Miniatura plakatu filmu Matterhorn

Matterhorn

2013 | Holandia | Komedia, Dramat | 87 min

Przełamując lody

Anna Szczesiak | 15-02-2014
Z robieniem komedii jest jak z opowiadaniem dowcipów. Jedni to potrafią inni nie. Równie łatwo można spalić dobry dowcip, jak i kiepski opowiedzieć w rozbrajający sposób. I tak, debiutancka komedia „Matterhorn” Diederika Ebbingego bardziej aspiruje do miana dramatu niż komedii. Nie potrafię pozbyć się wrażenia, że styl humoru został zaczerpnięty z rodzimej, kultowej komedii „Rejs” Marka Piwowskiego. Ale do wywoływania spontanicznych reakcji wesołości niczym „Rejs” jest mu bardzo daleko.

Sztuczka, polegająca na chwilach długiej ciszy i milczenia, po której następuje zaskakująca puenta w postaci rozbrajającego, acz banalnego tekstu wypowiadanego ze stoickim spokojem, lub wydawania odgłosu zwierzęcia w tym przypadku nie zadziałała. Oczekiwanie na puentę było tak długie, że widz już zdążył się znudzić, co w rezultacie zahamowało jakąkolwiek reakcję. Postacie, które miały być zabawne w swojej prostocie, stają się raczej męczące w swoim braku emocjonalnej ekspresji. Aktorstwo w tym filmie jest po prostu drewniane. A szkoda, bo pomysł ciekawy, uniwersalny, poruszający kwestię tolerancji.

Na dodatek obraz został zakończony w banalny sposób. Tam, gdzie w filmie dochodzi do kulminacji i reżyser powinien nas wynieść na drogę przeżywania głębszych emocji, nagle urywa i daje banalne zakończenie. Bierze najtańszy chwyt powielany w kinie od „x” czasu. W finale mamy więc pojednanie rodzinne, ckliwą piosenkę z równie ckliwymi przeplatającymi się obrazkami- zabrakło tylko deszczu, wiatru od morza i orkiestry smyczkowej. Sorry nie kupuję tego. Jedyne, co na wielki aplauz w tym filmie zasługuje, to niewątpliwie świetnie dobrana muzyka: Ferry de Pater i Giel van Gelloven. Znakomicie współgrają się z obrazem utwory Jana Sebastiana Bacha – zresztą kompozytora mocno związanego z muzyką sakralną, gdzie sam film mocno przesiąknięty jest tematyką religijną.

Ciekawie została również sportretowana sylwetka samotnego mężczyzny - wdowca Freda (Ton Kas), który zdaje się żyć według przyjętego porządku i norm. Jego życie jest stabilne, uporządkowane, nudne, wypełnione rutyną jak holenderskie miasteczko, w którym mieszka.
Ale jego stabilność emocjonalna zostaje wystawiona na próbę, kiedy poznaje pewnego włóczęgę Theo (Rene van't Hof), którego najpierw karci za wyłudzanie jałmużny, a następnie przygarnia, chcąc spełnić chrześcijański obowiązek, bo jest człowiekiem wierzącym. Próbuje on więc przywrócić przybysza na drogę przystosowania społecznego według przyjętych norm i zasad. Theo jest lekko upośledzony, nie ma normalnego kontaktu ze światem, prawie nie mówi i nie potrafi zachowywać się w cywilizowany sposób, a może po prostu wyparł to z pamięci? Przypomina on momentami Kaspara Hausera Wernera Herzoga. Tymczasem między dwoma mężczyznami rodzi się rodzaj więzi, opacznie odbierany przez okoliczną społeczność. To bardzo ciekawy punkt i dla mnie największy atut tego filmu.

Żyjemy w czasach, z jednej strony podchodzących w sposób tolerancyjny do różnych orientacji seksualnych, ale z drugiej strony popadamy w całkowitą paranoję, bo nie potrafimy już w sposób normalny patrzeć na relację dwójki ludzi tej samej płci, jak tylko w kontekście seksualnym. A tu mamy dwóch mężczyzn, których po prostu łączy męska przyjaźń, potrzeba wspólnego spędzania czasu i dzielenia się. Fred uczy ułomnego Theo przystosowania do życia w społeczeństwie, a ten w zamian daje mu odrobinę fantazji i szaleństwa w jego nudnym, uporządkowanym życiu. To szaleństwo okazuje się być kluczem do rozwiązania własnych skrzętnie zagrzebanych uprzedzeń, a także nowym sposobem na zarobek, a co za tym idzie spełnienia dawno skrywanego marzenia jakim jest zdobycie górskiego szczytu Matterhorn.

Tytułowy „Matterhorn” to szczyt alpejski o strukturze skalno- lodowej piramidy. Samotnie wznosi się wśród firnowych pól lodowych Alp Pennińskich, na granicy między Szwajcarią a Włochami. Jest jednym z najpóźniej zdobytych szczytów alpejskich, głównie ze względu na swój odstraszający wygląd. I chyba głównie o tym traktuje ten film- o przełamywaniu lodów w pokonywaniu uprzedzeń względem odmienności. Czyż Fred na początku filmu nie jest taką górą lodową, a otaczająca społeczność polami lodowymi?  I owszem. Niemniej jednak pomimo dobrego scenariusza, zdjęć, wspaniałej muzyki czegoś mi jednak zabrakło, by uznać ten film za zadowalający.

Reżyseria
Dystrybutor
Aurora Films
Premiera
07-02-2014 (Polska)
07-02-2013 (Świat)
3,3
Ocena filmu
głosów: 3
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos
vaultdweller
Radosław Sztaba
Agnieszka Janczyk