duża fotografia filmu Blue Beetle
Miniatura plakatu filmu Blue Beetle

Blue Beetle

2023 | USA, Meksyk | Akcja, Przygodowy, Sci-fi, Thriller

Niebieskie światełko w tunelu do nowego uniwersum [recenzja Blu-ray]

Arkadiusz Kajling | 13-11-2023
Chociaż dopiero za ok. półtora roku mamy wkroczyć w zupełnie nowe, zresetowane uniwersum DCU filmem „Superman: Legacy”, studio Warner Bros. powoli próbuje odcinać pępowinę łączącą nas z jeszcze starym światem superbohaterów pod znanym nam dotąd szyldem DCEU. Takim pomostem łączącym oba wszechświaty herosów ma być właśnie „Blue Beetle”, który według słów samego Jamesa Gunna miał być oderwany od starego panteonu, jednocześnie jego fabuła miała podążać za wydarzeniami przedstawionymi w poprzednim widowisku „The Flash” i być wstępem do nowej franczyzy, w której pojawi się debiutujący na dużym ekranie tytułowy bohater Jaime Reyes i grający go Xolo Mariduena. I chociaż kampania reklamowa zainicjowana przez reżysera Angela Manuela Soto i odtwórcę głównej roli ruszyła już prawie na dwa lata przed premierą obrazu na FanDomie w październiku 2021, to najnowsze widowisko Warnera weszło do kin chyba w najgorszym możliwym czasie, gdy lato zdominowane było najpierw przez głośne premiery „Małej syrenki”, „Flasha” i „Indiany Jonesa”, a następnie ustąpiło miejsca wakacyjnym blockbusterom: „Mission Impossible”, „Oppenheimerowi” i bijącej rekordy popularności „Barbie” do tego stopnia, że „Blue Beetle” przeszedł przez kina praktycznie bez echa, nie mogąc nawet liczyć na pomoc aktorów, którzy strajkowali wówczas w Hollywood. Finalnie ostatni film DCEU stał się najmniej dochodową premierą w historii superbohaterskiego uniwersum Warnera, aczkolwiek niewystarczające wyniki finansowe nie przekładają się na szczęście na jakość samego widowiska – studio ewidentnie wraca do swojej formy, a „Blue Beetle” jest takim niebieskim światełkiem w tunelu prowadzącym do nowego uniwersum.

„Blue Beetle” przedstawia nam po raz pierwszy nowego bohatera – młodego Jaimego Reyesa o latynoskich korzeniach, którego poznajmy w momencie, gdy chłopak powraca po ukończeniu studiów w rodzinne strony. Podczas jego nieobecności w Palmera City wiele się zmieniło u Reyesów, czego członkowie rodu nie wyjawiali mu przez lata nauki – ojciec nie prowadzi już warsztatu, w dodatku przeszedł zawał, a domownikom podniesiono kosmicznie czynsz, co może zmusić liczną rodzinę do wyprowadzki. Jaime wraca z wielkimi ambicjami – marzy o karierze w jednej z lokalnych korporacji, gdzie mógłby wykorzystać zdobytą prawniczą wiedzę, lecz by wspinać się po drabinie sukcesu trzeba zacząć od samego dołu – chłopak póki co może liczyć jedynie na kiepsko opłacaną posadę pracownika niższego szczebla w jednym z miastowych hoteli, gdzie zatrudnia się razem z siostrą, by podreperować domowy budżet. To tam poznaje Victorię Kord, szefową Kord Industries, jednej z największych korporacji zbrojeniowych i niechcący podsłuchuje prywatną rozmowę z jej siostrzenicą, Jenny, która nie zgadza się z polityką prowadzenia firmy jej ojca. Niesiony emocjami młody Reyes wdaje się w rozmowę z chlebodawczynią i… momentalnie traci pracę. Szczęśliwie dla niego Jenny chce wynagrodzić chłopakowi niesprawiedliwość i oferuje mu pracę w centrali korporacji. To tam młoda Kordówna odnajduje tajemniczy artefakt – niebieskiego skarabeusza, na którym jej ciotka chce oprzeć technologię zbrojeniową i prosi obecnego na miejscu Jaimego o jego ukrycie. Kosmiczny robak to w rzeczywistości twór obcej biotechnologii i źródło nadludzkiej mocy, którą potrafi przekazać swojemu właścicielowi – teraz Jaime staje się nie tylko superbohaterem z przypadku, ale w obliczu kolejnych już kłopotów będzie musiał stanąć sam w obronie swojej rodziny…

Na wstępie trzeba zaznaczyć, że droga „Niebieskiego skarabeusza” na wielki ekran wcale nie była taka pewna – „Blue Beetle” był jedną z produkcji z niewielkim budżetem skierowaną wyłącznie do streamingu i chociaż projekt sukcesywnie rozwijano od końca 2018 roku, to dopiero gdy pochodzący z Puerto Rico reżyser wkroczył na pokład na początku 2021 roku włodarze Warner Bros. zdecydowali się na przesunięcie przedsięwzięcia skierowanego oryginalnie na platformę HBO Max do kin, będąc pod wrażeniem kreatywnej wizji Angela Manuela Soto. Jak wspomina sam reżyser: „Studio dało mi wolną rękę w procesie twórczym, jednocześnie podczas pracy mogłem całkowicie się zaangażować, wkładając w projekt całe moje serce i miłość do nowych bohaterów. Mimo, iż dotykamy bardzo przyziemnych spraw i tematów, chciałem by film był tak naprawdę pierwszym aktem do przyszłej sagi, a bycie superherosem nie oznaczało od razu walki z najeźdźcami z kosmosu i by każdy z widzów mógł łatwiej utożsamić się z bohaterem.” Dla twórców od początku niezwykle ważną kwestią było eksplorowanie rodziny w latynoskiej społeczności – „Blue Beetle” to w końcu pierwszy film DC skierowany do mainstreamowej publiki z aktorami latynoamerykańskiego pochodzenia w głównej obsadzie i filmowcom zależało, by odzwierciedlić te głęboko zakorzenione wartości również na ekranie między bohaterami. To dlatego cała rodzina Reyesów jest naocznym świadkiem przemiany Jaimego w superbohatera, ponieważ według twórców to właśnie rodzina jest swoistą drużyną bohaterów w tej społeczności, gdzie każdy z jej członków gra w jednym teamie i wspiera całymi siłami współtowarzyszy.

Chyba największym zaskoczeniem przy najnowszej produkcji DC okazały się efekty specjalne – szczególnie jeśli mówimy o blockbusterze ze względnie niskim budżetem przekraczającym ledwo 100 milionów dolarów. Ostatnie wysokobudżetowe widowiska superbohaterskie z napuchniętymi budżetami okazywały się finansowymi klapami, które nie rekompensowały wydatków, a widzowie nie kryli rozczarowania jakością CGI, za które chociażby w Marvelu posypały się głowy. „Blue Beetle” pokazuje, że nie trzeba ogromnych pieniędzy, by VFX prezentowały się dobrze – być może to zasługa zastosowania na ogromną skalę praktycznych efektów (jak kostium skarabeusza) i zdjęć w plenerze – Soto jest zdania, że prawdziwe lokacje pozwalają rekwizytom lepiej zintegrować się z tłem i nie chciał opierać się wyłącznie na technice komputerowej, która według niego ma być jednym z narzędzi, a nie koniecznością. Największe wrażenie na widzach na pewno zrobi 500-letnia fortyfikacja w Puerto Rico, która posłużyła jako plan trzeciego aktu, a podczas sceny wykorzystano jako statystów lokalną społeczność, co przekłada się na bardziej namacalne doznania wizualne. W tym momencie warto wspomnieć o polskim śladzie w superbohaterskim kinie – to Pawel Pogorzewski, urodzony we Włocławku operator zdjęć, który znany jest ze swej współpracy z Ari Asterem („Munchausen”, „C’est La Vie”, „The Turtle’s Head”) oraz hitów wytwórni A24 („Midsommar. W biały dzień”, „Hereditary”). W 2022 roku Soto i Pogorzewski udali się do El Paso w Texasie, by spotkać się miejscowymi artystami, muzykami i historykami oraz odwiedzili zabytki i charakterystyczne obiekty, by w pełni zrozumieć ducha miasteczka i poznać zwartą społeczność mieszkańców – dynamiczne zdjęcia naszego rodaka bezbłędnie oddają tę zależność, często filmując aktorów z zaskakujących i nietypowych kątów kamery.

W tytułową rolę superbohatera z przypadku wcielił się Xolo Mariduena, znany główne fanom mniejszego ekranu, m.in. z serialu „Cobra Kai”, czy „Parenthood”. Dwudziestodwuletni Amerykanin o meksykańskich korzeniach był tak naprawdę pierwszym wyborem reżysera do roli Jaime Reyesa od momentu, gdy Soto zobaczył młodego aktora we wspomnianej wyżej serii „Cobra Kai”, czyli sequelu „The Karate Kid” i nie mógł przestać wyobrażać sobie latynosa w widowisku DC; nie bez znaczenia okazało się także doświadczenie w sztukach walki, które pomogło zdobyć Xolo wymarzoną rolę. Mariduena od samego początku był podekscytowany nowym przedsięwzięciem – w wywiadzie dla magazynu „Variety” wyznał, że szczególnie cieszy go fakt, że główny bohater jest latynosem: „Reprezentacja ma wielkie znaczenie i jestem dumny, że mogę być częścią tego projektu razem z Angelem. To dla mnie wielka szansa i traktuję swój wkład bardzo serio”. Nie da się ukryć, że Xolo w swojej roli wypada bardzo naturalnie, wręcz niewinnie – być może to zasługa świeżej, mniej znanej twarzy w całym uniwersum DC, która jeszcze nie zdążyła się nam opatrzeć i od samego początku kibicujemy jego bohaterowi, podobnie jak cała rodzina Reyesów. To zresztą ona jest sercem tego filmu, a sceny z udziałem wszystkich członków to czysta komedia – mimo, iż rodzina to motyw, który jest jedną z najważniejszych wartości tej produkcji, to cieszę się, że udało się w pełni wykorzystać jej potencjał humorystyczny. Czarny charakter odkrywa Susan Sarandon, która ma już doświadczenie na tym polu (chociażby królowa Narissa z „Zaczarowanej”) i jest najbardziej rozpoznawalną twarzą „Blue Beetle” – miałem wrażenie, że amerykańska aktorka dobrze bawi się w roli złej matrony i chociaż jej rola nie należy do pamiętliwych, to z pewnością wypada ona przekonująco równoważąc komediowe sceny.

Ścieżkę dźwiękową stworzył Bobby Krlic, którego angaż ujawniono na zaledwie cztery miesiące przed premierą filmu. Młody brytyjski kompozytor jest twórcą muzyki elektronicznej spod znaku ambientu i ma na swoim koncie kilka solowych projektów, ale i soundtracków, w tym do thrilleru „Midsommar. W biały dzień”, czy postapokaliptycznego serialu „Snowpiercer”. Kompozytor (działający też pod pseudonimem The Haxan Cloak) serwuje nam elektronikę w klimatach retro, która zazębia się z futurystycznym i neonowym światem na ekranie – wydany przez WaterTower Music album zawiera prawie dziewięćdziesiąt minut score’u, a rozpoczyna go ponad czterominutowa suite’a, która muzycznie wprowadza nas w atmosferę filmu (nie bez powodu została wydana jako singiel promujący całe wydawnictwo). Momentami jest agresywnie („The Sphere”, „The Transformation”), ale jest i miejsce na łagodniejszy ambient („Victoria Kord”, „Jaime Wakes Up”), a nawet możemy pokusić się o nawiązania do twórczości Cliffa Martineza (pierwsza połowa ”Stealing The Scarab” mogłaby śmiało znaleźć się na albumie do „Neon Demon”). Soundtrack zawiera też dwie piosenki: „Sera Que No Me Amas” w wykonaniu Damiana Castroviejo i „Tu Seras Mi Baby” Juventud Crasy. Prócz muzyki oryginalnej usłyszymy też wiele latynoskich utworów, które nie weszły w skład oficjalnego albumu, jak: „Bidi Bidi Bom Bom” Seleny, „Sin Ti” Los Panchos, „Gracias a La Vida” Alberto Corteza, a przez chwilę usłyszymy nawet czołówkę z telenoweli „Maria z przedmieścia” w wykonaniu Thalii.

WYDANIE BLU-RAY

„Blue Beetle” podobnie jak poprzedni tytuł DC i Warnera „Flash” debiutuje na rynku wydań fizycznych zaledwie trzy miesiące po debiucie kinowym. Obraz na dysku został zapisany w formacie 2.39:1 i jak zwykle prezentuje się świetnie, szczególnie w scenach wygenerowanych komputerowo – wrażenie robią nie tylko sceny akcji, ale i futurystyczna panorama metropolii ze wszystkimi jej neonami, czy sekwencja transformacji głównego bohatera w superherosa na oczach jego przerażonej rodziny. Na ekranie dominują zimne barwy: niebieski, fiolet, biel, często w połyskujących i żarówiastych odcieniach, które przyciągają nasz wzrok szczególnie w nocnych ujęciach – te zresztą należą do najciekawszych części filmu, nie tylko pod względem dynamiki, ale i wizualnej uczty kolorów i zagospodarowania szerokich kadrów przyszłościową zabudową miasta (trochę przypomniało mi to „Żywiołowo” nocą z „Między nami żywiołami”, które także urzekało bardziej po zachodzie słońca). Oryginalna ścieżka dźwiękowa została zapisana w formacie Dolby Atmos, natomiast polski dubbing otrzymujemy jako Dolby Digital 5.1. W kwestii dźwięku także nie ma zdziwienia – „robotę” robią wszystkie sceny bijatyk i ulicznych walk, wrażliwsi słuchacze na pewno docenią ambient wielkiego miasta w postaci oddalonych odgłosów pojazdów, rozmów przechodniów, czy głośnych spotkań rodzinnych. W polskim dubbingu usłyszymy takie głosy, jak Jędrzej Hycnar (Jaime Reyes), Szymon Kuśmider (Rudy Reyes), Justyna Kowalska (Jenny Kord), Katarzyna Kozak (Victoria Kord), a doktor Sancheza przemawia za sprawą Pawła Ciołkosza.

Na wydaniu Blu-ray umieszczono też materiały dodatkowe, które trwają łącznie ponad godzinę. Najobszerniejszy z nich to „Pokolenia Blue Beetle” (46:07), który został podzielony na cztery podrozdziały, skupiające się na poszczególnych aspektach filmu, jak efekty specjalne, testy kamery, kostiumy, scenografia, czy muzyka oryginalna; o tworzeniu nowego filmu DC wypowiadają się główni aktorzy i kluczowi filmowcy stojący zwykle poza kadrem. Na making of składają się „Korzenie” (7:28), „Początek produkcji” (16:12), „W pełnym locie” (9:03) oraz „Świat bohatera” (13:24). Drugim dodatkiem jest „Wizja Skarabeusza” (13:25), czyli analiza dwóch kontrastujących ze sobą scen z udziałem Jaimego: „Cześć 1: Inicjacja”, w której chłopak uczy się kontroli na nowymi mocami oraz „Część 2: Maestria”, czyli finałowe starcie, w którym Jaime w pełni kontroluje nadprzyrodzone siły. Na sam koniec dostajemy krótki materiał „Babcia wie lepiej” (4:21) poświęcony nestorce rodu, czyli „hardkorowej babci”, która zdecydowanie wyróżnia się z drugoplanowej obsady.

„Blue Beetle” to film, który stoi w rozkroku między dwoma światami DC – niby odcina się od starego uniwersum, ale wprowadza jednocześnie nowego bohatera, którego mamy ujrzeć w nadchodzącym DCU pod rządami Jamesa Gunna. I chociaż produkcja miała zdecydowanie niższy budżet, niż jego poprzednicy to filmowcy podeszli do swojego zadania z należytą dbałością – zarówno jeśli chodzi o wizualny design, wykorzystujący praktyczne efekty specjalne, jak i tematy, które chcieli poruszyć np. motyw kultu rodziny, który stał się fundamentem „błękitnego skarabeusza”. Mocną stroną tej pierwszej superbohaterskiej produkcji z główną latynoską obsadą jest też niewymuszony humor, a drugoplanowi bohaterowie kradną każdą scenę, w której się pojawią. Nasza uwaga jest jednak skupiona na tytułowym herosie, którego Xolo Mariduena ukazał z całą swą naturalnością, dzięki czemu z sympatią i zainteresowaniem śledzimy losy nowego bohatera w panteonie DC. Mimo, iż „Blue Beetle” czerpie garściami z dotychczasowego doświadczenia studia, to powoli wymyka się z wytyczonej wcześniej ścieżki umiejętnie uderzając w lżejsze tony i dotykając nowych tematów – przed nami jeszcze tylko „Aquaman: Zaginione Królestwo” i czeka nas filmowy reset, z którego niczym Feniks z popiołów odrodzi się uniwersum ze świeżymi twarzami superherosów. Ciągle znajdujemy się w fazie przejściowej, ale patrząc przez pryzmat „Blue Beetle” zdaje się, ze widać niebieskie światełko w tunelu prowadzącym do nowego świata.

Recenzja powstała dzięki współpracy z Galapagos – dystrybutorem filmu na Blu-ray.

Dystrybutor
Warner Bros.
Premiera
18-08-2023 (Polska)
16-08-2023 (Świat)
4,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Arkadiusz Chorób