Miniatura plakatu filmu Pi

Pi

Pi

1998 | USA | Sci-fi, Thriller | 84 min

Matematyka chaosu

Dominik Siwek | 13-11-2013
Najlepsze filmy (niekomediowe!) to takie, które wymagają od widza skupienia, trzymają w napięciu i nie dają wręcz oderwać się od ekranu. Przy czym wcale nie musi być tam ani szybkiej akcji, superbohaterów, ani nawet ładnych zdjęć. To wszystko jest nieważne, gdy pojawia się niezidentyfikowane uczucie, które budzi w nas poczucie spełnienia i uznania - „Tak, to jest piękny film”. Bez względu na pomniejsze elementy, na które składa się dzieło, istotą staje się całość. To również dotyczy samej fabuły, bowiem często nadmierna, wymuszona interpretacja psuje odbiór i niweluje zamierzony efekt.

Ten krótki wstęp dotyczył zwięzłej recepty na przyswojenie specyficznego, aczkolwiek bardzo wciągającego obrazu, jakim jest film Darrena Aronofsky'ego - „Pi”. Dzieło to pochodzi z 1998 roku, a co od razu rzuca się w oczy, to czarno biały obraz z wyraźnym poziomem ziarnistości. Jakość wizualna, jak na końcówkę lat 90', z pozoru więc nie zachwyca, ale może właśnie to ten sposób ukazania, tak przyciąga wzrok?
Trudno jednoznacznie ująć sedno percepcji tego filmu. Bardzo ważną rolę odgrywa tu również ścieżka dźwiękowa. Jej autorem jest Clint Mansell, który współpracował z reżyserem przy wielu projektach, i który odpowiada również za pamiętną muzykę do „Requiem dla snu”. Podkład to połączenie nastrojowego ambientu z szybkim techno, a znaleźć można fragmenty utworów takich wykonawców jak chociażby: Autechre, Orbital, Massive Attack, czy Aphex Twin. Najbardziej charakterystyczny jest jednak powtarzający się co jakiś czas motyw, który choć może irytować, to właśnie przez to zakorzenia się gdzieś głęboko w głowie i nie daje o sobie zapomnieć. To podkreśla klaustrofobiczny i schizofreniczny klimat filmu. Atmosfera jest niepokojąca, niespokojna, a przestrzeń duszna...

„Pi” jest skomplikowanym dziełem. Jego forma i konstrukcja jest niemal tak samo zawiła, jak sama liczba pi. Naukowcy wciąż starają się odkrywać matematyczne zależności tej liczby, która być może wyraża nawet pewne zasady rządzące otaczającą nas rzeczywistością. Tak właśnie dzieje się też w filmie.
Główny bohater - Max Cohen, jest genialnym matematykiem, który próbuje rozszyfrować kod liczby pi. Popada w końcu w szaleńczy stan, nie radzi sobie z własnym życiem, a do tego wszystkiego odkrywa, że szpiegują go jacyś agenci. Cohen bliski jest załamania nerwowego. Szprycuje się lekami. Na domiar złego w walkę o poznanie tajemnicy liczby pi włączają się również wyznawcy kabały. Mimo to matematyk dalej usilnie stara się pracować nad szyfrem i nad ulepszaniem swojego wielkiego komputera - Euklidesa.
Życie nie uśmiecha się do głównego bohatera. Choć Bóg dał mu ogromny talent i nieprzeciętną inteligencję, nie może on zaznać spokoju i spełnienia. Można określić jego sytuację, jako beznadziejną. Otrzymał dar, ale zarazem przekleństwo.

Film ten zaliczyć można do gatunku nowej fantastyki, która ukazuje cybernetyczną rzeczywistość XX wieku. Dominuje nieokiełznany chaos (tak jak w umyśle samego matematyka), ale jednocześnie ogląda się ten obraz ze szczególną uwagą i zaangażowaniem. Twórca - Darren Aronofsky, w „Pi” nie stroni od artystycznych zabiegów. Chwyty, jakie stosuje, okazują się bardzo skuteczne: celowe nagrywanie na czarno białej taśmie, wyjątkowa oprawa muzyczna, szybki i interesujący montaż. Forma - to jest ta właśnie „niezidentyfikowana” siła.
Reżyseria
Dystrybutor
Premiera
15-01-1998 (Festiwal Filmowy Sundance)
25-02-2000 (Polska)
10-07-1998 (Świat)
Inne tytuły
3,14159265358
4,8
Ocena filmu
głosów: 4
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

swomma
bady48