Weekendowa Filmosfera #22
Katarzyna Piechuta | 2020-04-09Źródło: Filmosfera
Zbliżają się święta wielkanocne. Choć czas mamy dziwny i warunki nietypowe, to z pewnością wiele osób tradycyjnie planuje solidne porządki czy pieczenie pyszności. Inni być może już dawno posprzątali w domu wszystko, co się dało. Niezależnie od tego, okres świąteczny to zawsze dobry czas na błogi odpoczynek. Jeśli będziecie mieć ochotę na relaks w towarzystwie dobrego filmu – Redakcja Filmosfery podpowiada, co warto obejrzeć na platformach streamingowych.

Szalony piątek z „Pewnego razu… w Hollywood”, reż. Quentin Tarantino [#HBOGO]
Dziewiąty, (podobno) przedostatni film w karierze Quentina Tarantino. Najbardziej osobisty i dojrzały obraz w dorobku twórcy „Wściekłych psów”. Przed i w trakcie powstawania budził gorące emocje w związku z tematyką. Losy Ricka Daltona i jego przyjaciela kaskadera Cliffa Bootha, które krzyżują się z historią Charlesa Mansona czy Sharon Tate to dowód, że Tarantino przede wszystkim jest potwornie uzdolnionym scenarzystą. Fascynacja kinem, obejrzane miliony tytułów - od klasyki kina po filmy klasy B - sprawiły, że idealnie wyczuwa język filmowy. „Pewnego razu… w Hollywood” to nostalgiczna historia miłości. Miłości Tarantino do kina. W tym filmowym wyznaniu miłości reżyserowi towarzyszą znakomici aktorzy Leonardo DiCaprio, Brad Pitt i Margot Robbie. Mistrzostwo współczesnego, postmodernistycznego kina. Sylwia Nowak-Gorgoń



Nostalgiczna sobota z „Lady Bird”, reż. Greta Gerwig [#NETFLIX]
Pełna humoru i ciepła historia nastolatki z Sacramento, która wkracza w dorosłość. Katolickie liceum, wybór studiów, bunt, problemy z rodzicami, perypetie miłosne, pierwsze uniesienia – to wszystko już w kinie było opowiedziane po stokroć razy, ale „Lady Bird” może naprawdę się podobać. Dwa Złote Globy i pięć oscarowych nominacji mówią same za siebie. Siła filmu tkwi w naturalności opowiedzianej historii. Christine jest zwyczajną dziewczyną, na której sukienki nie leżą jak na modelkach, jej rodzice walczą z depresją oraz utratą pracy, szkolne miłości rozczarowują i zawodzą. Tą naturalność, a jednocześnie wyjątkowość historii wspaniale podkreślają aktorzy. Niesamowicie na ekranie wypadają Saoirse Ronan w roli tytułowej oraz Laurie Metcalf w roli matki Christine. Pierwszorzędny duet. Sylwia Nowak-Gorgoń



Magiczna niedziela z „Fantastycznymi zwierzętami” ("Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć" oraz "Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda"), reż. David Yates [#HBOGO]
Dobrze jest obejrzeć jeden film, ale jeszcze lepiej jest obejrzeć dwa. A że przypada nam właśnie czas świąteczny i chwila odpoczynku, tym bardziej dwie części „Fantastycznych zwierząt” będą dobrym wyborem na trochę rozrywki dla całej rodziny. „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć” oraz kolejny film z serii „Fantastyczne zwierzęta: zbrodnie Grindelwalda” to obrazy zrealizowane na podstawie scenariuszy autorstwa J.K. Rowling.I choć nie zobaczymy tu Harry’ego Pottera i jego przyjaciół, bo akcja filmów rozgrywa się kilkadziesiąt lat wcześniej, to jednak uniwersum pozostaje to samo, dzięki czemu i tutaj można odnaleźć magię historii o czarodzieju z blizną na czole – dosłownie i w przenośni. W pierwszej części głównym bohaterem jest Newt Scamander (w tej roli Eddie Redmayne), którego fani serii o Harrym Potterze mogą kojarzyć jako autora podręcznika dla czarodziejów o takiej samej nazwie, jak tytuł filmu. Pisarz i miłośnik zwierząt przybywa do Nowego Jorku w czasie, gdy w mieście coraz częściej dochodzi do dziwnych zdarzeń, które zagrażają mieszkańcom. Uwagę na ekranie przykuwa Dan Fogler w roli Jacoba Kowalskiego – choć jest to drugoplanowa rola, Fogler niewątpliwie kradnie każdą scenę, w jakiej się pojawia. A gdy skończymy już oglądać jedynkę, kontynuację losów głównych bohaterów możemy śledzić w „Zbrodniach Grindelwalda”, w których wątków znanych z serii o Harrym Potterze mamy nieco więcej. Pojawia się krótka scena w Hogwarcie i, przede wszystkim, postać młodego Albusa Dumbledore’a, w którego wcielił się Jude Law. Aktorsko ciekawie jest również „po złej stronie mocy” – w roli zbrodniczego Grindelwalda możemy bowiem zobaczyć jak zwykle trochę szalonego Johnny’ego Deppa. Na kolejne części (a w planach jak na ten moment jest ich łącznie pięć) przyjdzie nam jednak poczekać jeszcze dobrych kilka lat. Katarzyna Piechuta