[Relacja] 50. Krakowski Festiwal Filmowy - dzień szósty
Mateusz Michałek | 2010-06-06Źródło: Filmosfera

[Kraków, 5 czerwca 2010 roku, Mateusz Michałek] Za nami przedostatni dzień 50. Krakowskiego Festiwalu Filmowego, podczas którego najciekawszym wydarzeniem była projekcja konkursu polskiego oraz uroczysty koncert galowy w Teatrze im. Juliusza Słowackiego.

 

Na festiwalu w co raz większym stopniu można było odczuć już pewne napięcie i poddenerwowanie twórców, branży i widzów przed niedzielną ceremonią rozdana nagród. Twórcy jak zwykle pojawiali się na licznych spotkaniach z widzami, którzy ponownie mieli mnóstwo pytań do reżyserów, głownie dotyczyły one emocji bohaterów, ich losów czy natchnienia, pojawiały się jednak głosy, że na jubileuszowym festiwalu zbyt mało mówi się o technicznej stronie kręcenia zaprezentowanych dzieł. Jak zwykle nie zabrakło dobrego kina, szczególną uwagę chciałbym ponownie poświęcić projekcji konkursu polskiego, w której uczestnicy walczą również o laury w konkursie dokumentalnym.

0 18.00 rozpoczęła się wyżej wymieniona projekcja, podczas której mieliśmy okazje oglądać dwa całkiem różne dokumenty – poruszające „Ucieknijmy od niejMarcina Koszałki oraz wyróżniająca się tematyką – "Marysina PolanaGrzegorz Zaricznego. Szczególnie osobistym i prywatnym jest pierwszy z tych dokumentów, który możemy uznać za swoiste wyrzuty sumienia reżysera, spowodowane stratą rodziców. Koszałka filmując ostatnie dni pacjentów pewnego szpitala, postanawia zderzyć je z trudnymi rozmowami ze swoją siostrą dotyczącymi śmierci ich rodziców. Ten traumatyczny dokument daje szanse reżyserowi rozliczenie się z przeszłością, przywołuje bolesne i smutne wspomnienia oraz powoduje zbliżenie się do siostry. Na spotkaniu z widzami po projekcji obecnie byli nie tylko twórcy, ale i również bohaterka filmu Koszałki - jego siostrą, pytaną ją czy jej wypowiedzi były spontaniczne- „Marcin zadawał mi pytania, nie znałam ich wcześniej. Były to pytania na żywo”. Sam Koszałka musiał odpowiedzieć na pytanie : „Czy nie kusiło Cię by ujawnić swoje emocję?”- „Jedna ze scen doprowadziła mnie do łez . Miałem wyrzuty sumienia, po opróżnieniu mieszkania rodziców. Rozpłakałem się po jego po rozmowie z siostrą, jednakże mój płacz w dokumencie byłby kiczowaty i wyglądałby na zmanipulowany”.

Zgoła inne wrażenia pozostawił po sobie dokument „Marysina Polana”. Grzegorz Zariczny skoncentrował się na przedstawieniu życia juhasów na bacówce. Jego bohaterowie spędzający miesiące na pracy, umilają sobie czas częstymi, bezpośrednimi rozmowami, często dotyczącymi kobiet. Dzieło pozostawia po sobie dobre wrażenie, często nas bawiąc, pokazuje nam jak trudno jest mówić o swoich uczuciach. Podczas filmu pada również życiowe i dość dosadne spostrzeżenie juhasów „Życie jest piękne, tylko ludzie są ch...” Twórce pytano m.in. Czy inicjował rozmowy bohaterów - „Spędzałem z moimi bohaterami mnóstwo czasu, z tego powstawały te sytuację i rozmowy, zapraszałem ich do tych rozmów” oraz jak wiele czasu spędził z juhasami - „Przyjeżdżałem do nich co pewien czas, nie mogłem ciągle im przeszkadzać”. Zwracał uwagę bardzo dobry kontakt Zaricznego z publicznością oraz jego otwartość.

0 21.00 odbyła się kolejna projekcja konkursu polskiego, podczas której zaprezentowano ”Co ja tutaj robię? Tadeusz Konwicki”, „Pod wiatr nie popłynie słodki zapach kwiatów” oraz „10 lat do Nashville”.

0 21.00 rozpoczął się również uroczysty koncert galowy z okazji jubileuszowej 50. edycji Krakowskiego Festiwalu Filmowego w Teatrze im. Juliusza Słowackiego, podczas którego wystąpiło Motion Trio w projekcie Motion According Orchestra. Na koncercie zebrała się niemal cała śmietanka festiwalowa łącznie z Grażyną Torbicką, Krzysztofem Zanussim, Krzysztofem Gieratem, Agnieszką Odorowicz czy Marcelem i Pawłem Łozińskim. Po koncercie odbył się w teatrze uroczysty bankiet.

Przedostatni dzień festiwalu zakończyła „Noc wideoklipów”.

Już w niedziele poznamy laureatów 50.Krakowsiego Festiwalu Filmowego.