Miniatura plakatu filmu Miasto 44

Miasto 44

2014 | Polska | Dramat, Wojenny

Nie wszystko na marne

Przyznaję, że idąc na „Miasto 44” nie spodziewałam się specjalnego szału. I nie ze względu ma twórczość Komasy, którą znam dobrze, ale raczej ze względu na gatunek i tematykę, która ostatnimi czasy chętnie podejmowana, a nieudolnie realizowana w polskim kinie zapewne przyczyniła się do tego, że sporo widzów mogło mieć takie podejście. Po seansie wyznaję, że tym razem na szczęście się myliłam, chociaż mimo wszystko miałam sprzeczne odczucia.

8 lat zbierania 25 milionowego budżetu  na polskie warunki brzmi imponująco i co faktycznie przekłada się na to, co widzimy na ekranie. Rewelacyjnie zwizualizowane obrazy sypiącej się Warszawy, tony gruzu, dbałość o najdrobniejsze szczegóły scenografii i kostiumów, i kawał dobrej roboty, której myślę, że nie powstydziłyby się hollywoodzkie studia jeśli chodzi o efekty specjalne. Na taki rozmach warto było czekać. I właśnie tło historii bohaterów tak naprawdę grało bardziej niż oni sami. Fabuła nie jest ani nad wyraz wydumana, co można śmiało brać za atut, ani z kolei szalenie porywająca. Mimo tego cały czas jesteśmy skupieni na tym, co aktualnie dzieje się na ekranie. Jan Komasa chcąc pokazać młodość w czasach, kiedy była ona wydzierana przez okupantów, wplątuje swoich bohaterów w trójkąt miłosny, stawiając na przeciwległych szalach miłość i honor, namiętność i służbę, niewinność i heroizm. Postaci zbudowane niby różnorodnie, ale niekoniecznie zapadają w pamięć. Jednak na postać Biedronki granej przez Zofię Wichłacz nie sposób nie zwrócić uwagi. Dziewczyna urzeka swoją przejmującą wrażliwością, ale nie ma w tym nic przekłamanego, granego na siłę z teatralnym gestem. Jest bardzo świeża, a przy tym silna, zapadająca w pamięć i prawdziwa, co zostało docenione podczas tegorocznego Festiwalu Filmowego w Gdyni, gdzie zdobyła nagrodę dla najlepszej aktorki. Bardzo zasłużenie, bo z całej obsady to ona skradła widzów.

Jedno, co aż boli, to dziwna tendencja amerykanizowania filmów o polskiej historii przez rodzimych reżyserów (popis dał już w tym roku Robert Gliński filmem „Kamienie na szaniec”). Polska produkcja, z polskimi aktorami i o polskiej historii, więc można by ją od początku do końca zrobić po polsku. No ale po co. Jeszcze nie daj Boże nie przyjmie się na Zachodzi, bo już nie wiem, o co innego może chodzić. Disneyowska scena pierwszego pocałunku głównych bohaterów, kiedy to naboje wrogów w magiczny sposób latają wokół nich, jak wróżki rozsiewając wokół zaczarowany pył zamiast krwi i gruzów, czy później coś na modłę teledysku z ciężką muzyką w tle, gdzie scena seksu jest przeplatana urywkami z akcji powstańczej. Tak nie pasuje, że aż boli. Staramy się o nich zapomnieć po wyjściu z kina. Poza tym w filmie jest bardzo dużo niejasności, które na dobrą sprawę każdy interpretuje po swojemu, choć nie jestem do końca przekonana, czy taki był zamysł reżysera. Weźmy chociażby finalną scenę i dwa obozy widzów, którzy będą toczyć walkę o to, kto ostatecznie przeżył, a kto nie. Może te długie przygotowywania Komasy do filmu, który zapewne jest pewnym punktem zwrotnym w twórczości, sprawiły, że chciał aż za bardzo - skoro się już w końcu dorwał do swoich marzeń o dziele o powstaniu, choć przez lata więcej przemawiało za tym, że spod rąk Komasy film ten nigdy nie wyjdzie. Może to było powodem przerostu formy nad treścią, bo tego nijak nie da się ukryć.
 
Kolejna tendencja jakiej nie sposób nie zauważyć, to konieczne pokazanie w kinie tej  „normalnej” strony wojny, ludzi, którzy byli zwykłymi bohaterami i to nie z własnej woli. Oczywiście takie opowieści najmocniej chwytają, bo widz się z nimi utożsamia, bo byli tacy jak my, bo takich historii jest miliony. Owszem, ale nie zapędzajmy się – jeśli chodzi o historię, to w tej kwestii nikt nie może nam podskoczyć i tym możemy się szczycić, bo bohaterów potrzebujemy i tyle. To się już nie zmieni, ale chcieć uwspółcześnić film historyczny przez wprowadzenie tak wyrazistych elementów popkultury, to moim zdaniem nie jest dobra droga. Filmy tego rodzaju zrobią robotę nawet wśród gimnazjum, bo może naiwnie, ale wierzę, że po tym, co się zobaczyło w „Mieście 44” nie można wyjść z kina obojętnym. A dubstep (o zgrozo!) w kanałach okupowanej Warszawy na pewno nie będzie czynnikiem przyciągającym uwagę widza w chwilach przerażającego napięcia. Myślę, że Komasa w pierwszej kolejności chciał trafić do młodego pokolenia, ale z niektórymi środkami przesadził. Mimo tego cel uważam za osiągnięty i młodzi ruszą do kin. Wyjdą mniej lub bardziej zachwyceni, ale na pewno nie obojętni.

Co trzeba docenić - Komasa w swoim filmie nie ocenia. Słuszność powstania zostaje zawieszona w przestrzeni. Jedynie w jednej scenie, kiedy ludzie ewakuują się, ktoś robi wyrzut powstańcom. Po premierze słyszy się wiele głosów, że to nie jest film o powstaniu i chyba coś w tym jest. Odbiór zapewne będzie zależny od posiadanej wiedzy i wieku, bo nie ukrywajmy, ale ludzie, którzy tworzyli wówczas historię, albo urodzili się już w komunizmie będą inaczej patrzeć na „Miaso 44” niż chociażby pokolenie samego reżysera

„Miasto 44” wzbudziło we mnie skrajne emocje. Z jednej strony uderzający realizm i okrucieństwo scen, z drugiej Skrillex w tle, czego wręcz nie da się zdzierżyć. Jednak z kina wyszłam bardziej poruszona niż się tego spodziewałam. Może i pod względem lekcji historii film nie jest numerem jeden, ale jeżeli chodzi o pokazanie okrucieństwa wojny to jak dotąd nie powstał bardziej realistyczny obraz fabularny. Jak na pokolenie, które wiedzę o powstaniu wyniosło ze szkoły, książek czy filmów dokumentalnych - to jak dotąd dzieło Komasy naprawdę robi przerażające wrażenie nie bawiąc się w co wypada, a co nie wypada pokazać na ekranie. I chwała mu za to. Może coś w końcu dotrze do współczesnych.

Reżyseria
Dystrybutor
Premiera
18-09-2014 (Festiwal Filmowy w Gdyni)
19-09-2014 (Polska)
4,0
Ocena filmu
głosów: 8
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos
vaultdweller
Agnieszka Janczyk