Weekendowa Filmosfera #127
Katarzyna Piechuta | 2023-08-12Źródło: Filmosfera
Szukacie filmu na weekend? W nowej Weekendowej Filmosferze mamy dla Was różnorodne propozycje spośród tytułów dostępnych na popularnych platformach streamingowych: skandynawski film obyczajowy, coś z klasyki kina sensacyjnego i poruszający dramat medyczny. Mamy nadzieję, że każdy znajdzie coś dla siebie.

Pełen rozterek piątek z „Najgorszym człowiekiem na świecie” (2012), reż. Joachim Trier [#HBOMAX, #PLAYNOW]
Choć „Najgorszy człowiek na świecie” to na pozór zwykły film obyczajowy, to jednak bijąca z niego szczerość i trafność w przedstawieniu życiowych rozterek współczesnych 30- i 40-latków sprawia, że niełatwo o nim zapomnieć. Julie (Renate Reinsve) wiedzie szczęśliwe życie będąc w związku z Akselem (Anders Danielsen Lie), jednak ich wizje przyszłości nieco się różnią. U progu 30-tych urodzin Julie nabiera coraz więcej wątpliwości odnośnie tego, czy jest na właściwej ścieżce życiowej. Na przypadkowej imprezie Julie poznaje Elvinda (Herbert Nordrum), którego młodość i energia życiowa przyciąga ją. Rozterki piętrzą się, a Julie będzie musiała odkryć, czego właściwie pragnie w życiu. Joachim Trier wspólnie z Eskilem Vogtem napisali świetny scenariusz. Wykreowana przez nich główna bohaterka Julie wyraża rozterki swojego pokolenia. Próba odkrycia swojego życiowego powołania, szukanie odpowiedzi na pytanie, czy dany związek jest tym właściwym, oraz rozterki dotyczące macierzyństwa – to wszystko istotne życiowe pytania, które w „Najgorszym człowieku na świecie” przedstawione są w formie codziennych przemyśleń, małych wyborów, które mają niekiedy wielkie konsekwencje.



Sensacyjna sobota ze „Ściganym” (1993), reż. Andrew Davis [#PRIMEVIDEO, #RAKUTEN]
„Ścigany” to już klasyka kina sensacyjnego, na której wzorowanych było wiele kolejnych filmów z tego gatunku. To właściwie wzorcowy film sensacyjny: akcja goni w szalonym tempie, a my kibicujemy głównemu bohaterowi, któremu policja (z Tommym Lee Jonesem jako szeryfem na czele) bez przerwy depcze po piętach. Harrison Ford idealnie pasuje do roli głównego bohatera – doktora Kimble, którego niesłusznie oskarżono o morderstwo żony. Aby udowodnić, że jest niewinny, Kimble nie ma innego wyjścia – musi uciec z więzienia i odnaleźć prawdziwego zabójcę. Postać wykreowana przez Harrisona Forda to człowiek prawy, inteligentny, ale i zdesperowany, a ta desperacja pcha go ku czynom tyle odważnym, co i szalonym. Atutem filmu jest dobry scenariusz i być może bez Harrisona Forda film byłby równie dobry… ale to już nie byłoby to samo. Z pewnością rola w „Ściganym” to jedna z tych najbardziej niezapomnianych w dorobku Harrisona Forda.



Dramatyczna niedziela z „Przebudzeniami” (1990), reż. Penny Marshall [#NETFLIX, #APPLETV]
„Przebudzenia” to jeden z tych filmów, które wystarczy raz obejrzeć, a pamięta się je do końca życia. Jest to obraz niezwykle wstrząsający. Wywołuje u widza silne emocje, pokazuje chorobę, cierpienie, ale i nadzieję. Mamy w nim okazję oglądać świetnego Robina Williamsa w roli lekarza, który walczy o zdrowie swoich pacjentów, a w walkę tę, choć jest ona nierówna, wkłada całe swoje serce. Jednak Robin Williams to jeszcze nic – prawdziwą aktorską perełkę stanowi Robert De Niro, który przeszedł w tym filmie samego siebie. Film „Przebudzenia” bazuje na prawdziwej historii opisanej przez znanego neurologa Olivera Sacksa. Akcja rozgrywa się na Bronksie w 1969 roku. Doktor Malcolm Sayer (Robin Williams) rozpoczyna eksperymentalną terapię pacjentów, którzy od lat są pogrążeni w katatonii. Leczenie przynosi niewiarygodne wprost rezultaty – Leonard Lowe (Robert De Niro) po trzydziestu latach odzyskuje świadomość. Pozostali pacjenci również zostają poddani leczeniu eksperymentalnemu. Wkrótce jednak okazuje się, że cudowne działanie leku jest krótkotrwałe. Polecam „Przebudzenia”, ale ostrzegam – to bardzo wzruszający film, więc radzę zaopatrzyć się na seans w paczkę chusteczek.