Miniatura plakatu filmu Jak ojciec i syn

Jak ojciec i syn

Soshite chichi ni naru

2013 | Japonia | Dramat | 120 min

(Nie) moja krew

Joanna Nowińska | 06-06-2014
Czy prawdziwą rodzinę tworzą więzy krwi i wspólne geny, czy wychowanie? Na czym tak naprawdę polega ojcostwo? To tylko niektóre z pytań, jakie zadał sobie (oraz widzom) japoński reżyser i scenarzysta Hirokazu Koreeda w swoim najnowszym, fantastycznie przyjętym w Cannes filmie „Jak ojciec i syn”. Stworzony przez niego obraz, choć niepozbawiony gorzkich refleksji i poruszający niełatwą tematykę, jest jednocześnie piękną i melancholijną pochwałą ojcostwa jako takiego, bez względu na konkretny charakter tej relacji. 

Historia przedstawiona w filmie nie jest niczym nowym - oto mamy dwójkę sześciolatków, zamienionych przy urodzeniu i następnie wychowywanych przez dwie nieświadome niczego rodziny. Rodziny, warto dodać, które znajdują się na przeciwległych krańcach japońskiego społeczeństwa. Wprawdzie w centrum mamy czwórkę rodziców, ale reżyser zdecydowanie koncentruje się na jednym z ojców - zapracowanym architekcie Ryocie Nonomiya oraz jego żonie Midori. Wraz z grzecznym i spokojnym synem mieszkają w nowoczesnym apartamencie, a ich życie obraca się głównie wokół nadania małemu Keicie odpowiedniego statusu społecznego oraz nabycia przez niego niezbędnych (zdaniem Ryoty) umiejętności. 

Ten pozornie doskonały świat rozpada się jednak jak domek z kart w momencie, kiedy rodzice dowiadują się, że Keita nie jest ich biologicznym synem, ponieważ ten żyje po drugiej stronie miasta w prostej rodzinie państwa Saiki, wraz ze swoim przyrodnim rodzeństwem. Atmosfera stopniowo staje się coraz bardziej napięta. Polityka szpitala (który za wszelką cenę stara się jednocześnie wykazać pomocnym podejściem, ale także zepchnąć ze swoich barków faktyczną odpowiedzialność za zamianę dzieci) polega na sugestii, aby dwie rodziny spróbowały się wzajemnie poznać, a następnie w ciągu roku, dokonały kolejnej – „właściwej” wymiany dzieci. Zapewne większości widzom już samo rozważanie takiego kroku wyda się szalenie bezduszne, ale faktem jest, że właściwie jedynie Midori mocno przeżywa całą tę sytuację i to dla niej rozstanie z kochanym dzieckiem (a następnie obdarzenie uczuciem tak naprawdę obcego chłopca) jest największym problemem. Dla jej męża bowiem w pierwszym momencie to niezaprzeczalny dowód, iż wszystkie wady jakie widzi u Keity, wynikają z prostej przyczyny, iż nie jest to jego „prawdziwy” syn. 

W tym subtelnym japońskim dramacie nic nie jest jednak takie proste. To Ryota bowiem ostatecznie przejdzie najgłębszą przemianę, choć z początku nic na to nie wskazuje. Jego intuicyjna niechęć do rodziny Saiki i obserwowanie mężczyzny, który różni się od niego samego dosłownie wszystkim, a jednak (a może właśnie dlatego) także uwielbienia, jakim darzą go dzieci (łącznie z Keitą) zmusi go w pewnym momencie do krytycznego przyjrzenia się własnemu życiu oraz przyznania, że on sam ma sobie sporo do zarzucenia, zarówno w temacie ojcostwa, jak i bycia mężem. 

Koreeda rozwija swój film na wielu płaszczyznach, pozwalając widzom samodzielnie formułować wnioski i przemyślenia, w genialny sposób pokazując powiązania zachodzące w kolejnych pokoleniach. Dopiero bowiem kiedy widzimy, jak wygląda relacja Ryoty z jego własnym ojcem, a także przybraną matką, dostrzegamy pewne prawidłowości i jesteśmy w stanie spojrzeć na bohatera i jego podejście z nieco innej (łagodniejszej) strony.
 
Poza świeżym podejściem do poruszanego tematu, najmocniejszym elementem filmu są postaci, którym daleko do stereotypów - wprawdzie początkowo wydaje się, że cała historia będzie opierała się na kontraście dotyczącym zarówno statusu społecznego, jak i finansowego obu rodzin, ale z upływem czasu uczucia widzów przechodzą podobną metamorfozę, co bohaterowie filmu - reżyser bowiem stworzył grupę ludzi z krwi i kości, z których każdy (bez względu na swoje pochodzenie i sytuację materialną) ma zarówno szereg wad, jak i zalet i tak naprawdę ciężko jednoznacznie opowiedzieć się po którejkolwiek ze stron. W ostatecznym rozrachunku nawet postać, która powinna być „wrogiem numer jeden” każdej z rodzin, czyli odpowiedzialna za cały dramat pielęgniarka zostaje w jakiś sposób wybroniona, a jej postępek wybaczony. 

Kolejną wielką zaletą tego obrazu są dzieci, na których tak naprawdę wszystko się opiera. Cała najmłodsza część obsady, a zwłaszcza obaj chłopcy zostali dobrani świetnie, choć wyjątkowe brawa należą się zdecydowanie odtwórcy roli Keity, który zaledwie kilkoma oszczędnymi gestami potrafił pokazać emocje swojego bohatera w sposób, który momentami autentycznie łapie za gardło. 

Bez względu na to, w co wierzymy i czy zgadzamy się z tokiem myślenia pokazanym w filmie, czy też potraktujemy tę historię jako element japońskiej egzotyki, „Jak ojciec i syn” to obraz wart obejrzenia - pokazuje bowiem zwykłych ludzi, stojących przed moralnym dylematem, ludzi, którzy muszą zmierzyć się z własnymi słabościami, przekonaniami i ograniczeniami i dokonać ostatecznego przewartościowania swojego życia. Koreeda w prawdziwie poetycki sposób pokazuje, że mężczyzna staje się ojcem dla swojego syna w takim samym stopniu, jak syn może pomóc swojemu ojcu w staniu się prawdziwym mężczyzną. I to jest chyba najważniejsza lekcja, jaką możemy wynieść z tej opowieści.    

Reżyseria
Dystrybutor
Premiera
18-05-2013 (Festiwal Filmowy w Cannes)
13-06-2014 (Polska)
17-09-2013 (Świat)
5,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

vaultdweller
Agnieszka Janczyk