Tele-Hity Filmosfery (10.01-15.01.2015)
Katarzyna Piechuta | 2015-01-10Źródło: Filmosfera
Sobota (10.01), TCM, 23:50

Infiltracja (2006)

Produkcja: USA, Hong Kong
Reżyseria: Martin Scorsese
Obsada: Leonardo DiCaprio, Matt Damon, Jack Nicholson, Mark Wahlberg, Martin Sheen

Opis: Akcja filmu rozgrywa się w południowym Bostonie, gdzie policja stanowa toczy wojnę z przestępczością zorganizowaną. Młody tajny agent policji, Billy Costigan (Leonardo DiCaprio), otrzymuje rozkaz przeniknięcia do struktur mafijnych, którymi rządzi Costello (Jack Nicholson). Podczas gdy Billy szybko zdobywa zaufanie Costello, Colin Sullivan (Matt Damon), zatwardziały młody przestępca, który penetruje policję jako informator mafii, zostaje awansowany na stanowisko dowódcze w specjalnej jednostce dochodzeniowej. Każdego z nich pochłania podwójne życie, spędzane na zbieraniu informacji o planach i podejmowanych przeciwdziałaniach organizacji, do których przeniknęli. Kiedy jednak zarówno mafia, jak i policja, wpadają na trop wrogiej wtyczki we własnych strukturach, Billy'emu i Colinowi nagle grozi schwytanie i zdemaskowanie przed wrogiem – obaj podejmują wyścig o to, kto pierwszy odkryje tożsamość drugiego, by zdążyć uratować własną skórę.

Rekomendacja Filmosfery (Sylwia Nowak): Podobno największą siłą „Infiltracji” jest obsada. Rzeczywiście nazwiska mogą zachwycać. Jack Nicholson, Leonardo DiCaprio, Martin Sheen, Mark Wahlberg, Matt Damon, Alec Baldwin, to pierwsza liga Hollywood. Scorsese sięga także do pierwszej ligi aktorów brytyjskich. Mam tu na myśli Ray’a Winstone’a. Od wielu lat wielki aktor na Wyspach (polecam gorąco „Nic doustnie” czy „Strefa wojny”), teraz znany także w Hollywood. Jego pan French jest taki jaki powinien, odpychający i odrażający. Bez zbędnych gestów. Morderca zimny i akuratny w swojej pracy. Sumując, obsada jest znakomita, nie wszyscy spisują się tak jak się tego po nich spodziewano, ale i tak jest dobrze. Jednak i tak nie jest to najmocniejsza strona filmu. Jest nią sama reżyseria. Nieskazitelna wizja Scorsese, który wraca do tematu mafii.


Poniedziałek (12.01), TVP 1, 22:40

Wszystko, co kocham
(2009)

Produkcja: Polska
Reżyseria: Jacek Borcuch
Obsada: Mateusz Kościukiewicz, Olga Frycz, Jakub Gierszał, Andrzej Chyra, Katarzyna Herman

Opis: Piękna wiosna 1981 roku w Polsce. W nadmorskim miasteczku 18-letni Janek, syn oficera marynarki wojennej, zakłada zespół punkrockowy, by głośno krzyczeć o rzeczach dla niego najważniejszych. Jego życie wypełnia muzyka i pierwsza wielka miłość - Basia, nic jednak nie jest trwałe. „Solidarność” walczy o wolność i demokrację, w kraju narasta napięcie. Komuniści potajemnie szykują stan wojenny. Bunt młodości w czasie politycznej zawieruchy może stać się zarzewiem tragedii. Gwałtowny konflikt z komisarzem stanu wojennego i śmierć bliskiej osoby zmienią w świecie Janka wszystko

Rekomendacja Filmosfery (Barbara Wiśniewska):
„Wszystko, co kocham” jest niesamowitą opowieścią o młodości, pierwszych miłościach, tęsknotą za wolnością. Jacek Borcuch w iście malowniczy sposób przywoływał epokę tamtych lat, barwnie pokazał lata 80. ubiegłego wieku. A wszystko to doprawił świetną muzyką, którą skomponował jego brat. W każdym, nawet najmniejszym elemencie, „Wszystko, co kocham” jest dopracowane i dopięte na ostatni guzik. Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że film skupia się na bohaterach, a nie wydarzeniach stanu wojennego. Świat przedstawiony przez Borcucha nie ma pełnić funkcji martyrologicznej. Przywołuje on wspomnienie młodości, beztroskiego życia. Bez względu na to, w jakim czasie dorastał widz, bez problemu w tym filmie może odnaleźć cząstkę siebie. Bowiem "Wszystko, co kocham" jest o dojrzewaniu, budowaniu swojej tożsamość oraz o poszukiwaniu własnej drogi życiowej. Ponadto, za sprawą świetnej gry aktorskiej, pełnej naturalności i wrodzonego wdzięku, bohaterowie stają się autentyczni i sprawiają, że widz w każdym z nich może odnaleźć cząstkę siebie. „Wszystko, co kocham” warto obejrzeć kilkakrotnie, gdyż za każdym razem film ukazuje przed odbiorcą zupełnie nowe oblicze.


Wtorek (13.01), ale kino+, 20:10

Elegia (2008)

Produkcja: USA
Reżyseria:  Isabel Coixet
Obsada: Ben Kingsley, Penélope Cruz, Peter Sarsgaard, Dennis Hopper, Patricia Clarkson

Opis:
Ekranizacja znanej i kontrowersyjnej powieści Philipa Rotha „Konające Zwierzę”.
Historia namiętnego i tragicznego romansu siedemdziesięcioletniego wykładowcy i publicysty kulturalnego Davida Kepesh (Ben Kingsley) z młodą piękną studentką Consuelą Castillo (Penelope Cruz).

Rekomendacja Filmosfery (Marta Suchocka):
„Elegia” pokazuje przede wszystkim, że miłość może przyjść w każdej chwili, nawet w najmniej oczekiwanym momencie, i może zawładnąć osobą, które nie tylko się tego nie spodziewa, ale wręcz tego nie chce. Pod wpływem rodzącego się uczucia główny bohater zaczyna powoli przechodzić przemianę, szczególnie jeśli chodzi o kontakty międzyludzkie i to nie tylko na linii kobieta – mężczyzna, ale i ojciec – syn. Dzięki związkowi z Consuelą, Kepesh zaczyna dostrzegać coś więcej niż czubek swojego nosa i swoją chęć posiadania. Zaczyna rozmawiać z synem i w taki czy inny, być może trochę nieudolny sposób, być mu ojcem. Co ważne, w pewnym momencie główny bohater zaczyna także dostrzegać swój wiek i godzi się z nim, choć opornie. Nie stara się już uciekać za wszelką cenę, ale stawia mu czoło. Przez „Elegię” przewijają się więc trzy bardzo ważne tematy: starość, miłość i inni ludzie. To wszystko zostało przedstawione w bardzo subtelny sposób, momentami lekko poetycki (szczególnie sceny erotyczne między protagonistami). Zaś odtwórcy głównych bohaterów jak najbardziej stanęli na wysokości zadania. Jedyne, co może lekko drażnić, to powolna narracja i brak wartkiej akcji, jednak ważki temat skłaniający do refleksji nad własnym życiem i wyborami oraz dobry sposób podania sprawiają, że w ogólnym rozrachunku „Elegia” to bardzo dobry film.


Środa (14.01), Polsat Film, 12:50

Parnassus (2009)

Produkcja: Francja, Kanada, Wielka Brytania
Reżyseria: Terry Gilliam
Obsada: Heath Ledger, Johnny Depp, Jude Law, Colin Farrell, Christopher Plummer, Tom Waits

Opis: We współczesnym Londynie pojawia się trupa starożytnych magików, którzy zaprezentują tutaj swój niezwykły pokaz. W czasie jego trwania z pomocą magicznego lustra oferują widzom podróż do świata wyobraźni. Jest wśród nich Tony, odludek, który przyłącza się do ekipy, aby ocalić córkę impresaria grupy, dr Parnassusa, od zakusów diabła

Rekomendacja Filmosfery (Mateusz Michałek): Terry Gilliam stwierdził, że tak naprawdę fabuła i to, o czym jest „Parnassus”, to zupełnie co innego. Trudno się z nim nie zgodzić, bowiem pomimo tego, że film teoretycznie opowiada o zakładzie z diabłem i próbie uratowania córki doktora z rąk diabła, to tak naprawdę mówi o śmiertelności, rodzinie, zdradzie, kłamstwach oraz o trudnych wyborach i dylematach moralnych, jakie spotykają nas każdego dnia. Niesamowity jest bajeczny świat wyobraźni Dr. Parnassusa, który czaruje nas pastelowymi kolorami, barokowym przepychem i przepięknymi scenami, dając nam ogromną przyjemność patrzenia na ekran. Świat iluzji i efekty specjalne wykorzystane w „Parnassusie” co prawda w niczym nie przypominają tych z dzisiejszych megaprodukcji, jednakże dodają obrazowi pewnego dodatkowego kolorytu i magii. Zdecydowanie najjaśniejszym punktem filmu jest świetna obsada, która stoi na bardzo wysokim poziomie, nie dając nam większej okazji do skrytykowania żadnego z aktorów. Ledger, pomimo tego, że najlepsze sceny niestety zostały już nagrane bez jego udziału, po raz kolejny udowodnił, iż był najzdolniejszym aktorem młodego pokolenia. Kiedy zapytano go, dlaczego zdecydował się zagrać w „Parnassusie”, odpowiedział: „Bo chciałbym zobaczyć ten film". To wielka ironia, że nie udało mu się tego dokonać. Jestem jednak pewien, że byłby dumny zarówno z filmu, jak i ze swojego występu.


Czwartek (15.01), ale kino+, 22:05

Miasto gniewu (2004)

Produkcja: USA, Niemcy
Reżyseria: Paul Haggis
Obsada: Sandra Bullock, Don Cheadle, Matt Dillon, William Fichtner

Opis: Film przedstawia losy ośmiu osób mieszkających w Los Angeles. Pewnego dnia przy drodze zostaje odkryte ciało brutalnie zamordowanego mężczyzny. Akcja filmu cofa się o 24 godziny śledząc działania wspomnianych ośmiu osób, które mogą być zamieszane w tę zbrodnię…

Rekomendacja Filmosfery: Na gruncie reżyserskim Paul Haggis nie posiada zbyt okazałego dorobku, niemniej obrazem „Miasto gniewu” pokazał, że zna się na rzeczy. Jest to brutalna, wzruszająca opowieść o uprzedzeniach, które tkwią w ludzkich głowach, a w nieprzewidywalnych sytuacjach często wychodzą na jaw. Momentami film może wydawać się nieco naiwny i sprawiać wrażenie kolejnej hollywoodzkiej bajeczki, która próbuje pretendować do miana kina ambitnego, poruszającego ważne społecznie tematy. Może i tak jest – niemniej warto obejrzeć „Miasto gniewu”. Film daje do myślenia. Pokazuje, jak płynne są niekiedy granice między tym, co jest tylko naganne, a tym, co już ewidentnie złe. „Miasto gniewu” zostało nagrodzone trzema Oscarami (najlepszy film, scenariusz i montaż).