Miniatura plakatu filmu Matterhorn

Matterhorn

2013 | Holandia | Komedia, Dramat | 87 min

Każdy ma swój Matterhorn

W swoim reżyserskim debiucie Diederik Ebbige wcale nie pokazuje problemów, których w kinie jeszcze nie było. Wszystko to już widzieliśmy, ale nie w takim stężeniu i konfiguracjach. W gruncie rzeczy jest to dramat z dużą dozą dystansu, zabarwiony lekkim humorem.


„Matterhorn” to historia pedantycznego Freda (w tej roli Tony Has), którego sztucznie zbudowana harmonia zaburzona została przez opóźnionego w rozwoju Theo (Rene van Hof). Fred jest wzorowym mieszkańcem idealnego prowincjonalnego miasteczka w Holandii. Jego życie jest skrzętnie uporządkowane, wyznaczone zgodnie ze wskazówkami zegara, biblijnymi przykazaniami i normami społecznymi, a wszystko to przy akompaniamencie Bacha. Pedantyzm daje mu poczucie kontroli, wrażenie, że wszystko jest dokładnie tak jak należy, choć w rzeczywistości pomaga mu odwrócić się od realnych problemów, z którymi wewnętrznie sobie nie radzi. Niespodziewanie w jego życie wdarł się włóczęga Theo, który jest niespełna władz umysłowych, wymagający opieki, ale przy tym niezwykle czuły, co widać w jego zachowaniu wobec zwierząt i innych ludzi. Jego jedyny sposób komunikowania to słowo „tak” i naśladowanie zwierzęcych odgłosów. Jak przystało na pobożnego kalwina – Fred dzieli się z nim posiłkiem i pozwala zamieszkać w pokoju syna. Dopiero po tym okazuje się jak bardzo był samotny. Mimowolnie zaczyna się zwierzać i stąd właśnie dowiadujemy się o śmierci ukochanej żony i wyrzuceniu z domu syna. Obudzone smutki Fred zaczyna topić w alkoholu i po jednej z takich imprez Theo wychodzi z domu w ubraniach żony przyjaciela, co oczywiście nie uchodzi uwadze idealnych mieszkańców pobożnej prowincji. Fred decyduje się postawić ksenofobii otoczenia i żyć z Theo jako…no właśnie – para? Przyjaciele? Wspólnicy w biznesie objazdowych występów dla dzieci? Sztywny charakter i żelazne zasady Freda zaczynają topnieć, dopuszcza do siebie emocje i próbuje rozliczyć się z przeszłością. Wszystko to za sprawą infantylnego Theo, którego historia jest równie tajemnicza, co smutna.

Klamrą spinającą całą historię jest tytułowy szczyt Matterhorn, do którego ciągle wraca główny bohater oglądając zdjęcia żony, z czasów kiedy byli razem naprawdę szczęśliwi. Jego marzeniem jest powrót do tamtego miejsca, chociaż bardziej potrzebuje spokoju i radości tamtych dni, kiedy miał przy sobie ukochaną i zdawałoby się, że nic nie jest w stanie mu tego odebrać. Theo staje się dla niego impulsem, dzięki któremu znowu wierzy, że powrót na Matterhorn jest realny. Akcja filmu nabudowana jest wokół planowaniu wycieczki, zbieraniu funduszy i przygotowaniach do zdobycia szczytu, choć tym razem towarzyszyć ma mu Theo. Matterhorn jest tu nie tylko symbolem szczęścia, ale też wyżyną człowieczeństwa, na którą próbują się wspiąć bohaterowie filmu.

Komediodramat Ebblinge’a nie jest dla wszystkich – bo jak to zwykle z komediami bywa, nie wszystkich to samo śmieszy. Tym bardziej, że reżyser porusza tematy  nie tyle kontrowersyjne (jak już wspominałam nie pokazuje nic nowatorskiego, ale zestawienie jest dosyć niespotykane), co niezrozumiałe dla wszystkich widzów. Mimo tego film został doceniony na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Rotterdamie, gdzie zdobył Nagrodę Publiczności.

Nie nazwałabym „Matterhorn” lekką komedią o zabarwieniu dramatycznym, ale wręcz odwrotnie. W moim odczuciu na pierwszy plan przebija się problematyka, której wcale nie bagatelizują zabawne dialogi czy sytuacje. Widz może czuć się lekko zdekoncentrowany nawarstwieniem rozterek moralnych i nie do końca zrozumiałych decyzji głównego bohatera. Kluczem „Matterhorn” nie było pokazanie kontrowersyjnych, choć ostatnio chwytliwych tematów homoseksualizmu, niepełnosprawności, ksenofobii i alienacji, ale cały trik polega na sposobie ich zestawienia ze sobą. To co mi przeszkadzało, to trochę nachalna dosłowność, co w moim odczuciu było niepotrzebne.

Miało być zabawnie i owszem było, ale pozostawiło to po sobie uczucie niepewności reżysera co do tego, czy aby widzowie zrozumieją o co chodzi. Zrozumieli aż za dobrze, ale lepiej jednak zostawić pewne rzeczy w domyśle, bo w pewnych wypadkach to jest największą frajdą. Pamiętajmy, że to debiut reżyserski Diederika Ebbinge’a, który bez wątpienia wart jest dalszej uwagi. Niecodziennie i zabawnie. Tym filmem zdobył swój własny Matterhorn.
Reżyseria
Dystrybutor
Aurora Films
Premiera
07-02-2014 (Polska)
07-02-2013 (Świat)
3,3
Ocena filmu
głosów: 3
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos
vaultdweller
Radosław Sztaba
Agnieszka Janczyk