekranizacji, jakie widziałem. Obraz zachwyca przede wszystkim pełną polotu i rozmachu stroną audiowizualną, nieszablonową klimatyką noir, przyprawioną mrocznymi ujęciami i zapadającymi w pamięć odcieniami zaprezentowanego w filmie zła oraz genialną, przerażającą i budzącą zachwyt sceną pobytu głównego bohatera w piekle. Constantine to bohater wielowymiarowy, targany wątpliwościami, nienawiścią wobec Boga oraz daru, który od niego otrzymał, a także postać tragiczna, z góry skazana na piekło. Film Francisa Lawrence’a  to również rewelacyjne kreacje aktorskie: Keanu Reevesa,  przypominającego swoją grą  Batmana z krucyfiksem, Tildy Swinton jako upadłego anioła oraz genialny, cyniczny i przerysowany epizod Petera Stormare’a. Wreszcie, „Constantine” to może nie arcydzieło kinematografii, jednak z pewnością jeden z najbardziej intrygujących i godnych uwagi filmów ostatnich lat.

Sobota (12.04), Sobota, 20:15

Iluzjonista (2006)

Produkcja: USA, Czechy
Reżyseria: Neil Burger
Obsada: Edward Norton, Jessica Biel, Paul Giamatti

Opis: Człowiek znikąd, Eisenheim, wystawia w Wiedniu zdumiewające spektakle, które wzbudzają sensację i plotki o jego nadprzyrodzonych zdolnościach. Wkrótce zaczyna się nim interesować jeden z najbardziej wpływowych ludzi Europy, pretendent do tronu – książę Leopold. Pewien, że iluzjonista jest jedynie sprawnym kuglarzem, książę zjawia się na jednym z przedstawień Eisenheima, by zdemaskować go w trakcie występu. Na scenę, do asystowania iluzjoniście, wysyła swą piękną narzeczoną, Sophie. Od tego momentu nic już nie jest tym, czym się wydaje... Jak daleko może się posunąć mężczyzna, by odzyskać miłość kobiety? Czy talent magika wystarczy, by przekroczyć granicę między życiem i śmiercią?

Rekomendacja Filmosfery: Są takie filmy, które przyciągają nie tylko wzrok i uwagę widza, ale zdają się wciągać go całego do swojego magicznego świata. Magicznego – to słowo jak żadne inne pasuje w tym kontekście. „Iluzjonista” zdecydowanie należy do takich właśnie filmów, a magia to coś, co stanowi esencję tego obrazu. Klimat końca XIX wieku, ciekawa postać głównego bohatera-iluzjonisty i romantyczna historia. To wszystko składa się na niezwykłą baśniowość filmu i sprawia, że ogląda się go jednym tchem. Do tego wspaniałe zdjęcia i świetna rola Edwarda Nortona. Czego chcieć więcej?

Niedziela (13.04), CBS Europa, 22:45

Godziny (2002)

Produkcja: USA, Wielka Brytania
Reżyseria: Stephen Daldry
Obsada: Meryl Streep, Nicole Kidman, Julianne Moore, Ed Harris, Claire Danes, Toni Collette

Opis: Nowy Jork u schyłku XX wieku. Londyn 1923. Los Angeles w 1949 roku. Clarissa wydaje książki. Virginia pisze powieści. Laura zajmuje się domem. Trzy epoki, trzy opowieści i trzy kobiety. Trzy elementy historii, które, niczym ogniwa łańcucha, tworzą ciąg zdarzeń będące sednem "Godzin". Ich bohaterki żyją nieświadome tego, że siła wspaniałego dzieła literackiego nieodwracalnie je połączy. Trzy historie przeplatają się, by spotkać się w zaskakującym momencie rozwiązania tajemnicy. "Godziny" to opowieść o kobietach szukających sensu życia.

Rekomendacja Filmosfery (Marta Suchocka): Akcja „Godzin” toczy się niespiesznie, wręcz leniwe. Momentami przyspiesza, by za chwilę ponownie zwolnić. Takie nierówne tempo może nużyć, może drażnić. Między innymi przez taki właśnie sposób prowadzenia historii film Stephena Daldry'ego jest w odbiorze niełatwy. Do tego dochodzi główny, można by rzec, psychologiczny wątek, czyli pytanie o sens własnego istnienia. To wszystko sprawia, że „Godziny” są filmem trudnym i ambitnym, wymagającym skupienia. Niewątpliwym atutem obrazu, prócz egzystencjalnej tematyki, są kreacje aktorskie. Meryl Streep i Julianne Moore wypadają zdecydowanie lepiej niż dobrze. Na plan pierwszy wysuwa się jednak Virginia Woolf genialnie zagrana przez Nicole Kidman. Trzeba przyznać, że aktorka do roli pisarki zmieniła nie tylko fizys, ale wręcz z wniknęła w jej rodzące się szaleństwo, swoiste cierpienie i egzystencjalne rozterki. Widać to w każdym ruchu, w wyrazie twarzy, w gwałtowności, w demonstracyjnej apatii i alienacji. „Godziny” Stephena Daldry'ego to nie jest proste kino. Nie można przyglądać się życiu bohaterek z boku, nie angażując się w nie. Polecam, nawet bardzo, ale tylko wtedy, kiedy można pozwolić sobie na uważne, pełne skupienia śledzenie „Godzin”.

Wtorek (15.04), Ale Kino+, 22:40

Urodzeni mordercy (1994)

Produkcja: USA
Reżyseria: Oliver Stone
Obsada: Woody Harrelson, Juliette Lewis, Robert Downey Jr., Tommy Lee Jones, Tom Sizemore

Opis: Historia dwojga kochanków-morderców. Podróżują autostradą 666 urządzając rzeźnie w barach, nie dla pieniędzy, ani zemsty, ale dla przyjemności. Uwielbiani przez media stają się legendarnymi 'bohaterami', a ich historię opowiadają pojedyncze osoby pozostawione przy życiu.

Rekomendacja Filmosfery: Choć opis fabuły tego filmu przywodzi na myśl kino sensacyjne, i faktycznie nie można narzekać w „Urodzonych mordercach” na brak akcji, pościgów czy rozlewu krwi, to jednak obraz ten oferuje nam znacznie więcej. Główny wątek stanowi historia dwojga kochanków-morderców. Jednak w tle widzimy obnażenie prawdy o mediach,  w których misja niesienia widzom rzetelnej informacji zeszła na dalszy plan, zaś głównym ich zajęciem stało się serwowanie taniej sensacji, a także krytykę społeczeństwa amerykańskiego, które traci autorytety, zaś na swoich idoli obiera osoby niereprezentujące sobą niczego wartościowego. Szukając głębiej, można by znaleźć w filmie jeszcze co najmniej kilka przesłań. W obrazie wykorzystano elementy charakterystyczne dla licznych gatunków filmowych, przy czym przedstawiono je w sposób przerysowany bądź zostały one wręcz sparodiowane. Nie powinno to dziwić nikogo, kto wie, że palce w scenariuszu maczał Quentin Tarantino – czego zresztą można się domyślić już po 5 minutach oglądania filmu. Także postaci skrojone są na modłę tarantinowską: Woody Harrelson i Juliette Lewis, wcielający się w parę głównych bohaterów, epatują brutalnością i zepsuciem, jednak przy zachowaniu zasad, którymi się w życiu kierują. Na uwagę zasługuje także ścieżka dźwiękowa, w której znalazły się utwory m.in. Boba Dylana czy Leonarda Cohena. „Urodzeni mordercy” to film, który z pewnością nie każdemu się spodoba. Jeżeli jednak lubicie dzieła Quentina Tarantino oraz eksperymentowanie z różnymi gatunkami filmowymi uznajecie za atut obrazu, nie powinniście być zawiedzeni po obejrzeniu „Urodzonych morderców”.

Czwartek (17.04), CBS Europa, 23:10

Przerwana lekcja muzyki  (1999)

Produkcja: Niemcy, USA
Reżyseria:  James Mangold
Obsada: Winona Ryder, Angelina Jolie, Cela DuVall, Brittany Murphy

Opis: Ekranizacja bestsellerowej powieści Susanny Kaysen. Koniec lat 60-tych, okres kontestacji i rewolucji seksualnej. Wrażliwa młoda dziewczyna trafia do szpitala psychiatrycznego, który staje się dla niej prawdziwą szkołą życia.

Rekomendacja Filmosfery: „Przerwana lekcja muzyki” to jeden spośród najlepszych amerykańskich filmów, jakie powstały w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Oczami Susany Kaysen, w postać której wciela się Winona Ryder, mamy okazję obserwować, jak wygląda życie w szpitalu psychiatrycznym i jak różnorodne – jak się okazuje, również inspirujące – osoby można tam spotkać. Co najistotniejsze jednak, „Przerwana lekcja muzyki” pozwala nam zobaczyć, jak cienka jest granica między tym, co kategoryzujemy jako „inne” i „niebezpieczne” a tym, co określamy jako „normalne”. Podobnie jak inne filmy, których akcja osadzona jest w zakładach zamkniętych, jak więzienia czy właśnie szpitale psychiatryczne, „Przerwana lekcja muzyki” staje się oknem, przez które można zajrzeć do zamkniętego świata, właściwie niezauważalnego z zewnątrz. Film z pewnością spodoba się fanom takich filmów jak choćby „Lot nad kukułczym gniazdem” czy „Skazani na Shawshank”. Warto również zwrócić uwagę na Angelinę Jolie wcielającą się w postać Lisy Rowe – w tej roli aktorka dała prawdziwy pokaz swoich możliwości, za co została uhonorowana Oscarem dla najlepszej aktorki drugoplanowej.