Miniatura plakatu filmu X-Men: Przeszłość, która nadejdzie

X-Men: Przeszłość, która nadejdzie

X-Men: Days of Future Past

2014 | USA | Akcja, Fantasy, Sci-fi

"Morderstwo jest linią, której nie wolno nam przekraczać"

Monika Doerre | 26-05-2014
Telepatia, telekineza, zmiennokształtność, teleportacja, moc przejmowania energii życiowej – to tylko niektóre ze zdolności, jakimi dysponują wybrani przedstawiciele najsłynniejszej grupy mutantów- X-Meni. Zarówno miłośnikom komiksów, jak i osobom, które lubują się we wszelkiego rodzaju ekranizacjach produkcji ze stajni Marvela, zapewne nieobcy są bohaterowie należący do grupy z literką „X” w nazwie. Zwłaszcza, że od dobrych kilku lat, dokładniej od roku 2000, na ekrany kin weszło kilka dzieł opowiadających o przygodach ekipy mutantów. Jeden z nich, Wolverine, doczekał się nawet serii swoich własnych filmów. Każda z postaci jest inna, niepowtarzalna, i nie mam tutaj na myśli mocy, jakimi dysponują, bo te nie do końca są niepowtarzalne, dźwiga własny bagaż oraz musi borykać się z problemami i zaakceptować swoją inność. Na tych dwóch ostatnich elementach w dużej mierze skupia się najnowsze dzieło Bryana Singera – „X-Men: Przeszłość, która nadejdzie”.

Nadeszły złe dni dla mutantów, zostali oni bowiem uznani za zagrożenie dla rodzaju ludzkiego. Świat homo sapiens wypowiedział im wojnę, specjalne roboty, Sentinele, mają za zadanie odnalezienie wszelkich jednostek z aberracjami i unieszkodliwienie ich. Owe Sentinele posiadają jednak pewną niezwykle ważną umiejętność, dzięki której wygrywają starcie z mutantami – potrafią wykorzystać moce mutantów przeciwko nim. I tak chociażby ogień zwalczają lodem, a lód ogniem. Jedyną możliwością ratunku dla bohaterów okazuje się wysłanie jednego z nich do przeszłości w celu zapobieżenia współczesnym wydarzeniom. Jedyną osobą, która jest w stanie przeżyć podróż do swojego młodszego ciała okazuje się Wolverine. Czy uda mu się uratować swój świat?

„X-Men: Przeszłość, która nadejdzie” to film łączący w sobie dwa światy: mutantów znanych z pierwszych filmów Bryana Singera opowiadających o przygodach tych bohaterów oraz ich młodszych wersji, które po raz pierwszy pojawiły się w produkcji z 2011 roku. Zarówno miłośnicy starej, jak i nowej ekipy znajdą w tym dziele coś dla siebie. Pomysł na piątą z kolei odsłonę o mutantach został zaczerpnięty z, jak można się domyślić, komiksów Marvela, dokładnej z serii z 1981 roku pod tytułem „Uncanny X-Men”.

Moje obawy związane z tą produkcją okazały się bezpodstawne. Zastanawiałam się czy zbyt duża ilość bohaterów nie spowoduje zubożenia warstwy fabularnej. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Zarówno przyszłe, jak i przeszłe wydarzenia zostały ze sobą bardzo ciekawie splecione, każda decyzja z lat minionych ma wpływ na to, co się stanie później. Zmienienie tego, co było okazuje się natomiast nie lada wyczynem. Widz do końca nie jest pewny, czy misja uratowania przyszłości mutantów się powiedzie – dzięki czemu odbiorca cały czas śledzi poszczególne wydarzenia z wielkim zainteresowaniem.

Mnie osobiście najbardziej spodobały się wydarzenia rozgrywające się w przyszłości. Zapewne jest to w dużej mierze spowodowane tym, że to właśnie starą ekipę darzę wielkim sentymentem. Żałuję tylko jednego, że tak mało czasu poświęcono pokazaniu takich postaci jak Ruda, Cyklop czy Jean Grey.

Stratę rekompensuje mi jednak pojawienie się nowego X-Mena, mowa o Quicksilverze granym przez Evana Petersa. I tutaj pojawia się kolejna bolączka trawiąca od jakiegoś czasu moją duszę. Jak wiadomo, albo i nie, postać Quicksilvera pojawi się w dwóch produkcjach – omawianych przeze mnie „X-Menach” oraz drugiej odsłonie przygód Avengersów. W dziele Jossa Whedona w tę postać wcieli się Aaron Taylor-Johnson. Bitwa na to, który aktor okazał się lepszym Pietro jest nieunikniona. Nie wiem, jak poradzi sobie z tym zadaniem Aaron, ale Evan okazał się rewelacyjnym Quicksilverem. Sceny z tą postacią należą do najciekawszych, przynajmniej według mnie, w całym filmie. Pełne humoru, dynamiki, akcji. Do tego rewelacyjna aluzja do więzów łączących Quicksilvera z Magneto. Jedno jest pewne – poprzeczka została postawiona bardzo wysoko i śmiem wątpić, by Aaron okazał się tak dobry, jak Evan.

Na początku recenzji wspomniałam, że najnowsza odsłona przygód mutantów to film o borykaniu się z problemami oraz akceptacji swojej inności. Już sama walka X-Menów z gigantycznymi robotami, czy misja zmienienia przeszłości stanowią nie lada kłopot, z którym muszą sobie poradzić bohaterowie. Jeżeli zaś chodzi o tę drugą kwestię – akceptację samego siebie – doskonałym przykładem są w filmie dwie postaci: Raven oraz młodego Xaviera. Pogodzenie się ze swoją odmiennością przewija się przez większość wydarzeń dziejących się w przeszłości. Widać, że Mystique z najnowszej odsłony różni się od tej z „Pierwszej klasy”. Obecna Raven zaakceptowała siebie taką, jaka jest. A Charles? Musi odważyć się obrać właściwą ścieżkę.

„X-Men: Przeszłość, która nadejdzie” to produkcja, która spodoba się zarówno miłośnikom przygód mutantów, jak i każdej osobie zafascynowanej światem Marvela. Uważam, że to porządny film, wprawdzie nie tak dobry jak „Pierwsza klasa” czy ekranizacja komiksów z 2000 roku, jednak na pewno zasługujący na uwagę. Połączenie dwóch światów okazało się ciekawym przepisem na sukces. Oby w przyszłości ponownie zaserwowano taką ciekawą mieszankę.

Reżyseria
Dystrybutor
Premiera
23-05-2014 (Polska)
20-05-2014 (Świat)
3,8
Ocena filmu
głosów: 4
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

arcio
vaultdweller
Radosław Sztaba
Agnieszka Janczyk